Spór o nauczycieli
W mediach dość często pojawiają się chorobliwie nerwowe artykuły na temat nauczycieli. Zwykle chodzi o czas (ile pracują?) i jakość pracy (ile z siebie dają?), wyjątkowo o coś więcej, np. poziom kultury osobistej, wiedzę i umiejętności. W ostatnim tekście, jaki przeczytałem dzięki sugestii Pickarda (szanowny Blogowicz), autor przekonuje – w śródtytule grubą czcionką – że nauczyciele „W OECD pracują ciężej” i z większą liczbą uczniów (zob. źródło). Nie umykają więc czytelnikom opinie dziennikarzy, iż polscy nauczyciele mają lepsze warunki pracy, ale pracują gorzej. Sporo osób w to wierzy i w konsekwencji pała niechęcią do leniwych obiboków, jakimi są – według znacznej części mediów – nasi belfrowie.
Opinie tego typu są wyrazem zawodu, jaki sprawia polska szkoła. Dziennikarze dobrze wyczuwają nastroje społeczeństwa, które po prostu szkoły nie lubi. Nie zaspokaja ona bowiem potrzeb znacznej części dzieci i młodzieży oraz ich rodziców. Na lekcje chodzi się pod przymusem, z niechęcią, bez cienia sympatii do większości wiedzy, jaka jest tam przekazywana. Absolwenci szkół, z nielicznymi wyjątkami, sprawiają wrażenie ludzi moralnie i intelektualnie otępiałych. Placówki edukacyjne w przeważającej większości rażą zaściankowością, zacofaniem i marazmem, a nieraz także brudem i nędzą. Osoby, które przybywają do szkoły jako uczniowie lub ich rodzice, są przekonani, że to wina pracowników. Sądzą, że wystarczy zagonić nauczycieli do roboty, zwiększyć im wymiar czasu pracy i zakres obowiązków, a polskie szkoły przemienią się w rajskie ogrody. Wiele osób przechowuje w sercach wspomnienie potęgi, jaką podobno była polska szkoła w dawnych czasach, i sądzi, że to zasługa ówczesnych nauczycieli. Stąd chociażby określenie „przedwojenny nauczyciel” oznacza najwyższą pochwałę. Niektórzy sądzą, że przedwojennemu nauczycielowi dzisiejszy profesor belwederski mógłby buty pastować.
To bardzo naiwne wierzyć, że wydźwigniemy polską szkołę z upadku, po prostu wymuszając na nauczycielach większą aktywność w pracy. Obserwowałem w wielu miejscach mojej pracy, także w liceum, gdzie obecnie uczę, wielu oddanych uczniom nauczycieli, którzy gotowi byli zrobić wszystko dla swoich wychowanków. Obserwowałem też, jak szybko się wyczerpywali i padali niczym muchy. Dlaczego? Nie przeczę, że w jakiejś cząstce za stan edukacji odpowiadają nauczyciele. Nie zapominajmy jednak, że dzisiejszy system edukacyjny został opanowany przez urzędników śledzących każdy ruch życia szkolnego. Mniej niż połowa mojego czasu pracy to działania na rzecz uczniów, drugie tyle poświęcam na zaspokojenie apetytów urzędników, począwszy od dyrektora, który narzuca nam nonsensowne obowiązki, a skończywszy na wytycznych kuratorium i MEN. Od lat mam wrażenie, że wykonuję kawał roboty, której miejscem jest kosz. Gdy bowiem skończę jakieś działania, zmienia się widzimisię urzędnika, kuratora czy ministra, a tym, co zrobiłem na polecenie władz, pies z kulawą nogą się nie interesuje.
Państwo nie wypełnia swoich psich obowiązków wobec kształcenia obywateli, pieniądze na edukację rozmywają się po drodze, a do szkół docierają ochłapy. Rodzice finansują nieomal wszystko – ostatnio uczniowie wymalowali salę lekcyjną, jeden z rodziców kupił drukarkę do pokoju nauczycielskiego, wcześniej inny ufundował umywalkę, a jeszcze inny zakupił lodówkę, a dla mnie magnetofon itd. Na szafkę, wymianę stolarki okiennej, na kupno rzutnika i komputera będą musieli się złożyć rodzice, inaczej nic nie będzie. A przecież mówimy o publicznym liceum w centrum milionowego miasta. Nie dziwię się, że rodzice denerwują się, iż tak kosztowna szkoła publiczna, która powinna być przecież za darmo, nie zaspokaja aspiracji ich dzieci. Każdy normalny człowiek pomyślałby, że trzeba pogonić nauczycieli do pracy. Tylko czy naprawdę tu leży pies pogrzebany?
Nie wydźwigniemy szkół z upadku, oczerniając nauczycieli i robiąc z nich w oczach społeczeństwa nierobów i obiboków. Tak samo jak nie uczynimy świata bezpieczniejszym, każąc psom więcej biegać i głośniej szczekać. Kto myśli, że tylko od pracy czworonogów zależy bezpieczeństwo na świecie, jest niesamowicie naiwny. Może to nie tylko psia wina jego mać?!
Komentarze
Mysiuniu,
Czytaj uwaznie. Tego Krzysztofa sprostowal Parker za odniesienie mnie do Dulskiej. Na szczescie Gospodarz odszedl do innego (pokrewnego ?) tematu i wzial sie za nauczycieli.
Dobry nauczyciel to chory czlowiek. Maniak. Musi dawac od siebie i czuc rezultat. Nieco podobne do zawodu aktora. Altruizm i komunikatywnosc dalabym na pierwsze miejsce. Dluga jest lista dobrych przymiotow dobrego nauczyciela. Do d….z rzadem, ktory nie ceni swoich nauczycieli.
Do d… z tym dobrym nauczycielem, jesli nie potrafi wybrac innej pracy. Uczyc i dobrze zarabiac to utopia. W kazdym systemie. Pisza tu nauczyciele – kochani, rzuccie w cholere ten zawod, bo krzywdzicie siebie i swoja rodzine.
Zamkne starym przeklenstwem, ktore znam od mojej babci: Obys cudze dzieci uczyla !
Niestety, nierozgarnięte (nie chcę użyć mocniejszego słowa) społeczeństwo, a jestem przekonany, że 80% obywateli można do tej grupy zaliczyć i to nie tylko w Polsce, zawsze będzie zirytowane faktem, że ktoś teoretycznie pracuje mniej. Nikt nie będzie dociekał jak jest naprawdę, nie doczyta, że za podwyżkami idą dodatkowe godziny, czyli wychodzi „podniżka”, jak to pięknie ujął mój kolega.
Gospodarz słusznie zauważył, że w szkole wiele działań idzie w przysłowiową „trąbę”, bo po wypisywanie kolejnych formularzy i drukowanie ryz papieru nie jest nikomu potrzebne.
Niewiele osób rozumie, że w pracy nauczyciela ważni są również uczniowie. Osoby pracujące w elitarnych szkołach zwykle zbierają „śmietankę” i w rezultacie stosunkowo niewielkim nakładem sił osiągają niezłe wyniki. W szkołach gdzie dostaje się tzw. margines, osiągnięcie takich wyników już nie jest takie łatwe, a czasem graniczy z cudem. Bo jak osiągać dobre wyniki mając w klasie 2 dobrych uczniów i 18 degeneratów, którzy powtarzają ją n-ty raz?
Kilka lat temu jeden z rodziców, mówiąc o klasie swojego syna, porównał tą sytuację do szkółki narciarskiej, w której 20 osób wybrało się na szczyt, żeby pojeździć. Dwie osoby chciały zjechać, ale 18 nie miało ochoty i wolało iść na piwo. Ostatecznie te dwie też poszły się napić.
Mam nadzieję, że Gospodarz wybaczy mi ten dołujący ton.
Pozdrawiam
LW
Gdy stałam w kolejce po książki dla mojego osobistego dziecka, słyszałam utyskiwania innych kolejkowiczów na bezlitosnych nauczycieli każących kupować tak drogie i tak niepotrzebne podręczniki. Ja nauczycielka i rodzicielka jednocześnie też musiałam wysupłać przeszło 100 zł na książki do języków przypominające niezbyt starannie wydane broszury. Ale tak działa zasada,,widły, a sprawa Polska”.Nieważne, kto jest autorem kolejnego oświatowego pomysłu, winien jest nauczyciel, bo jest najbliżej. W pewnym sensie to nasza wina, że jesteśmy tak postrzegani, bo nie potrafimy być solidarni. Brakuje nam odwagi i determinacji, by ,,święte oburzenie ”wyszło poza próg pokoju nauczycielskiego. Ponarzekamy, pokiwamy głowami, a na radzie pedagogicznej uciszamy gaduły, które niepotrzebnie przedłużają zabranie… poruszając sprawy kontrowersyjne. Po co to, jeszcze kilkadziesiąt lat i na emeryturę(jak dadzą…).
