Wychowanie do powtórki
W Łodzi troje uczniów powtarza klasę z powodu nagannego zachowania. O szczegółach można przeczytać w regionalnym dodatku „Gazety Wyborczej” (autor tekstu, red. Marcin Markowski, był uprzejmy poprosić mnie o komentarz w tej sprawie – zobacz). Trzecia ocena naganna – zadecydował kilka lat temu Roman Giertych – prowadzi do drugoroczności. Katarzyna Hall wprawdzie znosi ten przepis, ale jego ofiary już są.
Jestem całym sercem za tym, aby szkoła uczestniczyła w wychowywaniu dzieci. Nie akceptuję jednak takiej kary. W ogóle nie akceptuję drugoroczności nawet z powodu niepowodzeń w nauce jakiegoś przedmiotu. Jak można powtarzać cały rok, gdy nie opanowało się jednego czy dwóch przedmiotów?
Powtarzanie jest matką nauczania, ale chyba w szkołach wypaczyliśmy to stwierdzenie. Czy chodzi w nim o powtarzanie czegoś w celu wyćwiczenia sprawności, czy o karanie powtarzaniem? Pamiętam czasy, gdy uczeń, który popełnił błąd ortograficzny, musiał za karę kilkaset razy przepisywać poprawną wersję. W efekcie znienawidził naukę ortografii. Karanie powtarzaniem jest anachronizmem, a jednak jeszcze się zdarza, do tego w majestacie szkolnego prawa. Drugoroczność jest tylko i wyłącznie karą, a nie metodą na lepsze wychowywanie czy nauczanie.
Komentarze
Drugoroczność jest tylko i wyłącznie karą, a nie metodą na lepsze wychowywanie czy nauczanie.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. W szkole podstawowwej powtarzenie klasy (zwłaszcza 1-3) może być najlepszym wyjściem. W liceum zaś często mamy do czynienia z ‚przepychaniem’ kogoś z klasy do klasy, byleby tylko jak najszybciej opuścił mury szkoły. Jeżeli ktoś powtarza klasę, to nie dlatego, że powinęła mu się noga w jednym przedmiocie, a z pozostałych ma czwórki i piątki. Najczęściej jest to uczeń, któego średnia oscyluje wokół 2.5-3.0 i był zagrozżony z kilku przedmiotów. A co do zachowania, ktoś, kto dwukrotnie otrzynał zachowanie naganne i mimo tego się nie postarał o choćby minimalną poprawę w pełni zasługuje, moim zdaniem, na dodatkowy rok namysłu nad swoim postępowaniem
A już myślałem, że skończyła się lista rzeczy, które w polskiej edukacji mogą mnie zaskoczyć!
Takie sytuacje będą się jednak zdarzać dopóty szkoła nie przestanie być więzieniem dla dzieci i młodzieży, w którym są oni przetrzymywani pod przymusem i zmuszani do czegoś, czego nie chcą robić.
Zgadzam się z przedmówcą, ale:
– drugoroczność ma sens w nauczaniu zintegrowanym, nie ma sensu promować osoby nie znającej literek
– należałoby stworzyć system kar dla rodziców np niech płacą za każdą godzinę wagarów swoich pociech, lub zwracają za bilet miesięczny
– utworzyć system kursów wakacyjnych dla osób które nie opanowały materiału
Pomysły można mnożyć, prawie wszystko będzie lepsze niż obecny system. Od czasu do czasu władze próbują wychowywać (za to że wyciekły tematy maturalne kilka lat temu, młodzież pisała dwa razy maturę).
Znajomy mówi: „posyłam dziecko do szkoły aby się czegoś nauczyło, tak jak posyłam do sklepu na zakupy. od wychowywania jestem ja a nie jakiś porąbany system”.
