Kto wymyślił ten nonsens?
Nie wszyscy nauczyciele ukończyli studia ze swojego przedmiotu. Na przykład języka polskiego nie zawsze uczy absolwent filologii polskiej. Bywa, że polonistą jest osoba po kulturoznawstwie albo po rusycystyce. W niejednej szkole można spotkać nauczyciela typu „serwis universal” – uczy tego, co akurat jest wolne. Nieraz uczniowie nie zdają sobie sprawy, jakie kwalifikacje ma naprawdę ich nauczyciel. Mam na myśli kwalifikacje na papierze, natomiast nie komentuję rzeczywistej wiedzy nauczycieli. Co mi do tego, że np. fizyk wie więcej o chemii niż dyplomowany chemik? Realia są takie, że jak dyrektor nie jest w stanie znaleźć fachowca z dyplomem, to powierza prowadzenie danego przedmiotu, komu może. Lepiej bowiem, aby np. języka angielskiego uczył samozwańczy anglista, niż gdyby dzieci w ogóle nie miały lekcji z tego przedmiotu.
A jednak rząd chce, aby w szkołach uczyli wyłącznie dyplomowani specjaliści (zob. tekst w dzisiejszej „Gazecie Prawnej”). Idea doprawdy piękna, ale niemożliwa do zrealizowania. Chyba ludzie Tuska zapomnieli, że szkoły są nie tylko w metropoliach, ale także w malutkich miejscowościach. Może i jest nadmiar anglistów czy informatyków w Warszawie, ale na pewno w mniejszych miejscowościach nie leżą na półkach specjaliści i nie proszą się o pracę w szkole. Jakie pieniądze trzeba by zaoferować informatykowi z dyplomem z informatyki (do tej pory wystarczał fizyk, matematyk, zresztą ktokolwiek, kto się trochę zna i ma świstek ukończenia jakiegoś tam kursu), aby zechciał pracować w szkole. Nawet przez moje liceum przetoczyło się paru informatyków (o różnym wykształceniu), którzy szybko kończyli ze szkołą i zakładali prywatne firmy. Chwała im za to, że przynajmniej zahaczyli o szkołę i dali coś z siebie młodzieży. Teraz – o ile rząd przepchnie swój projekt – dla takich ludzi szkoły będą zamknięte.
Pomysł rządu, aby do nauczania danego przedmiotu zatrudniać wyłącznie specjalistów z tego przedmiotu, jest sprzeczny ze słowami, które wypowiedziała niedawno Katarzyna Hall. Otóż na pytanie dziennikarzy, skąd weźmie specjalistów od etyki (od 2009 r. etyka ma być powszechnie nauczana), minister edukacji odpowiedziała, że etyki mogą uczyć poloniści. Wychodzi więc na to, że minister edukacji nie ma pojęcia, jakie propozycje zmian przedstawia jej rząd. W każdym razie chciałbym wiedzieć, kto wymyśla te wszystkie nonsensy – myślałem, że Hall, ale wychodzi, że jednak nie ona. A może stanowisko rządu w tej sprawie jest inne niż MEN? Warto zapytać o to panią minister.
Komentarze
Następny kwiatek w ogródku naszej polskiej oświaty. Co za brak fundamentalnej przyzwoitości! Ciekawe co powie pani Hall wszystkim tym dokształcającym się za własne pieniądze nauczycielom. A przecież takie studia podyplomowe miały pozwolić ludziom, związać koniec z końcem. Wtedy mogli oni ubiegać sie LEGALNIE(!!!) o dodatkowe godziny. Mnie już powoli przestają śmieszyć te wpadki minister Hall. Czy ona ma kompetencje do bycia ministrem? :DDD jakimkolwiek?!
Dlaczego etyki nie mogą uczyć poloniści? Jest im tak samo blisko do nauczania etyki jak np. filozofom, teologom czy kulturoznawcom.
