Pierwsze lekcje
Po dwóch pierwszych lekcjach czułem się, jakbym przerzucił tonę węgla. Po całym dniu pracy (sześć godzin dydaktycznych) było mi trochę lepiej, ale nadal odczuwałem zmęczenie nieproporcjonalne do wykonanej pracy. Niby niewiele zrobiłem, ale fizycznie byłem wykończony.
Tak reagują często nauczyciele w pierwszych dniach po wakacjach. Długi odpoczynek robi swoje. Nie ma co ukrywać, że przez wiele tygodni żyjemy zupełnie innym trybem życia. Kiedy wracamy do pracy i musimy się przystosować, czujemy podwójne zmęczenie. Myślę, że za tydzień albo dwa wejdziemy w rytm pracy, ale pierwsze dni mogą być fatalne.
Uczniowie klas pierwszych nie otrzymują we wrześniu ocen niedostatecznych. Są pod tzw. ochroną. Myślę, że przynajmniej przez tydzień wszyscy nauczyciele powinni być pod szczególną ochroną. Nie chodzi mi o to, abyśmy mogli nic nie robić. Mam jedynie nadzieję, że do ewentualnego zagapienia się w pracy dyrekcja podchodzić będzie z wyrozumiałością. Za tydzień może być już ostro, ale teraz niech wystarczy uśmiech przypomnienia o obowiązkach.
Piszę o tym, ponieważ o mały włos zapomniałbym o dyżurze. W ostatniej chwili się zorientowałem i pędem pobiegłem na trzecie piętro, aby kontrolować uczniów. Na jednej z ostatnich przerw okazało się, że na tym samym piętrze dyżurowała też koleżanka. Zupełnie niepotrzebnie, gdyż nie miała tego w obowiązkach (pomyliła się – źle odczytała termin dyżuru). Tak to wszyscy dzisiaj chodziliśmy jak pomyleni – w jednej dziedzinie pracowaliśmy w nadmiarze, a w innej zapominaliśmy się. No cóż, wakacje nieodwołalnie minęły, ale organizm jakoś nie chce tego przyjąć do wiadomości.
Komentarze
… czyli tak prawdziwie po polsku. Leniwie, ospale, z niechęcia do pracy, wiecznie zmeczeni – brak profesjonalizmu.
miło wiedzieć, że to nie tylko ja tak mam i nie ogarniam jeszcze szkolnej rzeczywistości – te wszystkie dodatkowe rzeczy, które nagle spadają na nas poza samym nauczaniem (papierologia, programy, plany, deklaracje, cuda-wianki…), a dorzućmy jeszcze jakiś remoncik, przeprowadzkę, przygotowania do dużej szkolnej uroczystości…
Ech…. dyżury…a w Danii nie ma czegoś takiego, szkoła jest zamknięta dla obcych i uważa się, że dzieci są bezpieczne. Rozumiem, że podstawówkę faktycznie trzeba pilnować, ale licealistów?
Pozdrawiam Gospodarza i życzę szybkiego powrotu do nauczycielskiego tempa:)
Do Anny i podobnie myślacych:
Proszę spróbować poprowadzić choć przez tydzień lekcje np. w wielkomiejskim gimnazjum, w klasie 30-osobowej: utrzymać dyscyplinę i uwagę, zainteresować i przekazać wiedzę.
Anno. Trochę zabolały mnie słowa jakimi podsumowujesz posta. Niemal wywołujesz złę duchy, jakie objawiły się w ostatnim poście przy omawianiu raportu o złym stanie polskiej oświaty.
Dla odmiany powiem, że nie zawsze jest „ospale, leniwie i z niechęcią „.
Czy znają Państwo powiedzenie: „Nigdy nie ma się drugiej szansy na dobre pierwsze wrażenie” ? Znowu nie wiem czyje to słowa, ale wiem co oznaczają. Ja pierwsze lekcje, szczególnie z pierwszakami ( mam ich w jednej szkole 8 klas a w drugiej 2, ale za to na dwóch przedmiotach), wykorzystuję zgodnie z cytowaną mądrością – do wywarcia dobrego wrażenia.Wprowadzam niby w tematykę przedmiotu, omawiam PSO ale przekonuję do tego, że warto się uczyć, że dobrze zrobili wybierając nasza szkołe i tak o wszystkim, co się nasuwa w takich razach na myśl.
Staram się przełamywać bariery nieśmiałych i zagubionych, a temperować jednocześnie tych co już od pierwszego dnia kreują się na negatywnych liderów klasy. To jest show. Jeśli uda mi się osiągnąć mój cel – ten z motta, to mam sprawę relacji z klasą załatwiony raz na zawsze. Uczeni nazywają to zawarciem kontraktu z klasą. Niech się to i tak nazywa. Ja mam spore doświadczenie i proszę wierzyć, że to działa.Powiecie, że się chwalę? To przywołam na świadków moich uczniów, którzy czasem zabierają tu głos i oni potwierdzą to co piszę.