Zgadzam się że powtarzanie zostało wypaczone, nie zgadzam się ze jest niepotrzebne. Jeśli dziecko nie opanowało podstawowych rzeczy z 2 przedmiotów w podstawówce- np polski i matematyka- klasy nie powtarza bo to bez sensu, wypychamy je więc do gimnazjum… jaki jest efekt? Lepszy? Gdyby do powtarzania podejsć rozsądnie to takie dziecko powtórzyłoby klasę – może by do pewnych treści dojrzało, na pewno by sie tego nauczyło lepiej. Przecież najczęsciej jest tak że nawet jeśli ono nie ma jedynek z pozostałych przedmiotów to nie znaczy że to wszystko umie. Gdyby z powtarzania nie robić tragedii tylko zostawiać dziecko w klasie 3-ciej bo nie umie czytać- być może potem nie byłoby wielu problemów. Ja jestem za powtarzaniem klas – ale własnie żeby to nie było za karę tylko ze względu na potrzebę opanowania jednak tych treści.
…jakimś rozwiązaniem drugoroczności przedmiotowej mogłyby być wakacyjne ‚dokształty’ dla dzieciaków, które nie mogły/nie chciały posiąść wymagalnej wiedzy w czasie roku szkolnego.
Byłby w tym i element do-edukacyjny i/lub element dodatkowej ‚kary’ dla tych, którzy zajęcia szkolne przez siedem miesięcy traktowali ‚zbyt lekko’, lub jako niezasłużone represje. W każdym razie dawałoby to jeszcze jedną szansę takim dzieciakom.
A z pewnością byłoby o wiele tańsze niż powtarzanie klasy.
*
Pomysł natomiast mówiący o powtarzaniu klasy z powodu złych ocen z zachowania jest całkowicie irracjonalnie absurdalny. Bo warto popatrzeć na to z perspektywy możliwych praktycznych skutków:
Jest karzeł-kurdupel, który terroryzuje rówieśników, a nauczyciele sobie z nim nie radzą. Dostaje pałę z zachowania, zostaje na ‚następny rok’ i może fajnie terroryzować dzieciaki młodsze oraz nauczycieli o których wie, że sobie z nim nie radzą.
Obłędny jest to koncept.
„Jak można powtarzać cały rok, gdy nie opanowało się jednego czy dwóch przedmiotów?”. […] W ogóle nie akceptuję drugoroczności nawet z powodu niepowodzeń w nauce jakiegoś przedmiotu. Jak można powtarzać cały rok, gdy nie opanowało się jednego czy dwóch przedmiotów?”
Proszę szanownego autora, Pan swoje stwierdzenia wysnuwa w oparciu o rzeczywistość niezłej szkoły. A gdyba był Pan matematykiem w szkole, która przyjmuje z pocałowaniem w rękę wszystkich, którzy mają fantazję by ” chodzić do „średniej” szkoły? W klasie maturalnej uczeń na pytanie ” no zastanów się 7-4 to ile będzie, ten uczeń odpowiada, że nie wie – bo się zdenerwował!!! I co myślicie państwo, że z innych przedmiotów to on jest może orzeł, bo np jest humanista? Najczęściej nie. Szkoła nie selekcjonuje, a powinna. Trzeba stworzyć, odtworzyć pojęcie „zdania” egzaminu jeśli nie po szkole podstawowej, to już koniecznie po gimnazjum. Masz określony limit – możesz ubiegać się o przyjęcie do szkoły kończącej się maturą, nie masz -zawodowa szkoła się kłania. Ludzie do liceów (niektórych) i techników (pewnie więcej niż niektórych) przyjmuje się zawodników z wynikiem np 16/100 z egzaminu i ocenami 2 ze wszystkiego, bo gimnazjum musi się gości wyzbyć. Robi się tym dzieciom ogromną krzywdę w imię …, no właśnie czego? Pseudodogamtu, że wszyscy są wyuczalni? Drugi koniec kija to zanik asertywności u nauczycieli, jak można puścić z matematyki człowieka z gimnazjum czy szkoły podstawowej, który nie umie dodawać i odejmować, jak można puścić człowieka niepiśmiennego i dać mu świadectwo z orzełkiem? Zresztą to nie asertywność, tylko brak odwagi cywilnej. A jeśli tak, to jak tchórze mogą wychowywać??? Często mówimy, piszemy o reformach – o kiepskich i szkodliwych zmianach, bo taka pewnie kiedyś powstanie definicja „reformy” zdjełanej w Polszy, a gdzie nauczyciel obywatel – nie funkcjonariusz reżimowy? Gdzie nieposłuszeństwo obywatelskie? Pozdrawiam
Powtarzanie w polskiej oświacie to fikcja!!! Pracuję 14 lat w szkole i nie znam ani jednego przypadku, kiedy uczeń powtarzający klasę wyszedłby na prostą.Nawet w nauczaniu zintegrowanym. Zgadzam się z autorem, że jest to swego rodzaju kara (by nie powiedzieć zemsta) za niesubordynację dziecka (jak to mówią nauczyciele-zobaczymy na koniec roku!).Jest to wyraz bezsilności pedagogów, którzy nie umieją, często nie chcą pomóc. Mało tego- nauczyciele często dogadują się , kogo uwalić, niekiedy dyrektor naciska. No, jednym słowem powtarzanie zostało całkowicie wypaczone. Naturalnie braki w edukacji trzeba uzupełniać, ale jak to robićw polskiej szkole- o tym się w ogóle nie dyskutuje.