Mój komentarz do artykułu jest krótki: i co dalej ?
Proszę o bardzo poważne potraktowanie mojego komentarza.
I co dalej ? To tytuł książki, której autor, specjalista od matematyki stosowanej, pisze, że w trakcie dyskusji na różne tematy, stara się naprowadzać rozmowę na twórcze pola, ciągle stawiając pytanie: i co dalej ?
Gospodarzu, pójdziemy tą drogą ? Czy inną ? Jaką ?
Beta, trafiłaś w sedno problemu. Brak solidarności i lojalności, który pozwala rządzącym na robienie z nauczycielami, tego na co przychodzi im ochota. Zmiany w systemie kiedy tylko do władzy dochodzi nowa ekipa są możliwe właśnie z tego powodu. Oni dobrze wiedzą, że nikt się nie będzie stawiał.
Powinniśmy brać przykład z górników. Nie chodzi mi tutaj o marsz na Warszawę i rzucanie śrubami (chętnie bym to zrobił), ale o solidarność. My jesteśmy mocni tylko w gębie, wszyscy się zgadzają, że trzeba coś zrobić, ale jak pytam czy ktoś mnie porze na radzie pedagogicznej, to nagle zapada taka niezręczna cisza… 🙁
Tak tu się żyje, że niewiele z tego wychodzi. To taki klimat, taka karma. Gospodarz trafnie to wyjasnił ale nic z tego nie wynika. Ludzie i tak was będa oceniać po prostacku, z zawiścią albo lekceważeniem i na skroty. No i obwiniać. Ale ktoś ich szukania kozłów ofiarnych przecież nauczył.
Pozdrawiam
Lone, świetny Twój wpis z 19.10.
Gospodarzu,
nic dodać, nic ująć – trafiłeś w sedno, też nie chcę zbędnej papierologii, chcę pracować z uczniami i nie chcę już wysłuchiwać, że jestem w zawodzie z negatywnej selekcji (dyplom z piątką) i że pracuję tylko 18 godz. i mam 3 miesiące wakacji i ferii. Czy to tak wiele ?
LoneWolf
Szewc bez butów chodzi. Ludzie, którzy powinni, przynajmniej teoretycznie, uczyć dzieci i młodzież zaradności, solidarności, współpracy, odwagi, krytycznego myślenia, dialogu, szacunku, pozytywnych wartości, obywatelskiej aktywności, asertywności, zaangażowania, stawania po stronie dobra, sprawnego działania, elegancji, itd – sami mają z tym kłopot.
Nauczycielu – ucz się sam !
„Mniej niż połowa mojego czasu pracy to działania na rzecz uczniów, drugie tyle poświęcam na zaspokojenie apetytów urzędników, począwszy od dyrektora, który narzuca nam nonsensowne obowiązki, a skończywszy na wytycznych kuratorium i MEN. Od lat mam wrażenie, że wykonuję kawał roboty, której miejscem jest kosz.” – w moim przypadku jest tak samo. Rzecz nie w tym, że nie chce mi się pracować albo, że uważam, że pracuję za dużo. Po prostu chcę się zajmować przede wszystkim nauczeniem. W moim przekonaniu szkoła nie wykorzystuje potencjału nauczycieli.
LoneWolf, Gospodarz.
– i co dalej ?
– na jakie pytanie szuka pan odpowiedzi ?
– jaki problem chce pan rozwiązać ?
Czy słuszne jest twierdzenie: żeby rozwiązywać problemy, jakiekolwiek, konieczny jest dialog ? Czy można uczyć i uczyć się rozwiązywania problemów bez prowadzenia dialogu – prawdziwego, nie pozorowanego ?
Czy w naszych szkołach są chętni do prowadzenia dialogu ? Czy dialog jest jednym ze standardów obowiązujących w naszych szkołach ? Co o dialogu w szkole mieliby do powiedzenia obecni nauczyciele, dyrektorzy, uczniowie, rodzice ?
Czy może być solidarność nauczycieli bez dialogu między nauczycielami ?
ync,
cały czas myślę, jak podjąć ten wątek i jak odpowiedzieć na pytanie, co dalej. Spać nie będę przez to pytanie.
Pozdrawiam
DCH
ync,
Pytasz co dalej, ale ja nie odpowiem Ci na to pytanie. Kiedyś walczyłem z systemem jak mogłem, zadawałem niewygodne pytania, zachęcałem do akcji i jedyne co uzyskałem to wrogość dyrekcji przejawiającą się w mniejszym dodatku motywacyjnym, mniejszym dodatku za wychowawstwo i innych podobnych „uprzejmościach”.
Teraz już mi się nie chce strzępić języka, bo wiem, że nikt nie stanie po mojej stronie bojąc się o własną posadę. w wąskim gronie pomarudzą, ale jak przyjdzie co do czego grzecznie podkulą ogony.
Smutne jest to, że kiedy dosyć dawno temu zaczynałem pracować, dyrektor był moim sprzymierzeńcem (człowiek starej daty do którego miałem wielki szacunek, chociaż nie pałałem do niego sympatią). W tej chwili na dyrekcję nie ma co liczyć, bo z założenia staje po stronie ucznia, twierdząc, że z problemami mamy radzić sobie sami. O dialogu nie ma mowy, są jedynie polecenia służbowe.
Czy w takiej sytuacji może być lepiej?
Tylko się powiesić
Ale możne ktoś by się odniósł do danych statystycznych zawartych w artykule.
To sfałszowane są liczby.
Gdzie są sfałszowane?
U nas się pracuje więcej czy w innych krajach mniej?
Kto fałszował te procenty?
Ta ilości nauczycieli na ucznia przypadająca też fałszywa?
Cytuję za artykułem: „Receptą – pisze „Dziennik Gazeta Prawna” – mogłoby być zamykanie zbyt drogich szkół. Uczniowie z zamykanych placówek przenosiliby się do innych szkół w okolicy. Przeciwko takiemu pomysłowi protestowaliby zapewne rodzice i środowisko nauczycielskie.”
Powiem więcej,nauczyciele będą protestowali przeciwko planowi zapobiegającemu temu zamykaniu.
Wystarczy zajrzeć parę wątków wcześniej.Nadmuchiwanie szkół się wpis gospodarza nazywa.
Nauczyciele się nie zgodzą na żadną zmianę w oświacie poza podwyżką.
Trzeba ich olewać, bo się sami marginalizują.
Nie są partnerem do rozmowy.
Witam, co do tematu, to przy jednym w poprzednich Pana wpisow podalam adres strony Forum Obywatelskiego Rozwoju, gdzie zamieszczono raport o stanie polskiej szkoly, w tym rowniez porownanie z krajami OECD i nie tylko.
Co mnie uderza, to fakt, iz wg tworcow tego opracowanie nalezaloby zwolnic ok. 100.000 ! nauczycieli. W radiu Tok.fm slyszalam rozmowe z przedstawicielem FOR, coz… Kazdy kij ma 2 konce. Pracowalam w dobrze zarzadzanej szkole ze swietnym dyrektorem, ale zdaje sobie sprawe, ze nie wszedzie tak jest, stad problem ze srodkami na remonty, pomoce itp. Sa gorzej prowadzone szkoly np wiejskie, lecz zamkniecie ich to nie prosty zabieg ekonomiczny, tylko tragedia dla maluchow i ich rodzicow. Najbardziej jednak denerwuje mnie utyskiwanie na czas pracy nauczyciela.
Teraz mieszkam w RFN, tu faktycznie nauczyciele dluzej pracuje, ale za pensje nauczycielska mozna sie utrzymac. W Polsce niestety nauczyciel na starcie zarabia takie sumy, ze bez pomocy rodziny lub pracy na 2-3 etaty sie nie obejdzie. Wniosek prosty: mozemy pracowac dluzej, byc w szkole po te magiczne 8h, ale niech nas status bedzie taki jak kolegow z innych krajow OECD 🙂
1. W tzw. budżetówce tylko nauczyciele mają 7% podwyżki, nawet jeśli te pieniądze idą na dodatkowe zajęcia itp., to są ludzie, którzy też pracują w budżetówce nie dostają podwyżki a mają 2x więcej pracy (w miejsce przechodzących na emerytury nie zatrudnia się nowych).
2. Przez zmiany w systemie edukacji (gimnazja itp.) jedynie osoby, które ewidentnie tego chcą nie zdają matury – skutek znaleźć pracę po szkole średniej inną niż praca fizyczna (ta też przeważnie po kursach) graniczy z cudem. Nie wspominając o tysiącach młodych na studiach (dlaczego nikt im nie powie, że po większości kierunków nie ma pracy?)
3. Co uczniom po wiedzy ze szkoły, skoro można ją znaleźć jednym kliknięciem myszki w internecie, a nie zaradności, logicznego myślenia itp. Technikum daje zawód, który większość pracodawców ma gdzieś (dlaczego?)
