Urlopy zdrowotne nauczycieli
Samorządowcy żądają, aby za nauczycielskie urlopy dla poratowania zdrowia płacił ZUS. Obecnie obciążają one budżet organu prowadzącego szkołę, czyli gminę bądź miasto. Urlop dla poratowania zdrowia to nauczycielski przywilej: można z niego skorzystać w sytuacji przewlekłej choroby zawodowej, gdy lekarz wyda opinię, że przerwa w pracy – półroczna bądź roczna – rokuje nadzieję na powrót do zawodu. Nauczyciel, który idzie na urlop, zwykle wcześniej bardzo często choruje, przebywa zatem na długoterminowym zwolnieniu i się leczy. Gdy zwolnienie lekarskie nie wystarcza, potrzebny jest urlop. Nauczyciel może skorzystać z urlopu maksimum trzy razy w ciągu swojej kariery zawodowej, pierwszy raz po przepracowaniu co najmniej siedmiu lat przy tablicy.
Przy okazji dyskusji o tym, kto powinien płacić za urlopy nauczycieli, dziennikarze próbują przekonać, że nauczycielom urlopy się nie należą. Na przykład w weekendowej „Gazecie Wyborczej” przeczytałem tekst Olgi Szpunar, która cytuje pewną nauczycielkę z krakowskiego II LO (można zatem sprawdzić, kim jest ta nauczycielka): „Na urlopie dla poratowania zdrowia byłam dwa razy. Raz leczyłam się naprawdę, raz pisałam podręcznik”. Być może to prawda, ale przecież taki przypadek nie może być dowodem w sprawie. Ja też mogę zacytować dziennikarza, który raz był na zwolnieniu lekarskim naprawdę, a innym razem po to, aby pomóc rodzinie przy żniwach. Czy na podstawie takich słów można wysnuć wniosek, że dziennikarzom nie powinny należeć się zwolnienia lekarskie, ponieważ bezprawnie z nich korzystają?
Tok rozumowania dziennikarki poraził mnie: jacyś nauczyciele nadużywają przywileju, więc przywilej nie należy się żadnemu belfrowi. Czy tak? Po jakiego diabła w temacie o źródłach finansowania urlopów nauczycieli – płacić ma ZUS czy gmina – red. Olga Szpunar powołuje się na przykłady nieuczciwych nauczycieli? Co chce przez to powiedzieć? Czy gdyby pisała o nieuczciwych rencistach, to tak samo sugerowałaby, że należy w ogóle zlikwidować renty? Niektórzy Polacy kradną w sklepach, a zatem należy wszystkim Polakom zakazać wstępu do sklepów? (zob. inny tekst tej autorki pt. „Nauczyciele uciekają na urlopy” – to samo uogólnianie).
Nauczycieli, którzy bezprawnie są na urlopie zdrowotnym, należy ukarać. Podobnie należy postępować z każdym, kto popełnia przestępstwo. Jeśli dziennikarz jest na zwolnieniu lekarskim, a w tym samym czasie dorabia, to nie jest to dowód, że trzeba zlikwidować prawo dziennikarzy do korzystania ze zwolnień lekarskich, bo oszukują. Niech każdy odpowiada za swoje czyny. Pisanie o zachowaniu jednostek tak, jakby to dotyczyło całej grupy zawodowej, świadczy o uprzedzeniu do naszego środowiska. Zapewniam, że nauczyciele nie uciekają na urlopy. Z urlopów korzystają osoby przewlekle chore i czasem oszuści, a ci ostatni to czarne owce wśród nauczycieli.
Komentarze
Jaki bezprawny urlop zdrowotny! Przecież to lekarz wypisuje wniosek, to on wypowiada się o stanie zdrowia nauczyciela! Mieszkam w małej miejscowości i nie znam przypadku, by nauczyciel był na urlopie zdrowotnym, bo mu się pracować odechciało!
Artykuł w Wyborczej odbieram jako próbę manipulacji i chęć przedstawienia zawodu z złym świetle. Jak słusznie zauważył Gospodarz, w każdym zawodzie, znajdzie się czarna owca, ale to nie upoważnia do uogólnień.
