Jak prowadzić statek bez załogi?
Nauczyciele znowu słyszą, że jak się im nie podoba praca w szkole, to niech ją zmienią na lepszą. Z podobnymi słowami zwracano się przez szereg lat do pracowników innych branż, np. budowlanej, handlowej, usługowej itd., aż ludzie posłuchali i teraz pracodawcy zastanawiają się, jak prowadzić firmę bez pracowników. Bo pracowników nie ma, a zamówień coraz więcej. Biznes mógłby się kręcić, ale bez pracowników musi stać w miejscu. Być może niejeden pracodawca pluje sobie w brodę, że okazał się taki nieugięty wobec swoich pracowników. Był bowiem czas, że za 200 złotych więcej do pensji ludzie gotowi byli całować szefa po rekach i tyrać do późnej nocy, ale ten czas skończył się we wszystkich branżach, oprócz edukacyjnej. W szkole nadal mała podwyżka uspokoiłaby nastroje wśród nauczycieli. A jednak zamiast podwyżki nauczyciele słyszą: „Jak się nie podoba, to fora ze dwora!”. Kto wie, ile osób posłucha. Ciekawe, kto zdecyduje się pozostać w miejscu, gdzie pracownik jest niemile widziany. Dziś jeszcze dyrekcja może przebierać w podaniach o pracę, bo ludzie chcą pracować w szkole, ale czy tak będzie zawsze? Wydawało się, że zawsze będą kolejki do pracy w sklepie, na budowie, w usługach, a okazało się, że żadnej kolejki już nie ma. Kto wie, czy bardzo szybko nie nadejdą takie czasy, kiedy to dyrekcje będą się zastanawiać, jak prowadzić szkoły bez nauczycieli – bo chętnych do pracy w szkole będzie dużo mniej niż miejsc pracy.
Mam wrażenie, że Katarzynie Hall, armatorowi polskiej edukacji, chodzi po głowie pomysł, jak zdobyć załogę statku, nie oferując jej pieniędzy. Dlatego stara się rozpętać burzę wokół nauczycielskich przywilejów. Co to za przywileje w porównaniu z przywilejami chociażby rolników! Każda branża ma swoje przywileje, także edukacja (a nie tylko edukacja). Nie wyobrażajmy sobie, że w chwili, gdy zlikwiduje się przywileje, nastanie cudowne uzdrowienie edukacji i statek wypłynie na pełne morze. Jeśli chcemy, aby załoga troszczyła się o statek i znajdujące się na nim dobro, armator musi troszczyć się także o załogę. Nie widzę tej troski w ogóle, a zamiast niej butne i pełne pychy słowa. Nietrudno przewidzieć, co zrobi załoga, gdy zaczną wiać inne wiatry. Arogancja ministra edukacji, arogancja urzędników odpowiedzialnych za edukację, arogancja dyrekcji szkół, arogancja rodziców – takich rzeczy się nie zapomina.
Komentarze
A ciekawe gdzie Ci nauczyciele pójdą pracować? Szczególnie Ci przyzwyczajeni do pracy bez nadzoru, bez wymagań.
wbrew pozorom nauczyciele poradziliby sobie poza szkołą – w końcu mają tu niezłą zaprawę do pracy w ekstremalnych warunkach i uczą się przystosowywania do nieustannie zmieniających się okoliczności… jak patrzę na to, czego uczą się i w co angażują nauczyciele w mojej szkole (i to paradoksalnie, aby wykorzystać to w bieżącej pracy), przypuszczam, że łatwo odnaleźliby się poza szkołą.
„Arogancja” – kluczowe slowo Panskiej notki. Uzywa jej Pan jako okreslenia zachowan/postepkow rodzicow, ministerstwa, dyrektorow szkol. Odnosze wrazenie, ze jednak jest to bron obosieczna, na co ta notka wybitnie wskazuje.
Moim zdaniem Panskie slowa sa rowniez aroganckie. Dlaczego tak uwazam?
1) Pisze Pan, ze: „Był bowiem czas, że za 200 złotych więcej do pensji ludzie gotowi byli całować szefa po rekach i tyrać do późnej nocy,…”. Sadze, ze Pan uwlacza godnosci bardzo licznej grupie ludzi. Ludzi, ktorzy zyja (tudziez zyli) na przyslowiowej krawedzi finansowej, ktorzy pracowali ponad sily fizyczne, aby swoim dzieciom/wspolmalzonkom zapewnic godny byt. Mam tu na mysli zaspokojanie najbardziej fundamentalnych potrzeb. Przepraszam, ale nie spotkalem nigdy nauczyciela, ktorego dzieci chodzilyby glodne, zas dzieci szwaczek czy budowlancow spotykalem.
2) Pisze Pan, ze: „Każda branża ma swoje przywileje także edukacja (a nie tylko edukacja)…”. Jakby Pan byl laskaw wymienic jakikolwiek przywilej sprzataczki, elektryka, piekarza, inzyniera architekta, informatyka, bylbym wdzieczny. Nawiazuje Pan do rolnikow, pije Pan do gornikow (tak przypuszczam). A kto poza wyzej wspomnianymi oraz nauczycielami (mam na mysli np. dlugosc wakacji) i urzednikami panstwowymi ma ‚przywileje’?
