Co ja wiem o dopalaczach?
Minister edukacji chce, aby nauczyciele przekonali młodzież, że dopalacze są złe (zob. apel MEN). Wychowawcy są zobowiązani do przeprowadzenia lekcji, podczas których nawrócą niedowiarków i uzdrowią zadżumionych. Mamy ćwiczyć uczniów w technice asertywności i odmawiania tym wstrętnym sprzedawcom narkotyków, którzy czają się za każdym rogiem ulicy i wciskają dzieciom samo zło. Po tej wychowawczej akcji nikt już nie powinien sięgać po dopalacze.
Znowu kazano nam coś zrobić, ale nie przygotowano do zadania. To nie pierwsze tego typu zadanie, jakie złożono na barki nauczycieli. Jeszcze przecież dźwigam na plecach ciężar przygotowania młodzieży do życia seksualnego. Ale co ja wiem o seksie, żeby o nim gadać z dziećmi? Może ciut więcej niż o dopalaczach, ale przecież w obydwu dziedzinach nie jestem ekspertem. I nie chodzi wcale o to, że nie mam doświadczenia. Czegoś tam doświadczyłem. Brakuje mi raczej języka, którym mógłbym się posłużyć, aby wyjaśnić dzieciom, o co w tym wszystkim chodzi. Jak zacznę gadać na lekcji o seksie czy dopalaczach, to zaraz mnie jakiś uczeń przegada i zapędzi w kozi róg. Więc po co mam gadać o czymś, na czym się nie znam?
Łatwo pani minister kazać nauczycielom uzdrawiać młodzież słowem. Jednak chyba znowu chodzi o zawracanie Wisły kijem. Rząd chce walczyć z dopalaczami i edukować młodzież w sprawach seksu najtańszym kosztem. To znaczy bez wydawania złotówki na ten cel, po prostu przez wpisanie zadania do obowiązków nauczycieli. I nauczyciele wykonają to zadanie, ale tylko na papierze. Każdy wpisze do dziennika temat, że była lekcja o dopalaczach i druga o seksie i na tym edukacja młodzieży się skończy. Wychowawca stanie przed klasą i powie: „Żeby mi nikt nie brał dopalaczy!”. A lekcja o seksie będzie wyglądać tak: „Zapamiętajcie, żebym nie musiał powtarzać: Jesteście za młodzi na seks!”. A Słowacki wielki poetą był, najbardziej kochał mamę i nie brał żadnych dopalaczy. A zresztą, co ja wiem o Słowackim?
Komentarze
Najważniejsze jest:
– zrealizowanie podstawy programowej
– dobra średnie z testów
– żeby w papierach wszystko się zgadzało
Reszta nie jest ważna, resztę można zaimprowizować.
U nas był policjant i przytomnie stwierdził, że n-le wiedzą mniej o dopalaczach niż młodzież. Dawno to podejrzewaliśmy.
Po prostu takie listy jak ten Hallowej nic jej nie kosztują. A jednocześnie pozwalają jej być „po linii i na bazie”.Dziś na topie i w centrum zainteresowania jej szefa są dopalacze, to ona o nich pisze;-) Jutro będzie coś innego, to ona też o tym napisze;-)
Myślałam, że ministra gorszego od Giertycha nie da się mieć…
Da się.
Ma Pan rację, powinni was przeszkolić. Swoją drogą to super szkolenie by było
http://www.youtube.com/watch?v=fEsQBTd4kWg&feature=related
W czasie tej pogadanki warto by było adresy najbliższych sklepów podać, żeby efekt był większy.
Ta histeria która media rozpętały z braku krzyża, bardzo dobrze się przysłużyła popularyzacji tego gówna.
Będąc młodym człowiekiem naprawdę trzeba mieć silna wolę żeby nie spróbować o czym tyle się mówi.
heh… czuję się niesamowitym szczęściarzem, że w trakcie przygotowań do zawodu miałem kurs seksuologii i to na dodatek z doktorem nauk medycznych z odpowiednią specjalizacją.
W sumie to smutne, że tak poważne tematy są traktowane w Polskie szkole tak niepoważnie, a dzieciaki wiedzę o seksie czerpią z filmów porno, od kolegów z podwórka lub jeżeli mają więcej szczęścia to złapią gdzieś na jakimś TVN Style „The Sex Education Show”.
Tak, i po lekcji wychowawczej o dopalaczach właściciele sklepów z ww specyfikami będą mogli zamknąć interes. Przecież właściwie to co powie nauczyciel nie ma wpływu na to co robią uczniowie po lekcjach.
O ile mi wiadomo to znacznie więcej mogą zrobić rodzice, interesując się w jakim stanie ich pociecha wraca do domu, czemu znika na całe noce, i po co mu te dziwne kolorowe opakowania.