O ile się nie mylę, nie istnieją samodzielne studia kierunkowe z etyki świeckiej.
Zadziwia mnie lamenty, narzekania, rozpacz i przerażenie i bierny opór przed zmianą p. Dariusza i dużej części komentatorów, doszukiwanie się nonsensów, katastrofy, niekompetencji i złej woli ze strony władz i niewdzięcznego społeczeństwa.
-Lepiej bowiem, aby np. języka angielskiego uczył samozwańczy anglista, niż gdyby dzieci w ogóle nie miały lekcji z tego przedmiotu.-
Doprawdy? Jednym słowem -nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera?
Czy chciałby sie Pan leczyć zęby u ortopedy, który poczuł w sobie wolę bożą leczenia zębów?
Osobiście wolałalbym, aby moje dzieci uczył fachowiec w swojej dziedzinie z odpowiednim przygotowaniem, a nie zapchajdziura, której brakuje godzin do pensum i zrobiła sobie „świstek na jakimś kursie”.
Tylko za tym muszą pójść konkretne pieniądze, oraz szansa na rozwój i awans zależąca od wyników pracy, a nie faktu zasiedzenia (patrz Karta Nauczyciela i system awansu nauczycielskiego).
zgadzam się zupełnie z panią Elżbietą. mnie angielskiego uczyła kobieta po jakimś kursie, która musiała korzystać ze słownika w najprostszych zagadnieniach, które powinny być opanowane na poziomie fce. dzięki niej prawie spaliłam się ze wstydu kiedy koleżanka powiedziała mi, że niektórzy wciąż wymawiają „vegetable” jak „table”. ja nie wiedziałam nawet, że istnieje jakaś różnica w wymowie końcówek w tych wyrazach. przyznam, że po 13 latach uczenia się tego języka wciąż nie mogę pozbyć się złych nawyków nabytych jeszcze w podstawówce.
natomiast w liceum uczył mnie człowiek z tytułem licencjata, ale z zerowym przygotowaniem pedagogicznym. zdziwiła go nasza prośba o odpytywanie, kartkówki, klasówki, wypracowania. musiał sobie to zanotować, bo nie wiedział, że takie rzeczy robi nauczyciel.
najważniejsze sa właściwe kwalifikacje!
inaczej trzeba się uczyć na własną rękę. zarabiają wyłąćznie dobrzy nauczyciele udzielający korepetycji i szkoły językowe. a to mija się z celem.
A jeszcze niedawno mówiono,a nawet dekretowano, że nauczyciel już po studiach powinie miec przygotowanie do uczenia 2 przedmiotów, fundowano, również za pieniądze UE studia podyplomowe by takie uprawnienia mogli zdobywać uczacy nauczyciele.Ten cyrk za szybko się kręci;-)))
…Może tego rodzaju zmiany mają na celu to,żeby studia faktycznie cokolwiek czlowiekowi dawaly? Bo jeśli ja kończąc studia, zyskując tytuł Najfajniejszego Czlowieka Na Świecie(czyt. magistra) mam dokladnie takie same kwalifikacje od wykonywania zawodu jak czlowiek po dwutygodniowym wakacyjnym kursie na przykład,to chyba coś tu jest nie tak.
Ale wszystko ma swoje dobre i zle strony…Sama swego czasu złościlam się, bo mając certyfikaty mówiące o tym,że znam angielski lepiej niż czlowiek kończący filologię angielską, nie chciano mnie przyjąc na stanowisko lektora w szkole, której poziom sięgal jedynie do CAE…I co ciekawe, wcale nie chodzilo o metodykę( a wlaściwie jej brak) tylko o to,że nie jestem po filologii i już. Żeby być lektorem nie zawsze przygotowanie pedagogiczne jest konieczne,no ale nie jestem po filologii to nie i koniec.
