Gdzie krytykować?
Nauczycielom trzeba od czasu do czasu spuścić powietrze, inaczej pękliby od nadęcia. Nie wszyscy nauczyciele się nadymają, ale niektórzy aż do przesady. Mnie też zdarzały się lata takiego nadęcia, że bez pomocnej dłoni uczniów, ich poczucia humoru i skłonności do ośmieszania nadętych belfrów, pewnie odleciałbym już na Marsa, a tak jeszcze chodzę po ziemi.
Krytykować nauczycieli trzeba – to nie ulega wątpliwości. Nie pytam więc „czy”, ale „gdzie”?
Dawniej doskonałym miejscem na żarty z nauczycieli była studniówka. Po północy młodzież wystawiała skecze, które pokazywały nauczycieli w krzywym zwierciadle. Bawiłem się nieraz na całego, widząc, jak zabawnie uczą koledzy. Także mój wizerunek został obśmiany, ku uciesze całej rady pedagogicznej oraz mojej żony. Czasem trudno było zapanować nad gniewem (żarty bywały złośliwe), ale człowiek sobie tłumaczył, że uczniowie żarty stroją tylko z tych nauczycieli, których lubią. Jak kogoś nie lubią, to nie ma dla niego miejsca w studniówkowym przedstawieniu.
Niestety, na studniówkach coraz rzadziej uczniowie dają przedstawienie o nauczycielach, śmieją się raczej z życia w ogóle niż ze szkoły. To wcale jednak nie znaczy, że nie żartują z nauczycieli. Po prostu cała radosna twórczość uczniów na temat nauczycieli przeniosła się do Internetu. Na YouTube można obejrzeć mnóstwo zabawnych filmików o nauczycielach, także o koleżankach i kolegach z mojej szkoły, ale poza światem wirtualnym jakoś uczniowie są mniej twórczy. W czym problem? Czy łatwiej im się tworzy anonimowo? Czy boją się konsekwencji? Czy adresują swój przekaz do szerszej publiczności niż grono zaproszone na bal przedmaturalny?
A teraz krytyka starego piernika. Gdy zaczynałem pracę w szkole, w czasach sprzed Internetu, kwitła uczniowska twórczość o nauczycielach. Na studniówkach obowiązkowo kpiono sobie z belfrów, ale szukano też innych okazji, np. w Dniu Nauczyciela, na zakończenie roku szkolnego, podczas Tygodnia Kultury Szkoły, Prima Aprilis, w Dzień Dziecka, a często bez okazji. Teraz nauczycieli w murach szkoły się nie tyka, za to na całego obśmiewa ich się w Internecie. W szkole cisza, na studniówce nędzna imitacja kabaretu Mumio, a dopiero w Internecie drwina na całego. Dlaczego właśnie tam?
Komentarze
W internecie autor nie ma twarzy, nazwiska, ani poczucia przyzwoitości. Studniówkowi aktorzy jednak pokazywali twarz i nazwisko. Krytyka musiała mieć coś wspólnego z rzeczywistością, albo mieć metafizyczny związek z tym co się działo na lekcjach. Teraz taktyka jest prosta. Wyprowadzić z równowagi nauczyciela, najlepiej tak, aby przez pewien czas zachowywał się inaczej niż chciałby się zachować, albo inaczej niż zwykle się zachowuje. Szybko nagrać zdarzenie komórką. Umieścić anonimowo w intwrnecie i dodać komentarz, że tak jest na każdej lekcji z każdą klasą.
W sumie nie ma takiego nauczyciela, z którego w ten sposób nie można by było pożartować. Po co więc napisy na murach czy kontrolowane przez wychowawcę skecze na studniówkach.
Zgoda kwant. Szanowny Gospodarzu, dla młodzieży świat wirtualny stał się niemalże światem realnym. Tam mogą być kim chcą, nie są niczym skrępowani i co ważne, nie muszą liczyć na dobry humor belfra aby powiedzieć prawdę „w oczy”. Podobnie jest ze studentami, najbardziej miarodajne oceny profesorów znajdzie się w internecie np. na forum ocen.pl. I są to oceny naprawdę uczciwe. Internet daje oczucie wolności i młodzi czują się w nim jak ryby w wodzie, warto o tym pamiętać.
> I są to oceny naprawdę uczciwe. Internet daje oczucie wolności i młodzi czują się w nim jak ryby w wodzie, warto o tym pamiętać.<
Podobnie jak ściany i drzwi toalety;-)))))
PO PROSTU ODWAGA STANIAŁA
Panie Dariuszu, a pamięta Pan jak się skończyły żarty na balu studniówkowym Pana klasy w 2000? Co prawda z równoległej klasy, ale dobry kolega parodiujący szacownego profesora od historii (który notabene na balu się nie pojawił) zapłacił za to cenę nazbyt wysoką. Jedynki jedna za drugą bez przyczyny, szykanowanie, niewybredne komentarze… I chociaż po czasie wszystko zostało wyprostowane i wróciło do normy, a teraz z perspektywy czasu się z tego śmiejemy, to jednak wtedy temu koledze do śmiechu zupełnie nie było.