Tu w ogóle jest coś postawione na głowie: kiedyś dzieciaki ze szkoły, gdzie uczy moja żona, pochlały na domowej imprezie i wrzuciły fotki na nasza klasę. Ktoś to znalazł i wybuchła afera, że co będzie jak ktoś się dowie, że dzieciaki z cokolwiek renomowanego liceum chlają jak świnie. Nikt ważny się na szczęście nie dowiedział. Powstaje pytanie, czy na każdą domówkę szkoła musi wysyłać przyzwoitkę. Podobnie jest z dopalaczami – belfer może pieprzyć że szkodzą przez 45 minut, ale jak ktoś będzie chciał sobie zarzucić spida, to sobie zarzuci.
Z punktu widzenia uczniów takie pogadanki są śmieszne. Tym bardziej, że w gimnazjum czy liceum, praktycznie w każdej klasie jest ktoś kto regularnie takie sklepy odwiedza i nic mu przecież nie jest… Shisha na imprezie to nic nadzwyczajnego, przynajmniej mniej śmierdzi niż papierosy.
Jesli belfer rzeczywiscie chce by dzieciaczki odstawily dopalacze, powinien je usilnie zachwalac..
Minister Hall lepiej by zrobiła udając się na pielgrzymkę na Jasną Górę razem z premierem Tuskiem niż uczyć młodzież jak rząd III RP łamie się prawo, które sam ustalał.
Młodzież jest inteligentna i część z nich wyciągnie wniosek, ze rząd czyli premier Tusk jest głupi, skoro mając pełną władzę nie potrafi sprawy załatwić bez łamania prawa.
Niektórzy uczniowie mogą zacząć używać, do określenia rządu czy premiera, przymiotnika bolszewicki.
I będą mieli racje doliczając to tego minister Hall.
Panie Gospodarzu,
Czytając Pana wpisy coraz częściej zastanawiam się nad Pana intencjami.
Czy opinie, które Pan „wygłasza” na tym blogu są zgodne z Pana poglądami, czy raczej są one rodzajem manipulacji, mającym na celu sprowokowanie, nas, Pana czytelników do wypowiedzi.
Rozumiem, że nie podoba się Panu narzucanie dodatkowych obowiązków bez przygotowania i bez wynagrodzenia, „upychanie” „słusznych okolicznościowo” tematów w ramach lekcji wychowawczych. To zrozumiałe.
Jestem wielką fanką Pana książek. Po przeczytaniu „Z budy (…)” szukałam Pana nazwiska w internecie i znalazłam ten blog. W drugiej pozycji „LDDW (…) ponownie udowodnił Pan, że świetnie potrafi słuchać swoich młodych uczniów. Fragmenty dotyczące opinii na temat picia alkoholu i przepis na imprezę są przeze mnie wykorzystywane podczas dyskusji z młodzieżą, nauczycielami a także rodzicami (oczywiście za podaniem źródła).
Z czym więc będzie Pan miał problem?
Młodzież zawsze będzie wiedzieć więcej od nas o substancjach psychoaktywnych, ale czy o to chodzi, żeby się licytować na wiedzę?
Rozmowy z Pana książek są dla mnie rozmowami o życiu, o problemach ludzkich – tak to odbieram i dlatego cenię.
A swoją drogą, czy pracując z nastolatkami można nie podejmować prób dowiedzenia się czegoś więcej o ważnych dla nich tematach?
Pozdrawiam
parker,
„spuściłeś zasłonę milczenia na naszą dyskusję o legalizacji narkotyków”, choć sam mi zarzucałeś,że wypowiadam się na inny temat a nie staram się odpowiedzieć na Twoje argumenty. A Ty? Co w moich wypowiedziach tak Cię zniechęciło? To dla mnie ważne.
Panie Gospodarzu,
Jeszcze raz. Chcę wyjaśnić, że cudzysłów przy słowie „wygłasza” nie jest złośliwy. Pomyślałam, że opinie się wygłasza, ale na blogu to dziwnie by zabrzmiało. Nie miałam na celu deprecjonowania Pana opinii.
kolejne zarządzenie pani minister szkoda słów smutno
HA! Cały ambaras w tym, żeby uwierzyć w sprawczą moc słowa!
Ja się zgadzam z Mają 😀 Jakby tak im wszystkim kazać to by nikt nie brał 😀
Czy ktos wie dlaczego „afterburn” – dopalacz w silniku odrzutowym, dajacy impuls ciagu po starcie, przyjal sie jako nazwa narkotyku ?
Mysia, jestes gotowa ? W sobote o piatej kolo Belwederu. Put your money where your mouth is.
