Kochani pijani

W święta jest zawsze więcej pijaków niż w dni powszednie. Także na placach zabaw można dzisiaj było zauważyć podpitych tatusiów i nietrzeźwe mamusie, którzy przyszli tu ze swoimi dziećmi. Ponieważ byłem trzeźwy, bardzo mnie denerwowali ludzie pijani.

Alkohol powoduje, że człowiek ma serce na dłoni i robi się bardzo przymilny. Niestety, zupełnie nie zdaje sobie sprawy, na jakie niebezpieczeństwo naraża dzieci swoim zachowaniem. Jeden z podpitych ojców tak rozbujał na huśtawce swoje maleństwo, że miałem już dzwonić po policję, ale jakoś sam z siebie przestał bujać chłopczyka. Podpite bydlę wlazło w dziecięcy tor przeszkód i tam się zakleszczyło. Ryczał, kwiczał, ale wyjść nie mógł. Prawie trzeba było wzywać straż pożarną albo wieprza dobić, ale w końcu z wielkim trudem przecisnął się przez barierki, a następnie zwalił na piach z wysokości półtora metra. Niestety, niczego sobie nie złamał, więc nie stracił ochoty do zabawy ze swoim dzieckiem. Chłopiec przeżył, ale co będzie z nim w drugi dzień świąt, Bóg raczy wiedzieć.

Niektórzy rodzice tak przeklinali, że właściwie o niczym nie rozmawiali, tylko żonglowali słowami „k…” i „ch…” Ojciec z matką i ciocią rzucali mięsem nad uchem dwuletniego brzdąca, nawet gdy podawali dziecku lody, to też musieli dorzucić coś takiego: „Jedz, bo się, k…, rozpuści”. Gdybym nie był świadkiem tych wulgarnych dialogów, nie uwierzyłbym, że można tak się odzywać przy maleństwie. Dziecko może nie rozumie sensu słów, ale na pewno przesiąka wulgarnością. Innego świata potem nie zna.

W święta wychodzą ze swoich mieszkań ludzie, o których dowiadujemy się zwykle przy okazji tragedii. Pijani rodzice z maleństwami, wulgarni i agresywni wobec siebie, ale za to milusińscy wobec swoich dzieci. Nic złego nie chcą zrobić swoim dzieciom, takie rzeczy dzieją się przez przypadek i brak rozumu – np. stukilowe bydlę przygniecie maleństwo podczas wspólnej zabawy. Dzieci takich rodziców są zachwycone, że rodzice akurat nie piją, tylko wyszli z nimi na spacer. Nic nie szkodzi, że rodzice to wstrętne bydlęta i zachlane ryje – rodziny przecież się nie wybiera, a dzieci, szczególnie małe, potrafią kochać bezwarunkowo. I nie miałbym powodu do narzekania, gdyby nie to, że tragedia wisiała na włosku. Nie raz, nie dwa, ale wielokroć.

Jak ktoś nie pije w święta, to powinien siedzieć w domu, nawet z dzieckiem na spacer nie wychodzić. Bo trzeźwemu mogą nerwy puścić, gdy widzi, jak się zachowują podpici rodzice ze swoimi dziećmi. Tylko co można na to poradzić? Policję wezwać, grzecznie zwrócić uwagę czy wziąć kawał kija i zdzielić pijaka w ten głupi łeb? Dzieci szkoda. Przecież naprawdę niebezpiecznie ci pijani rodzice zachowują się w domu, a w parku, na placu zabaw to jest – w porównaniu z domowym horrorem – bezpiecznie i miło jak u babci na kolanach.