Narkotyzują się czy nie?
Realizm Brytyjczyków poraża mnie tak samo jak idealizm Polaków. Brytyjczycy wpadli na pomysł, aby dzieci rzeczowo poinformować o najmniej ryzykownych sposobach zażywania narkotyków (zob. tekst). Natomiast my trzymamy się kurczowo metody milczenia i nieinformowania. Wyobrażamy sobie pewnie, że jak się o narkotykach z dziećmi nie mówi, to problemu nie ma.
Jak ma się sprawa z narkotykami, tłumaczył kiedyś moim uczniom Tomasz Piątek (mieliśmy spotkanie autorskie z twórcą „Heroiny”). Na pytanie, czy wpadł w nałóg na studiach we Włoszech, odpowiedział, że nie, gdyż tylko w Polsce nikt kompletnie nie interesował się tym, że się narkotyzuje. Tylko w Polsce nikt nie patrzył mu na ręce, tylko tu mógł to robić całkowicie bezkarnie. Oczywiście jakieś pogadanki o narkotykach nauczyciele wygłaszali, ale miały one takie znaczenie jak straszenie dżumą zadżumionych.
Mam nadzieję, że pisarz przesadził, ale jakoś mi się to wydało prawdziwe. W sprawie narkotyków potrzebujemy przede wszystkim otwartości. Dzieci się narkotyzują, a dorośli uważają, że nie. Żyjemy stereotypami. Uważamy, że Rumuni, Cyganie, Czeczeńcy i Ormianie to może i owszem, ale nasze polskie dzieci to w żadnym wypadku.
Tymczasem może być odwrotnie. Mamy bardzo łatwy dostęp do narkotyków. Uświadomiłem to sobie, gdy przyjechała do nas grupa Niemców na wymianę. Ledwo wyszliśmy na ulicę, a dzieciaki pozałatwiali sobie skręty i coś tam jeszcze. Ten i ów odleciał, zgarnęła ich policja. Nam nauczycielom policjanci powiedzieli, że Niemcy do nas przyjeżdżają, aby sobie poużywać. Chodzimy sobie po Krakowie, policja czai się na nastoletnich obcokrajowców, a naszym odpuszcza. Ja też mogę się czarować, że w mieszanej grupie moich uczniów oraz niemieckich tylko Niemcy zażywają narkotyki, a moi w żadnym wypadku tego nie robią. Inaczej mówiąc, obie grupy poszły do burdelu, ale Polacy tylko po to, aby sobie popatrzeć. Jeszcze muszę moich uczniów pochwalić za panowanie nad sobą. Nie ma to, jak żyć złudzeniami.
Brytyjczycy pozbyli się złudzeń, a nam bardzo daleko do tego. Pamiętam wyniki ankiety w pewnej szkole prywatnej, w której uczyłem przed laty. Ankieta dowodziła, że prawie wszyscy uczniowie widzieli, jak ktoś się narkotyzuje, a połowa licealistów miała już to doświadczenie za sobą, tzn. sama zażywała, raz bądź częściej. Wyniki były wstrząsające. Jednak dyskusja rady pedagogicznej obracała się wokół kwestii, dlaczego uczniowie nas oszukują. Doświadczeni nauczyciele wypowiadali się, że dzieci na pewno się chwalą, dla żartów wprowadzają nas w błąd, jaja sobie z nas robią. W rezultacie wyrzuciliśmy ankietę do kosza i o niej zapomnieliśmy. Pracowaliśmy w błogim przekonaniu, że uczymy aniołków.
W ilu polskich szkołach uprawia się taką samą fikcję? Podobno nauczyciele zauważają około 4 proc. przypadków wymagających ich interwencji, a reszty albo nie są w stanie zauważyć, albo też uparcie nie chcą widzieć. Zastanawiam się, co by się stało, gdybyśmy otworzyli szeroko oczy i przyjrzeli się, co nasi uczniowie robią. Być może wydalibyśmy wtedy podobną broszurę do brytyjskiej. Zażywać narkotyki, zupełnie nie mając o tym pojęcia, to dopiero jest katastrofa.
