Religia się liczy
Ocena z religii powinna być wliczana do średniej – zadecydował Trybunał Konstytucyjny (zob. źródło). Dzięki tej decyzji uczniowie będą mieć lepsze średnie wyniki, bowiem zwykle ocena z religii podnosi średnią, a nie obniża. Niejednemu przyda się więc chodzenie na ten przedmiot, ponieważ może otrzymać świadectwo z tzw. czerwonym paskiem. Stracą ci, co nie chodzą na religię, gdyż będą mieć mniejsze szanse na wysoką średnią.
Jak oceniam decyzję Trybunału? Uznaję ją za słuszną i w pełni popieram. Uważam, że ocena z religii powinna być wliczana do średniej.
Za kuriozum uznaję obecność religii w szkole, skoro jednak już taki przedmiot jest, to należy ponosić wszelkie tego konsekwencje. Katecheta (w mojej szkole uczą księża) pracuje jako nauczyciel, jest członkiem rady pedagogicznej, pobiera wynagrodzenie, jest hospitowany przez dyrekcję, dotyczą go prawa Karty Nauczyciela, wpisuje tematy do dziennika lekcyjnego, sprawdza obecność, musi respektować zasady współczesnej pedagogiki (np. nie może fizycznie karać uczniów), otrzymuje bony na święta, ocenia uczniów, wpisuje stopnie do dziennika, ma prawo przeprowadzać sprawdziany, przygotowuje uczniów do olimpiady z wiedzy religijnej, ma obowiązek chodzić na dyżury, jeździ na szkolne wycieczki itd. Dlaczego ocena z jego przedmiotu ma się nie liczyć?
Uważam, że religię należałoby usunąć ze szkół. Jeśli jednak nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to należy traktować ją jak każdy inny przedmiot, a katechetów jak innych nauczycieli. Bez taryfy ulgowej i bez piętna, że to tylko religia, więc się nie liczy. Skoro do średniej liczy się wuef i to na takich samych prawach jak matematyka, to dlaczego ma się nie liczyć religia.
Można nie lubić religii, i ja właśnie nie lubię jej jako przedmiotu szkolnego. Jednak skoro jest, to należy jej się szacunek. Inaczej bylibyśmy obłudni i fałszywi. Nie udało nam się usunąć religii ze szkół, to przynajmniej uczynimy z niej byle co. Tak nie wolno. Księża mają coraz większe problemy z prowadzeniem swoich lekcji. Często jest to ich wina (należy wymusić na nich zdobycie przygotowania pedagogicznego i zobowiązać do regularnego szkolenia z zakresu dydaktyki – to zadanie dla dyrekcji szkół). Często winni są uczniowie, przekonani, że ksiądz nic im nie może zrobić. Uważam, że każdy nauczyciel, a szczególnie wychowawca, powinien wspierać katechetów w trudnej roli bycia nauczycielami. Gdy będziemy przymykać oko na niewłaściwe zachowanie uczniów podczas lekcji religii, młodzież się rozzuchwali i zacznie podobnie zachowywać się na każdej lekcji. Uważam, że dopóki księża są w szkole z nami, należy ich traktować jak kolegów po fachu i udzielać wszelkiego możliwego wsparcia. Wliczanie oceny z religii do średniej należy się i uczniom, i księżom po prostu jak psu zupa.
Komentarze
Słusznie, ale pod warunkiem, że ocena ich przydatności do roli nauczyciela nie będzie fikcją. Ja mam do czynienia z katechetami i to jest jedna rozpacz, choć nie z ich winy. Po przejrzeniu podręcznikówe i pójściu na rekolekcje ( opieka) nie mogę wyjść z szoku, na jakim poziomie może być ( nie zawsze!) dydaktyka religii…
Zgadzam się z całością wypowiedzi.Skoro daliśmy się kopnąc w koskę,to ból trzeba konsekwentnie wyciepieć.Z gipsem łącznie.
Powaga rzeczy osądzonej…Pozostaje pytanie o etykę jako równolegly,nieobowiązkowy przedmiot.Z treścią Pana wpisu zgadzam się cakowicie.
Problem w tym, że to nie jest religia a katecheza – nauczanie prawd objawionych. inne przedmioty opierają się na, mniej lub bardziej, logicznej analizie, mówią o rzeczach, które można tak czy inaczej udowodnić. uczniowie widzą ten rozdźwięk i kumktatorstwo dorosłych. A potem ludzie dziwują się, że dorośli nie mają autorytetu.
Także nie lubię religii jako przedmiotu szkolnego. Bardzo nie lubię. Demonstrowałem to stanowisko od pierwszego roku funkcjonowania religii w szkole. Przez 16 lat (od trzech lat jestem emerytem i pracuję w niewielkim wymiarze) w mojej pracowni nie było krzyża – potrafiłem uczniom i rodzicom, a także kolejnym dyrektorom (niektórzy nie ingerowali w dekoracje pracowni) wytłumaczyć takie stanowisko. Wygrałem potyczkę (oczywiście przy poparciu koleżeństwa) o zanieczyszczanie dziennika klasowego adnotacjami dotyczącymi frekwencji na niedzielnych nabożeństwach. Nigdy nie kryłem się z moimi poglądami na obecność tego „przedmiotu” w szkole.
Dlatego, Gospodarzu, fałszywy i obłudny byłbym wówczas, gdybym nagle zaczął religii w szkole okazywać szacunek. Cynicznie to brzmi, ale prawdziwie. Szacunek okazuję kolejnym (a było ich, było… zmieniają się jakoś szybko) katechetkom. Stroję im gitary przed lekcjami (bywają katechetki grające i śpiewające – duży plus), wkraczałem też w sytuacjach wymagających wkroczenia mężczyzny – wychowawcy.
