Młodzi się byczą
Absolwenci szkół średnich nie garną się do pracy, a przecież przed nimi najdłuższe wakacje. Czyja to wina, że byczą się przed komputerem, zamiast wziąć się do pracy i zarobić przynajmniej na swoje potrzeby? Do rozpoczęcia roku akademickiego jeszcze kilka miesięcy, więc chyba można je spędzić na ulżeniu rodzicom w trudach zarabiania pieniędzy na życie.
Byki śpią do południa, wstają, gdy rodzicom mija pół dnia pracy, leniwie snują się po mieszkaniu, pograją w gry, pogadają na czacie, zobaczą, co ciekawego na forach. A gdy starzy wrócą do domu, byki wyskoczą na piwo, powłóczą się po ulicy, wrócą, aby pograć na komputerze do drugiej w nocy.
Na miejscu rodziców popędziłbym córkę czy syna do roboty i nie przyjąłbym żadnej wymówki. Matura się skończyła, a wraz z nią także dzieciństwo i liczenie na rodziców. Trzeba zacząć liczyć na siebie. A może to już czas, kiedy rodzice powinni liczyć na syna czy córkę, także w kwestii zarabiania pieniędzy.
Uczniowie klas drugich, czyli ludzie dorośli, przestali przychodzić do szkoły, ponieważ już mają wystawione oceny. W jednej klasie dziś było 13 osób, a w innej 8. Zdarza się, że na lekcje przychodzi jedna osoba, czasem nikt. Na miejscu rodziców wypędziłbym swoje dziecko do roboty, skoro już nie chce się uczyć. Dziś rodzice pozwalają dziecku, aby byczyło się w domu, zamiast chodzić do szkoły, więc później będą musieli pogodzić się z tym, że dziecko całe życie chce tylko się byczyć. Byczy się 15-latek, potem byczy się 20-latek, do roboty nie garnie się, gdy ma lat 30 itd.
Rodzice robią za swoje dzieci, także te dorosłe, wszystko – nawet przychodzą i za swoją 18-letnią córkę wykłócają się o oceny. Nie mówię o ratowaniu skóry komuś, komu grozi pała na koniec roku. Chodzi mi o wspieranie gnuśnego lenia, któremu nie chciało się uczyć na trójkę, czwórkę czy piątkę, ale tę trójkę, czwórkę, piątkę chciałby mieć, więc mu ją wypłakała mamusia. Ledwo leń ma wystawioną ocenę, już nie przychodzi do szkoły, bo niby po co. Inni będą robić na niego przez całe życie.
Informuję wszystkich rodziców, którzy pozwalają swoim dzieciom nie przychodzić do szkoły, że dla mnie jedynym usprawiedliwieniem tej nieobecności będzie fakt, iż dzieci zaczęły pracować. Idzie kryzys, więc ja rozumiem, że także dzieci powinny dokładać się do budżetu rodziny. Natomiast wszystkich, którzy byczą się w domu, nie pracują, do szkoły nie chodzą, informuję, że nie będzie żadnego usprawiedliwienia. Wyegzekwuję każdą wiedzę i każdą umiejętność, jaką ćwiczę w tym tygodniu na lekcjach. We wrześniu nie będzie żadnego zmiłowania. A jak mi któryś rodzic przyjdzie z interwencją, to wywalę za drzwi. Nie żartuję.
Mam córkę w wieku 4 lat. Zastanawiam się, jak ją wychowywać, aby nie wyrosła na lenia, który do pracy się nie garnie, rok szkolny zaczyna dwa tygodnie później i kończy dwa tygodnie wcześniej oraz ma tysiąc wymówek, aby tylko czegoś nie zrobić. Jak nie popełnić błędu i nie wychować w rodzinie pasożyta i lenia?
