Kto zostanie wychowawcą?
Trwa panika wśród nauczycieli, ponieważ nadal nie wiadomo, kto zostanie wychowawcą. Zwykle klasy pierwsze były już obsadzone w kwietniu, ale w tym roku jakoś dyrekcja nie spieszy się z poinformowaniem, kogo kopnie ten zaszczyt. Skoro nie wiadomo, to ludzie rozsiewają plotki.
Już parę osób podeszło do mnie i znacząco się uśmiechając, zapytało, czy już wiem, którą klasę obejmę. Nie chcąc nikomu psuć przyjemności straszenia, okazuję zdenerwowanie i wyjaśniam, że byłoby mi bardzo przykro, gdyby dyrektor dał wychowawstwo akurat mnie. Potem sobie wspólnie narzekamy na niesprawiedliwość losu, bo przecież jest tylu nauczycieli, którzy nie mają żadnych obowiązków, więc mogliby przynajmniej zaopiekować się klasą.
Nikt nie chce zostać wychowawcą, ale mam nadzieję, że przynajmniej część nauczycieli tylko się zgrywa, bo taki jest zwyczaj. Gdyby ktoś ogłosił, że pragnie wychowawstwa, to zostałby uznany za nienormalnego. Gadam zatem jak wszyscy, że wolałbym sprzątać niż być wychowawcą, bo za sprzątanie otrzymuje się pieniądze, a dodatek dla wychowawcy jest symboliczny (netto równowartość trzech godzin korepetycji). Mówię też, że więcej przyjemności odczuwam przy myciu szyb oraz zmywaniu naczyń, a nie cierpię tych czynności, niż przy sprawowaniu wychowawstwa. Takie są reguły gry, więc trzeba się dostosować.
Szkoda, że dyrekcja jeszcze nie poinformowała, kto należy do grona nieszczęśliwców, bo przynajmniej reszta nauczycieli mogłaby okazywać współczucie i zanosić się pełnym zrozumienia śmiechem. To też należy do tradycji szkoły, że o nieszczęsnych obowiązkach powiadamia się całe grono pedagogiczne dużo wcześniej. Dzięki temu przyszły wychowawca może usłyszeć od kolegów wiele pocieszających słów, np. „Ach, biedaku, czeka cię po wakacjach straszna nerwówa i mnóstwo bezsensownej roboty”.
Jeśli na podstawie powyższych słów, ktoś mógłby sądzić, że zachciało mi się być wychowawcą, to oświadczam: „Wolę codziennie obierać ziemniaki na obiad dla całej szkoły, niż zostać wychowawcą”. Mam nadzieję, że teraz wszyscy zrozumieli, iż jestem normalnym nauczycielem i nie mam żadnych głupich zachcianek. Takie obowiązują zasady, a ja wcale się nie wychylam, bo dobrze wiem, co może mnie za karę spotkać.
Komentarze
Proponuję zgłosic sie do Dyrektora i zaproponowac owe obieranie ziemniaków. Mozliwe, że sie Panu poszczęsci o otrzyma Pan to o co Pan poprosi.
Wydaje mi sie, że czasami, z braku went twórczej tworzy Pan teksty, które nie zawieraja w sobie zadnej madrosci – ot wierszówka i karawana toczy sie dalej.
Nawet to nie jest dowcipne, to co Pan napisał. Jest żenujace w swojej wymowie.
„Takie sa reguły gry” – przeciez Pan je równiez ustanawia, co dał Pan wyraz swoim tekstem.
Moze poprosi Pan czasami Owczarka Podhalańskiego, by w sytuacji Pańskiej posuchy intelektualnej jakos Pana wspomógł. Bo Owczarek nie pisze na akord- za to pisze naprawdę wspaniale. Czego i Panu zyczę.
Ano niestety. Nauczyciele bardzo lubią biadolić, ale nie potrafią organizować się i współpracować aby rozwiązywać małe i duże problemy. Tak silna grupa zawodowa mogłaby wyłonić elitę, która powinna walczyć GŁOŚNO o wiele usprawnień w oświacie i nie tylko. Na przykład o zmniejszenie liczebności klas.