Czy trzeba więcej argumentów aby odpowiedzieć sobie na pytanie czemu anonimowo? Zwłaszcza w dobie dzisiejszej młodzieży, która jak wnioskuję z licznych doniesień prasowych lubuje się w znęcaniu się nad innymi gdy tylko uważa, że nie poniesie z tego tytułu konsekwencji.
Zgadzam się,że odwaga staniała.Ale nie tylko wśród uczniów.Który z nauczycieli ma na tyle tupetu,co by walnąc prawdą między oczy swojemu szefowi albo koledze z pracy.Prawda to strasznie ciężki kaliber!A coraz mniej ludzi z poczuciem humoru i umiejacych się śmiac z samych siebie i przyjmowac krytykę.Skoro dorośli nie potrafią przyjąc informacji zwrotnej z uśmiechem na ustach,to czego oczekiwac od młodych?
Cieszę się,że młodziez znalazła sobie przestrzen,w której może dac upust swoim emocjom,chocby miało to byc anonimowo i w świecie wirtualnym.Niech się wyżyją,bo to zdrowe.Przynajmniej mniej agresji przyniosą do szkoły!
Bardzo podoba mi się fragment artykułu L.C.Pogrebin-amerykańskiej feministki,który jest dla mnie ważnym pryzmatem, przez który próbuję patrzec na młodzież.A pisze ona tak:
„Cieszy mnie wyrazanie przez nastolatków tych wszystkich uczuc,które my, dorosli,nauczylismy się w sobie tłumic.Kiedy z jakiegos powodu sa szczęśliwi lub smutni,nie ukrywają swoich emocji.
[…]Uwielbiam ich szczery zapał,burzliwosc ich zwiazków uczuciowych,ich zdolnośc pogwałcania norm.Gdy spotykają się z nieprawością,natychmiast głośno krzyczą z oburzeniem:Nastolatki zmuszają nas do zastanawiania sie nad naszymi motywami,nad narzuconymi im zasadami,nad naszym własnym zachowaniem.Zobowiązują nas do uczciwości.”
Wydaje mi się że Państwo odbieracie możliwości jakie stwarza internet nazbyt negatywnie. Porównywanie go do drzwi toalety jest zbyt wielkim uproszczeniem. Zgoda, w internecie jest wiele śmieci ale przy odrobinie dobrej woli można tam znaleźć rzeczy wartościowe. Poza tym jednak daje ludziom możliwości daleko większe niż wspomniana płaszczyzna w WC. Znam wiele dobrych stron założonych przez młodych ludzi które dowodzą że młodzi potrafią być twórczy pozytywnie i angażować się nie tylko w niszczenie przystanków autobusowych. Zresztą pomijanie czy bagatelizowanie iternetu w kontaktach z młodzieżą uważam za błąd. Dyskusja natemat szkoły i ocena nauczycieli to rzecz która jak najbardziej powinna być prowadzona również w internecie.
Niech się śmieją, jak się śmieją to myślą, jak kpią – to myślą!!! A głownie tego mamy młodych ludzi uczyć. Krytycyzm wobec świata , siebie i mediów, i szczególnie mediów. Żeby nie można było ględzić o ekologii i prawach człowieka – bezkarnie intelektualnie. Niech się śmieją!!!
Hmmm, ja widzę tu kilka przyczyn takiej sytuacji.
1. Istotnie,niektórzy nauczyciele stracili dystans do siebie a niektórzy uczniowie zagubili gdzieś granicę między dobrym żartem a niesmaczną wrzutą
2. Jak slusznie zauważa Gospodarz żartowano z tych, których się lubilo,więc wnioski jakby nasuwają się same… Teraz baaaardzo rzadko zdarzają się jakieś serdeczne relacje uczeń-nauczyciel,a szkoda…
3. Filmiki w internecie już nie pelnią tej samej funkcji co przedstawienia szkolne z parodiami nauczycieli. Scenki na akademiach mialy slużyć poczuciu przynależności do ekipy szkolnej, natomist filmy z netu mają wkurzyć nauczycieli i tyle. Obawiam się, że szkola powoli traci na swej funkcji wychowania a zostaje tylko nauczanie, a wielka szkoda, bo do liceum wiedzy zbyt wiele ze szkól i tak nie wynosimy,natomiast przyjaźnie moglby być na wieki…