Dane osobowe w śmieciach
Robię porządki w miejscu pracy i ze zdumieniem odkrywam prawdziwe skarby, np. prośby o zwolnienia z lekcji. W mojej szkole wymagamy podania powodu wcześniejszego wyjścia ze szkoły, zawsze na piśmie, więc nic dziwnego, że w ciągu wielu lat uzbierała się z tych kartek interesująca historia szkoły. Na 75-lecie liceum będzie jak znalazł, o ile do tego czasu kartki nie zaginą. Na razie wkładam co cenniejsze do książek, aby służyły jako zakładki. Nie tak dawno nawet pokazałem jedno zwolnienie pewnego chłopca, dziś prawie 30-latka, jego mamie, którą przez przypadek spotkałem. Na początku była wzruszona, ale jak wczytała się w treść zwolnienia, to zdębiała: powód był po prostu księżycowy, właściwie taki, że nie powinno się dziecka zwalniać z lekcji, tylko solidnie opieprzyć. Ja zaniedbałem sprawę jako wychowawca (chyba nie wczytałem się w treść zwolnienia, ale od razu podpisałem), a matce pewnie do głowy nie przyszło, co wymyśla synalek. Teraz za późno zarówno na interwencję wychowawczą, jak i rodzicielską. Rzecz nadaje się tylko do opisania w dziejach szkoły, ewentualnie można to zwolnienie podrzucić brukowcom, jeśli chłopak zajmie się polityką i zajdzie w niej wysoko (mam dowód, że kłamał już od młodości).
Żarty żartami, ale prawda jest taka, że nie bardzo wiadomo, co zrobić ze śmieciami, które zawierają informacje o dawnych uczniach. Czy można tak sobie wszystko wyrzucić na śmietnik, czy też należałoby przepuścić materiał przez niszczarkę? Ja wprawdzie mam papierzyska zaledwie z kilkunastu lat, do tego część rzeczy niszczę co roku, więc nie uzbierała mi się góra śmieci. Gorzej mają starsi nauczyciele. W moim liceum są nawet osoby, które uczyły parę sławnych-niesławnych postaci, np. bytuje w szkole nadal wychowawczyni Jolanty Szymanek-Deresz (mamy ją na liście absolwentów roku 1973). Jakby więc dobrze poszukać, to można by odkryć parę rzeczy należącej do dawnej uczennicy Jolanty Szymanek (nawiasem mówiąc, szkoda, że w Wikipedii nie ma wzmianki o tym, jakie liceum kończyła – zob. tekst). Mam nadzieję, że wychowawczyni nie wyrzuciła wszystkiego, lecz co cenniejsze rzeczy włożyła w charakterze zakładek do swoich książek. Podobne materiały można by znaleźć o innych absolwentach, np. o słynnym ASie, czyli Andrzeju Sapkowskim (absolwent roku 1966). Znowu w Wikipedii nie ma ani słowa o tym, że ukończył łódzkie XXI LO – zob. tekst).
Byłem kiedyś na wystawie obrazów Paula Klee w Bernie. Większą furorę niż obrazy robiły pamiątki malarza z okresu nauki w gimnazjum: świadectwa, zeszyty, podania z prośbą o… itp. rzeczy. Postanowiłem wtedy, że po swoich uczniach niczego nie będę pochopnie wyrzucać. Przecież nigdy nie wiadomo, co z nich wyrośnie i jaką wartość mogą mieć dzisiejsze śmieci.
PS: Czy to prawda, że nie wolno wyrzucać na śmietnik żadnych rzeczy, które zawierają dane osobowe? Podobno wypracowanie, na którym widnieje imię i nazwisko autora, już podlega ochronie. A zatem chciał czy nie chciał, wyrzucać nie wolno, tylko trzeba segregować i gromadzić albo defitywnie niszczyć?
Komentarze
Odniosę się do PS. Nie wiem tego do końca jak nas obowiązuje prawo, ale faktycznie trzymam prace studentów dwa-trzy lata, a potem niszczę w niszczarce. Tak samo postępuję z listami obecności, tabelkami przeróżnymi zawierającymi ich dane osobowe. Robię to chyba bardziej z szacunku do jakby nie było podopiecznych, niż z powodu przepisów.
‚PS: Czy to prawda, że nie wolno wyrzucać na śmietnik żadnych rzeczy, które zawierają dane osobowe? Podobno wypracowanie, na którym widnieje imię i nazwisko autora, już podlega ochronie. A zatem chciał czy nie chciał, wyrzucać nie wolno, tylko trzeba segregować i gromadzić albo defitywnie niszczyć?’
Wyrzucać jak najbardziej wolno, po uprzednim usunięciu danych osobowych.
Zachowałam usprawiedliwienie sprzed kilku lat; „Proszę o usprawiedliwienie nieobecnosci mojej córki w dniu … , poniewaz była na wagarach”.
To był pierwszy dzień wiosny.
Ciekaw jestem którego to z moich kolegów z klasy usprawiedliwienie Pan znalazł 😉
W kwestii usprawiedliwień, pamiętam jak Pan kiedyś na lekcji wychowawczej zrobił rzecz następującą: trzymając w ręku usprawiedliwienie na którym napisane było „uprzejmie proszę o usprawiedliwienie nieobecności mojej córki w dniu ……. ” i podpis nieczytelny (czyli brak nazwiska ucznia+podpis nieczytelny=niemożność ustalenia o kogo chodzi) zrobił Pan tak – pokazał nam to usprawiedliwienie i powiedział „jak ktoś przynosi takie usprawiedliwienie to ja z nim robię tak” i podarł je Pan na pół 😀
To było ponad 10 lat temu a do tej pory ze znajomymi to wspominamy i się z tego śmiejemy 😀
Tak się zastanawiam czy to w sumie realny jestproblem czy tylko znak czasów i jakaś nasza nadwrażliwość?
Bo sam robiąc pocałoroczne porządki ostatnio miałem ten dylemat, wyrzucać czy nie?
I czy niszczyć bardzo drobiazgowo czy nie?
Ale z drugiej strony jaka szkoda może komuś stać się, że zobaczy, że X czy Y dnia np. 18 marca nie byli na zajęciach u pana G?
Albo że mają 5-tkę z kultury Niemiec czy cuś?
dziwny jest trochę ten wszechobecny strach o dane osobowe.
Pozdrawiam.
Czy niszczyć – ja mam centralne ogrzewanie i robię użytek (zda się, że to bardziej ekologiczne niż wożenie na wysypisko; no, chyba że bym te papiery na wysypisko zaniósł).
A usprawiedliwienie z Dnia Wagarowicza: ‚Proszę o usprawiedliwienie nieobecności syna dn. …. Nieobecność spowodowana była tradycją.’
co do wikipedii: skoro tak Pana razi brak tych informacji w wikipedii, nic nie stoi na przeszkodzie – kazdy moze je dodać, Pan także. 😉