Zamknij książkę, sięgnij po komórkę

Nowa podstawa programowa zmniejsza listę lektur obowiązkowych (zob. tekst w „Dzienniku”). W gimnazjum będzie się czytać dziewięć książek, a w licem osiem. Trzy książki na rok to i tak więcej niż średnia krajowa. W ten sposób dzieci nie będą się specjalnie różniły od osób dorosłych. Szkoła przestaje zmuszać do czytania.

Szkoła nie zmusza już do uczenia się na pamięć. Recytacje wierszy odeszły do lamusa. Jak ktoś jeszcze tego uczy, to musi być omszałym starcem albo starą wiedźmą. Ja sam jestem takim wiedźminem, gdyż czasem zadaję teksty na pamięć. W każdym razie obowiązku zapamiętywania utworów literackich już nie ma.

Teraz do lamusa odchodzi kolejne zjawisko edukacyjne, czyli czytanie lektur. Jeszcze pro forma mamy oficjalny kanon lektur, ale tyle w nim dzieł obowiązkowych, co kot napłakał. Chyba trzeba pogodzić się z faktem dokonanym, że czytanie książek to anachronizm. Chcą ludzie czytać, niech sobie czytają. Szkoła przestaje się interesować czytelnictwem.

Następne w kolejce do usunięcia jest pisanie długich tekstów. Po co nauczyciel ma trudnić się nauczaniem pisania wypracowań? Chcą uczniowie pisać nikomu niepotrzebne kilometry zdań, niech piszą, ale nauczycielowi nic do tego. W szkole wystarczy opanować naukę pisania liter i pojedynczych wyrazów.

Jestem staromodny. Uważam, że czytanie książek podnosi umiejętność koncentracji, skłania ludzi do aktywności, pomaga się odprężyć. To prawda, że współcześni ludzie są mniej cierpliwi, łatwo rozluźniają uwagę, mają problemy z samodyscypliną, dlatego czytanie książek przychodzi im z większą trudnością niż naszym przodkom. To jednak wcale nie znaczy, że należy się pogodzić z ułomnościami ludzi i nie wymagać od nich tego, co trudne. Należałoby raczej wymyślić programy, które wdrażałyby dzieci i młodzież do systematycznego czytania książek.

Nie popadajmy w przesadę. Złem jest zarówno zmuszanie uczniów do czytania wielu książek, jak też pozwolenie, aby nie czytali w ogóle bądź czytali bardzo mało. Trzeba znaleźć złoty środek, który byłby korzystny dla przyszłości dzieci (biegłe opanowanie umiejętności czytania ułatwia osiąganie postępów w wielu różnych dziedzinach, nie tylko w nauce języka polskiego), a jednocześnie uwzględniał możliwości percepcyjne oraz psychiczną wytrzymałość współczesnego człowieka.

Dzisiaj młodzi ludzie średnio poświęcają na czytanie książek dziennie jakieś dwie minuty, a na wysyłanie i odbieranie SMS-ów oraz rozmowy przez telefon ok. 90 minut. Dzięki nowej podstawie programowej młodzież zyska dwie minuty na posługiwanie się telefonem komórkowym. Dziękujemy! Prosimy o więcej! Z czego by tu jeszcze zrezygnować, aby uczniowie mieli więcej czasu na komórki? Może z nauki…