Komentarze
Pan to się przynajmniej zastanawia jak wychować córkę, natomiast wielu rodziców zachowuje się tak, jakby bali się zwrócić uwagę swoim pociechom, dorabiając do tego legendę o teorii bezstresowego wychowania. Wielu wydaje się, że dziecko jest bytem, który wypada mieć i liczy, że samo się wychowa. Niestety, kiedy autorytet grupy rówieśniczej jest ponad autorytetem rodziców, to wspólna egzystencja przypomina piekło.
myślę że użył Pan zdecydowanie za ostrych słów. co jest złego w tym że maturzyści po całym roku nauki i stresów w końcu sobie odpoczną? wyśpią się, pospotykają ze znajomymi, pooddychają świeżym powietrzem? nazywa Pan uczniów, maturzystów leniami a z tego co pamiętam to Pan był tym nauczycielem który najwięcej był na zwolnieniu, to Pan sprawdzał prace po kilka miesięcy, na Pana lekcjach było najwięcej studentek ‚odwalających’ robotę za Pana.. proszę najpierw przyjrzeć się uważnie sobie a później oceniać i oczerniać.
Tak trzymać!
„Jak nie popełnić błędu i nie wychować w rodzinie pasożyta i lenia?”
To proste – nie pozwolić, aby dziecko zostało nauczycielem… 😉
Jakby ta praca jeszcze była… i jeszcze dostępna dla absolwentów, bez kilkuletniego stażu, doświadczenia i tak dalej.
Randybvain,
byłem ostatnio w kliku restauracjach i knajpach, wszędzie widziałem ogłoszenia, że przyjmą do pracy w różnym charakterze (kelnerzy/ kelnerki, pomoc itp.). Poza tym cały czas przyjmują firmy budowlane do pracy w charakterze pomocnika (przynieś, wynieś, podaj). Pracuje dużo studentów, a przyjmują wszystkich od 18 roku życia, jednak uczniów/ absolwentów nie widać.
Robota czeka, ale jak ktoś ma maniery dyrektorskie, to rzeczywiście nic nie ma.
Pozdrawiam
DCH
Mnie się udało, ale doprawdy nie wiem na ile to moja zasługa a na ile genów.
Presja środowiska rówieśników jest ogromna. Burzy się we mnie jak słucham swoich koleżanek jak dogadzają swoim dorosłym leniom, ale tez myślę, czy miałbym siłę z tym walczyć, gdyby taki był mój syn.
Nie wiem czy to moja zasługa i dobry przykład czy dar od Boga.
A ja przeciwnie – całe moje liczne potomstwo często zabieram ze szkoły – w miarę możliwości przedłużam wakacje. Jak jest robota to jest robota, a jak niie ma roboty to nie ma co się napinać. Moje doświadczenia życiowe raczej wskazują na to, że rację ma to przysłowie: Pracuj, pracuj, a garb Ci sam wyrośnie. Trzeba myśleć a nie tyrać.
Pan jak więszość nauczycieli, oddala się od głównego nurtu życia, prezentując poglądy mające niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Studiuję prawo, uczy mnie młoda pani mecenas, która w wieku lat 30 ma własne mieszkanie i bardzo drogi samochód. Na pierwszych zajęciach na III roku studiów powiedziała nam – z pracą poczekajcie do V roku, teraz szkoda na to czasu. I kogo słuchać?
Nauczyciele są niewinni – a winni są wszyscy inni. Przede wszystkim według nauczycieli uczniowie – to lenie i obiboki, a rodzice nie chcą przychodzić na wywiadówki …
Jak nauczyciele dostaną podwyżki, to kreatywni będą wszyscy: nie tylko nauczyciele i uczniowie, ale i rodzice!
Osobiście wolę stare polskie określenie – twórczy, bo wymaga talentu i pracy. W moim odczuciu kreatywny (objawiający się najczęściej w kopiowaniu z angielskiego), to jarmarczny i na pokaz.
PS. Już widzę, jak w czasie wakacji nauczyciele dorabiają na budowach, a nauczycielki jako kelnerki w restauracjach. Żyje się nie po to, aby tylko harować. Po dyplomie miałem, niestety, tylko jeden miesiąc wakacji. W czasie roku szkolnego uczniowie powinni pracować, a w czasie wakacji odpoczywać – i byczyć się!