Bardzo wazny temat Pan poruszyl.
Zadziwiajace jest to, z jakim entuzjazmem nauczyciele popieraja powtarzanie klas. Gdybysmy sie tak przyjrzeli konkretnym przypadkom: ile dzieci nauczylo sie materialu bo powtarzalo, ile dzieci zrozumialo swoje zle postepowanie i repeta zrobila z nich wzorowych uczniow? Zaloze sie, ze w wiekszosci przypadkow powtarzanie klasy ze wzgledu na zle stopnie, czy zachowanie, jest bezefektywne. Cel: opanowanie materialu, czy poprawa zachowania nie nastepuje. Zawsze sa jakies wazne przyczyny, dla ktorych mlody czlowiek, dziecko, zachowuje sie niepoprawnie. Zle stopnie rowniez, wynikaja z przyczyn od ucznia niezaleznych: stres zwiazany z sytuacja w domu, niska inteligencja, brak warunkw, ubostwo, niedozywienie. Jakakolwiek bylaby przyczyna, nie jest winne dziecko. Upokarzanie „usadzaniem” w tej samej klasie, nawet po dwa, trzy lata, kaze te dzieci podwojnie. Przykro mi, ze nauczyciele wyzej sie wypowiadajacy nie rozumieja takich prostych zaleznosci. A co tu mowic o roznych innych niuansach w skomplikowanej relacji uczen-dom-szkola-nauczyciel.
Z wlasnego dziecinstwa pamietam dwoch chlopcow, powtarzajacych chyba trzeci rok ta sama klase. Jeden mieszkal w sasiedztwie, to sie wiedzialo co i jak: alkoholizm, nocne awantury, bicie, wrzaski. Raz spotkalam matke spiaca w piwnicy z mlodszymi dziecmi, na podlodze. Poniewaz nie mogl tego materialu z szostej klasy opanowac, wyslano go do szkoly specjalnej. Pamietam, ze byl calkiem normalny, kulturalny. Dzieci sa okrutne i ulomnego na pweno by w tamtej szkole, w tamtych czasach odrzucily. Ten zas byl wrecz lubiany. Pietno szkoly specjalnej wloklo sie za nim cale zycie, rodzice dziewczyny nim gardzili itp. Drugi chlopiec. Rowniez alkoholizm. Ten, sam mi sie wowczas zwierzyl, ze chcialby zabic swojego ojca. Czy na prawde nie mamy serca dla tych dzieci? Nastoletni mlokos tez jest dzieckiem i choc rozumie zasady wspolzycia w grupie, nie radzi sobie z wkraczaniem w doroslosc. Nie wolno ich karac, nie wolno pozostawiac z problemami.
System, ktory tak traktuje mlodego czlowieka na poczatku jest systemem represyjnym, produkuje aspoleczne jednostki (jak tu sie czuc czescia spoleczenstwa, kiedy to spoleczenstwo – szkola-odrzuca cie juz w dziecinstwie?)
