Ocena za edukację
Za działania na rzecz edukacji rząd Donalda Tuska otrzymał dostateczny z minusem. Oceniała „Gazeta Wyborcza”. W komentarzu Aleksandry Pezdy można przeczytać m. in.:
„Finansowy status [nauczycieli] zmieniłoby dopiero odejście od zapisanego w Karcie nauczyciela pensum (liczba godzin do przepracowania w szkole przy tablicy w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy). To jednak ruch niepopularny, wbrew związkom zawodowym. W tym kierunku rząd nie poszedł.” („Edukacja: reformy bez komunikacji”)
Prawdopodobnie prędzej czy później, ale w końcu będziemy musieli podyskutować o pensum. Jednak do takich rozmów nikt nie jest przygotowany, ani rząd (nie ma pieniędzy na podwyżki), ani nauczyciele (nie mają zaufania do rządu). Rząd nie umie, a już szczególnie minister edukacji, rozmawiać z nami. Traktuje nas jak pasożytów, zło konieczne, a nie jak partnerów w dialogu na temat zmian w edukacji. A przecież część z nas chce zwiększenia pensum (sam jestem przeciwny), ale nie każdemu po równo, lecz według zasady: inne pensum dla nauczycieli przedmiotów egzaminacyjnych, szczególnie maturalnych, a inne dla nauczycieli przedmiotów drugorzędnych.
Im mniej odpowiedzialności ponosi belfer za swój przedmiot, tym więcej lekcji powinien mieć do przeprowadzenia. Na przykład nauczyciel religii czy etyki powinien mieć pensum 30-godzinne, a nauczyciel matematyki w klasie matematycznej (uczniowie zdają maturę na poziomie rozszerzonym) tylko 15-godzinne. Spora część nauczycieli twierdzi, że nasze pensum powinno wahać się właśnie między piętnastoma a trzydziestoma lekcjami w tygodniu. Oczywiście w szkole każdy nauczyciel spędzałby tyle samo czasu (40 godzin), jednak wuefista, etyk czy katecheta prowadziliby przede wszystkim lekcje, zaś poloniści, matematycy oraz wszyscy, którzy przygotowują do egzaminów, prowadziliby lekcje (połowę mniej) oraz udzielali konsultacji, wyrównywali indywidualne braki uczniów, sprawdzali prace klasowe.
Aby wprowadzić zmiany w pensum, trzeba by zdecydować się na otwarte rozmowy z nauczycielami. Kto w rządzie potrafi z nami rozmawiać? Minister edukacji uprawia bufonadę, zaś premier to fanfaron. Ten rząd raczej z nami się nie dogada. Skoro ma popsuć, to lepiej niech nic nie robi. Trzy mniej to uczciwa ocena.
Komentarze
Do Gospodarza
Z tekstem się zgadzam, tylko po co Pan tę bzdurę promuje:
>Oczywiście w szkole każdy nauczyciel spędzałby tyle samo czasu (40 godzin), <
Naprawdę sprawdzanie prac i przygotowywanie lekcji można efektywnie wykonywać tylko w domu ( w zdecydowanej większości szkól!).
Chyba,że jakaś akcja będzie [np.30tyszkól na 30-lecie IIIRP;-)] i pojawią się budynki szkolne z normalnymi warunkami pracy dla nauczycieli w szkole. Na razie to nawet uczniowie takich warunków nie mają w wielu szkolach;-)
S-21,
jestem zwolennikiem wykonywania pracy w szkole. Jeśli nauczyciel ma pracować w domu, to pracodawca musiałby się dorzucać do kosztów utrzymania domu (prąd, komputer, ogrzewanie itd.). Należy oczekiwać, że pracodawca stworzy takie miejsce pracy, w którym pracę można wykonywać. Na razie mamy sytuację, że nauczyciel musi (podkreślam – musi) pracować w domu. A zamiast wdzięczności obrzuca się nas oszczerstwami, że nie pracujemy 40 godzin. Bo pracy w domu nikt nie uznaje za pracę. Tymczasem pracodawca ma zysk z tego, ze nauczyciele pracują w domu – nie tworzy miejsc pracy, nie zapewnia narzędzi pracy itd. Pracodawca zapewnia tylko warunki pracy na lekcji, a wszystko, co nauczycieli robi poza lekcjami, to już na własny koszt. Uważam, że powinniśmy się domagać możliwości wykonywania pracy w szkole.
Pozdrawiam
DCH
Gospodarz napisał: „Pracodawca zapewnia tylko warunki pracy na lekcji (…)”.
Mój pracodawca zapewnia mi ZŁE warunki pracy na lekcji, ale zapewnia…
„m mniej odpowiedzialności ponosi belfer za swój przedmiot, tym więcej lekcji powinien mieć do przeprowadzenia. Na przykład nauczyciel religii czy etyki powinien mieć pensum 30-godzinne, a nauczyciel matematyki w klasie matematycznej (uczniowie zdają maturę na poziomie rozszerzonym) tylko 15-godzinne.”