Poza tym nie zgadzam sie ze slowami: „.. az ludzie posłuchali i teraz pracodawcy zastanawiają się..”. Moim zdaniem ludzie sie nie zmienili. Sytuacja na rynku pracy sie zmienila. Otwarcie granic krajow UE okazalo sie ‚zaworem bezpieczenstwa’, ktory znacznie stonowal nastroje spoleczne i dal wielu rodakom nadzieje na lepsze zycie.
Nie oszukujmy sie, nauczycieli nie braknie. Jasne, wielu sie zniecheci, ale trzeba pamietac, ze co rok na uniwersytety w calej Polsce rzesza wybiera sie na przerozne formy pedagogiki. Poza tym szkoly sa zamykane ze wzgledu na mniejsza liczbe uczniow. A tak swoja droga gdzie nauczyciel znajdzie prace jesli nie w zawodzie? Polonisty czy historyka nie trzeba w zakladzie produkcyjnym lub uslugach. Ba, nawet chemika ani fizyka nie przyjma (jesli nie jest inzynierem) w przemysle. Oczywiscie warzywniak lub punkt ksero moze otworzyc kazdy..
Na sam koniec dodam, ze calkowicie sie z Panem zgadzam w sprawie wyzszych wynagrodzen dla nauczycieli. Ponadto nie stoje twardo ani za obecna, ani za poprzednia, ani za jeszcze inna opcja polityczna (pisze to explicite, aby mnie nie oskarzac o tania agitacje na rzecz ktorejkolwiek ekipy rzadzacej). Chcecie Panstwo (jako nauczyciele) wywierac presje na rzad? Jestem za! Zdecydowanie popieram pomysl wyzszych zarobkow i chce wierzyc, ze kiedys to nastapi. Chce tez wierzyc, ze w koncu bedzie normalnie. I nie mam tu na mysli tylko edukacji.
Cdk, przekwalifikują się na budowlańców. Każda firma budowlana z pocałowaniem ręki przyjmie kierowców, koparkowych, operatorów sprzętu i jeszcze zapłaci za kurs w celu zdobycia uprawnień. A taki nauczyciel będzie wniebowzięty, jeśli zamiast tysiąc zarobi trzy. A nauczycielki pójdą sprzątać – w końcu każda kobieta zatrudniona na etacie w domu potrafi to robić doskonale. I też zarobi więcej.
melania, z pewnością ciekawe rozwiązanie. Zobaczymy tylko czy będzie na tyle kuszące dla nauczycieli, żeby masowo odeszli z pracy. A w związku z niżem demograficznym będzie to musiało być prawdziwe pospolite ruszenie, ponieważ lada chwila się okaże, że mamy za dużo nauczycieli w stosunku do liczby uczniów. A swoją drogą życzę wszystkim nauczycielom, żeby po porzuceniu szkoły odnaleźli się szybko w normalnej rzeczywistości wolnego rynku, bo gdy zabraknie ochronnego parasola to zderzenie może być bardzo bolesne.
Dziwi mnie, że blogowicze używają słowa „przywileje” mając na myśli pracę nauczyciela. To nie są żadne przywileje. To taka specyfika pracy. „Nie zawracajmy kijem rzeki” – tak jest, było i będzie. Zmęczony psychicznie pracownik, to jeszcze gorzej niż zmęczony fizycznie. Jedynym przywilejem jest wcześniejsza emerytura. Ale ona jest tak niska, że nie można się z niej utrzymać. Trzeba dodatkowo pracować.
Aby nie zaciemniać : nie chodzi o to, że uczenie to ciężka praca. Jeśli się ma predyspozycje to praca świetna. Jest tylko jedno ale. Od kilku lat zmienili się uczniowie chodzący do szkoły. Zmienili się, bo świat się wokół zmienił, a szkoła nie. Przepisy szkolne nie uwzględniają innych potrzeb dzieci. Dzieci już nie przychodzą do szkoły edukować się. Przychodzą, aby w szkole spędzić pół dnia. Najlepiej, aby szkoła w ogóle cały dzień się nimi zajęła, a do domu szły tylko spać. Powstaje sprzeczność, bo nauczyciele chcieliby po staremu – uczyć i nauczyć, rodzice chcieliby, aby szkoła dziećmi się tylko zajęła – wtedy oni by mieli czas pracować. Dzieci by chciały przyjemnie spędzić czas, a kuratorium, aby dzieci nauczyć i jeszcze dobrze za rodziców wychować.
Robiliśmy niedawno ankietę wśród uczniów gimnazjów i było tam, między innymi, pytanie : „Czy odczuwasz presję ze strony rodziców odnośnie nauki ?” Odpowiedzi : nigdy – 28%, bardzo rzadko – 9,3%, rzadko – 24%, często – 16%, bardzo często – 22,7%.
Widać, że 46,7% rodziców nie interesuje wcale czy dziecko się w szkole uczy. Zostawiają decyzję dziecku, które ma 13-16 lat. Zjawisko jest więc masowe. Można wnioskować dalej, że tych samych rodziców nie interesuje zachowanie dziecka.
