Eksperci biorą fuchy
Dorabiają dziś wszyscy, nawet św. Piotr ma fuchę w piekle. Nie dziwi mnie więc, że twórcy nowej podstawy programowej zaprzedali duszę wydawnictwom edukacyjnym i piszą dla nich podręczniki. „Wyborcza” opisała to, o czym wszyscy wiemy: że stanowisko eksperckie jest tylko po to, aby dobrze się sprzedać na boku. Ktoś mógłby powiedzieć, że kolejne osoby straciły cnotę, ale się myli, te osoby nigdy cnoty nie miały.
Kiedy ktoś idzie pracować w OKE, kuratorium czy wydziale edukacji, rozmawia z kolegami mniej więcej w ten deseń: „Pensja jest przeciętna, ale będzie można duże pieniądze zarobić na boku”. Chodzi o to, że pracownicy ww. instytucji są cenni dla prywatnych firm edukacyjnych jako osoby prowadzące kursy, autorzy opracowań, pomocy egzaminacyjnych, testów itp. Nieraz świętowałem awans koleżanek czy kolegów i uczestniczyłem w takich właśnie rozmowach. Ekspert jest cenny dla prywatnych firm, ponieważ wcześniej zna nowe wymagania i standardy egzaminacyjne. Nie byłoby tak, gdyby zmiany w prawie oświatowym i w zasadach egzaminowania opracowywano odpowiednio wcześniej. Ponieważ jednak dzieje się to na ostatnią chwilę, wydawnictwo musi znaleźć człowieka, który ma dostęp do informacji. „Wyborcza” tak to opisuje:
„Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, kierownik zespołu, który opracował podstawy programowe dla klas 1-3, prowadziła na spotkaniu wydawnictwa w Gdańsku wykład o podstawie. Znaczną jego część poświęciła promocji własnej książki, świeżo wydanej przez to samo wydawnictwo, pt. „Zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze dla dzieci, które rozpoczną naukę w szkole”. Z kolei część matematyczną promowanego podręcznika napisała współautorka podstaw z matematyki Dorota Zagrodzka z Gdańskiej Fundacji Oświatowej (zakładała ją z Katarzyną Hall, dziś minister edukacji).”
Podkreślam: pisanie podręczników oraz pomocy dydaktycznych nie jest niczym złym. To wielka chluba tworzyć książki dla nauczycieli i uczniów. Jednak ich autorami powinni być znawcy, a nie ludzie, którzy przygotowali reformę edukacji, maturę dla całego kraju albo ministerialne podstawy programowe. Tacy ludzie nie powinni maczać rąk w żadnej prywatnej inicjatywie, gdyż jest to korupcja. Nie taka twarda korupcja jak przyjmowanie łapówki w kopercie, ale jednak korupcja: otrzymywanie na boku zapłaty za to, jakie funkcje ktoś piastuje, a nie za to, co naprawdę potrafi.
Uważam, że ludzie, którzy przygotowują maturę lub wymyślają podstawy programowe albo też tworzą reformę edukacji, powinni mieć zabronione dorabianie w sferze zbliżonej do ich pracy właściwej. Jeśli chcą dorobić, niech występują w cyrku albo podają piwo w barze, ale niech trzymają się z daleka od wykorzystywania swojego stanowiska do uzyskiwania dodatkowych dochodów. Jak któremuś z ekspertów brakuje na chleb, może mi umyć samochód – dobrze mu za to zapłacę. Jeśli zaś koniecznie chce być autorem podręcznika, niechże zrezygnuje z bycia ministerialnym ekspertem.
Tego typu zjawiska nie dotyczą tylko edukacji. We wszystkich branżach mamy liczne przykłady miękkiej korupcji. Na przykład urzędnik w wydziale miasta wykonuje w swojej prywatnej firmie ekspertyzę dotyczącą stanu jakiegoś budynku, a potem ją oficjalnie zatwierdza jako urzędnik. Podpisuje się zatem jako pracownik urzędu, że ekspertyza, jaką sporządził w ramach fuchy, jest właściwa. Bierze więc podwójne pieniądze, raz jako autor ekspertyzy, a drugim razem jako jej kontroler. Eksperci MEN zrobili więc to, co wszyscy: raz wzięli pieniądze jako urzędnicy, a potem tę samą wiedzę sprzedali prywatnemu nabywcy.
