Działka cenniejsza niż szkoła
Kiedy budynek użyteczności publicznej stoi na cennej działce, trzeba liczyć się z tym, że przy byle okazji placówka może zostać zlikwidowana. Myślę o tym w związku z planami likwidacji Szpitala im. Korczaka w Łodzi. Szpital ufundowali 100 lat temu łódzcy fabrykanci w darze dzieciom, aby istniał po wsze czasy. Widocznie jednak ratowanie zdrowia dzieci przestało się opłacać, skoro placówkę postawiono w stan likwidacji. Ostatnio wyszło na jaw, że zarząd szpitala (jest nim urząd marszałkowski) przeznaczył ten teren na centrum rozrywki dla dzieci, jakiś prywatny figloraj, czyli złoty interes. Mówiąc zaś innym językiem, po zlikwidowaniu szpitala teren i budynek można będzie sprzedać i dobrze na tym zarobić. Gdyby łódzcy fabrykanci przewidzieli, że ich dzieło może zostać tak haniebnie zniszczone, pewnie zabezpieczyliby swój dar przed prymitywizmem chciwych urzędników.
Moja szkoła stoi w centrum miasta na działce, która jest wiele warta. Sam budynek jest wart niewiele. Zresztą popadł on w ruinę z powodu braku środków na absolutnie konieczne remonty. Gdyby nie zapobiegliwość dyrekcji, gdyby nie wsparcie sponsorów, gdyby nie szczodrość rodziców, gdyby nie zaradność uczniów, gdyby nie cudowna pomoc Opatrzności, gdyby nie codzienne cuda, dawno by się ten budynek zawalił. A tak, niestety, stoi. Piszę „niestety”, ponieważ jestem świadomy, że są ludzie we władzach miasta, którym marzy się wręcz zawalenie budynku. Gdyby tak się stało, pracowników i uczniów można by przenieść gdzie indziej, a plac sprzedać. Zresztą szkołę można by też zlikwidować, ale tak bez powodu nie wypada. Skoro budynek się nie zawalił, to może szkoła ma długi. Niestety, nie ma. To może nikt nie chce się już w niej uczyć? Niestety, chętnych nie brakuje. Co by tu wymyślić? Przydałby się precedens zlikwidowania szkoły bez powodu.
Całe szczęście, że są w Łodzi instytucje użyteczności publicznej, które stoją na działkach o wiele cenniejszych, niż ta, gdzie znajduje się moja szkoła. Działka Szpitala im Korczaka jest warta naprawdę krocie. Dopóki nie uda się zlikwidować Szpitala, moja szkoła może czuć się bezpieczna. Ale jak ze Szpitalem się uda, przyjdzie kolej na nas i na jeszcze innych.
Komentarze
Nie bardzo rozumiem co złego jest w sprzedaży szpitala. Jeżeli teren jest dużo wart, a korzyści ze szpitala są nieporównanie mniejsze, to w czym problem? Czy są jakieś realne powody, poza tym, że samo słowo ‚dziecko’ jest tak magiczne, że wszystkiego co sie z nim wiąże nie można dotykać, żeby szpitala nie likwidować?
Analogicznie ze szkołą. Jeżeli jest potrzebna – bo liczba uczniów w mieście wymaga szkoły – ale stoi w nieopłacalnym miejscu, to ekonomiczniej jest ją przenieść w miejsce tańsze. Jeżeli potrzebna nie jest, to bardziej opłaca się ją zlikwidować. Na tego typu decyzje nie powinien wpływać lokalny patriotyzm, czy też fakt zatrudnienia w danej instytucji, tylko rachunek zysków i strat.