Wyrok TK to kuriozum. Nietrudno przewidzieć skutki – np. powrót tysięcy skruszonych (ale umiejących liczyć) młodocianych buntowników na lekcje religii, frustracje katechetów i księży – jak prowadzić zajęcia przy stuprocentowej frekwencji – i radość hierarchów rozliczających proboszczów z ureligijnienia dziatwy. Alleluja i do przodu!
Pozdrawiam
W mojej szkole w poniedziałek i wtorek od 11 urywają się lekcje, bo cała szkoła (podstawowa i gimnazjum) idzie na rekolekcje adwentowe. Robimy sie coraz bardziej wyznaniowym krajem
Ela
Mała poprawka. Nie „Robimy sie coraz bardziej wyznaniowym krajem” tylko „państwo robi się coraz bardziej wyznaniowe.”. Państwo to nie kraj i nie my. Nie zauważam jakiejś wzmożonej gorliwości religijnej w społeczeństwie. Owszem zauważam ją w instytucjach ale nie w społeczeństwie. Tak więc spokojnie. Mądrze i racjonalnie do tej śliskiej problematyki podchodzi gospodarz. A młodzież? Szkoła uczy dzieciaków różnych strategii życiowych. Czemu taką strategią nie może być obłuda? Podwyższenie średniej warte jest chyba przybrania maski świętoszka lekcjach religii przez 2(?) godziny w tygodniu. Przecież przez większość życia musimy grać kogoś innego przed durniami od których zależy nasza egzystencja.
Pozdrawiam
Cóż, szkoda, że „nowoczesna pedagogika” zakazuje kar cielesnych. Lepiej by się prowadziło modły, matematykę, j. polski, no i każdy uczeń byłby zdecydowanie bardziej czujny. A tak … Gorzej, że i po chałupach skuteczne metody i sprawdzone wiekowym trudem odchodzą w zapomnienie. „Nowocześn” i rodzice, takież ciała pedagogiczne zaczynają lekać się „dziatwy”, a bryndzę powszechną przykrywa się ględzeniem – liczyć nie liczyć do śrdniej. Czerwony czy biało-czerwony pasek, a że pisać i czytać nie umieją! Toć to tylko nieważny szczegół.
Żeby nie dyskryminować tych co na religię nie chodzą, powinno się im doliczać do średniej, średnią klasy z tego przedmiotu.
Zgoda Gospodarzu, nie ma co robić afrontu katechetom i ślicznym katechetkom, bo też mają za swoje. Byłbym jeszcze bardziej przekonany do ponoszenia konsekwencji stanu faktycznego, gdyby religia była normalnym przedmiotem za źródłami historyczno-kulturowymi, a nie zwykłą katechezą w murach świeckiej szkoły.
Myślę, że niewspółmiernie trudniej byłoby podnieść sobie średnią poprzez stopień z etyki. Co do celów i całej otoczki ureligijniania, to „paw 20:46” ma stuprocentową rację.
Pozdrawiam.
Czy coś się zmieniło ? Ja już na szczęście nie jestem nauczycielem (pomyłka życiowa) ale jak byłem dyrekcja szkoły nie miała prawa hospitowania lekcji religii. Wyznaczanie, kto będzie nauczycielem religii w szkole, ustalanie progeamu itd. to wszytko było w gestii biskupa.
swoją drogą, cóż to za religia, której trzeba się uczyć latami? Kuriozum.
Czrna mafia górą. Niech żyje!!!
Jak wymusić na katechetach, bądź księżach przygotowanie pedagogiczne?
Czytając te wszystkie umiarkowanie „oburzone wypowiedzi” stwierdzam, jako ten który mieszkał na zachodzie 9 lat:
– religia w szkolnictwie powszechnym stopnia podstawowego i średniego jest obecna e co najmniej 7 krajach europejskich, w tym również w dużo mniej „wyznaniowych” niż Polska (n.p. w Hiszpanii i w części Niemiec),
– teologia jest powszechnie uznawana za dyscyplinę akademicką (spełnia jej metodologiczne kryteria bardziej niż te wszystkie kulturoznawstwa a tym bardziej :studia genderowe” czy politologia)) i jej pojawienie się na kilku polskich uniwersytetach po 1989 jest po prostu przywróceniem stanu sprzed II wojny, instytuty teologii na publicznych uniwersytetach funkcjonują również w krajach tak zeświecczonych jak Szwecja (n.p. na uniwersytecie w Uppsali ul Drottninggattan 8)
– jako ojciec dwójki uczniów oraz pracownik instytucji badawczej stwierdzam, że ani w Polsce ani w Europie to nie głównie religia ciągnie poziom nauczania w dół. Należałoby raczej rozdzierać szaty nad poziomem przygotowania z matematyki czy chemii ale to oczywiście nie sa tak „kontrowersyjne” przedmioty – choć w sumie znacznie mniej pobudzające niż religia, która pełni rolę kija wepchniętego w mrowisko i wbrew pozorom jest znacznie bliżej życia realnego niż szczegóły egzystencji pierwotniaków.
Więcej powiem, znaczna część kierunków akademickich (historia, historia sztuki, kulturoznawstwo i in.), jako kanonu wiedzy na dzień dobry wymaga znajomości, i to szczegółowej, problematyki biblijnej. Gdyby pisarz D. Brown pochodził sobie do polskiego liceum przez rok to nie popełniałby w swoich gniotowatych książkach, tak rażących, wręcz idiotycznych błędów w interpretacji historii biblijnej i atrybucji w powszechnie znanych dziełach na które się powoływał. Gdyby student 1 roku historii sztuki z czymś takim jak Brown wyjechał to wyleciałby natychmiast z egzaminu z pałą w indeksie. Izolowanie problematyki biblijnej (również w wydaniu „wyznaniowym”) od kształcenia z zakresu kulturoznawstwa jest graniem na tworzenie wyznaniowych gett i na rzecz nauczycielskiego świętego spokoju.