Pani Margolu,
dziękuję za miłe słowa. Nie mogę zdradzić warsztatu, ale zgadzam się, że trzeba czasem czytelników sprowokować do dyskusji. Wypowiadam się też w imieniu środowiska nauczycielskiego, więc nie chodzi mi zawsze o to, że ja będę miał z tym problem, ale że tak się nie powinno traktować nauczycieli.
Serdeczności
DCH
Przyjechała do podstawówki przeszkolona pani psycholog z Warszawy, by dzieciom o dopalaczach opowiedzieć, ale też wtrącić coś o alkoholu. Była przygotowana… multimedialnie. Wyświetlała plansze z pytaniami, a wśród nich:
Kto może wypić więcej – chłopcy czy dziewczynki? (sic!)
Dzieci zaniemówiły. Pani ratowała sytuację. Wyciągnęła na środek jednego z najmniejszych (ułożonego, grzeczniutkiego chłopca) i kazała ze sobą porównać:
Kto z nas wypije więcej?
Do Margoli
Kochana, jak ja Ci zazdroszcze tego nicka ! Od rana do wieczora pisalabym wierszyki z rymami do Margoli. Do Margoli, za Margola, Nie margol !, Margolimy, ktos zmargolil, margolenie, pomargolic, itd, itp. Kopalania rymow. I zaryczalabym sie od smiechu, nie daj boze….
Jak już się stworzyło warunki by można było kupić dopalacze, zamiast je później rozreklamować walką z brakiem poszanowania dla prawa, należało tak zmodyfikować jego zapisy by w miarę długo w sklepie utrzymywał się ten sam specyfik ale na jego etykiecie powinno być wyraźnie opisane działanie, skutki uboczne, skład chemiczny i jak sobie radzić w przypadku spożycia (nie ukrywajmy) trucizny. WYRAŹNIE POWINNO BYĆ NAPISANE, ŻE SZKODZI.
Wtedy:
– lekarze by wiedzieli jak odtruwać,
– z racji tego, że specyfiki by miały mniejszą dynamikę zmian, wiedza o nich byłaby pewniejsza i pełniejsza do przekazania (co dzisiaj mówić jak prawo wymusiło taką dynamikę zmian w specyfikach, że tylko eksperymentujący nadążają).
– można pracować nad promowaniem stylu życia na trzeźwo. Wielu młodych chce być czystymi ale ich presja dzisiaj jest zbyt słaba. A jak może być silna, kiedy już w podstawach można się wywinąć, że ja tylko kolekcjonuję specyfika języka skutkuje łatwym ominięciem tematu. Jasne postawienie sprawy w stylu można kupić ale to trucizna (a na etykiecie jaka) a nie środek dla roślin – cokolwiek to znaczy – stawia drugiego biorącego w sytuacji, że sam nie dostaje do ręki narzędzia zakłamania. W końcu uzależnienie to również choroba zakłamania.
Tyle, że jak się ma na uwadze zysk polityczny a nie faktyczne dobro poszkodowanych to się gra pod publikę. Zresztą co się dziwić, znaczny odsetek polityków musi na czymś lecieć bo przecież nie wzięli się z Marsa, a to już wyjaśnia dlaczego w swej masie tak się miotają.
Margola,
Nic mnie nie zniechęciło.
Ja po prostu nie mam nic do dodania a nie zauważyłem jakiś nowych argumentów.
Wyjaśnię tylko, że Cię nie podpuszczałem.
Mamy inne poglądy na rozwiązywanie problemów społecznych i nie wynikają one z różnicy wieku miedzy nami bo jesteśmy rówieśnikami.
Ty wierzysz w skuteczność prohibicji mimo, że doświadczenie ludzkości mówi, że nie jest ona skuteczna.
Bo gdyby była to przeznaczając na walkę z narkomania miliardy dolarów w skali świata i kładąc na szali życie setek tysięcy policjantów i żołnierzy którzy przez kilkadziesiąt lat walki z narkobiznesem zginęli byśmy tę walkę wygrali.
A walczyć jak nie można wygrać to głupota a wręcz zbrodnia wobec wspomnianych policjantów i żołnierzy.
Jak nie można wygrać to trzeba się poddać i zabrać za rozwiązywanie problemu od innej strony.
Każdy z uczniów szkoły średniej jak będzie miał na to ochotę i pieniądze, bez najmniejszego kłopotu kupi sobie dziś dowolny narkotyk mimo prohibicji.
Jeśli tego nie robi mimo, że mógłby, to nie będzie tego robił jak będą narkotyki legalne.
Podobnie jak nie wszyscy pija alkohol i nie wszyscy pala papierosy.