Jesteśmy świadkami, że zwyczaje złodziejskie weszły na ministerialne salony i mają się całkiem dobrze. Nawet minister edukacji usprawiedliwia tych ludzi. Kradzież i korupcja były od czasów starożytnych Sumerów, jednak usprawiedliwianie łajdactwa przez najwyższych państwowych urzędników to jednak nowość. Uważam, że Katarzyna Hall powinna tych ludzi potępić i zerwać z nimi współpracę.
Komentarze
>Uważam, że Katarzyna Hall powinna tych ludzi potępić i zerwać z nimi współpracę.<
Katarzyna Hall o tej korupcji świetnie wie, akceptuje ją, najprawdopodobniej tak czy inaczej bierze w niej udzial.Dlatego powinna zostać(minimum!) zdymisjonowana (w ramach europejskich standardów;-)], a podejrzeniami o korupcję powinno się zająć CBA!!!
Szanonowny Gospodarz zapomniał, że w tym resorcie zawsze tak było. Przynajmniej od czsów Handkego i jego następców.
Kto jest ekspertem? Ekspertem jest człowiek, który z całą powagą mówi – a najczęściej pisze – oczywiste truizmy i nie wstydzi się za te elaboraty (nazywane ekspertyzami) otrzymywać bardzo wysokich wynagrodzeń. Nie osądzajmy jednak nikogo z góry. Zgodnie z zasadami demokracji oraz jawności poprośmy Ministerstwo Edukacji Narodowej o ujawnienie statystycznych danych: ile Ministerstwo zapłaciło wybranym przez siebie ekspertom za opracowanie podstaw programowych dla poszczególnych przedmiotów i poziomów nauczania, a dokładniej, ile wydało pieniędzy na ich opracowanie. Nie interesujmy się tym, kto i ile dostał (bo i tak się nie dowiemy z powodu możliwości konfliktu z ustawą o ochronie danych osobowych). Mamy jednak prawo wiedzieć ILE i ZA CO zapłacono, aby praktycznie sprawdzić słuszność zasady: jaka praca, taka płaca.
„Grupie trzymającej kasę” w resorcie oświaty oraz jej ekspertom należałoby przypomnieć sentencję Seneki: „Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd”. A ponieważ poczucie wstydu wśród ludzi „wadzy” jest na poziomie szczątkowym, sprowadzają oni życie zbiorowe do stanu wyższej nikczemności; otaczają nas mniejsze i większe szalbierstwa.
Obawiam się, Panie Zenku, że CBA temu nie zaradzi…
Pan wreszcie napisał słowa odpowiednie do rzeczy. Pozdrawiam
CBA pewnie nie wszystkiemu zaradzi,ale zdaje się że postępowanie Hall w jej bezczelnej pewności siebie jakieś przepisy przekroczylo-przynajmniej te o uczciwej konkurencji.Więc,skoro odwolywanie się do tzw.wyższych wartości w tym przypadku raczej nie pomoże,to niech prawo wkracza;-)))
To na takie okazje ono jest!!!
Zgadzam się z tym co napisał Gospodarz, to jest skandal i tak o tym należy rozmawiać. Już bokiem wychodzi mi czytanie i obserwowanie tego dorabiania na boku, fuch itd. Nawet na uczelniach wyższych habilitację robi się głównie po to aby łatwiej móc zatrudnć się na kolejny etat w jakiejś prywatnej szkole wyższej. Każdy wie że itnieje podział na dochody oficjalne (te z pensji) i półoficjalne (te z nadzoru, ekspertyz, wykładów i innych funkcji dostępnych z racji zajmowanego stanowiska).
Nie miałbym nic przeciwko temu gdyby nie działo się to kosztem jakości „pracy głównej”. Jeśli eksperci dobrze wykonali swoją pracę i mają jeszcze trochę czasu wolnego to dlaczego nie mieliby przygotować jakiejś ekspertyzy czy wykładu?