Widać, że reforma powinna zmierzać do dwutorowego nauczania. Zagospodarować dzieci, które nie są (tak jak i ich rodzice) zainteresowane nauką robiąc klasy, w których się zdobywa tylko podsatawowe wiadomości, a nacisk się kładzie na nauczenie tych dzieci szanowania podstawowych zasad porządku społecznego. Drugi tor, to byłyby klasy, w których przygotowuje się młodzież do matury i na studia. Tam możnaby dalej uczyć tak jak do tej pory. Jeśli się tego nie zrobi, to dalej będzie w szkole taki bałagan, stres i wrażenie, że nikt nad tym nie panuje, a średnie wyniki nauczania będą się obniżały według krzywej wykładniczej malejącej. Oczywiście alternatywą są szkoły elitarne, które w odpowiedzi na ten bałagan już funkcjonują. Ale czy trzeba tracić tyle zdolnych dzieci na raz, bo nie mając majętnych i zainteresowanych rodziców muszą chodzić do powszechnej szkoły ?
Michal: Nie wiem, jaka jest Twoja definicja przywileju, ale czy nie jest nim np. telefon lub samochód służbowy? Czy choćby darmowe przejazdy komunikacją miejską dla jej pracowników? Albo okulary finansowane przez zakład pracy dla pracujących przy komputerze? Albo służbowe wyjazdy w malownicze miejsca z hotelem full wypas? A to, że cukiernik może sobie wziąć to, co się nie sprzeda? A to, że szwaczka szyjąca kostiumy kąpielowe pracuje tylko na wiosnę i w lecie? A to, że rolnik nie ma ustalonych godzin pracy i może np. zrobić sobie przerwę na obiad kiedy chce, albo nawet jeść w czasie pracy? Co to znaczy przywilej? Po prostu każdy zawód ma jakąś specyfikę i nie powinno się ludziom tego wypominać- to tak jakbyśmy mieli pretensje do poważanego artysty malarza, który może spać do której chce, pracować kiedy chce, albo nie pracować kiedy ma ochotę robić co innego, a jak już coś stworzy to dostaje za to wielką kasę. Co on jest? Niech wstaje rano, ubiera się w garniak, siada przed sztalugą i nie odchodzi od niej przez osiem godzin, żeby przypadkiem nie miał lepiej od innych!
Cassandra z całym szacunkiem, ale twoja ignorancja wobec podstawowych zasad funkcjonowania gospodarki i funkcjonowania rynku pracy jest wręcz zatrważająca. Zrozum jedno malarzowi który śpi cały dzień i nic nie robi, nikt nie płaci. A nauczycielom za wolne wakacje płacimy my – podatnicy. Szwaczce, która szyje kostiumy kąpielowe nikt nie płaci w zimie pensji, więc nie uważam żeby to był przywilej i wątpię, żeby Michał tak uważał. Niezaprzeczalnie jednak przywilejem są 2 miesięczne wakacje, ponieważ nie ma racjonalnego powodu dla którego nauczyciele mają nie pracować przez 2 miesiące. Z całym szacunkiem dla gospodarza, remont szkoły to nie jest dobry powód, jak to podawał Pan podczas wcześniejszych dyskusji.
Popieram apel cassandry w sprawie artystów malarzy! Nie ma lekko, każdy niech pracuje po równo, jeśli chce mieć równe prawo do walki o swoje – rzekome – przywileje!
Rzadko zabieram głos, kiedy nienauczyciele mówią o nauczycielach. Ja pracuję w tym zawodzie już kilkanaście lat i nadal „mi się chce”, więcej nawet, sprawia mi to przyjemność. Denerwuje mnie jednak kiedy ktoś, kto nie przepracował w szkole ani jednego dnia pozwala sobie wypominać nam zalety tej pracy – bo dla mnie ona ma same zalety. Przykre są dla mnie komentarze pełne współczucia i politowania, spod których przebija zawiść, ze strony młodszych o 20 lat dorobkiewiczów, którzy oceniają ludzi po wydruku z konta.
Nie odejdę ze szkoły, to kocham tę robotę, ale nie pozwolę, żeby ktoś spoza branży tak bezkarnie wypowiadał się na temat naszych praw i rzekomych przywilejów. To nasza sprawa i nasze opinie powinny się tu liczyć, a nie zawistnych współplemieńców. I my też mamy prawo walczyć o swoje. A może nie?
Droga Kaśko,
Wasza sprawa i tylko Wasz to będzie w chwili, gdy nie będziecie opłacani z naszych pieniędzy. A dopóki jesteście to jest to sprawa całego kraju. Broń swoich opinii przedstawiając racjonalne argumenty a nie odbierając komuś prawo do wypowiadania się.