Liczba palących tytoń się zmniejsza na całym świecie, także u nas i nie dzięki prohibicji tylko wychowaniu.A liczba używających narkotyków zwiększa mimo zakazu.Czy tak łopatologiczne argumenty nie wystarczą?
Nie.
Bo jak coś będzie legalnie dostępne to spożycie wzrośnie mimo, że przykład krajów które zalegalizowały np.marihuanę świadczy, że nie wzrosło.
Nie ma dyskusji bo my się nie na faktach w tej dyskusji opieramy tylko na przesądach i takiej chłopskiej logice.
To jakby wytłumaczyć komuś kto całe życie się z newtonowską fizyką styka w życiu codziennym, fizykę kwantową.
Nie da się,bo to wbrew jego doświadczeniu.
A co najgorsze, brniemy w te fizykę newtonowską jako społeczeństwo dalej.
W wielu dziedzinach.
No bo jak można przez obniżenie podatków uzyskać wzrost wpływów z podatków?
Przecież to nielogiczne.
Jak obniżając sankcje karne można uzyskać spadek przestępczości?
Zaostrzenie kar wpłynie na spadek i się zaostrza tylko widać za mało, bo rośnie przestępczość.
Można tak wymieniać i wymieniać.
Najpierw rząd wprowadził drakońską ustawę narkotykową której skutkiem ubocznym są właśnie sklepy z dopalaczami, które na gruncie tej ustawy namnożyły się na skale niespotykaną we współczesnym świecie, a następnie jak piroman w straży pożarnej ze skutkami swoich działań walczy w świetle jupiterów.
Walczy, łamiąc prawo i podważając zaufanie do państwa.
Tylko czekać na konferencję prasową na której minister sprawiedliwości powie:
Ten Pan już więcej nikogo życia nie pozbawi.
Mimo, że nie stwierdzono do dzisiaj żadnego przypadku śmierci po dopalaczach a premier używając takiego argumentu po prostu kłamie!
Wprowadzając drakońską ustawę karzącą więzieniem za posiadanie najmniejszej ilości narkotyków na własny użytek, miano się z handlarzami rozprawić.
Statystyki mówią, że stało się wręcz odwrotnie.
Spadła wykrywalność handlu narkotykami o połowę co było do przewidzenia.
Robiąc z ofiary przestępcę uzyskano efekt odwrotny od zamierzonego.
Handlarze są lepiej chronieni przez swoich klientów.
A kilkudziesięciu tysiącom młodych ludzi zmarnowano przez te dziesięć lat kariery życiowe robiąc z nich przestępców.
Młody człowiek zamiast mieć zaufanie do policji,ucieka na widok policjanta bo ma jak w banku, że ten mu kieszenie przetrzepie w poszukiwaniu skrętów co sam w Warszawie wielokrotnie widziałem.
Ale zostańmy przy swoich zdaniach.
Muszę zapalić,bo się za bardzo nakręciłem:)
Temat tabu: działania szkoły i jej pracowników są jednym z głównych czynników sprzyjających skłonnościom młodych ludzi do korzystania z używek i agresji.
Obecna szkoła jest instytucją szkodliwą, toksyczną, powodująca olbrzymią frustrację uczniów, rodziców i nauczycieli. Lekiem na frustrację jest ucieczka. Najłatwiej ucieka się w agresję, alkohol i narkotyki. Ucieka się też w dobre rzeczy: sport, muzyka, własne hobby, działalność charytatywna, … .
Szkoła, jako instytucja, i każdy nauczyciel, Gospodarz też, mają to na sumieniu. Dlatego jest to temat tabu.
Odpowiedzi na ten komentarz, jeśli będą, będą takie: to nie ja, to oni. Na przykład rodzice: Hall, dyrektor, społeczeństwo, kościół, dziki zachód, itp.
parker,
dziękuję za odpowiedź, lepiej się czuję, gdy domykam sprawy, które są dla mnie ważne.
Brysia,
Marzeniem mojej Babci było, aby choć jedna jej wnuczka miała na imię Margola. Nie udało się. Żadne z Jej dzieci nie spełniło tego życzenia. Ja najmłodsza w rodzinie byłam ostatnią szansą Babci. Ten nick to mój pokłon w Jej stronę.
Tym bardziej jest mi przykro ponieważ odebrałam Twój komentarz jako wyśmiewanie. Nie zależnie od tego, co myślę o treści i ilości wpisów nie pozwoliłabym sobie na lekceważenie blogowiczów i ich nicków.
Mnie tez smieszy ten nick… Margola…ha, ha, ha! No juz nie moge…
Czyli jednak jest to temat tabu.
No, moze nie jest az taki to temat tabu, jakbysmy mogli pomyslec, ale jednak tego przezwiska nie da sie nie zauwazyc.