Jestem wstrząśnięty tym wpisem. Brak w nim kompletnie jakiegokolwiek obiektywizmu. Ustawił Pan wszytskich w jednym rzędzie: lenie. Sam jestem tegorocznym abiturientem i za takiego się nie uważam. Całkowicie zgadzam się z przedmówcą xyz. Dajcie nam chwilę odsapnąć! Pewnie dla wielu z nas był to ciężki i trudny rok i wakacje są bezapelacyjnie zasłużone. A to, że jesteśmy pełnoletni, fakt, ale czy zobowiązuje nas to do pójścia do pracy? Może tak, może nie, zależne jest to od nas. Kryzys kryzysem, ale jak się okazuje nie oznacza to, że wszyscy muszą harować. Zdążymy sobie jeszcze popracować do 65. roku życia. Sądzę, że młodzi ludzie winni się skupić wpierw na zdobywaniu wiedzy póki mogą, gdyż kiedy zaczną chodzić do pracy perspektywa dalszego kształcenia oddali się nieuchronnie. Ponadto, jeżeli rodzice „nie zmuszają” swoich dzieci do pracy to mają w tym widocznie jakiś cel. Młody człowiek i tak prędzej czy później spotka się z szarą rzeczywistością, nie ominie go to.
Żal mi również obecnych drugoklasistów. Fakt, że nie przychodzą do szkoły jest na pewno uzasadniony. Oczywiście wśród grona nieobecnych znajdą się i obiboki, ale proszę wziąć to pod uwagę, że początkowy okres dorosłości obfituje w różne nowe przedsięwzięcia. Dla wielu 18stolaktów koniec roku jest dobrym momentem na zdawanie prawa jazdy bądź pisanie egzaminów państwowych np. z języków (sam pisałem w poprzednim roku, terminy są odgórnie ustalane). Drugoklasiści muszą wybrać: albo szkoła albo nauka poza nią, której pozytywne efekty będą profitami w przyszłości. Proszę i taką ewentualność wziąć pod uwagę, a nie nadawać miano „lenia” każdemu nieobecnemu. Tym bardziej absurdalnym pomysłem jest karanie ich za absencję. To nie ich wina, że nauczyciele rzadko kiedy „wyrabiają się” z programem i realizują go w ostatnim tygodniu szkoły, świetnie zdając sobie sprawę z frekwencji, jaka będzie. Ten okres czasu winien być przeznaczony na zdobywanie wiedzy, ale np. poprzez sposób multimedialny, mam na myśli tutaj oglądanie filmów edukacyjnych, praca przy komputerach. Byłby i wilk syty i owca cała. Nauczyciele mieliby spokojnie czas wypisywać świadectwa oraz inne dokumenty, a uczniowie miło spędziliby czas w szkole, bez stresów czy konieczności nadrabiania materiału we wrześniu. Czy to nie lepszy pomysł? A wszelkie braki w wiedzy i tak wyjdą „w praniu”, jak nie ma maturze, to w życiu, Gospodarz nie powinien już sobie tym głowy zawracać i dręczyć uczniów.
Pozdrawiam,
o_O_o
W przypadku pań mecenas (panów zresztą też) należy zazwyczaj zwracać uwagę na nazwisko (także panieńskie). Z reguły identyczne znajdziesz na liście członków szacownej palestry bądź wśród składów orzekających miejscowych sądów (są również, oczywiście, wyjątki).
Dlatego akurat tego rodzaju radami osobiście bym się nie kierował: zbyt duże ryzyko, że pochodzą od osoby, która nigdy sama, własnoręcznie nie musiała na nic zapracować, a wszystko dostała na tacy.
Randybvain pisze:
„Jakby ta praca jeszcze była? i jeszcze dostępna dla absolwentów, bez kilkuletniego stażu, doświadczenia i tak dalej”.
Bzdety opowiadasz i tyle. Najlepiej siedzieć i głupoty opowiadać, jak to poszukują pracownikow z doświadczeniem i stażem. Moje własne osobiste dziecka od czasów gimnazjum w wakacje pracowało, bo chciało ;P Ulotki, antykwariat, przegrywanie kaset, zgrywanie filmów… ale on nie czekał na stanowisko co najmniej prezesa firmy jak to niektórzy. Obecnie studiuje dziennie i pracuje. I nie jest to bezpośrednio związane z kierunkiem studiów, ale robi to co lubi 😉 i jeszcze mu za to płaca 😉 Czyli jak się chce, to można!