Oj, panie Dariuszu, może korki z matmy? Bo wszak te liczby w drugim zdaniu napisał Pan dokładnie odwrotnie, niż propozycja w pierwszym…
Nie jestem nauczycielem, a kulis zawodu znam sprzed kilkudziesięciu lat (moja mama była polonistą). Myślę jednak, ze poza kolorowszymi ścianami (widziałam chodząc na wywiadówki swoich dzieci i czasem doprowadzona do furii bywałam w gabinetach dyrektorów) niewiele się zmieniło w budynkach szkół. Nie wydaje mi się, by nauczyciel miał warunki do spokojnej, merytorycznej pracy pozalekcyjnej, w szkole. Gdzie? We wspólnym pokoju nauczycielskim czy polując na wolne sale? Wątpię w to, by większość nauczycieli chciała wypełniać wszystkie swoje swoje obowiązki w budynku szkoły. Ale poczekam na komentarze pedagogów
W mojej szkole najbardziej gardłował przeciw zróżnicowaniu pensum pan od PO 🙂
Tak jakoś podejrzewam, że jeszcze długo żaden rząd nie zdecyduje się na dokładne przeliczenie czasu pracy nauczyciela. Wyszłyby ciekawe kwiatki.
Lepiej zostawić wszystko tak jak jest, ponieważ dzięki temu łatwiej jest pluć na nauczycieli.
O kosztach, które ponosimy w domu już nie będę nawet pisać.:(
Do Gospodarza
>jestem zwolennikiem wykonywania pracy w szkole. Jeśli nauczyciel ma pracować w domu, to pracodawca musiałby się dorzucać do kosztów utrzymania domu (prąd, komputer, ogrzewanie itd.). Należy oczekiwać, że pracodawca stworzy takie miejsce pracy, w którym pracę można wykonywać.<
1.Nikt nauczycielom warunków do pracy nie poprawi bo to wymiana ponad 90% budynków szkolnych.Natomiast, znając życie w Polsce, mogę sobie spokojnie wyobrazić,że Pańskie poparcie zostanie wykorzystane do wprowadzenia przymusu siedzenia w szkole niezależnie(!) od warunków.
2.Argument „18 godzin pracy” jest wykorzystywany i podsuwany przez polityków gawiedzi świadomie(!), w celu trzymania nauczycieli „za twarz” i utrudniania im walki o lepsze warunki pracy.Żadne ustępstwa tego nie zmienią…
3.Nawet najlepsze możliwe warunki szkolne będą gorsze od domowych.I jest normą(!!!) w zawodach wymagających myślenia,że część pracy się wykonuje w domu. Prace czy lektury znacznie wygodniej czyta się w fotelu czy lóżku przy kawie/herbacie niż nawet przy swoim biurku i w pokoiku z 2/3 osobami(to najidealniejsze warunki jakie ew.może stworzyć szkola!).
4.Światowe tendencje są akurat takie żeby sporą część wielu prac wykonywać w domu, kontaktując się z pracodawcą na bieżąco przez internet(wlaśnie dlatego,że to wygodniejsze dla obu(!!!) stron oraz zmniejsza problemy komunikacyjne).Polska, jak zresztą w wielu innych dziedzinach idzie tu wyraźnie do tylu!!!
Ostatnio chciałam sprawdzać klasówki w pokoju nauczycielskim (miałam „okienko”). Nie dało się – koleżanka chodziła po pokoju nauczycielskim (gotowanie wody, kawa itp) stukając cały czas obcasami, ze właściwie nie mogłam się skupić i prawie nic nie zrobiłam.
„Kto w rządzie potrafi z nami rozmawiać? Minister edukacji uprawia bufonadę, zaś premier to fanfaron. Ten rząd raczej z nami się nie dogada.”
A co robi samorząd zawodowy nauczycieli? Przedstawia chyba jakieś rozwiązania, projekty, programy? Z tego, co widać na stronie ZNP, to robota im się pali w rękach. Nawet dziś p. Broniarz ma jakieś spotkanie na temat edukacji z premierem…
A tak dla rozrywki:
http://demotywatory.pl/440921/Polskie-szkolnictwo
A właściwie , za co te trzy z minusem? Jakoś nie przypominam sobie ,by rząd cokolwiek uporządkował w oświacie i coś sensownego zaproponował. RPO bezskutecznie upomina się o określenie przez rząd warunków pracy nauczycieli.( ponownie o tym pisała wczoraj Gazeta Prawna).Jest to przecież sprawa podstawowa dla każdego pracownika oświaty.Nie uporządkowanie tej sprawy jest wyrazem cynizmu rządu i łamie prawa pracownicze.ZNP gra przeciw nauczycielom,pora zmienić jego władze.
a oto wyniki osiągane w polskim szkolnictwie:
http://i.demotywatory.pl/uploads/1258648449_by_FIFTY_500.jpg
Jetem za pracą w domu. Jeszcze nie udało mi się w szkole sprawdzić żadnych klasówek czy zrobić niezbędnych przemyśleń na temat lekcji, którą będę musiał przeprowadzić. Prąd czy inne koszty przy odpowiednim wynagrodzeniu za pracę, nie byłyby sprawą istotną. Szkoła jest miejscem gdzie hałas, rozgardiasz i sprawy lokalowe nie pozwala na stworzenie właściwych warunków pracy umysłowej poza lekcjami i nie łudźmy się, że jakikolwiek rząd to zmieni. Natomias pomysł z regulowanym pensum, w zależności od prowadzonego przedmioty byłby bardzo dobry gdyby nie to, że w większości szkół tylko matematycy, WF-meni, poloniści i językowcy byliby w stanie „uzbierać” 30 godz. tygodniowo. Pozostali nie mają na to szans – proszę przeanalizować siatki godzin. Przepisy natomiast zabraniają prowadzić inne zajęcia, bo do każdego rodzaju zajęć trzeba mieć inne kwalifikacje.