CDk,
tak bardzo podkreślasz swoje podatki, że chyba prowadzisz firmę. Tylko biznesmeni mogą mówić, że płacą w Polsce podatki. Natomiast ludzie pracujący na etatach płacą na ZUS, chorobowe, zdrowotne, owszem. Natomiast ich właściwe podatki są śmiesznie niskie. Zobacz swój PIT, a być może przestaniesz używac tego argumentu. Może z tzw. Twoich podatków na edukację wypada tylko jedna zlotówka. Żądasz od nas argumentów, a sam masz tylko jeden: płacisz padatki. Sam fakt płacenia podatków, na pewno groszowych, to nie powód, aby mieć prawo do absolutyzmu. Jeśli uznamy, że ci, co płacą podatki, mają prawo decydować, to najpierw podzielmy ludzi na tych, co płacą naprawdę podatki, i na tych, co wydaje im się, że je płacą. Podejrzewam, że im ktoś mniejsze pieniądze płaci, tym jest bardziej zajadły w wymawianiu, że to on utrzymuje cały nasz kraj. Najgłupszy argument z możliwych to podatki. Nawet mój pies płaci podatki, i co z tego ma niby wynikać?
Pozdrawiam
DCH
Gospodarzu,
cały czas nawiązuje do podatków ponieważ odgrywają one istotną rolę. Może w końcu nauczyciele zrozumieją, że w nowej rzeczywistości szkoły powinny a wręcz są zmuszone działać tak jak normalne firmy. A w normalnych firmach jest tak, że klient który płaci ma prawo wymagać. A tym klientem jest ogół obywateli, więc nie warto się oburzać tylko zrozumieć zasady działania gospodarki rynkowej.
Natomiast warto sprostować kilka mitów na temat podatków. Po pierwsze podatki płacimy wszyscy, każdego dnia – VAT, wszelkiego rodzaju akcyzy itd, więc zapomnijmy o tym, że podatki to tylko ta część, którą nam zabierają od dochodu. Warto natomiast zauważyć, że podatek VAT który obciąża nas wszystkich, stanowią około 80% wszystkich wpływów z podatków, więc rzeczywiście patrząc na PIT może to się wydawać zabawnie niską sumą. Po trzecie radze zgłosić psa do telewizji, bo jest to niezwykle interesujący przypadek – pierwszy pies w Polsce płacący podatki.
PS. Co do tego, że z moich podatków tylko 1zł idzie na edukacje, to czy Pan szanowny Gospodarzu płacą w sklepie 1zł za chleb nie wymaga, żeby był on świeży?
CDk,
jeżeli nie jesteś w stanie zrozumieć specyfiki zawodu nauczyciela proponuję byś się z nią zapoznał. Jeżeli masz odpowiednie kwalifikacje (jeśli nie, to zdobądź je) postaraj się o pracę w szkole i przepracuj jeden trzyletni cykl nauczania. Wtedy będziesz wiedział, o czym mówią nauczyciele, gdy używają słów „specyfika zawodu”. Poza tym, skąd w Twoich wypowiedziach (oczywiście moim zdaniem) tyle skrywanej złości.
Brawo ! ! ! Wreszcie właściwa reakcja. Już czułem się podle, bo Cdk wmawia nam wszystkim, że jesteśmy mu zbyt wielkim ciężarem. Wiadomo.
Płaci to i wymaga. Mój kot też płaci Vat – bo się zbiesił i nie chce żreć domowego jedzonka, tylko to z saszetek Whiskas. Zaczynam patrzeć na niego z pewną dozą niepokoju. A jak zacznie wypominać, że to on mnie utrzymuje a nie ja jego ?
Cdk,
zgadzam się, że za złotówkę mam prawo oczekiwać świeżego chleba, podobnie każdy obywatel ma prawo (nie tylko ten płacący podatki) oczekiwać, że jego dzieci będą dobrze uczone w szkole. Jednak płacąc za chleb nie mam prawa wtrącać się w organizację piekarni, podobnie każdy obywatel nie ma prawa wtrącać się do organizacji systemu edukacji. Trzeba czegoś więcej niż wydana zlotówka czy zapłacony podatek, aby brać się za urządzanie komuś firmy czy za urządzanie edukacji całego państwa. A zatem cenny jest glos każdego dotyczacy poziomu lekcji porwadzonych przez danego nauczyciela w danej szkole, ale nie można brać poważnie żądań ludzi znajacych się na rzeczy tylko dlatego, że zapłacili tę złotówkę. A choćby i zapłacili milion, to nie jest to jeszcze dowód, że znają się na instytucji, którą zapragnęli zmieniać. Gdyby zaczęto uwzględniać głos każdego płatnika podatków, jaka powinna być edukacja, to mielibyśmy karuzelę zmian. Płaci się podatki, bo takie są zasady państwa, w którym żyjemy. Podatków nie nalezy mylić z opłatą za edukację. Poza tym, nalezy odróżniać oczekiwanie, że dany nauczyciel czy dana szkoła dobrze powinna uczyć nasze dziecko, od wchodzenia z butami do systemu i urzadzania go po swojemu, mimo że nie ma się żadnych uprawnień w tym kierunku, nie licząc owych podatkow. Glosy płatnikow, którzy nie są specjalistami w zakresie edukacji, można traktować tylko jako dobre rady. Jeśli zaś zaczniemy je traktowac jako przymus, to będziemy mieli w Polsce rewolucję kulturalną typu chińskiego.