Natomiast znajomej córka przez całe studia poszukiwała pracy i mówiła jak Ty – ale chcą z doświadczeniem i stażem, a ona się przecież dopiero uczy. Natomiast inna studentka (też dzienna) chodzi na prezentacje do marketów, pracuje jako ankieterka, wykonuje drobne tłumaczenia i nie czeka na stanowisko prezesa ;P
Aaa i żeby nie było, ci młodzili ludzie studiują, pracują, imprezują i często gdzieś wyjeżdżają 😉
Nie można popadać w żadne ekstremalizmy – ani pracować za wszelką cenę, ani obijać się bez sensu.
Praca tzw. młodych ludzi ma ich nauczyć szacunku do pieniądza, i tyle. Trzeba wyplenić podejście „bo mi się należy”.
Nie s…m pieniędzmi. Jestem w stanie dziecku zapewnić jakiś „podstawowy” byt, a jeśli będzie chciało coś więcej, to bardzo proszę – niech dołoży ze swoich.
Jestem bardzo ciekawa co autor robił po liceum, bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że zbierał marchew na saksach…..
Moim zdaniem to autor był w młodości leniem (czy on w ogóle był młody? jak to czytam to nie mam pewności), gdyby tak nie było to pewnie zostałby inżynierem, a nie gryzipiórkiem.
Daj młodzieży spokój – w tym wieku trzeba się bawić i odpoczywać. Maturzyści, życzę Wam udanego wypoczynku, bo jeszcze się w życiu napracujecie:)
Mam już życie poza sobą.Dużo przeżyłem i doświadczyłem złego i dobrego w moim życiu Byłem dzieckiem i młodym chłopcem jak wszyscy inni, wychowywałem się za granicą w zupełnie innej mentalności. Moje pokolenie od 14 lat już procowało i zarabiało na siebie, ten który zarabiał więcej był dumny z siebie że pomaga rodzinie , a pracowaliśmy [my polacy] bardzo cięzko.
Nie będę wspominał okresu z lat wojny.
Dobrze jest jak jest dzisiaj, że młodzież nie musi przyżywać to co przeżywaliśmy , ale mogłaby też duzo robić dobrego we własnym środowisku. Niestety tak nie jest . Spore grupy młodziezy wałęsa się po ulicach, w blokach na klatkach urządzają schadzki upijając sie. z tych wybryków czasami dochodzi do tragedi..KTO JEST TEMU WINIEN ?? własnie ta młodzież która nie ma żadnej idei, zeby cos dobrego zrobić dla siebie i wokół siebie. To jest ta młodżież która musi się wybyczyć , wyspac sie i odpocząc po całym roku stresu nauki jak to napisał XYZ.
Kochana polska młodżieży !. Juz odpoczęliście po ” cięzkiej nauce”. Weście się do solidnej pracy, a napewno życie stanie się dla was milsze. i będziecie mieli dużo satysfakcji z zycia
O pracę jest owszem ciężko. Sama mam „najdłuższe wakacje życia”, i pracy poszukuje od połowy kwietnia (!), wysłałam Bóg raczy wiedzieć ile cv, roznosiłam je po sklepach, wszędzie obiecywali się odezwać, w ciągu tygodnia, dwóch. Nie odzywali się.
Naciąganie wszystkich pod określenie „były maturzysta- leń” jest zdecydowanie przesadne. Nie znam osoby z mojego otoczenia, która nie poszukiwałaby jakiejkolwiek pracy na wakacje. Tylko problem tkwi w tym, że jest to trudne jeśli nie ma się ugadanej posady”po znajomości”. A kartki na witrynach sklepowych pt.”poszukujemy…” zupełnie nic nie znaczą.
n: Dokładnie. Pracuję od ponad roku w restauracji (załatwione po znajomości), ale w te najdłuższe wakacje postanowiłam poszukać czegoś innego. I co? Chodziłam, rozmawiałam, rozdałam 20 kopii cv, w którym przecież mam już wpisane pewne doświadczenie + kilka przydatnych kursów… i nikt się do mnie nie odezwał. W knajpach, w których starałam się o pracę nadal wiszą ogłoszenia ZATRUDNIMY… więc dla kogo jest ta praca? Zostałam w firmie, w której już mnie znają. Nie znam ludzi w moim wieku, którzy mają pracę z ogłoszenia. Wszyscy znaleźli coś na zasadzie „Dzień dobry, ja jestem znajomym XY i chciałbym u Państwa pracować…”.