Szczera wypowiedź, panie Darku. Nie wierzycie, to przyjdźcie do szkoły. Wychowawcą nikt nie chce być, chyba że dla awansu. Bo wtedy łatwiej. Nie spodziewam się cudu w tej sprawie po tych żałosnych podwyżkach jakie nam zafundowano. Ile? 3 zł za ucznia na miesiąc? Śmiechu warte. Proponuję zlikwidować wychowawstwo, a dokumenty niech robi skeretariat.
Czytam te komentarze i zastanawiam się, czy tylko ja zauważam iż w głębi serca Gospodarz chce być tym wychowawcą, tylko wstydzi się do tego przyznać? 🙂 Tu o żadnym biadoleniu nie ma mowy 🙂
Założę się o kilogram ziemniaków w mundurkach i pół litra piwa, że Gospodarz będzie w przyszłym roku wychowawcą.
Panie Dariuszu, niech się Pan nie przejmuje wpisem Gościa, gdyż według mądrości ludów wschodnich, psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Temat, który Pan poruszył, jest przecież ważny dla wielu dyskutujących na tym forum. Dyrektor dając wychowawstwo, może nauczyciela dowartościować, mówiąc: tylko Ty poradzisz sobie z tą klasą. Szef może również nas zgnębić, gdy powie: ta klasa jest dla pana ostatnią szansą. Co wówczas pozostaje? Walnąć kielicha. W pierwszej sytuacji z radości, w drugiej – z rozpaczy. Pozdrawiam.
… marudzenie zgorzkniałych starców, trzepanie piany i nuda. Jak w polskim filmie …
Szanowni Państwo,
dziękuję za zrozumienie moich intencji w tak trudnej materii, jaką jest pełnienie funkcji wychowawcy. Ino, dziękuję za wsparcie. Gościa przepraszam, że piszę o tym temacie okrężnie, co może sprawiać złe wrażenie. A co miałem napisać, że chcę albo że nie chcę być wychowawcą? To nie takie proste. Bo ja chcę i nie chcę. Chcę z pedagogicznego punktu widzenia, ale gdy pomyślę, że żadnego wychowania nie będę uskuteczniał, tylko papierki produkował, to mi się odechciewa. Jak będę dobrym wychowacą dla uczniów, to zaniedbam się w papierkach i dostanę po głowie od dyrekcji. Może być odwrotnie: dobry w papierkach, zły w wychowywaniu. Mogłem oczywiście nic nie pisać, tylko usiąść w kąciku i nie rzucać się dyrekcji i kolegom w oczy. Bloodthirster – strzał w dziesiątkę. Tak, wstydzę się, że chcę, ale też wstydzę się, że nie chcę. Jestem jak osiołek, który nie może się zdecydować. Dobrze, że to nie ja decyduję, tylko szef. Gosiu, przyjmuję zakład. Jak zostanę wychowawcą, to proszę mi postawić ziemniaki i piwo. Jak nie, to ja stawiam. Ziemniaki koniecznie ze skwarkami.
Pozdrawiam
DCH
„Chcę z pedagogicznego punktu widzenia, ale gdy pomyślę, że żadnego wychowania nie będę uskuteczniał, tylko papierki produkował, to mi się odechciewa.”
To juz chyba problem nie do końca przemyślanych procedur w Pańskiej szkole. Bo wg mojej wiedzy i doswiadczenia produkcja papierków nie jest konieczna. Czasu na wychowywanie nawet sporo. Wszystko zalezy od tego co wychowawca chce osiagnąć. To nie Dyrektor ustala za Pana plan pracy wychowawczej.
Z ciekawosci zapytam – jakie to papierki musi wychowawca produkować, by odbieraly mu przyjemnośc ze sprawowania tej funkcji?