Więc pewnie myślenie wladz jest sluszne-wykwalifikowani ludzie do pracy , do której są przygotowani(przynajmniej teoretycznie) ale nie da rady dogodzić zawsze i wszystkim. Pozostaje tylko czekać i patrzeć co z tego wyjdzie bo jak w domowym zaciszu pokrzyczę sobie na ministrów to świata nie naprawię. A szkoda:(
Jak zwykle w dzialaniach p.Hall chodzi o utrudnienie zycia szkolom publicznym, które jeszcze ciągle są konkurencją dla wysokoplatnych szkólek w stylu tej, którą p.Hall zalożyla.Szkoly niepubliczne zatrudniają najczęsciej nauczycieli na częściach etatu więc nie będą mialy problemów.Szkoly publiczne staną się jeszcze mniej elastyczne w zatrudnianiu nauczycieli, szczególnie dobrych(to wcale nie jest skorelowane z posiadanymi papierkami)!!! Otoczenie p.Hall w jest zdominowane przez reprezentantów lobby szkól niepublicznych i wszstkie dzialania MEN są zdominowane przez ich interes, szczególnie szkodzenie szkolom publicznym;-)))
To dyrektor powinien miec kompetencje(i odpowiadać za skutki!) do decydowania.Papierki,szczególnie przy obecnym zróżnicowanym poziomie uczelni wyższych, niewiele mówią o rzeczywistych kwalifikacjach.Fizyk po UJ czy UW zna matematykę lepiej od absolwenta szkólek typu Slupsk czy Siedlce.
Skądinąd fizyk np.może często nauczyć matematyki od matematyka po studiach dlatego,ze matematyka to język jego dyscypliny(więc ją zna perfekcyjnie!), a z drugiej strony lepiej od matematyka zna praktyczne(!) zastosowania matematyki.Na dodatek(jesli tę samą klase uczy obu przedmiotów) może je znakomicie skorelować.Myslę,że podobnie jest np.w przypadku biologów w nauczaniu chemii. W drugą stronę to niestety nie idzie – matematyk jest kiepskim fizykiem, a chemik – biologiem!!!
Do lafcadio. A skąd ten biedny po licencjacie miał wiedzieć,że w szkole sprawdza się wiedzę za pomocą różnego rodzaju sprawdzianów ( także pisemnych, a może przede wszystkim pisemnych),jeśli nie wie tego także MEN twierdząc,że nauczyciele pracują tylko po 18 godzin tygodniowo prowadząc 45-minutowe lekcje ? A uczniowie też szybko o tym zapominają,gdy uczniami przestają być.
No dobra, to może kawałek rzeczywistości. Nie wiem, na ile komentatorzy wypowiadający się w sprawie powyższej, zdają sobie sprawę z pewnej głupoty obecnie obowiązującej w szkole podstawowej. Otóż nauczyciel z wyższym wykształceniem biologicznym nie może nauczać w szkole podstawowej przyrody! Taki chętny do pracy w podstawówce musi mieć studia podyplomowe z przyrody. Jak to się ma do postanowień MEN, nie wiem. Osoba po ochronie środowiska nie ma kwalifikacji do nauczania w szkole odrębnego przedmiotu ekologia. Po podyplomówce z ekologii takie prawa nabywa. Co Państwo na to? Pozdrawiam
Zgadzam się z Panem Dariuszem , że największy problem będą miały małe, wiejskie szkoły. Już teraz dużym problemem jest znalezienie nauczyciela angielskiego ( niekoniecznie po filologii z kursem pedagogicznym), który chciałby przyjeżdżać na kilka dni , które może zaproponować mu dyrektor takiej szkoły. Jeśli jest wybór między nauczycielem wykwalifikowanym a nie to decyzja jest prosta. Problem jest taki ,że w takich szkołach trzeba często dokonywać wyboru między nauczycielem po kursie a brakiem przedmiotu….
oczywiście chodziło mi o kilka godzin języka angielskiego a nie dni w małej szkole…
Moi Drodzy – spoko!