Przypomniala mi sie jeszce opowiesc znajomej nauczycielki gimnazjum. Czesto byla zla na pewnego ucznia, za przeszkadzanie na lekcji, nie odrabianie zadan, ignorowanie polecen itd. Miala juz mu postawic palke, zeby przywolac go do porzadku. Wtedy pojawila sie matka. We lzach opowiedziela o rozwodzie i swoich probach samobojczych. „Niegrzeczny” chlopiec dwa razy sciagal matce petle z szyi. Znajoma nie tylko dala spokoj chlopcu, ale i go polubila, pozwolila mu byc jaki jest.
Czy rodzic az tak musi sie ponizac, obnazac swoja prywatnosc, slabosc, zeby bronic dziecko przed niesprawiedliwoscia? Bo pala w takiej sytuacji i repeta to niesprawiedliwy policzek od zycia. Policzek tym bolesniejszy, ze otrzymany w takim wieku, w ktorym w zycie sie jeszcze wierzy.
A wiekszosc matek nie pojdzie do szkoly uprawiac taki exhibicjonizm.
Z ciaglym powtarzaniem klas wiaze sie jeszcze 2 problem. Obowiazek edukacji spoczywa na uczniach i niestety szkole do uzyskania pelnoletnosci czyli 18 lat przez ucznia. A gdyby go tak zdjac, niech dziecko z rodzicem zdecyduje czy jeszcze chce sie uczyc to moze problem drugorocznosci lub tzw. przepychania by w znacznym stopniu zniknol!?
Chyba nikogo nie dziwi, ze nie mozna promowac ucznia ktory do szkoly nie uczeszcza!!!
Uważam, że powtarzanie klasy z powodu opuszczenia większości zajęć jest jak najbardziej uzasadnione. Uważam też, że powtarzanie klasy I lub odraczanie obowiązku szkolnego pomaga opanować materiał. Niektórzy dojrzewają, uzupełniają braki wyniesione z domu.
Niestety część powtarzających ma tak niskie możliwości intelektualne, że i 10 lat w sześcioletniej podstawówce im nie pomoże. Ale takim osobom w dobie promowania matury dla wszystkich nie oferujemy niczego rozsądnego. Zamiast wykwalifikowanych pracowników fizycznych produkujemy abiturientów, którzy nic nie umieją; za to są wykończeni nerwowo kilkunastoletnim pobytem w szkole, w których byli zawsze we wszystkim najgorsi.
A na leni i wagarowiczów jest dość prosty sposób – limit punktów, które trzeba zdobyć na egzaminie po podstawówce/gimnazjum. Myślę, że granica 25% działałaby mobilizująco. W tej chwili na wynikach tych egzaminów w niektórych przypadkach bardziej zależy nauczycielom niż uczniom.
Chciałam też przypomnieć o egzaminie poprawkowym, który uczeń może zdawać, gdy ma jedną ocenę ndst. (lub dwie jeśli rada pedag. się zgodzi). To skutkuje. W dwa miesiące można, jeśli się chce, nadrobić zaległości.
Jako ofiara licznych niskich stopni ze sprawowania, jestem calym sercem za tym co napisal Gospodarz o pozostawianiu na drugi rik uczniow sprawiajacych „klopoty wychowawcze”. Nie rozumiem w jaki sposob mialoby to poprawic ich zachowanie?
Z tego co pamietam i co mysle, to jest szreg powodow, dlaczego mlody czlowiek moze sprawiac wychowawcom klopoty:
1 Ten o czym tak wymownie napisala tsubaki – problemy w domu rodzinnym.
2. Dziecko sie w szkole nudzi – a bedzie sie nudzilo jeszcze bardziej jak musi przesiedzec dodatkowy rok.
3. ADHD – ktore wbrew temu co niektorzy sadza jest jednak jednostka chorobowa.
4. Sa dzeci, ktore fatalnie znosza urawnilowke, „wciskanie w ramy”, ktpore sa indywidualne i nie cierpia ograniczania swojej wolnosci, chocby nawet zle rozumianej.