Moze warto porozmawiac o tym z Dyrektorem:-)
Napisał Pan felieton (w konwencji szkolnej wypracowanie). Od „gościa” otrzymał Pan za to „wypracowanie” jedynkę, a od „Ino” co najmniej piątkę. Trudno powiedzieć, jakie stopnie postawiliby Panu inni dyskutanci. Osobiście jestem w rozterce: za formę dałbym co najmniej pięć, a za treść najwyżej dwa. A jaki stopień powinien Pan otrzymać?
Będę więc uporczywie powtarzał za Katonem:”Ceterum censeo” system oceniania uczniów jest spróchniały!
Po raz pierwszy nie mam wychowawstwa (18 lat stażu). Dyrekcja nie przydzieliła mi go na moje wyraźne i wielokrotne życzenie. Z jednej strony czuję się wolny a z drugiej mnie coś uwiera.
Po raz pierwszy nie muszę „zajmować się” sprawami młodzieży w czasie przerw, załatwiać coś za nich, przepraszać kolegów i koleżanki, przesuwać im klasówki, jeździć na wycieczki, pouczać że się nie pali w szkole, organizować apeli, „użerać się” z rodzicami (przecież ich dziecko takie nie jest a poza tym w domu jest grzeczne) …
Nie muszę wypełniać arkuszy ocen, dzienników, świadectw, pisać programów wychowawczych, ewentualnie programów naprawczych, sprawozdań …
Zasiliłem grupę osób, które na wywiadówkach mają czas na kawę a na przerwach mogą odpocząć.
Rozumiem Gospodarza. Z jednej strony umiem i chcę to robić natomiast z drugiej strony …
Za wychowawstwo powinno się płacić i to co najmniej 300 zł. Kwota niższa tylko urąga zawodowi nauczyciela. „Jaka płaca taka praca” – młodzi nauczyciele już to zrozumieli.
Jakie tam rozterki ?
Przecież wiadomo, że wychowawstwo to dodatkowe obowiązki „ku chwale ojczyzny”.
„?Jaka płaca taka praca? – młodzi nauczyciele już to zrozumieli.” A może uczniowie zrozumieli to jeszcze wcześniej!
Będę więc uporczywie powtarzał za Katonem:”Ceterum censeo” system oceniania uczniów jest spróchniały!
Szanowny Gospodarzu, pisał Pan kiedyś, że w Waszej szkole poloniści są zwolnieni z wychowawstwa. Zazdrościłam bardzo.
Rozumiem, że się zmieniło. Szkoda.
Oczywiście, że jaka płaca taka praca. Tylko naiwny będzie robił na odwrót. Młodych w edukacji państwowej ze swiecą szukać-który np. informatyk czy ekonomista czy osoba znająca języki przyjdzie za te grosze
nie mówiąc juz o ostatnich falach reform co do liceum wszystkich matołków wpychają i męcz się człowieku z taką tępotą, co to w głowach pustki a słychać tylko jakeś chore porykiwania na korytarzach i wiązanki wulgaryzmów jak na budowie a na końcu jak nie uzyska tych żenujących 30 % jak dla debili na maturze to powiedzą ze to nauczyciel zmarnował czas i jednego czy drugiego osiłka nie przygotował. Ale jak tu przygotować takich osiłków jak oni na wstępie do LO mają poziom wiedzy -2 lub większą przepaść niewiedzy a niektórzy „licealiści” powinni powtórzyć szkołę podstawową. Ręcę opadają-jest to strasznie demotywujące szczególnie dla młodych
Emilio,
nadal obowiązuje w mojej szkole zasada, że poloniści nie są wychowawcami. Moje lęki wynikają tylko z plotek, a te ostatnio bardzo się nasiliły. Być może koledzy dla żartu mnie straszą, ale kto wie.
