Radosna szkoła

W latach 2009-2014 będziemy realizować rządowy program „Radosna szkoła”. Placówki otrzymają pieniądze na sfinansowanie placów zabaw i innych miejsc w szkole, gdzie dzieci będą mogły radośnie spędzać czas (zob. założenia programu). Wprawdzie program dotyczy głównie maluchów, ale mam nadzieję, że okruchy z pańskiego stołu trafią także do starszych dzieci.

W liceum na przykład przydałoby się uruchomić koło miłośników śmiechu. Młodzież zrobiła się wulgarna i ponura, nie śmieje się, lecz wyśmiewa, nie przeżywa radości, tylko stres. Dziś nawet śmiechu trzeba się uczyć, szczególnie takiego, który jest szczery i radosny, a nie chamski i nieprzyzwoity, bo tego ostatniego nam nie brakuje.

Ćwiczenia w śmianiu się zapewniłyby uczniom niezbędną porcję ruchu. Jak wiadomo, śmiech zwiększa dopływ krwi do mięśni oraz wzmacnia aktywność mózgu. Dlatego ludzie z poczuciem humoru lepiej sobie radzą na egzaminach niż smutasy. Mam wrażenie, że niskie wyniki nauczania są właśnie spowodowane zbyt poważnym podchodzeniem do egzaminów. Co roku widzę na własne oczy, że młodzież na maturę wchodzi jak na ścięcie. Udział w kole miłośników śmiechu dałby efekt porównywalny z dobrym kursem przygotowującym do matury.

Myślę, że rząd doskonale zdaje sobie sprawę z cudownego wpływu śmiechu na wyniki nauczania. Nie pomogły inne programy, aby podnieść poziom edukacji, więc przed zatonięciem trzeba chwycić się brzytwy. Brzytwą dla tonącego szkolnictwa jest właśnie śmiech. Pomysł rządu bardzo mi się podoba – bawmy się zatem w szkole i śmiejmy, może umysły uczniów tak się uaktywnią, że nawet matura z matematyki nie okaże się taka straszna.