Pozdrawiam
DCH
Witam i przepraszam za wtrącenie do dyskusji. „Oczywiście alternatywą są szkoły elitarne, które w odpowiedzi na ten bałagan już funkcjonują. Ale czy trzeba tracić tyle zdolnych dzieci na raz, bo nie mając majętnych i zainteresowanych rodziców muszą chodzić do powszechnej szkoły ?” -napisał kwant. Otóż oświadczam wszem i wobec, że moi rodzice nie są ani majętni, ani nigdy nie wywierali na mnie presji co do nauki, wiec z całym szacunkiem kwant, ale nie chrzań o elitarnych szkolach, bo ta cała ‚elitarnośc’ to tylko blichtr tak jak robi to 21.
Gosiu,
jestem w stanie zrozumieć specyfikę zawodu nauczyciela, ale jest ona niewspółmiernie wynagradzana całą rzeszą przywilejów. Nie wiem czy chciałabyś, żeby np informatycy w ramach rekompensaty za specyfikę swojej pracy dostali 5 godzinny dzień pracy, albo pracownicy biurowi 3 dni wolnego tygodniowo? Czy według Ciebie to by było sprawiedliwe? Osobiście za prace w szkole dziękuje, ale rewanżuje się zaproszenie do pracy w normalnej firmie prywatnej, wystarczy kilka miesięcy.
Czesław – cóż jak się nie ma argumentów to zawsze jakimś rozwiązaniem jest sprowadzenie dyskusji do absurdu. Nie twierdze, że nauczyciele są dużym ciężarem, tylko, że roszczenie płacowe są bezzasadne przy obecnej strukturze zatrudnienia. A tak na marginesie to twój nawet gdyby płacił VAT to nie utrzymywał by Cię, tylko z jego pieniędzy szły by środki na twoje wynagrodzenie.
Do CDK
Im większy nieudacznik, tym bardziej sfrustrowany. Niektórzy swoje niepowodzenia szkolne wyładowują na systemie edukacji, a zwłaszcza na nauczycielach. Rozumiem – taki rodzaj terapii. każdy musi odreagować. Jestem za wprowadzaniem mądrych zmian. Jestem gotowa, np. więcej czasu spędzać w szkole, poświęcić go na dodatkowe zajęcia z uczniami, przygotowanie się do zajęć. Jednocześnie wiem, że na swoją pracę poświęcam minimum 40 godzin tygodniowo. W czasie, kiedy uczniowie mają wolne, również podejmuje działania związane ze swoją pracą (bezsensem jest ich wymienianie) Nie mam zamiaru udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Każda grupa zawodowa ma prawo upominać się o godną zapłatę za swoją pracę, niezależnie od tego czy jest to budżetówka, czy inna branża. Obawiam się o to, czy w wieku 60 lat będę w stanie sprostać wymaganiom, jakie niesie szkolna rzeczywistość. Jeśli tak, z ogromną chęcią będę pracować, aby nie być pasożytem żerującym na twoich podatkach. Pozdrawiam.
„Otóż oświadczam wszem i wobec, że moi rodzice nie są ani majętni, ani nigdy nie wywierali na mnie presji co do nauki, wiec z całym szacunkiem kwant, ale nie chrzań o elitarnych szkolach, bo ta cała ?elitarnośc? to tylko blichtr tak jak robi to 21.”
Wyjątki od reguły się zdarzają. Ja to napisałem „statystycznie”. Elitarność to też lepsze warunki w porównaniu do średniej przeciętnej i towarzystwo z jakim się chodzi do szkoły oraz jego intelektualny poziom.
Cdk: Być może nie znam się na gospodarce i rynku pracy, nie każdy musi. Ale prosiłam Ciebie, który znasz się na tym wspaniale, żebyś odpowiedział mi, jaka jest definicja przywileju, a Ty zignorowałeś moje pytanie, jedynie pisząc, że to i tamto nim nie jest, natomiast 2-miesięczne wakacje są. Ja oczekuję wyjaśnienia dlaczego? Piszesz o podatkach- dobrze, ale nie tylko szkoły są utrzymywane z podatków. Przykład z okularami, który podałam w poprzednim wpisie pochodzi z placówki służby zdrowia. Z Twoich podatków idą pieniądze np. na dofinansowanie kolonii dla dzieci pracowników wszystkich firm państwowych. Dlaczego przeciwko temu nie protestujesz? Dlaczego zgadzasz się na fundowanie okularów jakimś paniusiom, albo wyjazdu bandzie bachorów?
Cdk,
mimo że jesteś skłonny zrozumieć specyfikę zawodu nauczyciela, to szczerze wątpię, czy jest to możliwe bez bezpośredniego zetknięcia z tym zawodem. Sama się o tym przekonałam. Odnośnie pracy informatyków, o których wspomniałeś nie mogę się rzetelnie wypowiedzieć, ale możliwe jest dla mnie przyjęcie do wiadomości, że ich czas pracy powinien być ograniczony do wymienionej przez Ciebie ilości godzin, pod warunkiem przedstawienia odpowiednich argumentów. Jeśli chodzi o pracę pracowników biurowych, to mogę podjąć dyskusję na ten temat, jednak proponuję uściślić termin: pracownik biurowy, do konkretnego stanowiska i miejsca pracy. Praca w firmie prywatnej nie jest dla mnie czymś, z czym się jeszcze nie zetknęłam. Ale bardzo interesujące dla mnie jest pojęcie, którego użyłeś „normalna firma prywatna”.
