Ranking liceów

Idziemy do przodu jak burza. W rankingu opublikowanym w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” zajęliśmy drugie miejsce w Łodzi (pierwsza jest – nomen omen – Jedynka). Duża w tym zasługa uczniów, mamy bowiem to szczęście, że do Dwa Jeden przychodzi świetna młodzież. Olbrzymia w tym zasługa korepetytorów, bo nie ma co ukrywać, że im ambitniejsi uczniowie, tym częściej korzystają z kursów i korepetycji. Kolosalna w tym zasługa grona pedagogicznego, które nie przeszkadza swoim uczniom w robieniu postępów. Tak, tak, nie przeszkadza, a dzisiaj właśnie rolą nauczyciela jest tak kierować rozwojem dziecka, aby mu nie szkodzić. Ja też widocznie nie przeszkadzałem, skoro moi uczniowie na egzaminie dojrzałości zajęli drugie miejsce w Łodzi na poziomie podstawowym z języka polskiego i pierwsze na poziomie rozszerzonym. Brawo, dziewczęta i chłopięta!

Można być przeciwnikiem rankingów, ale to nic nie da. Dopóki ludzie będą chcieć się porównywać, dopóty media będą publikować rankingi. A moda na bycie lepszym od innych trwa i ma się całkiem dobrze – rankingów domaga się mnóstwo ludzi, szczególnie osoby, które szukają liceum dla siebie bądź swego dziecka. Jeśli więc niektórym nauczycielom nie podoba się, że w oczach rodziców oraz ich dzieci szkoły nie są równe, niech pocieszą się myślą, że  Przed Bogiem zapewne wszyscy jesteśmy równi. Zresztą nie tylko w oczach Boga jesteśmy równi. Także w oczach organu prowadzącego szkołę, czyli naszego pracodawcy, wszyscy nauczyciele są równi. Nie ma bowiem znaczenia, w jakiej pracuje się placówce i jakie wyniki się osiąga, pieniądze otrzymuje się takie same co wszyscy.

Rankingi są jedynym systemem motywacyjnym, inny w oświacie nie funkcjonuje. Dlatego cieszę się i smucę. Cieszy mnie zajęcie drugiego miejsca, ponieważ wiem, że ten wynik zachęci dobrą młodzież do wybrania mojej szkoły. Smuci mnie fakt, że ten wynik nie zaowocuje finansowym wyróżnieniem dla zwycięzców.

W wielu szkołach uczy się wspaniała młodzież, zdolna i ambitna. Gdyby istniał przyzwoity system motywacyjny dla nauczycieli, szybko przegonilibyśmy Finlandię i inne kraje, które w rankingach PISA zajmują czołowe miejsca. Bez motywowania nauczycieli do szczególnego wysiłku wysokie wyniki nauczania to naprawdę głównie zasługa uczniów, korepetytorów i zapaleńców. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby nauczyciele nie mieli dylematu: popracować z olimpijczykiem za Bóg zapłać we własnej szkole czy wziąć kilka godzin korepetycji, aby wystarczyło do pierwszego.