Przebywałem z rodziną kilka lat w mocno „laickim” Hamburgu, gdzie poziom nauczania na tle pozostałych niemieckich landów jest niski (3 pozycja od końca) – dużo niższy niż w katolickiej Bawarii, gdzie religia jest jak najbardziej obecna i widoczna w sferze edukacji. Mało tego najlepszy uniwersytet niemiecki to właśnie Uniwersytet Monachijski (56 miejsce w światowym rankingu) w czym nie przeszkodziło mu jakoś „sklerykalizowanie” podczas gdy dość nijaki uniwersytet w Hamburgu ma statut uczelni co najwyżej drugorzędnej. W Monachium też funkcjonuje kilku niemieckich noblistów, kilku następnych w Północnej Nadrenii Westfalii – kraju również kulturowo i historycznie katolickim. W tym ostatnim jest też siedziba giełdy papierów wartościowych oraz centrum finansowe o skali i znaczeniu wykraczających poza granice kraju. Tak więc to nie katolicyzm ale lokalne kulturowe uwarunkowania bywają barierami cywilizacji. O tym się jakoś u nas nie trąbi.
Uwagi do „Eli”: w publicznej ,świeckiej podstawowej szkole w Hamburgu, do której posyłałem swojego syna (konkretnie do Windmillenweg Grudschule w dzielncy Osdorf) dwa razy w roku dzieci prowadzone były w towarzystwie grona do okolicznego kościoła ewangelickiego z uzasadnieniem,że jest to integralny element procesu wychowawczego. tak więc jako „państwo wyznaniowe” jesteśmy w całkiem doborowym towarzystwie. I jeszcze jedno, nie jest prawda,że na zachodzie jest dużo mniej czy więcej dni wolnych z tytułu świąt religijnych. N.P. niemieckie zielone świątki (Pfingsten) trwają dwa dni – w Polsce 1. Już nie mówię o stosunkach we Włoszech, gdzie też mieszkałem z rodzina przez kilka lat.
Nasi ateusze są z natury rzeczy mocno neoficcy, pyskaci i niestety dość płytcy w swojej argumentacji. Wolą przypinać gotowe łatki („państwo wyznaniowe” … itp bla, bla, bla) niż rzetelnie argumentować.
Uwaga do „kartki z podróży”: każdy widzi to co chce widzieć, również w kwestii ‚sklerykalizowania”. Żeby to ocenić należy po prostu być w środku tego a (wspólnoty charyzmatyczne, udział w sakramentach-to się akurat w ostatanich latach stało masowe, a nie hurtowy wskaźnik obecności na mszy). Tak się zresztą składa,że ludzie wnioskują po swoim najbliższym środowisku, reprezentującym bliskie sobie postawy życiowe i przyjmują wnioski zgodne ze swoim sposobem widzenia świata. Ja akurat , jako praktykujący katolik jestem „na styku”, mam żonę agnostyka a moje dzieci sa mocno zbuntowane wobec kościelnych instytucji, z drugiej strony znam środowisko neokatechumenatu i stwierdzam, że tzw „nieuchronne procesy laicyzacyjne” nie wyglądają aż tak prosto jak by sobie tacy ja ty życzyli.
I jeszcze jedno: nasza egzystencja rzeczywiście zależy od „durni” choć niekoniecznie i nie przede wszystkim „durni wyznaniowych”. Jeżeli ktoś używa tego typu inwektyw to może spojrzałby krytycznie w lustereczko albo postarał się spojrzeć na siebie oczami ‚adwersarzy” a można niekiedy dojść do zaskakujących wniosków. 80% polemiki ze strony internetowych ateuszy to tani i płytki bluzg, licytowanie się oświeceniowymi „mądrościami” sprzed 250 lat, zaglądanie Kościołowi do kieszeni i generalnie brak czegokolwiek nowego w tym dyskursie.
stopień z religii co to jest. czy oznacza to bezmyślne wklepanie do pamięci formułek modlitwy i kilku fragmentów starego i nowego testamentu. jeżeli to ma być to to niech by było. ale jeżeli ma być to ocena wiary to kto i jak ma ją ocenić . Pana Boga o to nie można się zapytać
NIE,nie zgadzam sie ,religia jest zmuszaniem ludzi-dzieci do uczenia sie czegos czego nie maja prawa wyboru.Religia w miejscach kultu tak,jezeli religia w szkole to mozliwosc wprowadzenia innych wyznan np.ewangielikow,baptystow,zielonoswiatkowcow itp.
