Zatrudnimy katechetę

Szkoła podstawowa zamieściła ogłoszenie „Zatrudnimy katechetę w wymiarze 13 godzin tygodniowo” („Głos Nauczycielski” nr 45, s. 15). Co znaczy ta informacja? Wydawało mi się, że opiekę duszpasterską nad wiernymi sprawuje Kościół. Zatem jeśli dzieci chcą chodzić na religię, to obowiązkiem Kościoła jest skierować do szkoły księży. Oczywiście, religii mogą uczyć świeccy katecheci, ale jak jest problem z ich znalezieniem i trzeba się ogłaszać w prasie, to co stoi na przeszkodzie, aby religii uczył ksiądz?

Uważam, że omawiane ogłoszenie rzuca cień na pracę duszpasterską w szkołach. Przecież osoba, która chce uczyć religii, musi mieć zgodę biskupa. Nie każdy, kto skończył teologię, ma prawo do prowadzenia katechezy. Jeśli więc biskup zezwala, to powinien wiedzieć, gdzie są braki kadrowe i do której szkoły należałoby kogoś podesłać. Tymczasem doszło do tego, że dyrektor musi w prasie zabiegać o znalezienie katechety dla uczniów, bo biskupowi się nie chce.

Religia to nie jest zwykły przedmiot, lecz narzucony szkołom. Mam jednak wrażenie, że także narzucony księżom. Pracowałem parę lat temu w szkole podstawowej, którą duchowni omijali daleka. Żaden nie chciał w niej uczyć. A jak któryś podjął się tego zadania, to po kilku tygodniach uciekał gdzie pieprz rośnie. Zastanawiam się, czy poszukująca katechety placówka należy do takich właśnie szkół.

Nie chce uczyć tam ksiądz, katechety nie ma, więc może należy przekazać religię innemu przedmiotowcowi, np. poloniście czy matematykowi. Na miejscu dyrektora nie szukałbym żadnego katechety, tylko polecił pierwszej lepszej wierzącej osobie (może anglista w tej szkole jest katolikiem), aby uczyła religii tak, jak potrafi. W końcu jeśli etyki może uczyć każdy moralnie prowadzący się nauczyciel, to religii także może nauczać każdy chodzący do kościoła belfer. Religia prowadzona przez anglistę (po angielsku, naturalnie) to dopiero byłby pożyteczny przedmiot.