Cdk nauczyciele tez placa podatki, do tego troche typowo podchodzisz do przywilejow, szczegolnie tych „wakacyjnych”. Co do emerytury to rozumiem twoje finasowe podejscie, choc wiem ze to zykla koniecznosc a problem finasowy rozbija sie o system emerytalny. Co do wolnego to choc tlumaczyc mozna do upadlego to ludzie wiedza swoje. Prawdziwej pracy nauczyciela nie widac. Bo robi ja w domu, na ogromnej ilosci kursach i szkolen itp itd. Dokladajac darmowe godziny spedzone na tym co w normalnej firmie prywatnej wykonuje inna wynajeta firma (np reklamowa) albo inny dzial to juz nie wspomne. Ale na te argumenty, ktore kiedys przytoczylem ze szczeolami, otrzymalem 2 typowe odpowiedzi – zmien prace albo nie marudz. Ja osobiscie chcialbym prywatyzacji szkol bo wtedy taki Cdk moglby przyjsc i powiedziec ze placi i wymaga, ja bym zarobila za to wszystko co robie a dzieci ktore maja nauke gdzies wypadalyby z wiekszosci szkol bo ta nie moglaby sobie pozwolic na strate wizerunku na rynku. Wszyscy byliby zadowoleni. PS wakacje sa glownie dlatego ze dzieci maja wakacje a nie dlatego ze nauczyciele musza wypoczywac, do tego jeszcze nigdy w ciagu kilku lat ja pracuje nie mialem 2 miesiecy wakacji, bo zawsze jest cos do zrobienia do okolo polowy lipca i od okolo polowy sierpnia, weekendy wolne? taa a przygotowanie do lekcji i sprawdzenie prac to sie samo zrobi (prosze mi nei pisac tu bzdur ktore dotycza nauczycieli olewajaych prace i ktorzy powinni byc jej pozbawieni), 18 h pracy tygodniowo? taa narazie rekord dzienny to 16h dziennie ale srednio to wyjdzie 7-8h w samej szkole (nie licze tu pracy w domu). Czy zle ze chcialbym zeby mi za to zaplacili? ja nie prostestuje, nie jestem w zwiazkach, chce prywatyzacji ale poprostu nie lubie jak ktos mi pisze ze mam byc cicho bo mam jakies przywileje.
Gospodarzu,
niestety ze szkolnictwem jest ten podstawowy problem, że każdy z nas jest jednocześnie i klientem i po części udziałowcem, ponieważ każdy z nas poniesie ewentualne koszy podwyżki płac nauczycieli czy załamanie się systemu szkolnictwa. I na tej podstawie uważam, że mam prawo komentować i przedstawiać swoją wizję polskiego szkolnictwa. Idąc Pana tokiem rozumowania, że każdy kto nie jest specjalistą w dziedzinie edukacji nie powinien się wypowiadać, to z całym szacunkiem, ale Pan również powinien się powstrzymać od komentarzy. Pomimo, że szanuje pańskie doświadczenie w pracy nauczyciela, to wątpię, żeby był Pan specjalistą w dziedzinie zarządzania tak ogromną strukturą. Niestety, ale w żadnej firmie nikt nie będzie słuchał wizji szeregowego pracownika na temat przyszłości firmy.
Droga Ewo,
w moim odczuciu nie obraziłem nikogo na tym forum, a przynajmniej nigdy nie było to moim zamiarem, więc proszę zachowaj dla siebie swoje dyskretne insynuacje na temat mojego nieudacznictwa. Niestety widzę, że brak racjonalnych argumentów starasz się przykryć niezbyt kulturalnymi wycieczkami osobistymi. Osobiście uważam, że to nie jest dobra droga. Nie pisałem nigdy o pasożytach żerujących na moich podatkach, ale nie zrozumiem, przynajmniej dopóki nikt nie przedstawi mi racjonalnych argumentów, dlaczego nauczyciel może przejść na wcześniejszą emeryturę. Z całym szacunkiem nie uważam, żeby akurat ta praca była bardziej wyniszczająca niż inne. Mam nadzieje, że może podasz mi racjonalne argumenty dla których tak jest, nie kwitując tego słowami, że bezsensem jest wymienianie tych powodów.
Droga cassandro,
niewątpliwie ciężko jest podać jednoznaczną definicję przywileju, co do której wszyscy będą zgodni, co nie znaczy, że nie można mówić co przywilejem jest a co nie. Chciałem również zauważyć, że jest to blog dotyczący edukacji i prowadzony przez pana Chętkowskiego, który jest nauczycielem, więc ciężko stosunkować się tutaj do innych tematów niż edukacja, więc argument, że nie protestuję przeciwko innym formą marnotrawienia pięniedzy uważam w tym przypadku za kompletnie nietrafiony i troszeczkę nieracjonalny. A co do mojej wiedzy ekonomicznej, to uważam, że zdecydowanie ją przeceniasz.