Wlasnie skonczylam rozmowe z moimi wlasnymi rodzicami. Oni sa zachwyceni ocena z religii, ja wrecz przeciwnie.Oj, dyskusja byla goraca! Po pierwsze -jak mozna oceniac religie? Nawet -jak ktos chce to nazwac- „wiadomosciami” z religii, to mowie stanowczo- nie. Kto chce chodzic na religie- chodzi. Bez przymusu, z wlasnej woli. W USA ( Polacy ) dzieci ucza sie religii w polskich szkolach sobotnich. Amerykanie maja religie w salkach przykoscielnych lub w domach prywatnych ( mama, ktora „poczuwa sie ” do nauki religii- uczy 3-4 dzieci. Czasami moze byc tylko jedno! Jak nie przyjdzie ktos na religie- moze lekcje „odrobic” pomagajac w Domu Starcow, albo- jak teraz- przy pakowaniu paczek dla potrzebujacych). Oczywiscie, ze sa szkoly katolickie i tam jest religia . Ale za to wszystko sie placi. Prywatnie, a nie „panstwowo”. I jeszcze cos. Polska nie jest krajem katolickim, nawet jezeli wielu ludzi chcialoby ja tak nazywac. Licza sie czyny, a nie slowa. Po wczorajszym reportazu- jestem oburzona. Krzycza na USA, ze „konsumcja”, „brak wiary”, „Zydzi wszedzie” – tak, to slowa Polakow … Ale nikt nigdy nie usunal krzyza z miejsca, w ktorym zginal czlowiek. Przy drogach od Arizony po Nowy Jork – stoja krzyze, ludzie nosza kwiaty tym, ktorzy tam zgineli. Przy jednej z glownych ulic wielkiego miasta – postawiono krzyz i powieszono koszulke rowerzysty… A w Polsce usuwaja krzyze, nazywajac je „instalacja przydrozna”, bo „zapatrzeni w nie kierowcy- mogliby …zrobic wypadek!”. Glupota wielka! I jak tutaj nie kryc oburzenia? Hipokryzja i tyle! A z religia w szkole i na oceny sie nie zgadzam. Kropka.
Szanowany nauczyciel liceum jawnie popiera hipokryzję.
Nie wiem, czy o p. Dulskiej wspomina się jeszcze w szkole, czy to już lektura unieważniona. Ale po co Dulska, skoro blog polonisty wystarczy.
No tak, Panie Dariuszu, strasznieś Pan naiwny.:(
„Jeśli jednak nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to należy traktować ją jak każdy inny przedmiot, a katechetów jak innych nauczycieli. Bez taryfy ulgowej ”
Może Pan sobie pouważać na blogu i tyle.
Nurtuje mnie pytanie: dlaczego uczeń może wybierać, czy chce chodzić na religię, a nauczyciela świeckiego przedmiotu faktycznie zmusza się do chodzenia w czasie lekcji do kościoła, choć wolałby zostać w szkole?
Kartka z podróży pisze: 2009-12-02 o godz. 21:38
„Mądrze i racjonalnie do tej śliskiej problematyki podchodzi gospodarz. A młodzież? Szkoła uczy dzieciaków różnych strategii życiowych. Czemu taką strategią nie może być obłuda? Podwyższenie średniej warte jest chyba przybrania maski świętoszka lekcjach religii przez 2(?) godziny w tygodniu.”
He, he, dopiero teraz wpadło mi w oko imienne nazywanie obłudy racjonalnością i mądrością.
Ale tak nawiasem, o to przecież religiantom najogólniej chodzi – umoczcie się w naszym bagnie, zabrudźcie, a wtedy wasze sumienia łatwiej zgodzą się na kolejne bzdury i nonsensy. Nieważna jest przecież wasza wiara, ale ważna wasza zgoda na naszą dominację.
Przytomny
Przeczytaj jeszcze raz mój komentarz, bo zdaje się, że go nie zrozumiałeś. Moje uwagi odnosiły się do klerykalizacji państwa i jego instytucji. Odnosiły się inaczej mówiąc do ewangelizacji prowadzonej za pomocą państwa. Chyba mam do tego prawo będąc jego obywatelem. A może chcesz powiedzieć, że na temat klerykalizacji państwa mogą wypowiadać się tylko członkowie kościoła? Lub jakiś „wspólnot charyzmatycznych” lub środowisk „neokatechumenatu”? A może również nie powiniem wypowiadać się na temat laicyzacji bo nie należę do „wspólnot charyzmatycznych” lub środowisk „neokatechumenatu”? Z mojej perspektywy widać postępującą laicyzację, z Twojej jej nie widać bo patrzysz przez pryzmat „wspolnoty charyzmatycznej”. Rozumiem, że wolałbyś, bym patrzył z Twojej perspektywy i tego nie widział. Ale przykro mi – będę patrzył ze swojej. Zastanawiam się tylko skąd u Ciebie takie mocne przekonanie, że laicyzacja nie następuje. Skoro jest tak dobrze to po co ewangelizujecie za pomocą przymusu czyli państwa?
Jeszcze jedna uwaga. Okiełznaj swoje przeczulenie z nie wciskaj mi w usta zamiast „durni” „durni wyznaniowych”. Nie napisałem tego – to tylko Twoja pokręcona interpretacja. I nie dorabiaj całej legendy do interpretacji opartej na przeinaczeniu. Nie obsypując mnie przy okazji inwektywami. Ostatecznie jesteś na liberalnym blogu a nie panelu dyskusyjnym „neokatechumenatu”. Więc zachowaj przytomność.
Pozdrawiam
– teologia jest powszechnie uznawana za dyscyplinę akademicką
Kiedyś alchemia była, ale się skończyła.
„znaczna część kierunków akademickich (historia, historia sztuki, kulturoznawstwo i in.), jako kanonu wiedzy na dzień dobry wymaga znajomości, i to szczegółowej, problematyki biblijnej.”
Ale nie odwalonych pierwszych piątków miesiąca.
Jak by na religii, biblię przerabiano i z jej znajomości stopnie stawiano.
Ta sytuacja przypomina mi czasy przymusowej nauki języka Rosyjskiego od szkoły podstawowej do matury i lektoraty w ponad maturalnych szkołach i studiach. Niby się wszyscy uczyli i dostawali stopnie ale po skończeniu tej nauki nagle zapanowywała powszechna amnezja.Podobnie absurdalna jest sytuacja z religią wprowadzoną do szkolnictwa od zakrystii . Wyrok TK niczego nie klaruje lecz będzie rodzić napięcia w stosunkach między uczniowskich ,fałszywe nadymanie się katolicyzmem który pękać będzie jak bańka mydlana po skończeniu nauki jak języka Rosyjskiego. Czarno to widzę i jak w filmie seks misja powiem ciemność ciemność katolicką widzę . To jest oczywisty zamach na państwo Polskie i będziemy wkrótce nazywać się Kościół Katolicki (dawne państwo Polskie.)
