Legutko zostanie zdymisjonowany

Marek Legutko urobił CKE na swoje podobieństwo, czyniąc z niej instytucję głuchą na głos rozsądku i opinie profesjonalistów. Teraz ma zostać zdymisjonowany przez minister edukacji (zob. Dziennik). Obawiam się, że to za mało. Legutko na swoje podobieństwo urobił przecież podległych mu urzędników. Dlatego jednostkowa dymisja może niewiele zmienić w systemie egzaminów zewnętrznych. Ważne jest, aby nowa osoba miała pomysł na zmiany i potrafiła wymienić ludzi, którzy tworzyli klikę Legutki. Inaczej będziemy mieli nowego szefa w butach starego.

Warto przyjrzeć się pracy urzędników CKE i OKE, ponieważ to ich robotę zatwierdzał Marek Legutko. Urzędnik jest jak pies, który za nic nie porzuci swojej starej śmierdzącej kości. Trzeba mu tę kość z pyska wyrwać i podać zupełnie nową miskę ze świeżym jedzeniem. Niestety, niejeden pies odwraca głowę od świeżego jedzenia i tęskni za śmierdzącą kością. Dobrze się pracowało urzędnikom pod ręką Marka Legutki. Część z nich mogła chałturzyć i nie była pociągana do odpowiedzialności za ewidentne błędy. Szef krył błędy swoich ludzi i uczył, że najlepiej popłaca unikanie odpowiedzialności, nieprzyznawanie się do winy, udawanie, że krytykom coś się pomyliło, że winne są media. Dlatego nowy szef powinien zacząć od sprawdzenia, którzy urzędnicy są bliźniaczo podobni do Legutki, wychowani na jego paskudnej karmie, a którzy potrafią przestawić się na nowy jadłospis i szczerze w nim zasmakować.

Jestem pewien, że gdybyśmy poddali rzetelnej kontroli pracę urzędników CKE i OKE, odkrylibyśmy stajnię Augiasza.