4. Większość nauczycieli uważa się za służbę polskiego społeczeństwa (patrząc po wynikach ich pracy, nie byłbym taki miły wobec siebie).
5. Jak powiedziała kiedyś jedna pani (szkoła nauczyła nas czytać wiersze zamiast nauczyć nas życia. To tyle.
Witam
Nie pracowałem nigdy w szkole, ale mam znajomych nauczycieli. Dlatego tezy zawarte w tamtym artykule mi nie pasowały do rzeczywistości.
Polityka jest magazynem opiniotwórczym, dotyczy to również (a może przede wszystkim) jej e-wydania. Dlatego cieszę się że odniósł się Pan, Gospodarzu, do tego tematu. Mam nadzieję, że ten Pana wpis, i być może następne, związane bezpośrednio lub mniej, z tematem organizacji polskiej edukacji, będą jednym z tych strumyczków które włączą się w w ogólnokrajową dyskusję – co dalej z polską edukacją?.
Postawię dowolną kasę, że ktoś w biurze p. Boniego czyta również Pana bloga, Gospodarzu. Niech Pan nie odpuszcza, cokolwiek Pan napisze, będzie przeczytane i wzięte pod uwagę.
Mój syn ma 14,5 miesiąca. Daleko mu do wejścia w system edukacyjny, ale zrobię wszystko co możliwe, żeby ten system działał jak najlepiej. Pozdrawiam Gospodarza i życzę Mu wytrwałości 🙂
Nauczyciele sa zle traktowani, bo wiadomo, ze i tak beda uczyc. Maja tego bakcyla w sobie i nie ma rady. Wszelkie strajki i pomysly tego rodzaju nie nadaja sie do ich srodowiska, sa zbyt indywidualni i w gruncie rzeczy fanatyczni. Inna prawda jest, ze to klub „nieudacznikow”. Jak ktos nie ma zdolnosci lub ambicji, idzie uczyc. To chlopy. Kobiety czesto zostawiaja duzo dla domu i dzieci a uczenie daje dlugie wakacje i swieta. Kariere w zawodzie zaczynaja po odchowaniu dzieci i czesciowym choc uniezaleznieniu od meza. Tragiczny zawod i niewdzieczne rezultaty. Bywaja tez idiotki co godza jedno z drugim – sa brudne, niezadbane, zestresowane. Kompleks wyzwala u nich nadmierna agresywnosc i buduje konfliktowe charaktery. Nie widzialam ladnej, zadbanej kobiety , zyczliwej dla ludzi w tym zawodzie. Jesli sa takie to ani dobrze nie ucza, ani nie sa respektowane, poprostu „nauczycielka” – motylek, z kwiatka na kwiatek. Wszystkim dziewczynom odradzam ten zawod.
Gospodarz, LoneWolf i Wszyscy.
Nie ma takiej możliwości, żeby nie dało się nic zrobić. Najpierw trzeba podzielić się na dwie grupy:
– tych, którzy mówią: nie wierzę, że ja mogę coś zrobić; trzeba czekać.
– tych, którzy mówią: wierzę, że ja mogę dużo zrobić, że trzeba próbować, że ludzi myślących podobnie jak ja jest dużo, że musimy spotykać się, rozmawiać i działać.
Szczegóły w następnych wpisach.
Dobry nauczyciel poświęca drugie tyle godzin na sprawdzanie w domu zeszytów i sprawdzianów, wiec pracuje tak, jak każdy inny. Ale zarobki mają dobre w porównaniu do wielu ludzi, którzy pracują na stażu za 600 zł, bo nie maja możliwości lub tak jak moja córka na czarno po 10 godzin dziennie za te same 600 zł. Tacy ludzie cieszą się, że maja na własne skromne utrzymanie i nie są ciężarem rodzinie.
– i co dalej ?
– na jakie pytanie szuka pan odpowiedzi ?
– jaki problem chce pan rozwiązać ?
– Obecna szkoła jest niedobra, ja chcę innej szkoły.
– Jakiej chcesz szkoły ? Kto jeszcze podziela twoje zdanie, myśli podobnie ? Ile jest takich osób ?
Zatem trzeba zacząć od określenia jakiej chcemy szkoły i z kto ma podobną wizję. I bardziej skupić się na tym co ma być, niż na tym co jest złe. Przestać ciągle diagnozować, a zacząć układać program nowej szkoły.
Kto ma stworzyć program nowej szkoły i jak go wdrożyć ?
Są dwie możliwości:
– stworzyć nową szkołę w całości, od początku
– tworzyć nową szkołę po trochu, ale otwarcie i radykalnie
To trzeba zrobić dla Pickarda. To jest konieczne i możliwe.
Tu przerywam i czekam na pytania, wątpliwości i krytykę.
Gospodarzu – kontynuujmy rozpoczętą rozmowę.
PS.
Ile osób zrobiło reformę „Balcerowicza” ?
No to jak,kłamią w tym artykule podając te dane?
Bryśka!
Prawdę mówią dane?
Opieprzają się nasi nauczyciele?
Bo biurokracja to wszystkim nam doskwiera ale jakoś protestów przeciw sprawozdawczości ZNP nie organizuje.
Nie ma odezwy za zmianami w polskiej oświacie.
Że tak jak jest to jest bez sensu i trzeba coś poprawić.
To jak jest?
Trzeba coś zmienić czy tak jak jest jest dobrze.
Tylko parę groszy więcej trzeba na oświatę przeznaczyć.
Podobnie jak na służbę zdrowia przydałoby się więcej grosza i na autostrady.
Może dodrukujmy trochę grosza bo zadłużać też się nie można.
Albo strajk zrobić jak górnicy.
Tak solidarnie.
I nie o to chodzi żeby wymyślać jakiś idealny model szkoły. Chodzi o to żeby nadać inny kierunek, inny styl działania oświaty.
I należy przyspieszyć, bo codziennie marnujemy czas w szkole. Co rok wypuszczamy kolejne roczniki-nieudaczniki. Chodzenie do typowej polskiej szkoły staje się, z roku na rok, coraz mniej sensowne. Dotyczy to zarówno uczniów, jaki i nauczycieli.
Czy słuszne jest twierdzenie: żeby rozwiązywać problemy, jakiekolwiek, konieczny jest dialog. Czy można uczyć i uczyć się rozwiązywania problemów bez prowadzenia dialogu – prawdziwego, nie pozorowanego?
Czy w naszych szkołach są chętni do prowadzenia dialogu? Czy dialog jest jednym ze standardów obowiązujących w naszych szkołach ? Co o dialogu w szkole mieliby do powiedzenia obecni nauczyciele, dyrektorzy, uczniowie, rodzice?
Warto spojrzeć na ten dokument: Prezentacja FOR: Szkołę mą widzę kosztowną
i podyskutować o meritum sprawy. Przyznaję, że póki co tylko go przejrzałem, zauważam pewne braki ale na razie powstrzymuję się od komentarza. Może ktoś już uważnie to przeczytał?
Od czasu do czasu zaglądam na ten blog, bo mam syna w gimnazjum i gdybym nie robiła tego, co robię, pewnie byłabym nauczycielką. Ale pan Bóg strzegł. Pracuję w muzeum – i widzę siebie – swoje środowisko – kiedy czytam, że pracujemy za mało, ze jest nas za dużo, że konieczne są reformy. Że trzeba wreszcie wziąć za pysk całe to towarzystwo jest, które nic nie robi, tylko pije herbatę. Nikomu nie przychodzi do głowy, że coś takiego jak dyscyplina pracy przeważnie przynosi skutki odwrotne od zamierzonych, patrz Dzienniki Tyrmanda. Mam wrażenie, że to przekonanie, że trzeba wziąć w karby nauczycieli/ historyków sztuki/muzyków/lekarzy pokutuje u nas od dawna i że jest to banda obiboków, którzy, nie podlegając prawom gospodarki rynkowej, stanowią swego rodzaju curiosum, które należy… zreformować. Niestety wszystkie reformy w mojej dziedzinie jak do tej pory były przeprowadzane kompletnie bez sensu, nie chodziło o ulepszenie i usprawnienie czegokolwiek, tylko o sam fakt, ze przeprowadzenia reform, tak jakby postawienie na stole butelki już zaspokajało pragnienie.
Parkerku,
Wylozylam Ci sie w swoim wpisie dosc szczegolowo. Po co Ty chcesz cos naprawiac ? Uczysz ? Masz kwalifikacje ale nie uczysz ? Wyluszcz sie !
Brysiu,
już się wyłuszczam.
Ja bym chciał żeby moje dzieci albo wnuki chodziły do lepszej szkoły.
Chciałbym żebyśmy żyli w nowocześniejszym społeczeństwie z lepiej wykształcony i lepiej wychowanym nowym pokoleniem.
