Prawo do emerytury sprzedam

Wszystko można sprzedać, więc czemu nie przywilej wcześniejszej emerytury. Tym bardziej, że nauczycielom grozi odebranie tego przywileju. Związki zawodowe, zarówno ZNP, jak i Solidarność, wpadły więc na pomysł, że mogą sprzedać. Tylko za ile? Wszystko jest warte tyle, ile się uda wynegocjować, albo mówiąc innym językiem – wytargować. Solidarność żąda 100-procentowej podwyżki w zamian za rezygnację z przywileju. Podejrzewam, że wcześniejsze emerytury kosztują tyle, że opłacalne dla budżetu państwa byłoby pozbycie się ich za jakieś tysiąc złotych miesięcznej podwyżki dla każdego pracującego nauczyciela. Jeszcze byłby zysk dla budżetu.

Obawiam się, że sama idea sprzedaży przywilejów tak bardzo się spodoba związkom zawodowym, iż gotowe będą zaoferować do sprzedaży wszystko, co mają nauczyciele. Ciekawe, ile są warte wakacje? Myślę, że kolejny tysiąc złotych miesięcznie. A ile ferie? Powiedzmy 500 złotych. A ile dodatkowe wolne dni od pracy? Kolejne 500 złotych? A ile podwójny wymiar czasu pracy plus nocne dyżury? Myślę, że jakieś 2 tysiące. Po zliczeniu wszystkiego do kupy pensja nauczycieli wzrosłaby o jakieś 5 tysięcy, czyli może być. Taka podwyżka na pewno wszystkich by usatysfakcjonowała. Nauczyciele byliby wniebowzięci.

Warto tylko zastanowić się, skąd się wzięły owe oferowane dziś do sprzedaży przywileje. Czy naprawdę można uczyć dzieci bez korzystania z tych przywilejów? Czy przechodzenie na wcześniejszą emeryturę 5 lat wcześniej, niż jest to możliwe w wielu innych zawodach, nie jest konieczne w zawodzie nauczycielskim? Czy przywilej wakacji i ferii nie jest konieczny dla wyregulowania psychiki nauczycieli? Czy mniejszy czas pracy, tzw. pensum dydaktyczne, to też głupota? Zastanówmy się, co będzie, gdy nauczyciele stracą wszystkie swoje przywileje. Zróbmy symulację i policzmy. Oby się nie okazało, że koszt zwolnień lekarskich (chorować nam nie zabronią), koszt leczenia chorób zawodowych, a wreszcie koszt rent (niewielu nauczycieli dotrwa do emerytury w wieku 60-65 lat) przewyższy zyski, jakich spodziewa się rząd po zlikwidowaniu nauczycielskich przywilejów.

Rozmawiajmy o podwyżce związanej z pracą na rzecz uczniów, rozmawiajmy o obowiązkach nauczycieli, rozmawiajmy o jakości i wydajności – to wszystko ma sens. Żadnego natomiast sensu nie widzę w sprzedaży przywilejów. Jeśli jakiś przywilej nie jest konieczny, to pal go diabli. Ale jeśli jest konieczny w tym zawodzie, to wara od niego.