„Wyegzekwuję każdą wiedzę i każdą umiejętność, jaką ćwiczę w tym tygodniu na lekcjach. We wrześniu nie będzie żadnego zmiłowania. A jak mi któryś rodzic przyjdzie z interwencją, to wywalę za drzwi. Nie żartuję.”
Jak w końcu spełni Pan swoje groźby, to jestem chan tatarski, Tuhaj-Bej 😀
Moi uczniowie od 16 roku zycia pracuja. I to nie w czasie wakacji. Oni pracuja np. kilka godzin trzy razy w tygodniu ( czesto jest to sobota lub niedziela) w czasie roku szkolnego. W ten sposob zarabiaja na wakacje wlasnie lub na swoje potrzeby. Jedni- bo jednak sytuacja materialna rodziny tego wymaga ( np. przyleci rodzina z Polski i zaczynaja od przyslowiowego zera, bez jezyka, mozliwosci, znajomosci), inni- bo chca zobaczyc jakis piekny Park Narodowy, wyjechac na Dominikane, kupic odlotowy ciuch i miec swiadomosc, ze to „za moje”. Nie pracuja duzo. Maja czas na nauke, zajecia poza szkola i na odpoczynek. Zaznaczam, ze w soboty chodza do polskiej szkoly ( a po szkole ida do pracy wlasnie). Leniami nie sa. Maja wielka potrzebe niezaleznosci i wolnosci ( jak ich nauczycielka :-)) Oczywiscie sa i tacy, ktorych „sponsoruja” rodzice. I mowia-„teraz jest czas na nauke, a pozniej bedziesz pracowal”. Jezeli dziecko nie marnuje czasu, ma pasje, chce cos robic- niech robi. I wcale nie musi w okresie szkolnym-pracowac. Jednak odpoczynek za wlasne , zarobione pieniadze- smakuje lepiej. Dzieki temu tez mlodzi czuja sie odpowiedzialni. Jak wychowac dziecko, aby nie bylo leniem? Madrze. Obserwowac i rozmawiac z nim. Wtedy zobaczy Pan czy corka jest typem niezaleznej mlodej kobiety, ktora woli zarobic na „puder i waciki” czy typem kobiety, ktora woli „lezec i pachniec”. W sumie najwazniejsze jest to, aby nie bylo roszczenia, ze „mi sie nalezy”. I tu nasuwa mi sie smutne porownanie z doroslymi. Doroslym wciaz sie cos „nalezy” ( nie mowiac o dniach wolnych, najlepiej platnych!). I to od nich mlodzi przyjmuja pewne postawy zyiowe. Dzieki Bogu, ze jest cos takiego jak bunt. Wtedy naprawde mozna byc soba i troche zmienic swiat. A o dzieci – tak malutkie- nie ma sie co teraz martwic- na pewno beda z nich ludzie. Skoro rodzice juz teraz zadaja sobie takie pytania :-)). Pozdrawiam!
„To nie młodośc lecz starość powinna się wyszumieć.
Bo żeby szumieć trzeba mieć i umieć”.J.Sztaudynger
Znam bogate kraje, w których ,w bogatych rodzinach miesiąc z wakacji przeznacza się na pracę, aby zarobić na drugi miesiąc wakacji.Takich już samodzielnych, wymarzonych.
Pan Janik ma jak zwykle ostry osąd czyichś wypowiedzi. Zapytam jednak: – czy „byczenie się” jest najlepszą formą wypoczynku po pracy umysłowej?
Mnie tłumaczono, że byczenie się przynależy zmęczonym pracą fizyczną, a dla umysłowych potrzebna jest aktywność fizyczna.
Podobno 50 proc. młodzieży ma wady kręgosłupa i dlatego odpowiedzialni (inaczej) rodzice załatwiają im zwolnienia od WF-u.
W tej pracy młodych nie chodzi przecież o kasę.
„Kto sam nie zarobił, mie zna ceny pieniądza”- czy to tylko przysłowie ludowe?
