Komu potrzebna jest prezentacja maturalna?
Wygłoszenie prezentacji na wybrany temat to ważniejsza umiejętność niż napisanie pracy stylistycznej o literaturze. Na pewno częściej będziemy mieli okazję prezentować przed publicznością jakieś zagadnienie, niż pisać analizę i interpretację fragmentu dzieła literackiego. A jednak o dostaniu się na studia decyduje niewiele warta pisanina, a nie bardzo pożądana i cenna sprawność, jaką jest mówienie do ludzi.
Uczniowie zdają ustną maturę z języka polskiego, wygłaszając prezentację, ale potem nic z tego nie mają. Wynik nie liczy się nieomal nigdzie. Nawet rekrutacja na prawo nie uwzględnia tej części matury, jakby sprawność w mowie nie była pożądaną cechę przyszłych prawników. Co się dziwić, jeśli ustna matura nie jest brana pod uwagę także podczas rekrutacji na filologie (wszystkie), łącznie ze specjalizacją nauczycielską. A potem okazuje się, że studenci nie potrafią gęby otworzyć przed grupą, nie potrafią zaprezentować swoich poglądów, nie potrafią przekonać ani podjąć rozmowy z adwersarzami. Zapewne potrafią czytać ze zrozumieniem proste teksty publicystyczne i popularnonaukowe, gdyż z tego zostali sprawdzeni, ale mówić nie potrafią.
Uważam, że prezentacja to bardzo ważna część egzaminu maturalnego. Warto by nadać jej wysoką rangę, ponieważ na to zasługuje. A zatem powinien być to egzamin zewnętrzny, czyli prowadzony całkowicie przez zewnętrznych egzaminatorów (nie ze szkoły, do której chodził dany maturzysta). Niekoniecznie musiałby to być egzamin z języka polskiego. Uczeń mógłby wybierać przedmiot, z którego chce wygłosić mowę, a potem szczegółowy temat, np. z biologii o DNA czy z chemii o aminokwasach. Wynik egzaminu byłby brany pod uwagę przy rekrutacji na dany kierunek studiów. Jeśli chcemy uczyć umiejętności przydatnych w życiu, postawmy na prezentację, a nie na grafomanię.
Komentarze
Pomysł OK, tylko jak sobie poradzić z handlem prezentacjami? Jak na to nie znajdzie się sposób, to lepiej prezentacje skasować całkiem niż kultywowac tę demoralizującą fikcję samodzielności.
Poszerzenie zakresu przedmiotów nic zasadniczo nie zmienia, po prostu nie tylko murzyni od polskiego będą zarabiać.
W tej chwili nikt nie patrzy na wynik tej części matury, bo on nic nie mówi o kandydacie.
Ja bym chciał posłać dziecko do szkoły, która uczy:
– zadawania pytań
– poszukiwania rozwiązań
– poszukiwania odpowiedzi
Poproszę o adres.
Obecna szkoła:
– uczy wiedzy
– podaje rozwiązania i odpowiedzi
– każe odpowiadać
Komu to służy ?
Prezentacja, oceniana przez komisję zewnętrzną, mająca wpływ na wynik egzaminu, jest częścią egzaminu praktycznego potwierdzającego kwalifikacje zawodowe.
Dotyczy to jednak absolwentów Zasadniczych Szkół Zawodowych którzy po zdaniu tego egzaminu nie idą na studia – nawet prawnicze 🙂
Do Gospodarza
To jest czyjś komentarz pod Pańskim felietonem w obronie prezentacji z „GN”.Nic dodać nic ująć:
>Prezentacja niczemu nie służy – jej wyniki(zależne od szkoły i/lub komisji nie są porównywalne, uczelnie nie biorą jej pod uwagę(słusznie!), prace nie są samodzielne co jeszcze bardziej zmniejsza wiarygodność!).Za to pochłania niewspółmierną ilość szkolnego czasu i pieniędzy.Są prostsze i tańsze sposoby pobudzenia ludzi do myślenia o przedstawionych przez Pana problemach!!!!
Jedynymi zainteresowanymi utrzymaniem prezentacji są beneficjenci przemysłu ich produkcji – czyżby Pan do nich należał???;-)<
Mam pomysł na nową reformę oświaty. Dawać maturę razem z aktem urodzenia, a magisterium po udanym pierwszym użyciu nocnika. Będzie taniej, sprawiedliwiej i jakże demokratycznie. Szkoda tylko doświadczeń CKE i innych instytucji, których wiedza i mądrość wznoszą się nad oświatą polską jak Himalaje nad Wielką Depresją. I co pocznie Hallowa, czy będzie nadal ministrować? Może tym razem objąć resort pustyń i kierować upustyniniem Sahary?
S-21,
to źle, że prezentacja niczemu nie służy i źle, że nie jest samodzielna. Należałoby to zmienić, ale nie przez jej likwidację. Czy na podstawie tego, że uczniowie ściągają na jakimś egzaminie, nalezy ten egamin zlikwidować?