Szkoła jest na początku i dlatego szkoła jest najważniejsza jak niedawno słyszeliśmy.
Trzeba inwestować w edukację.
Ale nie można sypać kasy kiedy system stoi na głowie.
Na nogi go nauczyciele nie pozwalają postawić.
Są przeciwni każdej zmianie.
Rżną głupa o braku solidaryzmu i takie tam socjotechniczne pierdoły a to grupa która sobie wyjątki w pomostówkach załatwiła.
Że niby górnicy to silni?
Obłuda.
I tę obłudę sobie na tym blogu z przyjemnościową obnażam.
A jak z tymi danymi?
Fałszywe?
Jak patrzę na te kolumienki w zacytowanym przez AdamJ tekście to zastanawiam się, ilu – u licha – jest uczniów w klasie w takim Meksyku? Chyba co najmniej ze stu. Bo ja jakoś tego nizu nie widzę. Moje dzieci sa obecnie w gimnazjum, w tym jedno na początku, od pierwszej klasy uczą się w 30-osobowych klasach, za rok starszy pójdzie do liceum, w którym będzie co najmniej 35 jak nie więcej uczniów w klasie. I tak jest ciągle. Miasto nie metropolia, ale i nie najmniejsze, szkół od groma, w każdej podobnie. Ja zatem pytam: Gdzie jest ten niż? Być może w małych miasteczkach są szkoły, gdzie uczniów jest jak na lekarstwo. Czasem jak bywam na róznych konkursach z dzieciakami (nauczyciele, jak wiadomo, czasu na to nie mają) widze dzieciaki z mniejszych miejscowości, wychuchane, wypieszczone w malych klasach, dogladnięte przez swojego nauczyciela i widać, że sa to dzieciaki, którym poświęcono odpowiednia ilość czasu, zeby rozwinąć ich zdolności. W mojej szkole wiekszość nauczycieli moich dzieci nawet pewnie nie wie, że to akurat dziecko dostało się do finału takiego a takiego konkursu, bo klas maja kilka, a w każdej tłum. Zazdroszczę tym małym szkołom i miastom niżu. Ja tego nie zauważyłem, a dzieci mam w szkole od lat prawie dziewięciu. Może więc zamiast uogólniać, oszczędzać tam, gdzie trzeba, a tam, gdzie oszczędzanie przynosi negatywne efekty dydaktyczno-wychowawcze może by dla odmiany raz NIE OSZCZĘDZAĆ? Co da społeczeństwu oszczędzanie na edukacji dzieci? Biura i urzędy mnożyć, a kasować szkoły? To jest trend, który przynieść rozwój, dobrobyt itede?
Brysiu (Bryśko?)- ale paszkwil wysmażyłaś.
Jacy byśmy nie byli- higieniczni czy abnegaci, zaangażowani czy lekceważący- źle. No cóż…
Ync- zejdż z obłoków do teatru szkolnego życia. Trzeba prowadzić dialog z uczniami. Oni psychologii nie studiowali, ale szybko rozszyfrują kazdego, kto nie jest chętny do prowadzenia dialogu i ich chce olać. Wówczas zaczynają robić z takiego belfra jaja. Totalne, w różny sposób, zależny od ich inwencji, a mają ją nieograniczoną. Piszesz: ,,należy przyspieszyć, bo codziennie marnujemy czas w szkole”. Ja ten czas marnuję podczas nasiadówek, albo czytając bzdety w zarządzeniach dyrekcji. Ync, gdy wchodzisz do klasy zaczyna się gra. Musisz być do niej przygotowany, rozgrywasz ją na swoim terytorium, to Ty wprowadzasz dyscyplinę i nowe wiadomości. Nie ma pewności,że tę grę wygra nauczyciel. Wśród kolejnych roczników są osoby, które są naszymi porażkami i tacy, których czegoś nauczyliśmy. Chociażby słowa : ,,przepraszam” po odzywce ,,kurwa mać”. A Ty piszesz, że wszyscy absolwenci tworzą kolejne roczniki – nieudaczniki. Nieprawda.
Jedno z wielu pytań (takie zadanko matematyczne) związanych z linkowanym przeze mnie tekstem: Ile wynosi całkowity czas pracy nauczyciela, jeśli czas pracy dydaktycznej, który stanowi 34 procent (skąd te dane?) całkowitego czasu pracy to 18 godzin?
Jeszcze jedno pytanie: Ile wynosi PKB na mieszkańca np. w Niemczech? Ma to jakiekolwiek znaczenie czy nie?
Czy kraje rozwijające się powinny przeznaczać większą część swoich dochodów na edukację w celu dźwignięcia się z zapaści cywilizacyjnej?
Parker, nie wątpię, że czytałeś linkowany przez pana Chętkowskiego artykuł. Czytałeś także Prezentację FOR: Szkołę mą widzę kosztowną (w końcu to źródło na podstawie którego powstał ten artykuł). Co o tym sądzisz?
Według prezentacji FOR ilość uczniów przypadających w Polsce na nauczyciela jest bardzo niska w przypadku szkół podstawowych, w przypadku gimnazjów już tak nie jest. A co w przypadku liceów i techników. Dlaczego brak tych informacji?
Testy PISA pisane są w wieku 15 lat. Dlaczego autorzy prezentacji nie biorą pod uwagę różnicy w sytuacji w szkołach podstawowych i gimnazjach?
Dlaczego mowa tylko o matematyce? Dla mnie jako matematyka jest to oczywiście powód do niezadowolenia ale z drugiej strony nie samą matematyką żyje człowiek. A ponad 20 letni brak obowiązkowej matury z tego przedmiotu ma znaczenie?
C.D.N.
Komedia pod tytułem „Awans Zawodowy” Moim zdaniem to farsa ale dlaczego? Czy w Polsce można przeżyć nie będąc przynajmniej nauczycielem mianowanym? Jak wyglądają dochody nauczycieli w omawianych krajach?
C.D.N.
Parker, chyba nie wierzysz, że państwo chce mieć wykształconych obywateli. Niby po co? Wykształcony obywatel to tylko problem, bo może dostrzec, że państwo chce go wyrolować w każdy możliwy sposób i będzie próbował aktywnie się temu przeciwstawiać. Przysłowiowy kmiotek będzie potulnie pracował i dopóki ma co jeść i gdzie mieszkać nie będzie marudził.
Popatrz na o wiele bardziej od nas rozwinięte kraje. Tam kształci się elita, a zwykli obywatele (niby wykształceni) często nie są w stanie sklecić sensownego zdania. Zresztą po co mają się przejmować, jeśli za swoją pensję mogą pojechać na wakacje raz w roku i nie muszą specjalnie się zastanawiać nad tym jak przeżyć do pierwszego…
Do parker
>Ale nie można sypać kasy kiedy system stoi na głowie.
Na nogi go nauczyciele nie pozwalają postawić.<
Na nogi systemu nie pozwalają postawić urzędnicy(bo żyją teraz jak pączki w maśle-obecny system odzwierciedla ich interesy) oraz ideolodzy-doktrynerzy od używania systemu edukacji nie do tego do czego on jest[nauczania i wychowywania w pierwszej kolejności(!!!)}tylko do inżynierii społecznej w rodzaju mieszania siłą klas i warstw, zdolnych i niezdolnych, ambitnych i olewusów, kandydatów do Nobla z kandydatami do Wronek(cięzkie więzienie) i Tworek(wariatkowo)!!!
Też nigdy chyba nie widziałem klasy, która by miała mniej niż 24 uczniów. W ogóle zresztą nie demonizowałbym przytoczonych liczb – one, jak to liczby, mogą mówić różne rzeczy i wnioskowanie na podstawie jednej kolumny w tabeli nie doprowadzi do czegokolwiek sensownego; rzeczy trzeba widzieć w ich kontekście.
Nie wiem, czy trzeba zwolnić 100 tysięcy nauczycieli. Patrząc na przeludnione klasy jakoś tego nie widzę, zwłaszcza że w przeciętnej szkolnej klasie niewielu już więcej uczniów da się upchnąć, więc tworzenie jeszcze większych klas odpada.
Mniej więcej wiem natomiast, co można realnie zrobić (choć, zapewne, bez realnego skutku, niestety). Należy bezwzględnie unikać głosowania w jakichkolwiek wyborach na partie, w których programie lub praktyce tkwi etatyzm. Niestety, wszystkie główne siły polityczne w naszym pięknym kraju są pod tym względem takie same. Różnią się co najwyżej skalą, ale nie zasadą. Wszechwładza urzędnika widnieje na wszystkich sztandarach.
Jeżeli zaś głosujemy na taką partię, to czemu mamy się później dziwić???