Droga Gosiu,
mam nadzieje, że byłabyś skłonna również zrozumieć zmiany czasu pracy informatyków, w momencie gdy dowiedziałabyś się w jaki istotny sposób wpływa to na ceny kupowany przez Ciebie produktów. Swoją drogą ja również oczekuje na racjonalne argumenty dla których nauczyciele powinni dostać podwyżki i szczerze mówiąc z każdym dniem coraz słabiej ufam, że je usłyszę. Natomiast pojęcie, którego użyłem (normalna firma prywatna) odnosi się do większości firm działających na wolnym rynku, w których panują zdrowe zasady oceny i wynagradzania pracownika.
Drogi sleuth,
ciężko jest nagradzać kogoś za pracę, której nie widać, jak sam o tym piszesz. Poza tym nie uważam, żeby wszelkiego rodzaju kursy i szkolenia były formą pracy. Jest to forma podnoszenia kwalifikacji, co jest chwalebne ale również i oczywiste. Nie bardzo jestem również w stanie zrozumieć co by zmieniła prywatyzacja szkoły. Jedyną zmianą byłby fakt, że pieniądze trafiają bezpośrednio z mojej kieszeni z pominięcie Skarbu Państwa, co nie znaczy, że teraz nie płace i nie mam prawa wymagać. Ciekawi mnie również co robisz w szkole do połowy lipca, i od połowy sierpnia? Troszkę smutno samemu krzątać sie po pustych korytarzach, bo ciężko spotkać wtedy w szkole innego równie ambitnego nauczyciela. Argument, że szkoły nie działają w wakacje, ponieważ jest to czas odpoczynku dla uczniów, został już przez mnie zdyskredytowany przy okazji wcześniejszych wpisów na tym blogu jednak z chęcią powtórzę się. Wakacje są idealnym czasem, w trakcie którego można przeprowadzać wszelkiego rodzaju szkolenia, kursy itd dla nauczycieli. Mógłby to również być okres do przeprowadzania analiz, liczenia frekwencji ogólnej, wyliczania postępu poczynionego przez każdego ucznia itd. Nauczyciele nie są skazani na nudę w wakacje. Bardzo doceniam również twoje zaangażowanie i uważam, że o ile jest to prawdziwe w co nie śmiem wątpić i wymierne, należy Ci się zdecydowanie większa pensja w porównaniu z resztą koleżanek i kolegów po fachu, którzy nie poświęcają tak dużo czasu dla szkoły i uczniów.
Chciałbym się również zwrócić z prośbą do wszystkich uczestników dyskusji o powstrzymanie się od osobistych docinków. Zarówno moim jak i zapewne Waszym celem jest wysoki i efektywny poziom nauczania w Polsce, więc kłóćmy się na argumenty, a nie obelgi.
Mój wójt tłumaczy najniższe w powiecie stawki dodatków zależnych od decyzji rady gminy następująco – skoro są za te pieniądze chętni, to znaczy, że stawki nie są za małe.
Dlatego skorzystam ze wcześniejszej emerytury w tym roku, choć bardzo lubię swoją pracę i niezbyt uśmiecha mi się odchodzić. Nie mogę tylko przetłumaczyć żonie dlaczego 1 godzina mojej pracy jako specjalisty z 30 letnim stażem to 17 zł netto, a jej 60 zł netto. Różnica polega tylko na tym, że ona pracuje prywatnie, a mnie stawkę ustala Państwo. Gdy jej stawkę ustalało Państwo (przed prywatyzacją), to zarabiała za godzinę mniej ode mnie. Przywileje nie mają tu nic do rzeczy. Chodzi o niedocenianie przez Państwo i Samorządy wysokich kwalifikacji tylko dlatego, że taka jest opinia o szkolnictwie i taka jest praktyka przejęta po poprzednim ustroju.
Drogi Cdk
Pozwolisz, że na wstępie zacytuję Twoje słowa:”A ciekawe gdzie Ci nauczyciele pójdą pracować? Szczególnie Ci przyzwyczajeni do pracy bez nadzoru, bez wymagań.” Myślę, że gdybym była zmuszona do zmiany zawodu, znalazłabym pracę, bo mam rodzinę na utrzymaniu. Może nie miałabym tylu „przywilejów”, ale z pewnością nie utrzymywałabym się z zasiłku. Używając słowa nieudacznik, posłużyłam się uproszczeniem, zresztą celowo. Twój osąd sięga poziomu gówniarza (zauważ, że nie nazwałam Cię gówniarzem). Nie wiem, czym się zajmujesz, jaki jest Twój zawód, może studiujesz, może jesteś uczniem. Czy wokół siebie masz tylko pracowitych, odpowiedzialnych, kompetentnych ludzi? Czy znasz profesję, w której wszyscy w 100% wywiązują się ze swoich obowiązków? Lekarze? Urzędnicy? Budowlańcy? Może uczniowie lub studenci? Jeśli tak, napisz jaką. Można coś nazwać wprost, można ująć to w kilku słowach. Ty w kilku słowach napisałeś, że nauczyciele to nieudacznicy. Osądzając, że pracują bez wymagań i nadzoru, nazwałeś nieudacznikami dyrektorów, wizytatorów i inne władze szkolne. Jestem człowiekiem i pracuję wśród ludzi. Widzę nauczycieli odpowiedzialnych, pełnych poświęcenia i zapału, widzę też zwykłych popaprańców. Takich, jakich można spotkać w innych zawodach. Żyję w realnym społeczeństwie. Masz na wszystko gotową odpowiedź. Nie podobają Ci się osobiste docinki. Mnie też, więc odpowiadam – jeśli będę zmuszona, znajdę pracę, a moja praca nie jest pozbawiona nadzoru.