Komentarze
Moja znajoma całe liceum przejechała na lekach. Od czasu do czasu lądowała u pielęgniarki, bo była półprzytomna. Raz wpadł do gabinetu lekarskiego jakiś uczeń i spojrzawszy na moją koleżankę ryknął śmiechem – Boże, jaka ona zaćpana. Pielęgniarka wyrzuciła go za drzwi mówiąc, żeby nie gadał głupot, bo dziewczynę głowa boli.
Obecnie mam córkę w podstawówce i już słyszałam od kilkorga rodziców, że w gimnazjum (ten sam budynek) szaleją narkotyki i musieli zabrać stąd swoje dzieci. Robiłam wywiad u zaprzyjaźnionej nauczycielki, była zdziwiona.
Narkotyki to bardzo ogolne pojecie. Co jest a co nie jest narkotykiem? Jak nauczyciele moga oczekiwac od uczniow „anielskiego” zachowania skoro sami sluza przykladem narkotyzujac sie co godzine kawa lub mocna cherbata do tego przypalac 3-4 skrety nikotynowe? Przeciez to jest dopiero HIPOKRYZJA na ogromna skale. Pamietam swietne powiedzenie Woody Allena w „Anne Hall”; „Ci ktorzy maja wiedze to ja wykorzystuja, a ci ktorzy wiedzy sa pozbawieni…ucza w szkolach.
Temat narkotykow to temat rzeka. Powiedziane na ten temat bylo juz wszystko. Ja bym jednak nie szedl w strone realizmu brytyjczykow. Jesli sa bezpieczne sposoby brania narkotykow, to wiecej ludzi po nie siegnie, bo przeciez mowili ze bezpieczne. Ciekawosc nie zna granic. Z drugiej strony nie podobaja mi sie tez jakies drakonskie metody zwalczania i prewencji. Nie dosc, ze duzo kosztuja i sa nieskuteczne, to moga uderzyc akurat nie w tych co trzeba. Zdolny uczen pojdzie siedziec bo raz czy dwa sprobowal – takie rzeczy moga sie zdarzyc. Proponuje ignorowac problem – jesli ktos sprobuje, jego sprawa. Jesli ktos sie zacpa na smierc – jego sprawa. Zadnej prewencji – lepiej te pieniazki przeznaczyc na materialy naukowe do szkol. Na temat substancji halucynogennych, alkaloidow itp. uczyc na biologii i chemii w ramach przedmiotu. A nie robic wielki problem i walczyc z hydra. Jesli ktos ma glowe na karku, to wyjdzie na ludzi. Jesli nie – mozna to traktowac jako dzialanie przyrody. Zacpane/nieprzystosowane jednostki stana sie ofiara na swoje wlasne zyczenie.
Im wiecej prewencji tym wiecej biurokracji i zmarnowanych pieniedzy. Rodzice musza nauczyc dzieci, zeby nie cpaly – to ich rola. Policja niech sie zajmie hurtownikami i prawdziwymi przestepcami a nie studentem co sobie chcial przypalic raz na rok. Nikt na to oczywiscie nie wpadnie, bo lepiej organizowac prewencje i przy okazji cos ukrasc, prawda?
Pozdrawiam
A ja mam inne pytanie. Gdzie są rodzice tych uczniów? Czy naprawdę szkoła musi ich ze wszystkiego wyręczać?
Mnie, w liceum (i pod koniec podstawówki) strasznie śmieszyły groźby nauczycieli przed „dilerami” kręcącymi sie pod szkołą . Jedyny skutek by taki, że nie mogli nas odwiedzać znajomi.
Przecież narkotyki kupuje się od kumpli z podwórka albo właśnie w szkole !!!! Czy nauczyciele tego nie kumają? Czy może dla własnego spokoju opowiadają bajki o dilerach oblegających szkoły? Nigdy takiego nie widzialem, natomiast jeśli chodzi o zakup działki w szatni…. to zupełnie inna historia.