Albert: Ale to nie jest kwestia niżu. To jest tak. Jak w roczniku jest 60 dzieci to można utworzyć albo 2 klasy 30 osobowe i zatrudnić 2 nauczycieli, albo 3 klasy 20 osobowe i zatrudnić 3 nauczycieli- mowię o nauczaniu początkowym. Potem przy tych 3 klasach mamy też dodatkowe godziny dla matematyka, polonisty, informatyka itp. Więc ekonomiczniej jest zrobić 2 przepełnione klasy. Kiedyś u mnie w szkole w roczniku były 4 klasy 20-osobowe, potem 3 a teraz 2 bardzo przepełnione. I tak to jest z tym niżem. Zamiast zrobić 5 klas zrobią 3 i będziesz miała przepełnione klasy chociaż jest niż.
Edukacja w Polsce jest beznadziejna. Każdy o tym wie. Niż powinno się wykorzystać właśnie do tego, by sytuację podreperować, czyli: zmniejszyć liczebność klas. Jeśli nauczyciel w takiej Szkocji na pracę dydaktyczną spędza 60% czasu w szkole, a u nas 30% to chyba nie znaczy wcale, że jest u nas za dużo nauczycieli, ale że robią nie to, co powinni. A robią nie to, co powinni nie dlatego, że mają za dużo czasu wolnego, ale dlatego, że robią masę rzeczy, których robić nie powinni, a które to prace są im narzucone. Nauczyciel ma pełnić rolę urzędnika, sekretarki, zaopatrzeniowca, ochroniarza, żebraka, ankietera i nie wiadomo kogo jeszcze. W klasie ma 30-40 uczniów. Po lekcjach w jednej szkole leci uzupełniać etat w drugiej szkole i w żadnej z tych szkół nie jest dostępny dla uczniów. System jest do d… po prostu.
Brawo goska! Ale do niektórych nigdy to nie dotrze.
Goska zgadzam się z tobą. Generalnie ja mam wszystko w przydziale obowiązków a uczę w międzyczasie. Wszystko jest ważniejsze niż to jak uczę. To że w ogóle chodzę na te lekcje to chyba oznaka mojej dobrej woli. Ale jakbym jakiegoś papiera nie oddała… ooooooo to by była tragedia nie z tej ziemi.
AdamJ
Co sądzę?
Myślę, że ze statystyką nie ma co dyskutować.Jeśli są cywilizowane kraje w których nauczyciele pracują więcej to i nasi mogą pracować więcej.
Myślę, że jeśli liczba uczniów się zmniejszyła i prognozy mówią, że się będzie zmniejszać nadal to trzeba ograniczyć zatrudnienie.Konkretnie zwolnić z pracy.I kryterium powinno być tylko merytoryczne.Bo potrzeba przyjmować do zawodu nowych lepiej wykształconych.Jeśli z zawodu odejdzie 20-30% nauczycieli i nakłady na oświatę pozostaną na tym samym poziomie to jest szansa na systematyczne podnoszenie poziomu edukacji i płac w oświacie.
Tu się nie zrobi rewolucji,ale trzeba uruchomić mechanizm.
I wypowiadam się tylko na temat ekonomi szkolnictwa bo na programach się nie znam.Jako społeczeństwo możemy wydawać jakiś procent dochodów na oświatę.Uważam, że lepiej większy niż mniejszy.Ale jako społeczeństwo chcemy mieć za te pieniądze możliwie najlepszą usługę.Jak usługobiorców będzie wielu to się nie narobią ale i nie zarobią.Problem z nasza oświatą polega na tym, że nasi nauczyciele wolą nie zarobić i się nie narobić.Tak jak jest, większości odpowiada.
Lone Wolf
Wybacz ale to co piszesz to są nie poparte żadnymi faktami pierdoły o spisku elit przeciw nie elitom.
A ty należysz do tego nielicznego kręgu wtajemniczonych, którzy go odkryli.
A ja do tych pożytecznych idiotów jak nas wy, oświeceni lubicie nazywać.
Parker, uważasz, że ten dokument jest rzetelny??? O artykule nawet nie warto wspominać.
Już nawet abstrahując od ewidentnych braków merytorycznych wystarczy zwrócić uwagę na ton. Czytając go odnosiłem wrażenie, że czytam tekst pisany na zamówienie w celu potwierdzenia z góry założonej tezy.
„Myślę, że ze statystyką nie ma co dyskutować.Jeśli są cywilizowane kraje w których nauczyciele pracują więcej to i nasi mogą pracować więcej.” – nie więcej tylko inaczej. To nie wina polskich nauczycieli, że są zmuszani do wykonywania bezsensownych zadań w czasie, w którym mogliby zająć się sprawami związanymi z nauczaniem. Poza tym 513/18=28.5 tygodnia, jak to możliwe (nie wliczyłem godzin dodatkowych np. karcianych)?
Do parker
>Myślę, że ze statystyką nie ma co dyskutować.Jeśli są cywilizowane kraje w których nauczyciele pracują więcej to i nasi mogą pracować więcej.<
Mój ulubiony wykładowca na studiach mówił:”Ja i mój pies mamy statystycznie średnio po trzy nogi. I co z tego?
Znam szkoły średnie w USA i UE. W każdej poza nauczycielami jest drugie tyle personelu pomocniczego (doradcy, laboranci, terapeuci, administratorzy sieci, konserwatorzy, rozbudowane sekretariaty) i masa sprzętu, który też pracę ułatwia. Grupy zdecydowanie mniejsze od polskich klas, przynajmniej w miastach. Pensum( w minutach tygodniowo) na poziomie polskim +/- 2 godziny. Polska średnnia wynika z wielkości wiejskich szkół, ale tam trzeba by uczniów dowozić do większych [trzeba je wybudować;-)], co też kosztuje, wymaga dróg, autobusów, kierowców, garaży itd.Sensacje FOR to tylko propaganda bo kasę chcą obciąć oświacie;-)
Parker, ile masz lat? Zakładam, że niezbyt dużo, bo albo nie widzisz, albo nie chcesz widzieć rzeczywistości. Ja niczego nie odkryłem, tak to wygląda od lat, nie tylko u nas, ale u nas bardziej boli zwykłych szaraków, bo za swoje pensje to wiesz co sobie mogą.
Zakładam, że o szkole wiesz tyle co przeczytasz w prasie lub usłyszysz w TV, a widzisz ją chodząc na wywiadówki (jeśli masz dzieci, bo Twoja wypowiedź w tej kwestii nie jest jednoznaczna).
Boli Cię fakt, że nauczyciele pracują 18 godzin i zarabiają kokosy (bo w taką bajkę chyba też wierzysz)? Dlaczego zatem nie zostałeś nauczycielem?
Masz rację należę do kręgu, jak Ty to nazywasz „wtajemniczonych”. Doskonale znam swoją wartość i jestem w stanie zauważyć jak ktoś (tu wstaw sobie cokolwiek: przełożony, rząd, etc.) chce mnie zrobić na szaro. Jeśli mogę staram się temu przeciwstawiać, z różnym skutkiem. Poza tym, nie zwykłem nazywać ludzi „pożytecznymi idiotami”, tylko dlatego, że nie skończyli studiów (znam wielu prostych ludzi, którzy swoją inteligencją zawstydzili by niejednego profesora).
„Parker, uważasz, że ten dokument jest rzetelny???”
Jakbym uważał, że jest nierzetelny to znaczy, że bym wierzył w spisek przeciwko nauczycielom.
Oczywiście zdarzają się nierzetelni lekarze,kierowcy TIR,nauczyciele i przedsiębiorcy.
Ale jakoś trudno mi uwierzyć w zorganizowaną grupę która by się z powodów nieznanych zawzięła na nauczycieli.Choć odwrotnie doświadczyłem.
Ja się pytam, fałszywe dane?
Kto fałszuje i po co?
http://edukacja.gazeta.pl/edukacja/1,101865,8531864,Polska_szkola_jest_za_droga_i_uczy_w_niej_za_duzo.html
„polscy nauczyciele poświęcają na dydaktykę 513 godzin rocznie (średnia państw OECD to 786 godzin rocznie)”
20 godz. etatu * 36 tygodni pracy w roku = 720 godzin pracy w roku szkolnym
Nie liczę nauczycieli, którzy mają wyższe pensum, np. nauczyciele bibliotekarze (32 godz.), w przedszkolu, pedagodzy, n-le świetlic.
Wg tego raportu polscy nauczyciele poświęcają 34% czasu pracy na zajęcia dydaktyczne (lekcje) – oznacza to, że 100% czasu pracy polskiego nauczyciela przy pensum 20 godz. wynosi 58,8 godzin tygodniowo. Przecież ma pracować 40 godzin!!!
Nie wiem, czy raport jest nierzetelny, ale wnioski na pewno wyciągnięto błędne.
Parker, przedstawiłem swoje wątpliwości odnośnie prezentacji FOR (nie wszystkie). Nie ja jeden. Nie uciekaj w ogólniki i pokaż nam, że są bezzasadne.