Nauczyciele są tak oderwani od rzeczywistość, że myślą o swojej pracy jak o karze. Inne zawody mają cieplarniane warunki, pracują w ciszy i bezstresowo? Tak chyba myślą. Zamiast na pseudo „zdrowotne” nauczyciel powinien chociaż raz na 4 lata popracować w warunkach jak „reszta świata” – tak do 19, w wigilię też, samemu zapłacić za dokształcanie, dużo by wymieniać. A komentowany przez Gospodarza artykuł – gorzki ale prawdziwy…i odważny.
Oho! Doprawdy nie wiedziałam,że ktoś mi dopłaca do dokształcania!
Praca do 19? To u mnie codzienność.
Jak to dobrze poczytać sobie w internecie. 😉
Zaza a uważasz, że kto mi płaci za dokształcanie???
Ja oprocz uczenia prowadzę stronę netową szkoły, akurat przerabiam statut, robie inwentaryzację, analizę testów zewnętrznych, projekt z Comeniusa – to wszystko w domu. U mnie to wygląda tak, że jak wreszcie przychodzi weekend to mam czas popracować bo mi się w tygodniu zaległości robią. Uczę matmy więc non stop kartkówki i sprawdziany, a każdy egzamin to … Myślę że poloniści mają jeszcze gożej. Za to pan z muzyki przychodzi, wyciąga akordeon, robi 7 lekcji i idzie do domu. Po pierwsze jest facetem- więc od razu taryfa ulgowa w szkolnictwie, po drugie przedmiot, a po trzecie się nie wywiązuje więc mu się obowiązków nie dokłada. I w ten sposób on może pracować w 3 szkołach, robić prawie dwa etaty, zarabiać dużo więcej niż ja…
I dlatego zgadzam się z autorem. Niesprawiedliwością jest dokładanie wszystkim po równo.
I zgadzam się też z przedmówcami. NIE UMIEM PRACOWAĆ W PRACY. W pracy to ja ucze, a pracuję w domu.
@Pickard Glupi ten demotywator.
Jakie to są leki na przeziębienie? Moze od razu antybiotyk? 😀 I gdzie to dziecko się chowało, że nie wie co się robi na przeziębienie? Pod kamieniem?
Korzystanie z mapy samochodowej (w ogóle z map)? To było gdzieś na jednej lekcji w czwartej klasie przy obliczaniu skali mapy chyba. To trzeba do tego osobnego działu?
Chemia: Jaki kwas? Bo po niektórych to już nie ma czego przemywać. Przeważnie ludzie do oczu pakują sobie jakieś kuchenne środki chemiczne i szampon/mydło. I łyżeczki.
W sprawie pensum, zarobków i innych problemów zawodu nauczyciela – zapraszam do lektury mojej wypowiedzi – http://edukacja21wieku.blogspot.com/
„…nauczycieli przedmiotów drugorzędnych.”
Bardzo nieprzyjemne, deprymujace sformulowanie dla nauczycieli tychze przedmiotow.
Jolanta.
Codziennie pracujesz do 19? Tak od 8 do 19? Czy z „małymi” przerwami? Ciekawe nad czym? Ale masz rację, tylko w internecie można o tym przeczytać. Bo w realu to inaczej wygląda. Dobrze, że śmiech nie zabija.
lidqa.
Tak, tak uważam. Pracuję w szkole, w księgowości i wiem jakie pieniądze idą na dokształcanie nauczycieli. My możemy tylko o tym pomarzyć. Natomiast z twojego opisu pracy „pana od muzyki” wynika jedno. Sami się nie szanujecie. Jesteście solidarni tylko w biadoleniu i walce o podwyżki.
Codziennie. Teraz też pracuję, wpadłam na moment.
Śmiech to zdrowie.
>Pracuję w szkole, w księgowości i wiem jakie pieniądze idą na dokształcanie nauczycieli. <
A może te pieniądze idą,pól na pól, do kieszeni dyrektora i organizatora szkoleń???;-) Jaki wplyw na tematykę i szkoących mają w twojej szkole nauczyciele. Jestem z naprawdę dużego i bogatego miasta, które masę kasy na „doskonalenie nauczycieli” wydaje.Tyle,że są to masowe „szkolenia”,najczęściej obowiązkowe, typu „kotlet raz” organizowane przez placówki i OP.Pożytku z nich nauczyciele ani uczniowie nie mają, ale kasa leci…;-)