To tylko kolejna zasłona dymna, działania pozorowane, że niby Pani Minister tak reformuje oświatę i dba o podniesienie poziomu kształcenia. Zwróćcie uwagę, że nowe, istotnie bardzo wysokie wymagania, będą miały zastosowanie wyłącznie do nowozatrudnianych nauczycieli. Ci, którzy pracują w szkole i spełniają obecne wymagania, „zachowują nabyte kwalifikacje” (par. 27 rozp.). A jeśli uda się zrealizować plany podwyższenia pensum, to już tylko w nielicznych szkołach będą miejsca dla nowych nauczycieli.
Projekt nowego rozporządzenia w sprawie kwalifikacji wymaganych od nauczycieli ma uspokoić związkowców, którzy twierdzą, że podwyższenie pensum spowoduje zwolnienia nauczycieli. Nie martwcie się, polonista lub matematyk, dla którego zabraknie miejsca po podwyżce pensum, będzie mógł pracować w świetlicy, albo w internacie, bo w myśl nowego rozporządzenia będzie miał do tego wystaczające kwalifikacje (par. 24 ust. 1 pkt 3 rozp.). Nie mają też racji ci, którzy twierdzą, że po włączeniu sześciolatków do systemu szkolnego będzie brakowało nauczycieli odpowiednio przygotowanych do pracy z małymi dziećmi. Pani Minister rozwiązuje ten problem w jednym zdaniu (par. 4 ust. 2 rozp.): otóż kwalifikacje do pracy w przedszkolu mają też ci, którzy są przygotowani do pracy w klasach I-III, a w Klasach I-III będą mogli też uczyć wychowawcy przedszkoli. I problem z głowy! A że podobno nowa podstawa programowa wymaga nowych umiejętności od nauczycieli pracujących z najmłodszymi dziećmi – kto by się tym przejmował! Niech się sami dokształcą w gminnych placówkach doskonalenia (zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty każda gmina, jeśli tylko zechce, może utworzyć własny ośrodek doskonalenia nauczycieli).
ja kończyłam SGPiS obecne SGH i nie mogę uczyć „przedsiębiorczości” HA, HA, HA – „bo tak, proszę państwa, niestety się stało, że życie przerosło kabaret” Nigdy się nie zestarzeje ten cytat z piosenki jeszcze z socjalizmu.
@ Autorze z Ciebie geniusz! Toż to odkrycie na miarę naszych (ZNP-owskich) czasów!
Glazurnik jako doradca prawny a rybak do kopalni wegla kamiennego, a co.
Błyśnij jeszcze jakimś pomysłem, geniusiu Autorze 😉
Do chic
„Żeby być lektorem nie zawsze przygotowanie pedagogiczne jest konieczne,no ale nie jestem po filologii to nie i koniec”
Oj, szczegolnie w przypadku lektorow, przygotowanie pedagogiczne jest bardzo istotne! To, ze wszyscy mowimy po polsku, w wiekszosci przypadkow nie znaczy, ze umiemy uczyc jezyka polskiego!
„bo mając certyfikaty mówiące o tym,że znam angielski lepiej niż czlowiek kończący filologię angielską, nie chciano mnie przyjąc na stanowisko lektora w szkole, której poziom sięgal jedynie do CAE?”
Przypuszczam, ze masz Proficiency czyli jeden stopien wyzej od CAE, lub jedno z amerykanskich certyfikatow – ktore sa na poziomie CAE. Myle sie? Co jest jeszcze wyzej? Napisz dokladniej, bo moze nie wiem. Po filologii zna sie jezyk na poziomie CAE/Proficiency + setki godzin metodyki + praktyki pedagogiczne + nauka o kulturze krajow anglojecycznych + setki godzin tlumaczen itd.