Nie zbywaj wszystkiego słowami:”Ale jakoś trudno mi uwierzyć…”
Nie mam za bardzo ochoty zajmować się osobami autorów i powodami, które skłoniły ich do popełnienia tej prezentacji, dyskutujmy o niej, a nie o autorach i ich motywacji.
Znam szkoły średnie w USA i UE.
S-21, możesz pisać więcej na ten temat – to cenne informacje (niekoniecznie pod tym wpisem)?
Czas spędzany przez nauczycieli w szkole jest tylko jednym, wcale nie najważniejszym, wskaźnikiem z cytowanego badania. Co mnie najbardziej uderza to fakt, że uczniowie w Polsce spędzają zdecydowanie najmniej czasu w szkole między 7-14 rokiem życia spośród całego OECD (4,5 tys. godzin, przy średniej 6,7 tys), oraz że, z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej, Polska wydaje na 1 ucznia połowę średniej OECD (mniej wydają tylko Słowacja, Meksyk, Chile i Brazylia). Reasumując więc: nauczyciele spędzają mało czasu ucząc a dużo na biurokracji ponieważ uczniowie mało czasu spędzają w szkole, a wszystko to wynika z faktu, że mało jest pieniędzy wydawanych na 1 ucznia. Kierunek zmian wg mnie powinien być taki, że uczniowie spędzają czas w szkole między 9 a 17, z powiedzmy 5-6 ‚lekcjami’ do obiadu, a potem 2-3 godz zajęć dodatkowych (sport, sztuka, różna kółka – ale prowadzone faktycznie a nie w ramach godzin zeszytowych). Wtedy nauczyciele, zamiast wypełniąc bzdurne raporty, mogliby poświęcać czas na pracę z uczniami, co jest szczególnie ważne w przypadku dzieci najmłodszych i z rodzin dysfunkcjonalnych.
Radzę dokłądnie zapoznać się z raportem i spojrzec na wszystkie wskażniki
S-21, masz rację w kwestii szkół w USA i UE. Rząd za wszelką cenę chce nauczycielom zwiększyć pensum, nie robiąc nic, żeby mogli pracować w godziwych warunkach, które są normą w krajach rozwiniętych. Żeby nie być gołosłownych, podam przykład ze szkoły w której pracuję. Mamy do dyspozycji jedno ksero, które średnio raz na dwa tygodnie jest zepsute, papier i toner kupują uczniowie, bo miasto nie daje pieniędzy. Klasy są łączone jeśli tylko liczba uczniów jest mniejsza niż 24 (bez względu na to, czy grupy są na tym samym, czy na różnym poziomie – chodzi o podział na językach obcych). Nietrudno sobie wyobrazić, jak się w takich klasach pracuje. Nie wspomnę już o konkursach, które mamy organizować, ale na nagrody nie dostajemy pieniędzy (w domyśle mamy sobie sami kupić). I tak można by było wymieniać…
A jeśli chodzi o ślepą wiarę w statystyki, to dla myślących taki mały przykład. W czasie bitwy pod Myeongnyang 26 października 1597, koreańska flota miała jedynie 13 okrętów, a japońska 333. Statystycznie koreańczycy powinni byli przegrać, ale jak na złość wygrali. Niestety, liczby na papierze mają się w większości przypadków nijak do rzeczywistości.
„Boli Cię fakt, że nauczyciele pracują 18 godzin i zarabiają kokosy (bo w taką bajkę chyba też wierzysz)? Dlaczego zatem nie zostałeś nauczycielem?”
Nic mnie nie boli.
Nie zostałem nauczycielem bo mnie co innego w życiu pociąga.
A interesuję się oświatą bo na nią płacę i korzystam z usług.
Jestem zainteresowany żeby szkoła była lepsza,mam takie prawo.
Uważam że polska szkoła potrzebuje lepszego zarządzania.
Nowocześniejszego.
Wykorzystując zdobycze techniki powinno się rozliczać z efektów nie papierków. Lepiej wykształceni po dwu kierunkach studiów nauczyciele, pracujący więcej z młodzieżą,Dzieci i młodzież powinny mieć zapewnione w szkole przebywanie do wieczora i nie w świetlicy tylko na zajęciach sportowych i kółkach zainteresowań.
Szkoła musi stać się atrakcyjna.Musi zachęcać do nauki czy uprawiania sportu.
Niech gotować nowocześnie uczy.
Niech uczy lepszego życia.
Jak by szkoła była atrakcyjna toby lepsze wyniki wychowawcze i naukowe miała.
Młodzi nie lubią szkoły, szkoła nie przepada za uczniami często.
Ale żeby zdolnych i wykształconych nauczycieli zatrudnić to trzeba więcej na pensje przeznaczyć a mniej na wcześniejsze emerytury.
Więcej godzin ale odpowiednio wyższa pensja.
A jak więcej godzin to mniej nauczycieli.
A jak mniej, to wymagania mogą być wyższe.
Uważam, że się powinno nowych nauczycieli na nowych kontraktach przyjmować.I czekać aż się sytuacja stopniowo na skutek upływającego czasu naprawi.
Do parker
>Więcej godzin ale odpowiednio wyższa pensja.
A jak więcej godzin to mniej nauczycieli.
A jak mniej, to wymagania mogą być wyższe.<
Chyba masz problemy z logiką i zrozumieniem rynku;-)
Nie sądzisz,że wieksza płaca za więcej godzin to nadal taka sama albo mniejsza stawka za godzinę pracy. Więc żaden cymes, a wobec tego i żadnych wymagań większych postawić się nie da. Również dziś np. na 1.5 etatu nauczyciele zarabiają więcej. A jakby na 2 albo 3 etaty pracowali 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu to ho, ho…;-)
Już wiem skąd te 34%. 0,75*18/40
Szczegóły od strony 411:Education at a Glance 2010
A na stronie 390 zarobki nauczycieli, także po prostu w dolarach.
AdamJ
Nie uciekam w ogólniki tylko nie zajmuję się szczegółami.
Tym bardziej mnie nie pociąga udowadnianie nieścisłości w raporcie.
Zakładam, że nikt nie ma interesu żeby manipulować danymi wiec puki ktoś mi nie pokaże, że wskaźniki są nierzetelne do do dyskusji przyjmuję, że są prawdziwe.
A nauczyciele zamiast się zastanowić co one oznaczają próbują je podważyć.
Niepotrzebnie.
Wystarczy wyniki przemilczeć.
Zresztą tam im więcej płacą to co my się porównujemy.
W polskiej oświacie dzieje się źle ale na żadną zmianę zgody nie będzie, bo zmiany są po to żeby nas wykiwać.
Bo władza to od kiwania społeczeństwa a zwłaszcza nauczycieli jest.
Parker, patrząc na to z Twojego punktu widzenia, ja też płacę podatki i szlag mnie trafia, jak codziennie na parkingu widzę kolesi ok 40, którzy piją piwko i dyskutują nad wyższością Żywca nad Warką. W końcu robią to za moje podatki, bo są „bezrobotni” (cudzysłów jest zamierzony). Nie, żeby byli chorzy lub inaczej niezdolni do pracy, oni zwyczajnie nie mają ochoty pracować. Mój kolega budowlaniec, często szuka pracowników, rozdał już wiele wizytówek takim panom, ale ani jeden nie zgłosił się do pracy. Pytam, co państwo robi, żeby zmusić takich obiboków do pracy? Ile milionów idzie na ich utrzymanie?
Ty snujesz wizje o superszkole, gdzie nauczyciele będę pracowali od rana do nocy, a gdybyś przeczytał jeden z moich wcześniejszych postów, wiedziałbyś jaka jest rzeczywistość. Jeśli to są warunki do pracy, to ja bym chciał widzieć górnika, który przychodzi na kopalnię ze swoim kilofem, a po pracy rozwozi węgiel swoim samochodem. Ja się nie dziwię, że uczniowie takiej szkoły nie lubią, bo kto normalny mógłby ją polubić. Niestety, na poprawę sytuacji potrzebne są pieniądze, takie przez duże P, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby państwo chciało je wydać, bo wszystko idzie w kierunku cięcia wydatków na oświatę.
Rozbawiło mnie Twoje stwierdzenie o nauczycielach po dwóch kierunkach pracujących więcej z młodzieżą. Ja ma skończone dwa kierunki, bo miałem takie widzimisię (i było to spory kawałek czasu temu), ale normalny młody człowiek, nie będzie tracił czasu i pieniędzy na drugi kierunek, żeby potem pracować za marne grosze w szkole.
