Szkolne nawyki

Rezygnujemy ze szklanki mleka codziennie, ponieważ – argumentowała przedstawicielka resortu rolnictwa – „cel projektu został osiągnięty: dzieci wyrobiły w sobie nawyk picia mleka” (cytuję za wiadomościami radiowej Trójki). Teraz mleko będzie podawane co drugi dzień, natomiast w pozostałe dni dzieci mogą je sobie po prostu kupić. Jak dobrze pójdzie, to resort zapewne wycofa się całkowicie z projektu. Skoro dzieci przyzwyczaiły się do mleka, to niech piją za swoje.

Argument jest tak genialny, że można go zastosować do wszystkich innych spraw. Gdy tylko dzieci przyzwyczają się do używania papieru toaletowego, to niech go sobie kupują w sklepiku szkolnym (wycofujemy papier z toalet – spora oszczędność). A jak się przyzwyczają do mycia rąk z użyciem mydła, to niech je sobie kupią (wycofujemy mydło z toalet – kolosalna oszczędność). Gdy wyrobią w sobie nawyk pisania na tablicy, to niech kredę kupują za własne pieniądze – po co szkoła ma za to płacić? Do wielu rzeczy można dzieci przyzwyczaić, a potem nakazać, aby same płaciły za swoje przyzwyczajenia.

Okazuje się, że program „Szklanka mleka” to wyłącznie konsumpcjonizm, a nie propagowanie zdrowego stylu życia. Wystarczy bowiem zainwestować w przyzwyczajenie klienta do jakiegoś produktu, np. picia mleka, a potem czerpie się zyski ze sprzedaży towaru. Resort rolnictwa nie jest w ciemię bity, głupio tylko zrobił, że tak bez bicia przyznał się, iż reprezentuje interesy producentów, a dzieci ma w nosie. I jak tu nie propagować buntu i oporu wobec tego, co narzuca szkoła?

Zastanawiam się, jakie nawyki szkoła wyrabia w dzieciach, za które potem muszą przez wiele lat płacić. Przecież picie mleka to tylko czubek góry lodowej.