„Gdyby pisarz D. Brown pochodził sobie do polskiego liceum przez rok to nie popełniałby w swoich gniotowatych książkach, tak rażących, wręcz idiotycznych błędów w interpretacji historii biblijnej i atrybucji w powszechnie znanych dziełach na które się powoływał.””
I żadnego sukcesu by nie odniósł.
„W Monachium też funkcjonuje kilku niemieckich noblistów,”
Warto też wspomnieć o słynnym Monachijczyku A. Hitlerze, który tam właśnie przesiąkał katolicką atmosferą.
Nie zawsze zgadzam się z Parkerem, ale tym razem absolutnie TAK.
Ostatnie posty świetne.
Wikonwi, z nauki rosyjskiego jednak był pożytek – rozumieliśmy pieśni Wysockiego, Okudżawy i Biczewskiej.
Jak wygląda typowa lekcja religii w polskiej szkole- pisałam niedawno. Zapomniałam jednak o ocenach: same szóstki z góry na dół (i to nie jest SP).
W klasie mojej córki na religii (w liceum) uczniowie przez całą lekcję śpiewali godzinki. Ciekawe, czy przyda im się ta umiejętność na studiach? Może na historii sztuki?
Siostra – katechetka miała doktorat!
@ wikonwi
„Ta sytuacja przypomina mi czasy przymusowej nauki języka Rosyjskiego od szkoły podstawowej do matury i lektoraty w ponad maturalnych szkołach i studiach. Niby się wszyscy uczyli i dostawali stopnie ale po skończeniu tej nauki nagle zapanowywała powszechna amnezja”
A teraz, po zaledwie półwieczu, rozkwit przeżywają lektoraty z języka rosyjskiego, kursy, szkoły językowe, ludzie chcą się go uczyc z własnej woli. I czego niby dowodzi to porównanie?
Ma rację Gospodarz, że oceny z religii wliczone do średniej są prostą konsekwencją wpuszczenia tego przedmiotu do szkół. Chcieliście religii w szkołach – to ponieście tego konsekwencje. A jak się wam nie podoba to usuńcie ten przedmiot ze szkoły. A jak nie potraficie to udawajcie głupków aż wam się znudzi. Trzeba już uważać, bo następną konsekwencją może się stać nadanie religii rangi przedmiotu obowiązkowego.
Sprawa ma też drugie dno. Jak chodziłem do liceum ~15 lat temu to w klasie były ze 2 osoby zasługujące na miano religijnych. Reszta odpisywała matematykę. Jedna osoba zadeklarowała ze nie będzie chodzić na religię.
Ile z nich poszłoby na zajęcia do salki przykościelnej?
Do przytomny
„Należałoby raczej rozdzierać szaty nad poziomem przygotowania z matematyki czy chemii ale to…”
Większość programów w 1 i 2 klasie gimnazjum oraz liceum przewiduje po 1 godzinie w tygodniu własnie chemii ale też fizyki, geografii. Wygląda to czasem tak, że w miesiącu jest tylko 1 lekcja (wyjazd do teatru, święto , apel, jakas prelekcja w szkole itd.). Więc nauczyciele tych niby ważniejszych niż religia przedmiotów stają na rzęsach by „przerobić materiał”,(Pan Dyrektor nie wyobraża sobie by ktoś nie zdołał tego programu zrealizować, ale zastępstw nie daje – oszczędności) nie mają czasu by z uczniami poćwiczyć zadania, by wytłumaczyć coś po raz drugi, zrobić eksperyment ( marzenie!!), by po prostu w odpowiedni sposób uczyć. Religia jest 2 razy w tygodniu, a u nas w szkole najczęściej ogląda się na niej filmy i to wcale nie związane z religią jakąkolwiek.
Gwarantuję, że w większości przypadków, gdyby jedną z religii „oddać” chemii to szat nie trzebaby było rozedzierać, a jeszcze jakby tak drugą religię „oddać” na geografię to może dzieci mogły by nawet zdążyc nauczyć sie posługiwać busolą w terenie – szaleństwo!
P.S. Bardzo lubię teoretyków – rozbawiają mnie do łez.
Ktoś mi właśnie doniósł, że na tym blogu źle się mówi o religii. Chciałbym więc zabrać parę słów. Jestem katechetą w jednej z Krośniejskich szkół podstawowych i uważam, że wprowadzenie religii do szkół to był świetny pomysł. Nie rozumiem jednak tych,którzy drwią z tego przedmiotu.To tak jakby drwić z Chrystusa,w którego wierzyć przecież należy.Dzieci lubią chodzić na religię, bo zawsze mają szansę na dobrą ocenę, nie są negatywnie klasyfikowane już na starcie. Idą święta, więc w całej szkole będziemy dzielić się opłatkiem i śpiewać kolędy. I komu to przeszkadza,że będzie miło i świątecznie. Liberałom, komunistom, lewakom? Ludzie, opamiętajcie się, wiara katolicka to Polska właśnie, a nie jakieś tam nowinki z zachodu.
Jednego nie rozumiem, wszyscy krytycy Giertycha i trybunału, chyba zapomnieli, czym jest średnia, jest to suma ocen podzielona przez liczbę ocen, trudno więc mówić o dyskryminacji, mniej ocen w liczniku to także mniejszy mianownik. I oczywiście trzeba było być konsekwentnym, jak się raz uznało za wyraz wolności wiszenie krzyża z jakiej racji, miałby się teraz stać wyrazem niewoli? Czysty laicki koniunkturalizm z autora wychodzi, wraz z komentatorami bloga powie wprost, że kościół po prostu zmuszał biedną laicką opozycję do współpracy.