Pamiętam, że po maturze chciało mi się pracować z nudów – ale obecnie jestem bardziej wybredna. Dość łatwo jest o ulotki albo pracę w marketach. Trafiło mi się też jedno miejsce, gdzie zarobki nieznacznie przekraczały koszty (bilety, woda…), do tego dochodziło zmęczenie, w tym niestety również oczu. Obecnie byłabym bardziej wybredna i nie wysyłałabym nikogo do pracy na siłę.
A co do sklepów czy knajp – niestety, jak słyszą, ze się planuje dzienne studia, zwykle dziękują.
Ja powiem tak po maturze należy się odpoczynek, a nie od razu do pracy.Życie jest długie na wszystko jest czas, jeszcze dosyc każdy się napracuje. Ja kończę studia dzienne i dopiero od 3 miesiecy pracuję i stwierdze, iż dobrze miec swoje pieniądze, ale praca jest pochłaniaczem czasu i wychodzę z założenia, iż nie każdy potrafi jednocześnie pracowac i uczyc się. Przede mną kolejne studia teraz zaoczne to będzie łatwiej tylko fakt, iż pracuję 6 dni w tygodniu mnie wyczerpuje, więc jeśli ktoś nie musi pracowac, bo ma za co studiowac i ma swe pieniążki to niech poczeka. Warto się zastanowic nad priorytetami w życiu, wpierw wykształcenie, a potem do pracy. Dlatego jeśli nie chcesz lub nie musisz poczekaj z pracą i spokojnie studiuj, bo pracujący student to zmęczona osoba, która wie, iż po pracy musi uczyc się, a wtedy jest się najbardziej zmęczonym i brakuje do tego motywacji.
Jak nie popełnić błędu i nie wychować w rodzinie pasożyta i lenia?
Starac się ale gwarancji nie ma żadnej.Pracowitośc i lenistwo są w nas zakodowane jak zdolności.Można je rozwijac i próbowac stymulowac ale tylko w ograniczonym zakresie.
Problem którego Pan dotyka nie ma nic wspólnego z pracowitością lub lenistwem.To problem kulturowy.Żyjemy w społeczeństwie „cwaniaczków”.
To bagaż naszej historii i pokoleń trzeba żeby to zmienic
Podobnie jak przedmówca, uważam, że to kwestia uwarunkowań kulturowych.
Osobiście jestem studentem dziennym, aktualnie staram się o przyjęcie na drugi kierunek.
Zależy mi bardzo na nauce, i nikt nigdy nie musiał się wykłócać o moje oceny, bo zawsze się przykładałem i miałem wysokie wyniki.
Nie zamierzam na tym poprzestać, uczę się także języków by spełniać więcej wymagań kwalifikacyjnych w pracy później. W ciągu roku mam naprawdę niewiele czasu, i świadomie wybieram drogę, na podstawie której będzie go jeszcze mniej.
I jeszcze NIGDY nie pracowałem. Na jakiej podstawie Pan twierdzi że jestem leniem i obibokiem? Uważam, że mam prawo odetchnąć i przeznaczyć na to ostatnie wolne wakacje, bo od następnych lat startuje z praktykami. To, że chodzi się do pracy w wakacje, wcale nie oznacza że jest się pracowitym. U mnie na roku większość osób cały rok bimba, potem idzie na miesiąc, pracuje, i co, już jest hiper pracowita? Osobiście właśnie dlatego skupiam się na nauce, by potem odciążyć mamę i np. wysłać ją na wakacje za własne pieniądze.
W mojej opinii z Pana strony była to bardzo niesprawiedliwa ocena.
kochany panie, pan nie dostrzega pewnych rzeczy i niestety bredzi 3 po 3. otoz to „byczenie sie”, jak pan jest laskaw tu grandzic, to ostatni czas kiedy mlodzi ludzie maja czas zanim system wepchnie ich w kierat, ktorego sam pan jest czescia. w trakcie byczenia mozna zanznawac przyjemnosci, zajac sie hobby. sam sie byczylem jak bylem mlody a teraz moge i pracowac do 12 w nocy i mi korona z glowy nie spadnie. byczenie sie jest potrzebne aby ujrzec inne wartosci, tu picie tam przygodny stosunek, tu jakas ciekawa rozmowa tam gitarka, muzyka, filmik na yt sie wrzuci. to ostatni czas wolnosci zanim system wessie ludzi w czelusc, z ktorej nigdy sie nie wydostana. niech pan nie odbiera ludziom ostatniej radosci, ciekawych przezyc. juz po maturze maja byc robotami panie majster?