Pozdrawiam
DCH
Ocenianie uczniów, to coś znacznie trudniejszego niż zbieranie truskawek. Starałem się zwrócić na to uwagę stawiając Panu Dariuszowi co najwyżej 2 za treść jego bardzo dobrze napisanego felietonu (http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=741#comment-62623). Pan Dariusz nie jest uczniem i nie musiał się przejmować wystawionym przeze mnie stopniem – ale gdyby był uczniem?. Aby uświadomić nauczycielom trudności i niejednoznaczności w ocenianiu uczniów, postawię Panu Dariuszowi 1 za treść jego felietonu. A teraz uzasadnienie. Felieton jest mylący, ponieważ prowadzi czytelnika do błędnych wniosków. Wycofam się z tej oceny, jeżeli Pan Dariusz odpowie przekonywująco na następujące pytania:
Przede wszystkim chciałbym się dowiedzieć, na jakiej ogólnie obowiązującej podstawie w szkole Pana Dariusza „obowiązuje zasada, że poloniści nie są wychowawcami”?
Jeżeli wychowawstwo stało się aż tak wielkim utrapieniem nauczycieli, to dlaczego nie jest rotacyjne, aby wszyscy nauczyciele w jednakowym stopniu byli obciążani tym ciężarem? Dlaczego „wychowawstwo” spada na najsłabszych nauczycieli, którzy nie są w stanie się „wybronić”?
Dlaczego nazywa się wychowawstwem to, co nim nie jest? W zakres wychowawstwa wchodzą tylko relacje osobowe między nauczycielem i jego uczniami w ich różnorodnych uwarunkowaniach. Na jakiej podstawie w zakres wychowawstwa wchodzą czynności biurokratyczno-sprawozdawcze, które powinny wykonywać dyrekcje wraz ze swoimi sekretariatami?
NAUCZYCIELOM nie wolno zatem bronić się przed wychowawstwem! Nauczyciele powinni walczyć o odbiurokratyzowanie oświaty oraz o zakaz obciążania ich obowiązkami, których nie powinni wykonywać!
Będę więc uporczywie powtarzał za Katonem:”Ceterum censeo” system oceniania uczniów jest spróchniały!
Panie Aleksandrze,
dziękuję za pochylenie się nad moim wpisem i słowa komentarza. O pewnych sprawach w szkole decyduje tradycja. Tradycją jest, że poloniści organizują dla szkoły to i owo, np. części artystyczne różnych imprez, i tradycją jest, że nie mają wychowawstwa. Czasem od tradycji się odchodzi, a potem powraca. W każdym razie wszystko w rękach szefa, on rządzi, on decyduje, czasem przestrzega tradycji, a innym razem nie. Na pozostałe pytania można odpowiedzieć podobnie – tradycja.
Pozdrawiam
DCH
Panie Aleksandrze!
Poloniści będa mieli wychowawstwo, bo coraz trudniej znaleźć przedmiot, który w liceum jest prowadzony przez pełne trzy lata nauki. A trudbno sobie wyobrazić, by wychowawcą klasy był nauczyciel, który jej nie uczy.
W polskiej oświacie nie ma środków na zatrudnienie w każdej szkole dodatkowych służb administracji, które przejęłyby biurokratyczne obowiązki wychowawców. To mrzonka.
Nie ma mrzonek. Są tylko dwie różne postawy: gadamy i nic nie robimy albo gadamy i robimy coś, chociażby małymi kroczkami. Proszę zgadywać, która postawa jest podstawą rozwoju cywilizacji. Wydaje się, że nauczyciele historii i j.polskiego powinni łatwo zgadnąć.
Takie głupie pytanie – co robi wychowawca? Od strony ucznia jest wyrocznia decydująca o wycieczkach i tym czy nieobecności są usprawiedliwione czy nie. No i odbębnia godz wychowawczą – u mnie dodatkowa matematyka zwykle. Dlatego nigdy nie sądziłem że to takie wyzwanie.
Swoją drogą ile to równowartość 3h korepetycji? 100-120PLN?
do Melania
>A trudbno sobie wyobrazić, by wychowawcą klasy był nauczyciel, który jej nie uczy.
W polskiej oświacie nie ma środków na zatrudnienie w każdej szkole dodatkowych służb administracji, które przejęłyby biurokratyczne obowiązki wychowawców. To mrzonka.<
1.Całkiem to sobie mogę wyobrazić – moja dyrekcja ma w nosie kwestie wychowawcze bo ją interesuje wypełnianie kwitów-bywa tak,że wychowawstwo mają nauczyciele nieuczący w danej klasie albo uczący jej część tylko ( i to niekoniecznie większą)!!!