Prezentacja jest podstawową i często wykorzystywaną umiejętnością – warto uczyć się jej w szkole. Pracownicy niższego i wyższego szczebla często posługują się technikami prezentacji. Chcę kupić lodówkę, samochód albo jechać na wczasy, słucham prezentacji w wykonaniu specjalisty, planuję nabyć dom – prezentacja, jadę na konferencję naukową – to samo. Kto nie umie posługiwać się prezentacjami, ten we współczesnym świecie jest intelektualnym inwalidą.
Co do uwagi, że jestem beneficjentem tej formy egzaminu, odpowiem, że jako polonista niewątpliwie odnoszę korzyści (egzaminuję, przygotowuję), ale też ponoszę straty z powodu znikomego znaczenia matury ustnej. Straty ponosi także młodzież, przygotowując się do czegoś, co potem nie jest wykorzystywane w rekrutacji. W każdym razie straty są większe niż zyski, dlatego podjąłem ten temat.
Pozdrawiam
DCH
Napisanie przemowy, a jej wygłoszenie to dwie różne umiejętności. Powiedziałbym nawet, że trudniej poprawnie wygłosić przemówienie napisane przez kogoś innego (szczególnie gdy nie uwzględnia predyspozycji przemawiającego). Egzaminy w obecnej formie nie sprawdzają tej ważnej i pożytecznej umiejętności (myślę, że przede wszystkim ze względu na trudności organizacyjne). Być może właściwe by było uznanie wyników egzaminów w obecnej formie nawet kosztem ich obiektywizmu (pod warunkiem, że wpływ na całościowy wynik nie będzie zbyt duży).
Jak tu chodzi przede wszystkim o prezentację a nie o jej szykowanie (bo zbyt wielu kupuje zamiast szykować, a sprawdzać nie ma jak), to może zmienić formułę egzaminu.
Niech CKE wraz znauczycielami przygotuje 1000 albo 2000 gotowych zestawów materiałów do prezentacji na różne tematy i z różnych przedmiotów. Uczeń niech wybierze sobie temat i jedną z gotowych prezentacji, może ją pozmieniać jeśli chce, ale nie musi. Ocenia się tylko sposób jej wygłoszenia – czyli to będzie stopień za wartość artystyczną. Od wartości merytorycznej są inne egzaminy.
Problem z maturami ustnymi polega moim zdaniem na ogromnym subiektywizmie ocen, który ma duży wpływ na wynik. Przykład z mojej matury z angielskiego: pół klasy zdaje u jednej komisji, pół u drugiej. W obu grupach znajdują się uczniowie zarówno z grupy podstawowej z angielskiego, jak i z zaawansowanej. W grupie pierwszej wyniki od 11 do 20, w drugiej od 17 do 20. Na polskim zresztą podobnie. Moim zdaniem zbyt wiele zależy od podejścia komisji, żeby takie egzaminy brać pod uwagę przy rekrutacji.
@An., bzdurą jest w ogóle mieszanie klas i poziomów… U mnie na angielskim w jednej „grupie” zdających wylądowali ludzie, którzy mają certyfikaty językowe (nawet CPE) i tacy, którym wyduszenie z siebie słowa w obcym języku zajmuje trochę czasu…
Jeżeli jest tak jak sugerujesz, to należy pogonić niektórych egzaminatorów, by oceniali obiektywnie zgodnie z zasadami, a nie koniecznie pozbywać się, czy nawet zmieniać egzamin (mam na myśli jęz. obcy)
Temu służy obecność „obcego” nauczyciela, który w sytuacji propozycji niewłaściwej oceny tego drugiego powinien oponować.
Z drugiej strony fakt, że w obu komisjach nie pojawiły się identyczne oceny o niczym nie świadczy.
Nawet najlepszy uczeń, świetnie pracujący podczas zajęć potrafi coś zawalić na egzaminie.
Ale jeśli w jednej szkole są wyniki od 8 do 17 a w innej od 17 do 20 to co to znaczy? ze ta druga jest lepsza czy że ta pierwsza surowiej ocenia?
Może znaczyć i jedno, i drugie.
Chociaż nie wierzę, że w 40osobowej w klasie, nawet w najlepszym liceum, nie znajdzie się nikt, kto będzie miał mniej niż 17 punktów :).
No dokładnie, taka czy inna ocena na semestr, czy koniec roku nie musi skutkować taka samą ocena podczas egzaminu.
Jest możliwa jednak i taka sytuacja, że oceny danej komisji są niższe (surowsze) niż innej.
Czy jest to wina zbytniej pobłażliwości jednych, czy przesadzonych wymagań drugich nie jesteśmy w stanie stwierdzić bez obserwacji obu komisji, a to jest niemożliwe.
Obie opcje jednak mogą wskazywać na nierzetelne ocenianie.
Moim zdaniem prezentacja maturalna jest sztuczna, każdy uczy się jej na dzień przed a większość kupuje ją od starszych roczników i nie ma sensu nic zmieniać dobrze, że prezentacje wystarczy tylko zaliczyć a nie ma to wpływu przy wyborze uczelni, duży wpływ ma to w jakiej szkole się zdaje…
Popieram Cię Witnes. Cieszę się że prezentacja nie jest uwzględniana przy rekrutacji na studiach bo byłaby masakra. Mam wystarczająco dużo nauki żeby się jeszcze tego ustnego uczyć. Zaliczyłem to i mam z głowy.