Cdk: Mimo że Twoje argumenty nie są dla mnie przekonujące (od dalszej dyskusji się powstrzymam, bo to trochę jak rzucanie grochem o ścianę), szanuję Cię za te ostatnie zdania i za to, że sam stosujesz się do tych zasad.
Cdk,
nie jestem informatykiem i kupując wytwory ich pracy uważam, że nawet teraz też nie są one dla mnie tanie (zdecydowanie więcej korzyści z ich pracy mają pracodawcy, niż oni sami, ale myślę, że na swoje uposażenia nie narzekają). Jeśli jakiś program jest mi niezbędny, to go kupuję w sposób dla mnie najbardziej dogodny i nie narzekam. Jeśli chodzi o podniesienie wynagrodzeń nauczycieli, to uważam że:
– jeżeli chce się mieć możliwość zatrudnienia specjalistów, należy im zapłacić odpowiednio do ich umiejętności i kwalifikacji ( nie będzie problemu z zatrudnianiem wysokiej klasy specjalistów, bo będzie można przebierać w ofertach, bądź młodych zdolnych ludzi),
– jeżeli się zgodnie z oczekiwaniami zatrudnionego zapłaciło, to się ma prawo w pełni wykorzystać jego potencjał (pewnie znasz powiedzenie: „jaka płaca, taka praca”),
– jeżeli jesteśmy usatysfakcjonowani wynagrodzeniem za swoją pracę, bardziej się w nią angażujemy, podnosi się nasza efektywność (nie będzie mowy o marazmie wśród pracowników),
– pracownik dobrze opłacany nie szuka dodatkowego zatrudnienia poza miejscem wybranej pracy (np. korepetycje) tylko się do niej pilnie przygotowuje,
– jeżeli pracownik jest w pełni zaangażowany w swoją pracę są lepsze jej efekty ( np. uczniowi nie są potrzebne korepetycje).
– jeżeli pracownik nie spełnia naszych oczekiwań, nie ma problemu ze znalezieniem lepszego specjalisty, bo jest wielu chętnych na jego miejsce (np. wysokie wynagrodzenie).
– uczniowie bardziej są zmotywowani do nauki, bo widzą na przykładzie swoich nauczycieli, że to się opłaca.
Jeżeli ma się wymagania, to trzeba za ich realizację zapłacić.
„Byt kształtuje świadomość.”
Do Cdk
Wyobraź sobie, że masz dziecko, które idzie właśnie do szkoły. Pewnie chciałbyś dla niego jak naj;epszych nauczycieli – zaangażowanych, miłych, troskliwych, takich, któży nauczą ale i zaopiekują się twoim dzieckiem.
Ile kosztuje godzina pracy nauczyciela specjalisty?
Na rynku od 100 zł za godzinę z jednym uczniem.
A z klasą? Może 10 zł. miesięcznie od dziecka.
Pomnóż to przez ok. 21 godzin tygodniowo w kl. I-III do 30 w klasach starszych. To daje:
10 zł * 21 godz. * 4 tygodnie = 840 zł
lub 10 zł. * 30 godz. * 4 tyg. = 1200 zł.
I to jest koszt miesięcznego kształcenia jednego dziecka przez nauczyciela.
Nauczyciel ma z zasady od 25 do 35 uczniów w klasie. Pomnóżmy:
840 zł. * 25 ucz. = 5880 zł. za pracę w mniejszej młodszej klasie do
9600 zł w liczebniejszej klasie starszej.
Jest to zysk wypracowany przez nauczyciela.
Teraz policzmy, jak to wygląda ze strony nauczyciela:
18 godz. * 10 zł. * 30 uczniów * 4 tygodnie = 21 600 zł.
Różnica jest taka, że z budżetu nauczyciel „dostaje” za jednego ucznia ok. 50 gr za godzinę.
Jeszcze myślisz, że nauczyciel pracuje za darmo? A może jest okradany przez własne państwo?
Cdk no wlasnie pomijasz posrednika to jest taniej, do tego chodzi o caly system zarzadzania – dyrektor dba o wyniki tyche lepzych i tych slabszych (postepy nie suche %) dba o szkole jako budynek itd oraz dba o to zeby miec dobrych pracownikow ktorych praca sie oplaca. To dalaby prywatyzacja. Co do wakacji to nie bede sie rozpisywal co wtedy sie robi, bo nie chodzi chyba o jakies bezsensowne udowadnianie ze ktos pracuje. Powtarzanie takich stereotypow nic nie daje, to jak powiedziec ze informatycy siedza sobie w serwerowni i maja w nosie jak sie ich o cokolwek prosi, panie w urzedach pija caly dzien kawe itd. Sa nauczyciele ktorzy malo co robia i dlatego trzeba zabrac im mozliwosc wegetacji w szkole. Bez zmiany systemu nic sie nie zmieni.