Niemniej jednak, życzę i Tobie i sobie takiej superszkoły, gdzie nauczyciel będzie pracował 8 godzin dziennie za normalne pieniądze odpowiednie do swojego wykształcenia. Marzyć zawsze można…
Karol: gdybyśmy pracowali naprawdę w szkole z uczniem od 9 do 17-tej to zakładałoby brak zupełnie pracy papierkowej i szkoleń. Ja dziś wróciłam z pracy o 18-tej, wczoraj też bo akurat dziś szkolenie a wczoraj pasowanie na ucznia. Czyli przez dwa dni pyknęłam 19 godzin pracy. W kolejne 3 powinnam pracować więc po 7 co jest nieprawdą bo pracowałam więcej a i tak się nie wyrobiłam ze wszystkimi wymaganiami dyrekcji „na już.”
Po drugie u mnie w szkole dzieci wychodzą o 16-tej a kółek jest masa i to rozwijających i wyrównujących. Nie jest to na piśmie realizowane tylko naprawdę. I szczerze mówiąc te dzieci są zwyczajnie zmęczone. Wychodzą o 16-tej i powinny wrócić do domu i odrobić pracę domową prawda? Gdyby siedziały do 17-tej to już zupełnie nie widzę tego jak mają coś zrobić 🙁
Teraz rozpisałam się o czym marzę ale wykasowałam to. Bo ja nie wiem jak to zrealizować więc po co wam moje marzenia… Ale jakbyście znali w Katowicach sponsora od liczydeł…
Adam J: czyli wg nich ja w czasie przerw mam przerwę? Zapraszamy do szkoły 🙂
Przepraszam że tak posta za postem ale edytować się nie da. Obejrzałam sobie te tabelki i zastanawiam się nad jednym. Jakie zarobki oni biorą pod uwagę? Moje czy oficjalne. Bo z jakiegoś powodu ja zarabiam na etacie po 10 latach pracy, z mianowaniem 1830,10zł. A powinnam…?
Tak, bo w tym czasie nie uczymy. Żeby było śmieszniej, sami twórcy Education at a Glance 2010 sugerują, że różne kraje różnie to liczą. 513h też z tego wynika.
Autorzy prezentacji FOR o tym „zapomnieli”. W przeciwieństwie do Parkera zwracam uwagę na szczegóły, bo jak wiadomo „Diabeł tkwi w …”. Spodziewam się znaleźć jeszcze kilka perełek.
Lidga, to nie są po prostu dolary jak sugerowałem. Przelicznik dla złotówki wynosi zdaje się 1,8 (PPPs).
Adamie J. Kiedyś brałem udział na blogu Gospodarza w podobnej dyskusji. Też szukałem perełek w tych raportach. Nauczycieli przekonywać nie trzeba. Pozostali nie przekonają się nigdy. Mnie zastanawia tylko dlaczego milczy rzecznik ZNP i Solidarności. To oni powinni wykonać taką pracę jaką ty wykonałeś. Zwołać konferencję i pokazać nieścisłości tego „raportu”. Bo inaczej nasze stanowisko pozostanie niezauważone. Blog Gospodarza dociera do nielicznych odbiorców. To związki mają nas reprezentować. Dyskutowalismy o tym kiedyś z prezesem Baszczyńskim. Miało się poprawić. Ale związek świętuje kolejną rocznicę. Czytałęm artykuł wskazany przez bendis. Na forum wypowiedziało się ponad 100 osób. Wielu dyskutantów wskazywało na błędy i nie byli to tylko nauczyciele. Zatem społeczeństwo uodparnia się na propagandę. Czas aby nasi działacze związkowi zapracowali na pobory.
Oczywiście czytałem. Pzrepraszam.
Właśnie czytam, że Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy domaga się odwołania minister Kopacz „za niespójną politykę”… A my co robimy? Czym zajmują się nasze związki? Pertraktują nieudolnie z Hall, której polityka jest jeszcze bardziej niespójna i szkodliwa, niż działania Kopacz w Ministerstwie Zdrowia… Ale my damy sobie wszystko „wcisnąć”, wszystko przyjmiemy za dobrą monetę, więc nie dziwmy się, że niewiele osób nas szanuje, skoro sami nie potrafimy się poszanować..
Szanowne Pani, Szanowni Panowie.
– i co dalej ?
– na jakie pytanie szukacie odpowiedzi ?
– jaki problem chcecie rozwiązać ?
Niektórzy mówią, że najważniejsze jest postawienie odpowiednich pytań, czyli precyzyjne określenie problemu. Że trudniejsze jest sformułowanie pytań niż znalezienie odpowiedzi.
Powiedzieć co jest niedobre w szkole, to jest łatwizna, banał, wskakiwanie na pochyłe drzewo. Każdy to potrafi, a niektórzy czerpią zyski z podszczypywania oświaty i nauczycieli.
Namawiam do większego wysiłku intelektualnego:
– jak ma być ta lepsza szkoła ?
– kto ma to określić ?
– kto ma uchwalić nową szkołę ?
– od czego ją zacząć i jak wdrażać ?
– jakie będą koszty ?
– kto będzie bał się nowej szkoły ?
– kto będzie przeciwny zmianom ?
Szanowne Panie, Szanowni Panowie.
– i co dalej ?
– na jakie pytanie szukacie odpowiedzi ?
– jaki problem chcecie rozwiązać ?
Zacznę od końca.
Kto jest/będzie przeciwnikiem radykalnych zmian w szkole, kto będzie walczył przeciw takim zmianom ?
Kto boi się zmian, kto boi się zupełnie nowej szkoły ?
Strach przed radykalnymi zmianami dotyczy wszystkich ludzi i organizacji, nie tylko oświaty. Zupełnie innej szkoły, innego nauczania i uczenia się boją się:
– nauczyciele:
Boimy się o naszą pozycję określoną w KN, o gwarancję zatrudnienia, o płace, czy poradzimy sobie z nowymi wymaganiami, czy nie okaże się, że inni nauczyciele są lepsi ode mnie, że ja nie nadaję się do tej pracy, czy wytrzymam psychicznie.
– władze i eksperci oświatowi:
Boimy się, że każda propozycja radykalnej zmiany w szkołach spotka się z oporem, sprzeciwem, protestami i frustracją wyrażanymi przez związki zawodowe, dyrektorów, nauczycieli, rodziców, polityków i dziennikarzy. Dlatego próbujemy wprowadzać zmiany stopniowo, po trochu, czyli metodą łatania. W sumie przypomina to naprawianie zniszczonej szosy za pomocą łat, jest działaniem na przeczekanie. Przyjdą inni, niech się męczą, niech reformują. A najlepiej poczekajmy na nowe pokolenia, młodych nauczycieli, którzy będą dziećmi epoki cyfrowej i będą mieć zupełnie inne podejście do edukacji.
– rodzice.
Narzekamy na szkołę, ale już lepiej niech będzie taka jak jest, niż nie wiadomo jaka. Boimy się nowatorstwa, udziwniania, eksperymentowania na naszych dzieciach. Niech szkoła uczy, przygotowuje do egzaminów i dba o dyscyplinę.
– i co dalej ? Jak poradzić sobie z tymi obawami, lękami, niechęciami ?
Co będzie silniejsze: potrzeba reform, czy strach przed nimi ?
– i co dalej ?
– idźmy dalej
Załóżmy hipotetycznie, że w wyniku zmian w parlamencie ministrem oświaty zostaje Dariusz Chętkowski. I onże powołuje komisję, która opracowuje projekt reformy oświaty. Członkami tej komisji zostajecie Wy.
– jaki będzie Wasz projekt ?
– Gospodarzu, czy Pan będzie chciał go wdrażać ?
Załóżmy, że ten projekt będzie bardzo dobry i trzymający się realiów. Czy próba jego wdrożenia spotka się z:
– entuzjazmem olbrzymiej większości nauczycieli i rodziców ?
– sprzeciwem olbrzymiej większości nauczycieli i rodziców ?
I co dalej ?
Kto ma zreformować oświatę, czyje to zadanie ?
Może jakieś grono mędrców wymyśli nowy model szkoły i nowy system oświaty ? I co wtedy ? Politycy zaakceptują te pomysły, sejm uchwali, a nauczyciele z ochotą wprowadzą w życie ?
Jeśli tak, to na co czekamy ?
Jeśli nie, to co ?
A teraz kilka cytatów.
W szkole potrzebujemy:
? po pierwsze SAMO-DZIELNOŚCI ? rozumianej jako osobista odwaga, oryginalność, kreatywność, krytyczne myślenie, zgoda na niepewność rezultatów, odpowiedzialność za siebie i własne działania, własną edukację;
? po drugie UMIEJĘTNOŚCI POROZUMIEWANIA SIĘ – zdolności do komunikowania się, szukania płaszczyzny porozumienia, umiejętności weryfikowania informacji.
?Mówi się, że powinniśmy być społeczeństwem wiedzy i że sprawdzają to testy… Co sprawdzają te testy? Obawiam się, że sprawdzają, czy dobrze przyporządkowuje się nazwisko do tytułu dzieła?