Moim zdaniem, można zrobić z religii przedmiot trudny (nawet łatwiej niż innych). Mógłby to być interdyscyplinarny program z elementami: historii, religioznawstwa, filozofii, teologii, zapewniam, że materiału znalazłoby się dość. Oczywiście dalej przedmiot indoktrynowałby wdrażając w pewne tradycje intelektualne i nawet kogoś kto potem przezwyciężyłby ją i stał się niewierzącym, wymusiłby zniuansowany stosunek do tradycji o ile przykładałby się do nauki, bo też w samej tej tradycji jest pewien może i mimowolny pluralizm, istnieje w niej wiele kwestii, które nie są sprawami wyłącznie wiary (np: realizm Tomasza i nominalizm Ockhama). Ale przecież uczynienie z religii takiego przedmiotu, byłoby wybitnie nie na rękę takim laickim dewotom (lepsza kiepska indoktrynacja niż lepsza indoktrynacja), nieprawdaż? Toż ewentualna presja, aby uczynić z niej taki przedmiot, musiałaby się odbywać w imię innych racji niż laicyzacja, czy potrzeby ateistycznych ideologów.
Zaś jeśli idzie o etykę, która w końcu powinna zawitać do szkół i obowiązywać zarówno wierzących jak i niewierzących. Wpływ historyczny chrześcijaństwa na myśl etyczną jest olbrzymi i ciągnie się po dzień dzisiejszy, czego przykładem jest na przykład wniknięcie do dyskusji etycznych teologicznego terminu „supererogacji”. Wynika to też z samej natury etyki, która nie mogła abstrahować od faktu, że ludzie i bez niej bywają dobrzy, zaś ideał owego bycia dobrym ukształtował się pod wpływem religii. Koncepcje etyk preferujących ateizm to rzadkość. Sam widzisz więc dlaczego napisałeś w sposób mocno niedostateczny.
________________
Ps: Zapraszam na mego bloga
http://pregierzrozumu.blogspot.com/
http://www.pregierzrozumu.blogspot.com/
Nie zgadzam się z tym co Neosceptyk pisze. Religia JEST obowiązkowa, czy się to komuś podoba, czy nie. Taki jest stan faktyczny. Po co więc walczyć? Młodzieży się to podoba.
Po drugim komentarzu Norberta Krzecza nie mam już wątpliwości – któryś z rozweselonych ( Barbórka!) komentatorów postanowił sobie pożartować 🙂
Norbert Krzecz pisze:
2009-12-04 o godz. 18:15
Proszę Księdza,
Pisze Ksiądz:
Ktoś mi właśnie doniósł, że na tym blogu źle się mówi o religii.
Zle się mówi o nauczaniu religii w szkole.
O katechezie.
Nikt źle się nie wyraża o religii katolickiej.
Ale skoro Ksiądz już tu zajrzał to spytam.
Ja do Księdza, do kościoła nie przychodzę żeby portret Lenina wieszać.
To czemu Ksiądz, do mojej szkoły przychodzi i mi Chrystusa na ścianie wiesza?
Dzieci mi bałamuci?
Nie rozumiem wypowiedzi Pana krzecza, chyba nie umie czytać ze zrozumieniem lub żyje we własnym swieicie. Zresztą sam jestem młody (dwadzieścia parę lat mam na karku) i będę oceniał swoich współbraci w młodości.
_____________
http://www.pregierzrozumu.blogspot.com/
Wszystko pięknie, religia jest w szkole – powinna być wliczana do średniej. Ale jeśli chodzi o katechetów, to oni nie do końca są chyba zaliczani do nauczycieli. U nas na wywiadówce była awantura, że katechetka ma okropne metody nauczania, dzieci się jej boją etc. I wychowawczyni powiedziała, że siostra nie podlega dyrektorowi tylko księdzu proboszczowi i do niego możemy kierować skargi i zażalenia. Ja pofatygowałam się raz i drugi do samej siostry. M.in. zasugerowałam, że na jej miejscu mając ksywkę „Krwawa Miriam” przeniosłabym się do zakonu krzyżackiego. Zaśmiała mi się w nos jak zwykle i podsumowała, że to ja jestem beznadziejnym rodzicem, bo nie posyłam swojej córki na drogę krzyżową. W naszej szkole na katechetów nie ma bata, obowiązuje małomiasteczkowa poprawność polityczna i dobre relacje z proboszczem.
Norbert Krzecz pisze: 2009-12-04 o godz. 18:15
Neosceptyk pisze: 2009-12-04 o godz. 18:20
Dwa posty jakże różne językowo, ale oba równie kłamliwe i w dodatku jeden obnaża kłamstwo w drugim.
Jeden kłamie, że „Chrystusa wierzyć przecież należy”, a całym tekstem okazuje, że nie rozumie, o co w tej dyskusji chodzi. W dodatku oczywiście nie wstydzi się przyznać, że pracuje w szkole (a nam, rodzicom przychodzi potem rozwiązywać dylemat, jak wytłumaczyć swoim dzieciom nie niszcząc autorytetu szkoły, że nauczyciel może nie spełniać podstawowych kryteriów intelektualnych).
