Klamka

W Poznaniu dyskutowano o braku klamki do pokoju nauczycielskiego (zob. tekst). Podobno w większości poznańskich szkół uczeń nie może tak sobie wejść do pokoju belfrów, gdyż drzwi otwierane są kluczem. Klamki zaś od zewnątrz nie ma, jest tylko od wewnątrz. Dziecko zatem przychodzi pod drzwi i czeka. Może drzwi się otworzą i wyjdzie wychowawca. Czy to dobre rozwiązanie? (zob. opinie internautów)

W pewnym sensie taki pokój nauczycielski z klamką wewnątrz to przeciwieństwo domu wariatów, gdzie właśnie klamki są tylko na zewnątrz. Moim zdaniem, świadczy to, że nauczyciele poszukują potwierdzenia, iż są normalni – klamka od środka tego dobitnym dowodem. W mojej szkole niby klamki są z obydwu stron, ale tak niskiej jakości, że od czasu do czasu ta od wewnątrz się urywa i wtedy czujemy się jak odseparowani od świata wariaci. Siedzimy w środku i czekamy, aż ktoś litościwie otworzy drzwi od zewnątrz i nas wypuści. Zwykle wpada ktoś z dyrekcji i wypędza nas na lekcje.

Poznańscy pedagodzy, m. in. prof. Maria Dudzikowa, zwrócili uwagę, że brak klamki od zewnątrz to wyraz kultury nieufności, jaka zżera polskie szkoły (zob. esej autorki). Nauczyciele zaś tłumaczą się, iż wcale nie chcą się zamknąć przed uczniami w wieży czy mieć przerwy tylko dla siebie, lecz potrzebują wytchnienia i wyciszenia, aby być w stanie poprowadzić kolejną lekcję. Z uczniami na karku nie potrafią odpocząć.

W mojej szkole są dwa pokoje nauczycielskie, do których każdy może swobodnie wejść (klamki są). Jest jednak zwyczaj, że do głównego pokoju się wchodzi wedle życzenia, natomiast do tzw. pokoju pracy twórczej raczej nie (tylko w wyjątkowych wypadkach). Nauczyciele, którzy nie chcą w danej chwili kontaktować się z uczniami, idą do pokoju pracy twórczej i tam medytują. Także uczniowie mają swój pokój, właściwie dwa, do których nauczyciele raczej nie wchodzą. Jest to kawiarenka (dla wszystkich uczniów) oraz radiowęzeł (nie dla wszystkich). A jak nauczyciel chce się jeszcze bardziej ukryć, to idzie do pokoju woźnych, zaś uczeń chowa się w bramie.

Zastanawiam się, czy w poznańskich szkołach nie ma żadnych zaułków, że nauczyciele chcą się dekować we własnym pokoju?