Szkoła – mimo wszystko – ma pewien negatywny wpływ na kształtowanie młodego człowieka – możemy i powinniśmy ten negatywny wpływ zmniejszać.
To są wypowiedzi ekspertów i pracowników MEN !!! Czyli ONI myślą tak samo o szkole jak nauczyciele, jak goście tego bloga ?!!!
I co dalej ? Co z tego wynika ?
I na deser:
„Już każdy powiedział to co wiedział, trzy razy wysłuchał dobrze mnie, wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak jak jest „.
Czy to jest o dyskusjach na temat oświaty ?
Do ync
>To są wypowiedzi ekspertów i pracowników MEN !!! Czyli ONI myślą tak samo o szkole jak nauczyciele, jak goście tego bloga ?!!!<
Nie oni mówią jak należy, ale robią( z interesu, z niekompetencji(wiedzieć co to nie znaczy wiedzieć jak, a oni o zarządzaniu wielkimi strukturami(oświata) nie wiedzą nic), z głupoty i braku lepszych pomysłów itp.itd.) zupełnie co innego. I zawsze jest:Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle;-)
Im się wydaje, że mmożna np. dobra czy współpracy uczyć kijem i pod kijem;-)
smok wawelski
Dokładnie zgadzam się z tobą. W tym tkwi paradoks. Oni chcą dobrze, ale działają źle, po staremu. Już tu pisałem, że gdyby Gospodarz, lub ktokolwiek z gości, to po kilku miesiącach byłby już przeklinany. Przyczyną jest system: władza jest od wymyślania żeby było dobrze, od uszczęśliwiania nauczycieli i uczniów. Nauczyciele i uczniowie to trybiki, a nie partnerzy dialogu i działania. Niestety, tak samo nauczyciele traktują swoich uczniów – od podstawówki, do uniwersytetu. Odtwarzają ten sam mechanizm.
Jak przerwać ten chocholi taniec ? Pomysły są, nawet sprawdzone i wdrożone. Ale trudno znaleźć chętnych do rozmowy na ten temat, nawet na blogu, nomen omen, Dariusza Ch.
?Już każdy powiedział to co wiedział, trzy razy wysłuchał dobrze mnie, wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak jak jest ?.
Dlatego uważam za „naiwność i bujanie w obłokach” oczekiwanie, że zmiana ministra, wymiana urzędników MEN i w kuratoriach, dofinansowanie, restrukturyzacja, itp. będą panaceum na bolączki oświatowe-nauczycielskie-uczniowskie. Oczekiwanie na cud, na mędrców, na wspaniałych, prawych i oświeconych – nasz specjalność ? Nie, nie tylko nasza.
do mojej szkoły wróciła na chwilę emerytka (zastępstwo za koleżankę, która uległa wypadkowi)
Emerytka liczyła dni do powrotu koleżanki, stwierdziła, że się nie nadaje…
Poczuła się zapapierzona, upapierzona, nie mówiąc o wkurzeniu.
time
Świetne !
Ciekaw jestem, jak sprawdziłaby się w naszej szkole Maria Curie Skłodowska:
– jako uczeń (pewnie nie zdałaby matury)
– jako nauczycielka (zapapierzyliby ją)
A niech sobie pyskują. Nie zamierzam dowodzić, że pracuję więcej, niż 40 godzin tygodniowo, bo i tak nikt w to nie uwierzy (jeśli nie jest nauczycielem). A jak nawet uwierzy, to powie, że jestem niewydajny, bo to niemożliwe. Niech sobie szczekają. Tak jak w każdym zawodzie, są nauczyciele, którzy się obijają i są tacy, co nie liczą czasu.
Opinie o nauczycielach w dużym stopniu kształtują media. Szczególnie „młodzi i gniewni” dziennikarze sobie używają. Może mają fobię szkolną?
Co do czasu poświęcanego na dydaktykę – jakie to ma znaczenie tak naprawdę. Kolejne ekipy nie są w ogóle zainteresowane poziomem nauczania. Dla nich liczą się papierki, formularze etc. Przecież wszelkiego szczebla biurwy muszą mieć co przekładać. Inaczej by było trudno uzasadnić istnienie tych urzędniczych bytów. W oświacie trzeba pisać plany, programy, ewaluacje, programy naprawcze, badać obszary, pisać instrukcje, dostosowania i tak wkoło. Jak się nie ma wypełnionych rubryczek, to się jest „be i fu”. A że się ma efekty dydaktyczne, wychowawcze – to pryszcz. Ale jak jest odwrotnie – czyli, poza papierkami i rubryczkami nie ma się nic, to się jest cacy. Przecież coraz większa rzesza kontrolujących (najlepiej z firm audytorskich prowadzonych przez znajomych wójta – burmistrza – prezydenta i innych kacyków) nie są w stanie sprawdzić efektów dydaktycznych czy wychowawczych. Ale papierki tak. Od wieeeelu lat twierdzę, i będę się upierał przy tym, że kłamstwem jest, iż nie ma w oświacie kasy. Jest jej wiele, tylko jest na poszczególnych szczeblach decyzyjnych marnowana w majestacie prawa. Przykład z ostatnich tygodni: każda placówka oświatowa dostała polecenie ciąć budżet na rok przyszły o 10% bo jak nie to zwolnią, zamkną szkoły etc. A jednocześnie mnóstwo kasy się wydaje na kilkudniowe „szkolenie”, zorganizowane e odległości 500 km. Ale to, jak wytłumaczyła decydentka, są inne pieniądze. Nie te przeznaczone na oświatę. Pobełkotałem wielowątkowo. Ale nie ma tu miejsca na rozwijanie wielu myśli, więc wsadzam kij w mrowisko.
Znalazłem taki tekst.
Drogi Nauczycielu.
Jeśli chcesz żeby coś w szkole poprawiło się, zmieniło po twojej myśli, to masz dwie możliwości.
Możliwość pierwsza: zebrać się w jakąś organizację – samorząd, stowarzyszenie, klub, ruch na rzecz …, itp. – sformułować swoje pomysły, postulaty, koncepcje – przedstawić je władzom – przystąpić do negocjacji. A może wystarczyłoby żeby rada pedagogiczna szkoły uchwaliła i przedstawiła SWOJE WŁASNE PROJEKTY ? Wówczas władze będą miały z kim i o czym dyskutować, spierać się, nie zgadzać, walczyć. Bo teraz nie mają z kim ! Nie ma nauczycielstwa, są tylko pojedynczy nauczyciele. Jeśli zdarzy się jakiś entuzjasta, który stara się namówić grono do takich działań, to najczęściej spotyka się z reakcjami: po co – to i tak nic nie da; teraz nie pora na to.
Możliwość druga: CZEKAĆ POKORNIE. I w trakcie oczekiwania rozmawiać o swoich bolączkach i pomysłach prywatnie, ponarzekać, czasem poprzeklinać. No a szczytem aktywności w walce o sensowną, nowoczesną, przyjazną dla ucznia i nauczyciela szkołę, pozostaje zabrać głos na jakiejś konferencji lub wpisać komentarz na blogu. No, można ewentualnie prowadzić swój własny blog. A może niech każdy nauczyciel założy swój blog ? Kilkaset tysięcy belferskich blogów ! Ho, ho !
W tej chwili nauczyciele traktowani są jak uczniowie i dają się tak traktować. Stawiane są przed nimi zadania do wykonania, z tych zadań są rozliczani, oceniani. Tak samo traktują uczniów. W ten sposób szkoła produkuje kolejne pokolenia ludzi biernych, nie kreatywnych, nastawionych na powielanie, a nie na tworzenie, nie umiejących aktywnie walczyć o swoje racje, nie potrafiących komunikować się z sobą.
Więc powtarzam: nauczyciele, Wy opracujcie SWOJĄ WŁASNĄ koncepcję szkoły. Napiszcie ją na kartce i dajcie tę kartkę władzom oświatowym.
Wtedy one, te władze, będą miały orzech do zgryzienia:
– będą musiały OCENIĆ ten projekt
– będą się SPIERAĆ I KŁÓCIĆ przy jego ocenianiu (może nawet założą swój blog albo jaki portal ?)
– będą musiały OPROTESTOWYWAĆ I BUNTOWAĆ SIĘ
A teraz, nauczycielu, ciągle jest tak: to władze dają swój projekt Tobie, a Ty możesz, co najwyżej, OCENIĆ go, ZAPROTESTOWAĆ, KŁÓCIĆ SIĘ, BUNTOWAĆ. Ale czy robisz to ? Pomysły MEN i kuratoriów nie są nawet opiniowane przez nauczycieli, a co tu mówić o protestach. Pozostaje Tobie, Szanowny Belfrze, rola wiecznie niezadowolonego, niedocenionego, nieszczęśliwego robola.
Jak często mogę wklejać ten tekst ?