Kiedy nauczyciel jest nauczycielem?

Interesującą decyzję podjęła Prokuratura Rejonowa w Brzezinach, umarzając dochodzenie w sprawie obrazy nauczyciela na uczniowskim blogu (zob. tekst). Uznała bowiem, że nie może z urzędu ścigać znieważenia, ponieważ nie zostało ono dokonane w związku z pełnieniem przez nauczyciela obowiązków służbowych. Jedna uczennic na swoim blogu wyraziła się obraźliwie o wychowawczyni oraz o dyrektorce, dlatego panie powiadomiły prokuraturę. Okazało się, że niepotrzebnie.

Z decyzji prokuratury wynika, że nauczyciel jest urzędnikiem i podlega ochronie tylko w czasie i miejscu pracy, natomiast wszelkie uwagi wypowiadane pod jego adresem gdzie indziej i kiedy indziej nie podlegają szczególnym sankcjom. Jest wtedy zwykłym człowiekiem i jeśli uznaje, że został znieważony, może wystąpić z pozwem do sądu.

Zastanawiam się,  czy wychowawczyni i dyrektorka zostały znieważone jako kobiety (Uczennica jedną nazwała „wiedźmą”, a o drugiej powiedziała, że nie może słuchać „o jej nowych tipsach, golfach, butach i diecie pączkowo-batonikowej”), czy jako nauczycielki. Wyobrażam sobie, że jakiś uczeń wstrzymał się z ubliżeniem mi na lekcji, poczekał, aż wyjdę z pracy, następnie dopadł mnie w tramwaju i tam znieważył. Czy zostałem zaatakowany jako nauczyciel, czy jako zwykły człowiek?

Bardziej mnie interesuje prawna strona konfliktu niż kwestia, czy należy karać uczniów za obrażanie nauczycieli na blogu. W ogóle nie jestem zbyt pochopny w karaniu dzieci i młodzieży, szczególnie przez sądy, za obrażanie belfrów. Zdecydowanie wolę środki pedagogiczne. Dlatego popieram decyzję prokuratury o umorzeniu dochodzenia, natomiast ze zdziwieniem przyjmuję uzasadnienie. Trudno bowiem uznać ze sensowny argument, że do obrażenia nie doszło w związku z pełnieniem obowiązków. Przecież uczennica wiedziała, kim są adresatki jej słów, poza tym opisywała zdarzenia, jakie rozgrywały się w szkole. Dlatego za słuszniejszą uznałbym decyzję o umorzeniu z powodu niskiej szkodliwości.