A możecie się obrażać, ale nauczyciele w swojej masie byli, są i prawdopodobnie będą prostakami, automatami postępującymi wg kilku prostych schematów i bezmyślnie przekazującymi rzeczy, których w ząb nie rozumieją. Do tego to ich katokomusze, tzn. idealistyczne wychowanie. „Każdy nauczyciel jest zwyczajnie GŁUPI (w sensie mało inteligentny)” – takie przekonanie żywiło większość moich koleżanek i kolegów. Niedostrzeganie w klasie narkotyków, alkoholu na wycieczkach, a w przypadku prymitywów szkolnych zwyczajnych rozbojów na kolegach to tylko mały symptom tego jak bardzo nauczyciele są odizolowani od świata, jak mocno zamknęli się w swoim getcie, jak bardzo są oderwani od rzeczywistości (w tym współczesnej nauki).
Tzw.profilaktyka to najbardziej dochodowy i legalny;-) sposób zarabiania na handlu narkotykami – te powtarzana po wielokroć pseudobadania, te pseudoszkolenia dla uczniów i nauczycieli.Wszystko w trosce o zdrowie i życie uczniów rzecz jasna i można wypiąć pierś do orderów;-))))))))
do Sceptyka
A może maja to w d…. trzy lata można na jeżu wysiedzieć (jak to mowi moja sorka), a rodzice od czego?? Od finansowania tych narkomanów??? Niech się męczą potem całe zycie albo zainteresuja się dzieckiem, bo siedzą tylko w necie, narzekają na szkołę, system i wszystkich świętych. NIech się biorą za wychowanie, nie tylko za płodzenie.
A może właśnie nauczyciele właśnie dlatego nie walczą, bo jako jedyni są realistami i widzą, że to walka z wiatrakami. Debile są i zawsze będą, a może lepiej zająć się tymi zdolniejszymi.
No i co Pan z tym zrobił? Podziwiał akurat swoje nowe buty? Wzrok wity w ziemie i problemu nie ma, co? O przepraszam. Napisał Pan przecież świetną notkę na blogu! Tylko co z tego?
Aż strach pomyśleć, co zrobi p. magister profesor dyrektor szkoły jak ją przeczyta! Dowie się, że w jego zacnej i najlepszej na świecie szkole istnieje, jak czytamy, dość duży i lekceważony problem z narkotykami wśród młodzieży!
Kto by pomyślał, że promując swoje miejsce pracy będzie Pan chwalił się, że Pana uczniowie ćpają z Niemcami. Co gorsza na koniec jeszcze im Pan kadzi, że przy Niemcach to się kontrolują i ćpają mało. No brawo!
PS. Popieram sceptyka w całej jego wypowiedzi, i chyba mam na to od razu odpowiedź. Ci mentalni troglodyci widzą (ta samo jak widzą przechodnie grupę naćpanych licealistów pod dowództwem pijanych nauczycieli. I w głowę zachodzą, kto jest bardziej odpowiedzialny. Naćpany nastolatek czy jego pijany opiekun, który miał go pilnować.) tylko są tak wielkimi tchórzami, że widząc udają, że akurat mają zamknięte oczy.
Pozdrawiam
-B.
Ps.: Mam tylko nadzieję, że od moich czasów w XXI LO w Łodzi problem alkoholu wśród nauczycieli ? pomijając kilka przypadków, których dyrekcja udaje, że nie widzi ? nie rozrósł się do poziomu problemu narkomani wśród uczniów tej szkoły.
Do Realisty:
Jaka praca taka płaca. Jak nauczyciele mają swoich uczniów w d? to i reszta społeczeństwa (przeważnie rodzice tych uczniów) mają nauczycieli w d? Gdyby nauczyciele się trochę postarali i wykazali to może i by urośli trochę w oczach rządu a z nimi ich pensja.
A tak jak Kuba Bogu tak i Bóg Kubie. Wszyscy gardzą nauczycielami i ich pensjami. Według mnie całkowicie zasłużenie.
Po co rodzice? Realisto spójrz na to realnie. Dziecko siedzi w szkole przez 5 dni w tygodniu od 8 rano do 15 po południu. W domu musi nadrobić program, którego nauczyciel nie zdołał wytłumaczyć na lekcji bo powiedział moje ulubione ?to sobie w domu doczytacie? plus oczywiście jak dzieciak samemu odwali robotę za swojego nauczyciela to jeszcze ma prace domową do zrobienia.