„I co ciekawe, wcale nie chodzilo o metodykę ( a wlaściwie jej brak) tylko o to,że nie jestem po filologii i już”
O o co innego chodzilo, jak nie o metodyke?
Bedac dyrektorem tej szkoly jezykowej nie zatrudnilabym Cie (ani nawet nie wpisalabym na liste rezerwowcych), wlasnie dlatego, ze nie zdajesz sobie sprawy, ze metodyka jest potrzebna (obojetnie czy zyskana na kursie, czy na filologii). Dalabym Ci szanse na przeprowadzenie probnej lekcji, gdybys powiedziala ze jestes geniuszem metodycznym a metodyki nauczylas sie sama.
I jesli rzeczywiscie dobrze znasz jezyk, wakacyjny intensywny kurs metodyki nauczania ( na dobrym kursie metodycznym) moglby wiele pomoc. Zreszta sprawdz, poucz sie troche metodyki, a potem napisz czy dalej uwazasz tak samo – tzn. ze metodyka w nauczaniu jezykow jest zbedna.
Droga Izabelo,
Ja jestem dyrektorem takiej szkoly jezykowej i powiem jak jest naprawde. Nie liczy sie, czy ktos swietnie wlada danym jezykiem, nawet to, ze jest Native speaker, bo i tak uczy o poziomy nizej a wyjatkowo uzdolnieni i zaawansowani uczniowie sa rzdkoscia a wiec nie targetem takiej szkoly. Swistki z uczelni to malo wartosciowy papier choc moze sugerowac zaintersowanie zawodem. Najwazniejsze jest doswiadczenie, umiejetnosci interpersonalne, bardzo szeroko rozumiane, duzo energii, motywacja, kreatywnosc, sumiennosc czyli faktory ktorch szczesliwy posiadacz i tak do szkoly nie pojdzie nawet tej prywatnej. Praca z dzieciakami i mlodzieza to psychiczne kamieniolomy. Radze szanowac nauczycieli.
do tsubaki
Bardzo mnie ucieszyl ten wpis! Oczywiscie ze native speakers i ludzie po filologii moga byc marnymi nauczycielami i ze doswiadczenie, umiejetnosci interpersonalne, duzo energii, motywacja, kreatywnosc, to kluczowe cechy nauczyciela.
Ale, czy jako dyrektor potrafisz szczerze powiedziec rodzicom i uczniom, ze super nauczyciel, ktorego wyslales do nich na lekcje, nie ma zadnego papierka potwierdzajacego wyksztalcenie, a jedynie piekna osobowosc? Albo, ze native speaker, na ktorego Cie stac, jest w swoim kraju kierowca? Czy ludzie, ktorzy Ci placa o tym wiedza i podzielaja Twoje poglady, czy tez to przed nimi w jakims stopniu ukrywasz?
Mam wiele sentymentu do prywatnej szkoly w ktorej pracowalam. Przede wszystkim za wynagrodzenie, za to, ze wymagano ode mnie uczenia, oceniano mnie za uczenie (i pewnie za te cechy, ktore wymieniasz) i szanowano mnie i moj czas. (Od wypelniania papierow, robienia gazetek, kontaktow z rodzicami, organizowania imprez, a nawet sprawdzania testow byly sekretarki).
Pani Izabelo,
Mam egzamin CELTA(jedyny minus to taki że robiony w Polsce) To chyba zmienia trochę sytuację. Staram się nie wymądrzać jeśli nie wiem. Ot taka zasada życiowa.
Do chic
„Mam egzamin CELTA(jedyny minus to taki że robiony w Polsce) To chyba zmienia trochę sytuację. Staram się nie wymądrzać jeśli nie wiem. Ot taka zasada życiowa”.
Gratuluje ze masz egzamin CELTA, ktory jednak nie mowi ze, Twoja znajomosc angielskiego jest lepsza od kogos, ktory konczy filologie! I kazdy moze wklepac CELTA do Google i uzyskac dokladne informacje co ten egzamin dale i co sprawdza i do czego upowaznia :-). A nawet wypelnic sobie testy.