Drugi zaczyna indoktrynację z pozycji „intelektualnych”, kłamiąc o matematyce jakby ta uczona w postaci wzoru przenosiła się do życia nie dając wykorzystywać choćby do uczenia dzieci korupcji. Rozpisuje się mądrze o mianowniku, nie wspominając, że do licznika w przypadku religii wstawia się zazwyczaj więcej, niż przypada na inne przedmioty. O co właśnie w tej korupcji chodzi i co akurat potwierdza nie zmówiony z nim poprzednik. Nie mające żadnego realnego związku z tematem kolejne dygresje nie dają się komentować, zresztą w kolejnym poście autor sam wspomina, że nie rozumie rzeczywistości.
Potem się kłócą.
Cóż, autorowi tego bloga wydaje się, że popiera tylko hipokryzję, ale zapomina, że hipokryzja to rządy głupoty. Polonista w liceum.
divak2 pisze: 2009-12-04 o godz. 10:35
„Ma rację Gospodarz, że oceny z religii wliczone do średniej są prostą konsekwencją wpuszczenia tego przedmiotu do szkół. Chcieliście religii w szkołach – to ponieście tego konsekwencje. A jak się wam nie podoba to usuńcie ten przedmiot ze szkoły. A jak nie potraficie to udawajcie głupków aż wam się znudzi. Trzeba już uważać, bo następną konsekwencją może się stać nadanie religii rangi przedmiotu obowiązkowego.”
Pisze pan takim oznajmującym tonem, ale pozwolę sobie zapytać, do kogo?
Czy wszyscy Polacy chcieli wprowadzenia religii do szkół?
Konsekwencje ponosić będą ci, którzy NIE chcieli wprowadzenia religii do szkół.
Do kogo pisze pan o tym usuwaniu religii ze szkoły? Do tych, którzy tego chcieli, czy do tych, którzy tego nie chcieli?
Rozumiem, że o tym udawaniu głupków pisze pan do tych, którzy nie chcieli. Bo przecież nie do tych, co chcieli i teraz przejrzeli na oczy, bo ci i tak wyszli na głupków. A ci co chcieli nie muszą udawać.
A co do „trzeba już uważać”, to szanowny pan żartuje. Religia będzie przedmiotem obowiązkowym niezależnie ot tego, czy będziemy uważali, czy nie.
Przewrotnie powiem jednak, że w pewnym miejscu ma pan rację. „Chcieliście religii w szkołach – to ponieście tego konsekwencje.” Otóż osoby chcące coraz większej roli religii w szkole częściej będą także słyszeć, że religia to stek zabobonów.
Norbert Krzecz pisze:
2009-12-04 o godz. 18:15
„…Dzieci lubią chodzić na religię, bo zawsze mają szansę na dobrą ocenę, nie są negatywnie klasyfikowane już na starcie. Idą święta, więc w całej szkole będziemy dzielić się opłatkiem i śpiewać kolędy.”
Nie rozumiem – to z innych przedmiotów dzieci nie mają szans na dobrą ocenę i na dzień dobry dostają profilaktycznie pały?
Co do oceniania z religii, to zauważyłam dwa skrajne podejścia. Życzliwe szóstki za nic – za ładny zeszyt czy pięknie zrobiony przez mamę różaniec, albo złe oceny – np. za nieobecność w kościele, co chyba jest sprawą sumienia a nie przedmiotu nauczania. Jedno i drugie szkodzi. Uczy lekceważenia religii i wiary na pokaz, niczego więcej. A co do religii w szkole, nie wiem skąd ten zachwyt. Za moich czasów na religię chodzili zainteresowani, a nie zapędzeni. I uważam, że lekcje w salach katechetycznych były traktowane z większym szacunkiem, poważniej, jako forma pogłębiania wiary. Nie widzę żadnych plusów religii w szkole. Przedmiot jak każdy inny. Czy tego chciał Kościół?
Neosceptyk się po prostu czepia. Nie wie co powiedzieć i ględzi. Nie lubię takich nieudanych… Wypowiedzi oczywiście.
Ubolewam nad jakością nauczania w Polsce. Mam do tego podstawę, jek sadzę – uczyłem również w USA i w Kanadzie. Tu nie cidzi o religię, ale o głupotę. Kiedy pojawiłem się w szkole w Illinois – zadzierałem nosa z dumy i opowiadałem kolegom cyt: „u nas w Polsce to jest poziom nauczania, nasze dzieci posiadają większą wiedzę……itd, itp” Po dwudziestu latech od tej wypowiedzi jest mi wstyd. Tu nie chodzi o poziom nauczania – tu chodzi o efekty nauczania.Ale czy to nie to samo?
Nie. Nasze polskie dzieci są napompowane wiedzą i kalekie pod wieloma innymi względami. Sama wiedza to mało. Jednym z przykladów niech będą długoterminowe projekty uczniowskie. Dzieci same dobierają sobie partnetów – powstala w ten sposób grupa tworzy projekt – chośby wieżę z zapałek o określonych parametrach, pojazd ktory napedzany ciśnienie powietrza ma przejechać jak najdalej, czy też film dokumentalny o kimś ciekawym i nie znanym. Dzieci uczą się wspólpracy, sztuki kompromisu, myślenia pragmatycznego, a konkurencji z innymi grupami.
Z wiedzy należy korzystać, ale ważniejsza jest umiejętność korzystania od samej wiedzy. U nas sposób myślenia narzuca nauczyciel jako jedyny i sluszny, tam nauczyciel obserwuje i kieruje rozwojem ucznia. W zeszłym roku uczyłem 2 miesiące religii w katolickim liceum. Dostaliśmy wytyczne nauczania i kryteria ocen. Wśród najwyżej ocenianych znalazł się chłopiec niewierzący. Na ogół nasze pupile to nie ci na których trzeba stawiać.