Te wszystkie dzieci potrzebuja pomocy psychologicznej ( a czasami i farmakologicznej) czy wzmocnienia motywacji, moze ambitnieszych zadan niz te ktore stawia przed nimi szkola . Najgorsze chyba w takim wypadku to je „karac”.
Nie przypominam sobie aby ktos kiedykilwiek mowil czy pisal, ze dziecko sie zle zachoduje, bo jest z natury wstretne i jedyny sposob aby je uklrocic, to zlamac mu ducha, ukarac tak by mu w piety poszlo. Jesli dziecko faktycznie jest socjopata, bo pewnie sie takie tez zdarzaja, to tym bardziej potrzebuje pomocy. A inne dzieci ochrony przed nim czy nia.
POwtarzanie klasy w tym wypadku jest wybotnie niemadre.
I jeszcze cos – skoro minsiter oswiaty i tak zamierza ten paragraf radosnej dzialnosci tego becwala Giertycha zniesc, to po jakiego grzyba upierac sie aby go przestrzegac z powodow technicznych?
Czy w szkole istnieja juz tylko paragrafy, a nie zostalo ani krzytyny zdrowego rozsadku, rozumu?
Z czasów, gdy uczyłam jeszcze w gimnazjum, pamiętam uczniów oddających arkusze po 15 minutach. Nie widzieli potrzeby udowadniania, ze się czegokolwiek nauczyli. Wcześniej tez nie widzieli potrzeby uczenia się. Jak ktoś nie chce, to nie ma silnych, niczego się go nie nauczy.
Rodzice i uczniowie są różni.
„On jest głupi, bo ja tez jestem głupi” jak powiedział mi ojciec mojego ucznia. I miał chłopina rację…
Oczywiście, że drugoroczność to anachronizm. Nasi potomkowie będą czytać o tym ze zdziwieniem, tak jak my patrzymy na nauczanie w średniowieczu lub wspominamy kary cielesne, albo klasy, czy szkoły jednopłciowe.
Powtórzę się i ciągle będę powtarzał. Szkoła musi stwarzać uczniom możliwości i konieczności wyboru. Nie potrafisz lub nie chcesz zrobić tego, to możesz lub musisz zrobić tamto. Szkoła musi być ciągle w dialogu z uczniem, zwłaszcza z uczniem kłopotliwym.
CDN
Ja zastanawiam sie jeszcze nad jednym: dlaczego troszczymy sie o ucznia slabego, stwarzajacego klopoty, utrudniajacego nauke uczniom wspaniale funkcjonujacym w tej naszej szkolnej, aktualnej rzeczywistosci???
Dlaczego Ci uczniowie musza na lekcjach wysluchiwac wykrzykiwanych idiotyzmow przez nich bo sa albo niewychowani albo maja tzw. ADHD a rodzic ma ‚gdzies’ jezdzenie po poradniach i zalatwianie nauczania indywidualnego.
Dlaczego ONE musza siedziec w jednej klasie z uczniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych (patrz idoci majacy papiery, ktorych rodzice uparli sie aby byli w normalej szkole)???
Nie bede wspominal juz o innych rownie ciekawych postaciach na kontakt z ktorymi narazani sa uczniowie i jaki to ma na nie wplyw (np. uczen z 18 sprawami prokuratorskimi, o ktorych szkola nie ma PRAWA nic wiedziec!!!).
RfR
A kogo pytasz ? ONYCH ? Oczekujesz, że władze oświatowe same zreformują się ? To tak , jak przed 1989 rokiem niektórzy oczekiwali, że PZPR sama naprawi siebie i państwo. Niestety, to sami nauczyciele muszą zacząć naprawiać oświatę. Tak, jak Polskę zaczęli naprawiać ludzie typu Wałęsa, Gieremek, ……………. . Nie ludzie władzy, ale opozycja.
Jak widać , w oświacie nie ma żadnej opozycji. Są tylko narzekacze. Tak jak za komuny. Najwięcej było narzekaczy, a najmniej ludzi odważnych, mających wizję, z inicjatywą.
Ja oblalem dwa razy i sie wcale nie przejmuje.