Cyt.
” Staram się nie wymądrzać jeśli nie wiem.”
?bo mając certyfikaty mówiące o tym,że znam angielski lepiej niż czlowiek kończący filologię angielską, nie chciano mnie przyjąc na stanowisko lektora w szkole, której poziom sięgal jedynie do CAE??
Nie jestem po filologii ;-), mam certyfikaty podobne do Twoich + 10 lat pracy w USA i nie mam smialosci mowic ze moj angielski jest lepszy np. od angielskiego D. Ch. (Chociaz chyba powinien)
Przeczytaj tez opinie tsubaki :-).
Pozdrawiam!
Większość Polaków zna lepiej język polski niż obcokrajowcy po kursie polskiego czy nawet po polonistyce. Czy jednak mogliby uczyć polskiego?
Egzamin CELTA nie oznacza, że znasz lepiej angielski niż angielska ekspedientka czy amerykański robotnik portowy.
Kiedyś młodzi Amerykanie bez wykształcenia kierunkowego pracowali w polskiej szkole jako osoby wspomagające (do rozmówek) ale nauczycielem przedmiotu był Polak po anglistyce.
Dobra, jak ktoś chce się przyczepić,to się przyczepi,więc cokolwiek teraz nie powiem, to panie i tak wiedzą lepiej. Szkoda, bo wydawało mi się,że jest to miejsce do wymiany poglądów na tematy „zarzucone” przez Gospodarza a nie forum do pyskówek, ale widać ja marna glupiutka istota źle myślałam. Przykre to, bo nie z winy Gospodarza straciłam ochotę na wizyty tutaj.
I jeszcze tylko jedna rzecz. Zawsze znajdzie się ktoś kto wie coś lepiej niż ja,ale czy to jest powód dla którego mam udawać,że wiem mniej niż faktycznie wiem? I faktycznie, biję się w pierś, bo moglam się w ogóle nie wychylać, bo przecież tak między Bogiem a prawdą, to a nuż jakiś bystry przedszkolak zna lepiej ang niż ja? Szkoda,że w mojej wypowiedzi jedyne co panie zauważyły to kwestia tego czy znam ten angielski czy do cholery nie, a nie to, co w ogóle powiedzialam. Współczuję zatem.
Do Zenka,
który napisał: „Papierki,szczególnie przy obecnym zróżnicowanym poziomie uczelni wyższych, niewiele mówią o rzeczywistych kwalifikacjach.Fizyk po UJ czy UW zna matematykę lepiej od absolwenta szkólek typu Slupsk czy Siedlce.”
Ubawiłam się setnie. W moim byłym liceum, w którym teraz uczą moje koleżanki, objawiła się siła fachowa po fizyce w Krakowie. Próbowała dzielić przez zero i dziwiła się, że coś nie wychodzi. To był dowcip sezonu. Uproszono jednak będącego już na emeryturze fizyka po „jakimś WSN” (może nawet w Siedlcach), żeby wrócił i dał uczniom szansę zdobycia jakiejś wiedzy.
Skądinąd fizyk np.może często nauczyć matematyki od matematyka po studiach dlatego,ze matematyka to język jego dyscypliny(więc ją zna perfekcyjnie!), a z drugiej strony lepiej od matematyka zna praktyczne(!) zastosowania matematyki.Na dodatek(jesli tę samą klase uczy obu przedmiotów) może je znakomicie skorelować.
Pobożne życzenia.
Skądinąd cieszę się, że porzuciłam „karierę” pedagogiczną, bo przerażenie mnie ogarnia na widok tych głupot, których teraz musi się uczyć moja córka.
pier… o szopenie jak szopen nie żyje
ciekawe kto taką szkołe wymyślił… hyba jakiś debil
polski jest głupi