Wydaje się jednak że głównie pęd do stanowisk spowodowany jest takim oto myśleniem: „ja się tu załapię bo wprawdzie pensja nie jest rewelacyjna ale są wielkie możliwości robienia „boków”, więc odbębnię sobie przy biurku tyle ile to konieczne a tak naprawdę to będę robił to co przynosi mi większe pieniądze”
Jakich mamy ekspertów to wszyscy widzimy po efektach ich pracy. Może nie są to ludzie niekompetentni ale wydaje się że swoją energię kierują nie zawsze tam gdzie trzeba.
Szkoły z klasa,
a my – z kasą!
Fraszkę tę dedykuję wszystkim, których ona bezpośrednio lub pośrednio dotyczy.
Kochani,
jestem mamą przyszłorocznego siedmiolatka. Rząd zmusza mnie do tego, by moje dziecko uczestniczyło w pilotażu reformy dla ?. sześciolatków. Na rząd – jak się okazuje – nie mamy żadnego wpływu. Uchwalą każdą największą bzdurę wbrew nam rodzicom, wbrew nauczycielom i wbrew ekspertom. Dlatego pokażmy, że rząd przecenia też swój wpływ na nas!!! Rząd – uchwalając naprędce opracowaną podstawę programową – poszedł na rękę wydawcom. Zapłacić mamy my, rodzice. To nasze dzieci przez kilkanaście lat nauki szkolnej będą pierwszym rocznikiem reformy. To na naszych dzieciach nauczyciele uczyć się będą nowych programów. To na naszych dzieciach rząd przeprowadzi ?pilotaż?. To nasze dzieci nie będą mogły przez cały okres nauki skorzystać z używanych podręczników. I to my – zdaniem rządu – powinniśmy za to ZAPŁACIĆ. Nie mamy wielu możliwości – nikt nie chce wysłuchać naszego głosu. Ale możemy jedno: NIE KUPUJMY NOWYCH PODRĘCZNIKÓW!!!! DEKLARUJMY, ŻE Z WŁASNEJ KIESZENI NIE DAMY NA NIE ANI GROSZA!!!! Do tego nikt nas nie może zmusić. Pani Hall będzie MUSIAŁA wówczas spełnić swą OBIETNICĘ, że podręczniki dla pierwszego roku reformy programowej będą bezpłatne, albo WYCOFAĆ podstawę programową. No, ewentualnie w WIELKI PIĄTEK wyda ROZPORZĄDZENIE nakazujące nam zakupić te podręczniki pod karą więzienia, a miesiąc później rząd ogłosi stosowną USTAWĘ O OBOWIĄZKU WSPIERANIA WYDAWCÓW PRZEZ RODZICÓW. W takim razie PÓJDZIEMY SIEDZIEĆ!!!!!!!!!!!!!
Od dawna reformatorzy kreują biznes. Taki chyba był główny zamysł. Tworzone przepisy ,, pod,, wydawnictwa, studia podyplomowe, itp.
Poziom nauczania spadł dramatycznie po tych reformach. Będzie jeszcze co robić przez dekady 🙂
REFORMATOR- zawód z przyszłością.
Nie zgadzam się tylko z pierwszym zdaniem, co do reszty 100% racji. Dla porządku dodam tylko, co były za złote czasy dla urzędników kuratoryjnych w początkach wprowadzania beznadziejnego awansu zawodowego, ileż szkoleń, łza się w oku kręci na wspomnienie tych wyjazdów w teren – oczywiście nie za darmo. Ciekawe, czy Pan wie, jak opiniowano podręczniki w momencie reformy pana H? Podobno wydawnictwo wybierało sobie eksperta z ministerialnej listy i mu płaciło.
I nie ma jak nieudane reformy, chybione podstawy programowe, fatalne podręczniki – można poprawiać je bez końca, oczywiście nie za darmo, bo naukowiec też potrafi. Może gdyby pomysły takie jak pani wa były powszechne, to choć trochę przystopowano by ten proceder. A pani Katrina Hall, no cóż nie wiem, czy piękniejsza, czy mądrzejsza, czy bardziej etyczna i profesjonalna? Trudny wybór.