Do ync
>Niestety, to sami nauczyciele muszą zacząć naprawiać oświatę. Tak, jak Polskę zaczęli naprawiać ludzie typu Wałęsa, Gieremek, ?????. . Nie ludzie władzy, ale opozycja.
Jak widać , w oświacie nie ma żadnej opozycji. Są tylko narzekacze.<
W normalnym państwie jest podział odpowiedzialności i funkcji.Nauczyciele są jego pracownikami i mogą je naprawiać, co najwyżej, jako wyborcy;-)
Nauczyciele nie są w stanie wygrać ze strukturami państwa – policją, sądami, urzędami!Trudno ich za to winić.To o czym piszesz to są mrzonki.
Za Wałęsą, Gieremkiem … stała a)historia – tamten system bankrutował.
b)cała potęga propagandowo-ekonomiczna Zachodu. Kto stoi za nauczycielem???;-)
ync: Krytykanctwo jesyt proste i latwe. Zawsze znajdzie sie jakichs powod aby komus dowalic. Na fali tej retoryki na razie sie wznosisz. Powolywanie sie na Walese i innych, to nie ta skala, i nie taki problem.
Ludzie juz dawno wyrazili sprzeciw temu. Utworzyli szkoly spoleczne, prywatne i tam swoje dzieci nauczaja. Panstwo nie zwrocilo uwagi na problem. Pozostaja Ci poozstali rodzice, ktorych nie stac na prywatna edukacje.
W normalnym państwie prawa i społeczeństwie demokratycznym jest miejsce dla inicjatyw obywatelskich, sprzeciwu, organizowania struktur niezależnych od władzy. Czyż nie, S-21 i RfR ? A nauczyciele są największą grupą zawodową w Polsce. Czy mogą być najsilniejszą ?
System oświaty też jest na etapie bankructwa. Za nauczycielem nikt nie musi stać. Ale stoi. Stoją rodzice i uczniowie, którzy mają już dość takiej szkoły. Stoją intelektualiści i dziennikarze. I stoją wszystkie tendencje rozwoju cywilizacji. Przeciw, jest siedzący w nas homo sovieticus.
CDN.
Do ync
>Stoją intelektualiści i dziennikarze. I stoją wszystkie tendencje rozwoju cywilizacji. Przeciw, jest siedzący w nas homo sovieticus.<
Dawno się tak nie ubawiłem;-)Intelektualiści i dziennikarze stoją dziś za portfelem – swoim i pracodawcy.Tendencje rozwoju cywilizacji?Czy Polska ma gdzieś zapisane że się nie znajdzie na końcu cywilizacyjnego peletonu???;-)
Pytania do: S21, lidqa, Kartka z podróży, Gospodarz, Belfer40, Helena, …
Czy dobrze rozumiem, iż uważacie, że w szkole pewne sprawy idą w złym kierunku
– uczenie skupione na testach
– uczenie nie uwzględniające różnicy uzdolnień, predyspozycji dzieci
– komunikacja oparta na monologu i przymusie
– zarządzanie za pomącą dyrektyw z góry i drobiazgowych procedur
– i może jeszcze wiele innych spraw.
Teraz najważniejsze pytanie. Czy dobrze rozumiem wasze wypowiedzi ?
– wiemy co jest źle, ale jesteśmy bezradni
– nie wiadomo jak zabrać się do naprawiania
– musimy naciskać na władzę żeby zaczęła naprawiać, ale nie wiemy jak naciskać (jedyny pomysł to wybory do Sejmu)
– jest niemożliwe zebranie na początek, wśród ludzi podobne myślących, kilkudziesięciu osób, które chciałyby DZIAŁAĆ, a nie tylko opowiadać
– jedyne co możemy zrobić, to anonimowe pisanie na blogach i rozmowy prywatne z zaufanymi osobami
Z wyrazami szacunku – ync.
CDN
I jeszcze w uzupełnieniu:
– inicjatywy oddolne, obywatelskie, niezależne od struktur władzy nie są potrzebne w demokratycznym państwie, nie mają szans powodzenia i nie mają sensu.