Rahimologik,
poważne zobowiązanie Pan wziął na siebie, jeśli chodzi o wakacje dla mamy czy inny sposób rewanżu. Trzymam za słowo. Mam nadzieję, że nie nie jest to pusta obietnica, tylko autentyczne pragnienie wywiązania się z zobowiązań wobec bliskich, którzy utrzymują Pana przez tyle lat. Osoby, które studiują i nie pracują w wakacje, mają niewiarygodnie wielki dług do spłacenia. Czy będą o tym pamiętać po studiach? Jeśli będą, to wszystko w porządku, a jeśli to tylko wymówka, aby nie pracować najdłużej, jak się da kosztem osób, które niby kochają (ciekawe, kiedy Pana mama zaczęła pracować)?
Pozdrawiam
DCH
Za parę lat proszę Pana mamę o kartkę z wakacji, które spędzi na koszt syna.
Z natury spełniam swoje zobowiązania, więc jeśli nie dojdzie do jakichś niezależnych ode mnie zawirowań na pewno zostaną spełnione. Mama zaczęła pracować zaraz po szkole średniej, czego dzisiaj bardzo żałuje. Mimo tego co Pan twierdzi nie jestem typem pasożyta i wiem co robię.
Również pozdrawiam
Poza tym, Pan zakłada, że KAŻDY nie podejmujący pracy młody człowiek jest obibokiem. Przytoczę Pany przykład kolegi, który cudem załapał się na studia zaoczne, i nie ukończył pierwszego roku. W międzyczasie pracował i nadal pracuje w biurze, gdzie nie robi absolutnie nic. Naukę ma w głębokim poważaniu, i nie raz naśmiewał się ze mnie kiedy poświęcałem dodatkowe godziny na przygotowania do egzaminu państwowego z języka. Bilans jest taki, że kiedy ja uczę się, on medytuje w biurze, ale jest w pracy, jest więc maksymalnie dla Pana osoba pracowita, a ja leniem. Albo inny przykład. Znajomy wyjechał do pracy do innego miasta, i opowiada, że jedyne co tam na dobrą sprawę robi, to pije. Ale zarabia? Zarabia. I znowu dla Pana tak czy siak będzie pracowitym. Być może się czepiam, ale uznałem że będę bronił swojego stanowiska w tej sprawie.
Dodam jeszcze, że Mamy nie obciążam w żaden sposób finansowo, gdyż przysługują mi na mocy prawa alimenty, więc na szczęście (a może i nie) nie musi ona łożyć na moje potrzeby.
Pozdrawiam po raz drugi
Ja powiem, że w wieku 19 lat mam już przepracowane 12 miesięcy w wymiarze 48h tygodniowo 😉 i normalnie studiuję na dziennych. Spośród moich kolegów z klasy jedynie co piąty nie wypełnił swoich wakacji jakąkolwiek pracą, przynajmniej połowa pracowała na pełen etat. Niewielu widziałem więc maturzystów – obiboków na własne oczy, może chodziłem w liceum do jakiejś dziwnej klasy
Drodzy komentujący, nie obrażajcie sie na gospodarza, gdyż nie opisuje on wszystkich tegorocznych maturzystów, tylko zjawisko, które zaobserwował wśród tegorocznych maturzystów.
Osobiście zaobserwowałam wokół mnie duzo takich obrazków: ciężko pracujący rodzice żyły sobie wypruwają, by pociechom zapewnić tzw. lepszy byt, a pociechy rosną, rosną, kończą szkołę i nic. Nawet do głowy im nie przyjdzie, że powinni powoli brać na siebie obowiązki finansowe związane przynajmniej z realizacją ich własnych potrzeb. Wakacje, to taki moment, że pełnoletni młody człowiek może podjąć pracę np. przez miesiąc i sam zarobić na swego nowego i-poda. Czemu tego nie robi? Czemu dalej liczy na to, że rodzic mu kupi? I bynajmniej nie chodzi o dzieci, które ciężko pracują ucząc się, na ogół świadectwo ma oceny dopuszczające od góry do dołu. Więc skoro nauka tak ich męczy to niech się chociaż wezmą do roboty.