Pewnie nie odkrywam Ameryki, ale mój głos jako jeden z wielu woła o pokorę i myślenie. Sumując: koledzy nauczyciele, pomyślmy nad sposobem nauczania – dziecko to wrażliwy instrument i łatwo go rozstroić.
Jak są lekcje, musi być ocena. To nieprawda, że stopień z religii podwyższa średnią(u mnie w szkole jedna osoba będzie miała jedynkę). W końcu nawet laik nie może sobie pozwolić na to, że uczeń może bezkarnie na kartkówce wypisywać, że św, Paweł jechał do DYMASZKU prześladować chrześcijan, a jego pierwsze imię to Kirke.
Nie ma „Krośniejskich” szkół podstawowych, są krośnieńskie. Nie ma, więc i Norberta Krzecza też nie ma. Taką mam nadzieję.
Pozdrawiam.
Drugi zaczyna indoktrynację z pozycji ?intelektualnych?, kłamiąc o matematyce jakby ta uczona w postaci wzoru przenosiła się do życia nie dając wykorzystywać choćby do uczenia dzieci korupcji. Rozpisuje się mądrze o mianowniku, nie wspominając, że do licznika w przypadku religii wstawia się zazwyczaj więcej, niż przypada na inne przedmioty. O co właśnie w tej korupcji chodzi i co akurat potwierdza nie zmówiony z nim poprzednik. Nie mające żadnego realnego związku z tematem kolejne dygresje nie dają się komentować, zresztą w kolejnym poście autor sam wspomina, że nie rozumie rzeczywistości.
Potem się kłócą.
________
Panie naucz się czytać ze zrozumieniem, bo ja pisałem o tym, że dałoby się zaradzić niskiemu poziomowi religii ale rą dróżką obłudny umysł ateuszka nie pójdzie, bo nie idzie mu o żadne dobro, tylko o własną małostkową niechęć. A z panem Krzeczem się nie kłócę, bo nie rozumiem jego postawy i inni chyba tez jej nie rozumieją, co widać z wypowiedzi laicki obłudniku.
Neosceptyk się po prostu czepia. Nie wie co powiedzieć i ględzi. Nie lubię takich nieudanych? Wypowiedzi oczywiście.
______
Żeby się czepiać, trzeba mieć kontakt z rzeczywistością, jak się nie ma atrgumentu to się człowieka dołuje, zachowanie typowe dla laickiego dewoty.
Wstałem dziś rano i po porannej modlitwie dla pewności zajrzałem jescze raz na tego bloga i muszę przyznać że załączone komentarze nadal szkalują całą wręcz koncepcję nauczania religii w szkole. Przypominam państwu iż jest to decyzja Trybunału i nic na to się nie poradzi, trzeba się dostosować i już. Na krytykę mojej osoby odpowiadam pojedynczo:
@Neosceptyk
To pan nie umie, ale za to p i s a ć ze zrozumieniem: „Mógłby to być interdyscyplinarny program z elementami: historii, religioznawstwa, filozofii, teologii, zapewniam, że materiału znalazłoby się dość.” To już niedługo b ę d z i e interdyscyplinarny program z elementami wszystkich przedmiotów.
@ Anna
„Nie rozumiem – to z innych przedmiotów dzieci nie mają szans na dobrą ocenę i na dzień dobry dostają profilaktycznie pały?” Oczywiście, sam byłem świadkiem jak pani od angielskiego wstawiła uczniowi jedynkę za brak zeszytu. Mam wychowawstwo, to wiem co się dzieje. Czy to jest ocenianie realnej wiedzy?
@ rs_
Jeżeli się pan zabiera zanegowanie moich zdolności intelektualnych, co nie jest chyba tematem tego blogu, to nadmieniam, że mam magistra zdobytego na uniwersytecie i nie muszę się sto razy tłumaczyć z tego, że jestem osobą wierzącą.
@parker
Przydałby się panu ksiądz, na przykład na kolędzie. Zdjąby może z pana ten krzyż niedowiarstwa i natarczywości, jaką epatują pana wtręty. Tego właśnie uczymy dzieci w szkole: pracuj nad sobą i bądź miły dla innych.
Do pójdźka
>Jak są lekcje, musi być ocena.<
Brednia charakterystyczna dla nieudolnych nauczycieli i(polskich)urzędasów!!!
@pójdźka i S-21
Mi sie bardziej podoba ten fragment o DYMASZKU. Tzn, ze chyba uczen sugerowal, ze chodzi tam o jakies dym…Nie bede dalej ..wiemy o co chodzi. A czy S-21,to nie jest przypadkiem nazwa jakiegos wiezienia z rezimu Czerwonych Kmerow? Prosze o wyjasnienia, na milosc boska, sprawdzajmy dokladniej swoje pseudonimy.
@Neosceptyk
To pan nie umie, ale za to p i s a ć ze zrozumieniem: ?Mógłby to być interdyscyplinarny program z elementami: historii, religioznawstwa, filozofii, teologii, zapewniam, że materiału znalazłoby się dość.? To już niedługo b ę d z i e interdyscyplinarny program z elementami wszystkich przedmiotów.
______________
Cóż, jak Pan nie widzi tych wszystkich głosów laickich dewotów na tym blogu i paru innych na serwisie „Polityki”, to Pański problem nie mój, będą ci w twarz pluii a Ty powiesz deszcz pada. Chciałbym też wiedzieć, gdzie ja zaczynam wojnę, bo to mi waść zarzucił. A interdyscyplinarność to może taka zła jest Pańskim zdaniem? Na Pańskim uniwerku czegoś takiego jak MISH nie było?
____
Mój blog: http://www.pregierzrozumu.blogspot.com
A tak czekałem na odpowiedź @przytomny, na argumenty @Kartka z podróży!
🙂
Religii w szkole – stanowcze NIE!