Kiedy dziecko ma mieć czas dla rodziców? Między dodatkowym angielskim i kursem do matury? I nie mów ?po co chodzi w takim razie na te kursy?? bo odpowiem krótko: ?Bo nauczyciele uczą na tak żałośnie niskim poziomie, że nie potrafią przygotować nawet do własnego sprawdzianu?.
Niech stracę. Jestem wstanie uznać, że z praca domową na weekend dzieciak jest w stanie wyrobić się w pół soboty – co jest absolutną fikcją. Dla rodziców ma półtora dnia plus po kilka godzin każdego dnia w tygodniu.
Pomyślmy razem czy pytanie typu ?a gdzie są jego rodzice?? ma tu jakikolwiek sens?
Ja się pytam ?A gdzie są jego nauczyciele, którym płace co miesiąc ze swoich podatków? Gdzie są ludzie którzy bez skrępowania biorą nasze pieniądze i absorbują naszym dzieciom znakomitą większość ich czasu? Gdzie oni są? Czy uczą i wychowują czy może znowu wszystko i wszystkich mają w d? ??
Pozdrawiam
-B.
PS.: Z rozmysłem pisze, że to dzieci nie mają czasu dla swoich rodziców a nie na odwrót, bo niestety taka jest smutna prawda.
I po co się tak zacietrzewiać ?
Po takich wpisach jak „B.Prusa” może powinniśmy złożyć zbiorową samokrytykę – jak to za stalinizmu bywało- i publicznie popełnić samobójstwo, korzystając z zasobów pracowni chemicznych (wersja dla pracowników szkół, które takowe posiadają).
A poważnie- jeśli ktoś tak dalece kontestuje (nienawidzi?) nauczycieli i szkoły, może powinien pomyśleć o nauczaniu domowym. Jesienią była seria artykułów w prasie na ten temat. Popiera to także obecna minister oświaty.
Do B.Prusa
Nie ściemniaj, że dzieci bidule siedzą tak i wkuwają. Skąd by było tylu debili – troglodytów??? W mojej klasie (niby jednej z lepszych) uczy się może z pięciu, reszta patrzy jak sie prześlizgać. Tylko kompy, tipsy i lateksy. Chyba że jesteś ojcem tego jednego z pięciu. Nauczyciel może stawać na rzęsach i nic nie wskóra. Oczywiście, wielu spośród belfrów to nieudacznicy, ale przestań pluć na wszystkich, bo proporcje nędzny uczeń – nędzny belfer są podobne.
miszcz: przeczytalem tylko, czy ktos Ci odpowiedzial. przepraszam jesli nieuwaznie. swoim postem skreslasz dalej. ludzi z dziecmi, ktorzy sa po hostelu w Garwolinie (wiesz co to jest?) i zdazyli zalozyc rodziny i… wrocili do nalogu.
Odpowiedź na topic (moja): roznica w definicji lezy: miekkie czy twarde??? to tylko stopien dalej. palmy trawke. gro ludzi usiadzie, upali sie na maksa, usmieje z wygladu buta do lez.. i koniec. reszta szuka mocniejszych wrazen – bo to uzywka. kazda uzywka jest jak wodka. albo pijesz z glowa albo z kielbasa. w drugim przypadku stoisz pod sklepem po rozwodzie. bo wtedy twarrde.. albo miekkie do przesady. miekkie w nadmiarze psuja – twarde psuja z zalozenia.
wiec aby odniesc sie do G. –
Nie mamy wplywu czy nasze pociechy sprobuja. To moze byc okazyjna sprawa SYTUACYJNA. one ocenia jak im to wchodzi i zrobi z tym odczuciem. I TU LEZY NASZE ZADANIE – jesli im zasmakjue – patrz na zrenice, zachowanie, itd i sie martw. jesli nie – same dadzą sobie spokoj. Wiem. przejechalem kawal czasu na marysce, skunie i amfie. Mam rodzine, dzieci i nie bylem na hostelu. TU (w temacie) aby wiedziec CO JEST – trzeba pamietac (jak zwykle u G.) NIE ZAPOMNIAL WOL JAK CIELECIEM BYL. … chyba ze reszta postow to saME ANOLY. pozdrawiam wszystkich 🙂
jako nowicjusz prosze o wybaczenie za strate roku w obecnosci tutaj. 🙂 ale plama. 🙂