Czyż tak ?
Do ync
Nasze państwo na pewno nie jest demokratyczne-rządzą nim 2 wodzowskie partie i to ich wodzowie dyktują machinie państwowej oraz „wybrańcom narodu”(posłowie, radni w większych miejscowościach i województwach) co mają robić. Dyktują też kto ma jakąś funkcję pełnić a kto nie.W pozostałych sprawach(nieinteresujących wodzów!) aparat urzędniczy ma praktycznie wolną rękę i nikt go nie kontroluje.Starczy?;-)
S-21
Dziękuję za odpowiedź.
Jakie wnioski wypływają z Twojej diagnozy ? Czy takim wnioskiem jest:
” – wiemy co jest źle, ale jesteśmy bezradni „. Czy masz propozycje, jakąś swoją wizję ?
Do ync
Dopóki ten układ nie zostanie rozbity w wyborach przez głosowanie na partie inne niż POPiS to szans na pozytywne zmiany nie widzę…:-(
Witam,
ja generalnie mam córke w 1 klasie SP. Jest sumienna, chętna bardzo do nauki, lubi pracowac i w szkole i w domu. Dodatko chodzi na zajęcia korekcyjne i wyrównawcze, poniewaz troche ciężko idzie jej czytanie. Ale pracuje z nią Pani na zajęciach, ja w domu też jej poświęcam godzine czasu i jakoś jej to już lepiej idzie. Ale przecież jej Pani na początku jeszcze września stwierdziła, że jej nie przepuści do następnej klasy. Powód taki iż sobie nie radzi z czytaniem. Ja byłam bardzo tym zbulwersowana i gotowało się we mnie, że jak taki nauczyciel może stwierdzać fakt po uczeniu dziecka w klasie kiedy to jest dopiero tydzień szkoły?! przecież to jest chore….Z ocen ogólnie wyszło na bardzo dobre, tylko to czytanie jest jeszcze problemem. W pisaniu w zeszycie i z matematyką sobie radzi. Pani od korekcyjnych powiedziala iz jest już lepsza poprawa z czytaniem. ?I teraz zastanawia mnie fakt jak to oceni jej wychowaczyni. Na lekcjach sobie jeszcze tak dobrze nie radzi jak jej koledzy i koleżanki, ale przynajmniej próbuje coś działać w tym celu. Ale gdy pomyśle o tym, że stwierdzenie pada, że dziecko nie przejdzie do klasy następnej zmienia mi wtedy myślenie jak się to potoczy. A tak wogóle to sądzę, że czytaniem bynajmniej troszkę gorszym ale jakoś tam idzie to dziecku nie ma podstawy aby zostawiać w tej samej klasie na drugi rok. Po pierwsze to się dziecko w ten sposób krzywdzi, po drugie jest to cały rok zmarnowany, a po trzecie na co ta moja praca z dzieckiem w domu i w szkole z Panią na dodatkowe zajęcia, by mogła ona to sobie utrwalać i doganiać program?? Pozatym wydaje mi się, że zostawienie dziecka na jeszcze raz w 1 klasie nie jest powodem tego iż ona sobie słabo radzi z czytaniem. Na to zapewne wpływa wiele czynników aby dziecko nie mogło być w nastepnej klasie. Ale mnie sie bardziej wydaje to, iż jej Pani niestety nie jest raczej w stanie dziecku pomóc i nie ma tyle cierpliwości, a przecież po to się dziecko posyła do szkoły ,by nauczyciel nauczył, pomógł, w niewielkich problemach i błędach nawet czasem pochwalił, bo wtedy dziecko bedzie wmiare wiedzieć, że jest chwalone nawet samo to by zmobilizować dziecko do nauki, by potem nie było takie odizolowane. Czytałam różne artykuły o przypadku takim podobnym jak moja córka i na takie trzeba trochę więcej cierpliwości i zrozumienia dla dziecka i troszke współpracy między mną, a nauczycielem, by w jakiś sposób pomóc i żeby ta pomoc była dla dobra dziecka a nie dla innych osób.