W zasadzie każdy, któy sam z wlasnej woli, nie zmuszony wyrokiem wybrał zawód n-la i pracę w szkole powinien nie tylko z urzędu być kierowany na urlop zdrowotny, ale także do jakieś lecznicy zamkniętej. Po przebadaniu przez nie – przekupnych konowałow (przepraszam, oczywiście naszych Judymów umiłowanych w kopercie) renta niwyjęta. Jakieś 591 zyli netto. No i tardycyjnego dla nauczycieli „czuba i w beret!!!
Red. Szpunar powiela aktualną i ciągłą tendencję z Niemiec. gdzie tzw. zdrowy głos ludu opiniuje o nauczycielach, że są leniwi, niekompetentni, przepłacani i ciągle narzekają. W ostatnio opublikowanej ankiecie ponad 60% respondentów uważało, że nauczyciele nie radzą sobie z problemami współczesnej szkoły. W tej samej ankiecie inwiligowano równolegle rodziców dziatwy w wieku szkolnym i tu opinia była odwrotna, pewnie z racji znajomości tematu. Wykształcenie nie jest w Niemczech szczególnie cenione i to już od dłuższego czasu. Zdanie matury to prawie szlachectwo, a absolwent szkoły wyższej to „akademik”. Cóż, przygłupim narodem jest łatwiej kierować i manipulować, czego historia nowsza w przerażający sposób dowiodła. Jednym ze sposobów zniechęcenia do zdobywania wykształcenia jest produkcja negatywnych opinii o personelu pedagogicznym. Dzięki temu Niemcy chlubią się najwyższą po Indiach ilością fryzjerek na głowę mieszkańca. Czy chcemy tego w Polsce?
Z tezą artykułu się zgadzam. Uczniowie i rodzice potrafią odebrać nauczycielowi zdrowie. Ale zgadzam się też z tym, że są i nauczyciele naciągający społeczeństwo na urlop zdrowotny. Podobnie jak robią to nieuczciwi renciści o innej profesji. Nihil novi sub Jove.
Ale proszę się nie przejmować Panią Szpunar – radzę jej nie czytać. Ma Pan, przypuszczam, dosyć adrenaliny poprawiając pracę swoich uczniów?
Idee fixe Pani Szpunar jest walka z marnotrawstwem w szkolnictwie.
W Krakowie zasłużyła się ona szczególnie – między innymi medialnym wsparciem niektórych radnych, którzy chcieli przeforsować likwidację dwóch szkół. Dziwnym trafem jedna szkoła ma bardzo atrakcyjny, pochodzący sprzed 1 wojny światowej budynek – właściwie jest to pałac szkolny tej klasy, co Collegium Novum UJ; druga dysponowała wielką działką w najdroższej dzielnicy willowej. Używała oczywiście argumentów oszczędnościowych. To były szkoły podstawowe i rzeczywiście miały wtedy klasy mające mniej niż 35 uczniów, a nawet o grozo, uczyły na jedną zmianę…
Zresztą, cztery lata później znów liczba uczniów wzrosła, a część z tych radnych ma obecnie nie całkiem dobrowolną styczność z prokuraturą.
Nie sądzę jednak, by Pani Szpunar robiła tę i inne podobne kampanie interesownie. Myślę, że raczej nie ogarnia intelektualnie otaczającej ją rzeczywistości. Może ma też jakąś traumę spowodowaną dawnymi kłopotami w szkole? Nie jest wyjątkiem, lokalni pracownicy redakcji Gazety Wyborczej nie czynią krakowskiego dodatku ciekawym…
Pani Olga Szpunar jeszcze nigdy nie napisała z sensem o oświacie. Jednostronne komentarze, brak znajomości rzeczy i bezmyślność. ot, co powie- wszystko głupio…
Żeby pracować w szkole – trzeba mieć końskie zdrowie. Moim zdaniem urlopy dla poratowania zdrowia, zwłaszcza dla poratowania zdrowia psychicznego powinny być powszechne i cykliczne, ale bezpłatne. Na przykład co sześć albo osiem lat każdy nauczyciel mógłby dostawać bana na wstęp do szkoły. Tak na pół roku lub rok. Czas powinien wtedy spożytkować na leczenie, pisanie xiążek, wolontariat lub obowiązkowe dokształcanie się.