2.W Polsce te biurokratyczne obowiązki szkoły są dużo większe niż w cywilizowanych krajach.Więc wystarczy je ograniczyć …;-)
Ile np.zbędnych rubryk jest w dzienniku, ile danych (np.o wypoczynku uczniów latem i zimą) trzeba(często z sufitu) podać bo jakieś urzędy się wyręczają szkołą, ile zupełnie zbędnych(na wszelki wypadek) danych podaje się w SIO, itp.itd???;-)
Nie rozumiem tych problemów. Ja mam wychowawstwo i lubię swoich „niesfornych” wychowanków. Biurokracja to taki niesympatyczny dodatek do posiadania „swojej” klasy wychowawczej. Można za to realizować się w innych dziedzinach: prowadzić ciekawe lekcje wychowawcze, rozmawiać, dyskutować o wielu ważnych współczesnych sprawach. Jestem polonistka w liceum i pewne dyskusje można przemycić na lekcjach wychowawczych., np. o kondycji współczesnego człowieka, o problemach alkoholowych Polaków it. d. na lekcjach oglądamy filmy o narkomanii („Musisz zyć”), w współczesnych problemach młodzieży, o upadku moralności („Galerianki”). To świetne lekcje i wspaniałe doświadczenia dla nauczyciela. Trzeba pokochać wychowawstwo i być wychowawcą z pasją!
Jak się coś lubi, to nawet i biurokracja nie jest straszna! Wydaje się jednak, że trzeba byłoby w końcu powiedzieć zdecydowanie: wychowawstwo – tak, biurokracja – absolutnie nie. Nauczyciele są od uczenia, a nie od wyręczania wszelkiego rodzaju urzędników. Powinny to powiedzieć przede wszystkim Rady Pedagogiczne szkół oraz związki zawodowe.
Biurokracja to:
„Ile np.zbędnych rubryk jest w dzienniku, ile danych (np.o wypoczynku uczniów latem i zimą) trzeba(często z sufitu) podać bo jakieś urzędy się wyręczają szkołą, ile zupełnie zbędnych(na wszelki wypadek) danych podaje się w SIO, itp.itd???;-)”
„Nie muszę wypełniać arkuszy ocen, dzienników, świadectw, pisać programów wychowawczych, ewentualnie programów naprawczych, sprawozdań ?”
Wychowawstwo – to wyłącznie sprawy wychowawcze prowadzone według własnego uznania nauczyciela bez pisania programów wychowawczych czy też programów naprawczych etc.
Na koniec roku wychowawca powinien podsumować swoje działania, scharakteryzować uczniów wyróżniających się lub sprawiających problemy wychowawcze.
Układ sprawozdania może być dowolny, a jego objętość nie powinna być większa niż dwie strony A4.
90 zł brutto to 13 (12 miesięcy w roku + „13-tka”) = 1170zł.
20zł (mianowanego) za godz wych. x 4,16 (tyle godz w miesiącu – obrachunkowo) x 13 (12 miesięcy w roku + „13-tka”, za ferie i wakacje masz średniówkę) = 1081,60zł czyli razem 2251,60zł brutto
Na rękę z tego dostaniesz 2251,60 x 63% = 1418,51zł
te 37% potrąceń to ZUS i podatek (nie wierzysz to policz)
Na pewno będą sprawy wychowawcze pokonanie których da Ci satysfakcję z pracy ale ile to Cię będzie KOSZTOWAŁO NERWÓW i DODATKOWEGO CZASU to niebelfrowei nie wytłumaczysz.
Jeśli twoja klasa liczy 30 uczniów (moja najmniejsza to35) to za tzw. wychowywanie 1 podopiecznego zapłacą Ci w ciągu roku 47,30zł
To że w swojej pracy ciągle masz „na karku” prokuratora za ewentualne bardzo przykre zdarzenia z którymś z Twoich „wychowanków” to dodatkowa premia ale o tym przecież dżentelmeni nie mówią.
pozdrawiam