Poza tym dziwi mnie to, że w świecie gospodarki wolnorynkowej w imię przywilejów skazuje się ludzi na przymusowy zakaz zarobkowania.
Mnie stale dziwi dlaczego nikt nie wspomina o innych profesjach korzystających z urlopów dla poaratowania zdrowia.Gdyby pani Szpunar była łaskawa skorzystać z narzędzia jakim jest internet,to wiedziałaby,że z tego dobrodziejstwa korzystają sędziowie, prokuratorzy,takoż leśnicy.Czyżby finansowali sobie te urlopy sami?
„…pewną nauczycielkę z krakowskiego II LO (można zatem sprawdzić, kim jest ta nauczycielka)…”
Ho, ho, ho! Szczuć na koleżankę to już świństwo!
@ bea
„Jaki bezprawny urlop zdrowotny! Przecież to lekarz wypisuje wniosek, to on wypowiada się o stanie zdrowia nauczyciela!”
Podobnie jak o rentach inwalidzkich decydują lekarze. I co? I śmo: mamy najwięcej inwalidów na świecie.
Nie rżnij bea głupa!
@ Autor
„Niektórzy Polacy kradną w sklepach, a zatem należy wszystkim Polakom zakazać wstępu do sklepów?”
Niektórzy Polacy piszą głupty na blogach, a zatem nalezy wszystkim Polakom zakazać wstępu do internetu?
Nie.
Płacić złodziejom i piszącym głupoty z publicznych pieniędzy bo inni nie kradną i nie piszą głupot?
NIE!
Bezpłatny urlop na poratowanie zdrowia to „złoty środek”. Ogranicza nieuprawnione wykorzystywanie i umożliwia „poratowanie zdrowia”.
Moja mama raz w zyciu miala urlop roczny dla poratowania zdrowia. A bylo co ratowac! Serce, struny glosowe i corke ( a to juz tylko „przy okazji” !) pierwszoklasistke, ktora w ogole pisac nie umiala. A potem jak wiekszosc nauczycieli zalatwiala sobie dodatki do emerytury z wpisem „choroba zawodowa” – mama nie miala na to czasu! Niektorzy moi poprzednicy pisza, ze „lekarz widzial, badal” -wiec nie mozna „dac urlopu komu sie chce”. Oj,mozna, mozna! Szczegolnie wtedy, gdy ma sie namiary na lekarzy, ktorzy sa w komisjach. Albo zwyczajnie tych „przekupnych”. I gdzie tutaj moralnosc- nauczyciela, lekarza, prawnika? Ostatnio uslyszalam-„nie licza sie ludzie, licza sie cyferki” .Smutna prawda. Wszystko zalezy od pytania – ile? Ile damy i komu. A urlopy sa potrzebne, bo przeciez nie kazdy jest pedagogiczna swinia.
Na szczęście cieszę się dobrym zdrowiem i nie musze skorzystać z urlopu na poratowanie zdrowia. Zastanawiam się tylko, jak miałabym ratować to zdrowie przez rok nie zarabiając? Jak zapłacić chociażby za leki? O opłatach za wizyty nie wspomne, bo przecież słuzba zdrowia bezpłatna 😉
Piętnujmy nieuprawnione korzystanie z urlopów i rent. Ale nie zabierajmy środków do życia osobom naprawdę chorym.
Cóż, pewnie jestem wredny i bezlitosny, ale jak słysze o urlopie na poratowanie zdrowia to mnie skręca – raz zamiast dawać urlopy wymienić tablicę na takie gdzie sie kredy nie używa i DO ROBOTY!
Przywileje rodem z socjalizmu chyba, nie mam pojęcia czym podyktowane. Rozumiem że to zawód niełatwy ale zawód jak zawód. Znam ze sto gorszych bez dodatków.