Czy my jesteśmy beznadziejni?
Nikt nie mówi tak źle o nauczycielach jak sami nauczyciele. Co spotkam się z jakimś belfrem, to ten zaczyna swoją śpiewkę: „Nauczyciele są beznadziejni”. Czy rozmawiamy o zarobkach, czy o lekcjach, czy o kursach, zawsze pada nieśmiertelne: „Jesteśmy beznadziejni”. Od kilku dni słucham o beznadziejności nauczycieli w związku z jutrzejszą manifestacją w stolicy. Ale czy my coś możemy wywalczyć – mówią nauczyciele – skoro jesteśmy beznadziejni? Beznadziejni są zarówno ci, którzy będą maszerować, jak i ci, którzy nie wybierają się na manifestację. Po prostu bije nam z czół fatalny blask beznadziejności, więc cokolwiek zrobimy, i tak to nic nie zmieni.
Zastanawiam się, dlaczego nauczyciele tak źle mówią o swojej grupie zawodowej. Taki krytycyzm wobec środowiska dowodzi, że zanika w nas poczucie przynależności do swojej grupy zawodowej. Coraz więcej nauczycieli wstydzi się uprawiania tego zawodu. To źle i fatalnie.
Nie przeceniam wartości nauczycieli jako grupy zawodowej, ale też nie widzę najmniejszego powodu, aby uważać nas za ludzi beznadziejnych. Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby uważać się za beznadziejnego z tego powodu, że jestem nauczycielem. Zgadzam się, że czasem ten i ów nauczyciel, a nieraz także ja sam zachowywaliśmy się beznadziejnie. Zdarzyło się i się zdarza. Jednak to nas nie upoważnia do twierdzenia, że jesteśmy beznadziejni w ogóle. Widząc w naszej grupie zawodowej beznadziejność, niszczymy się sami, niejako nękamy się od środka. Nawet gdy nikt nas nie dręczy, my dręczymy samych siebie. Ludzie, którzy nie są nauczycielami, zaczęli nam wmawiać, że jesteśmy beznadziejni, a my przejęliśmy punkt widzenia tych ludzi. Najwyższy czas pozbyć się tego piętna. Dlatego odpowiem na postawione w tytule pytanie w ten sposób: „Ludzie, którzy nie są nauczycielami, z jakichś powodów uważają nas za beznadziejnych. Mają prawo myśleć, co chcą. Mogą woleć hydraulików od nauczycieli. Ich wolna wola. Ale my nie zgadzamy się z opinią, że jesteśmy beznadziejni. I bardzo się dziwimy, gdy ktoś oskarża nas o beznadziejność. Czy poza oskarżeniem taki krytykant ma coś jeszcze do powiedzenia? Może potrafi swoje stanowisko przekonująco uzasadnić? Chętnie posłucham.”
A nauczycieli, głoszących, że jesteśmy beznadziejni, proszę o jedno. Nie połykajcie tych kamieni, którymi nas obrzucają. Nie uznawajcie oskarżeń ludzi nam niechętnych za swoje własne poglądy. Nie można być jednocześnie nauczycielem i gardzić nauczycielami.
Komentarze
Dawno nie spotkałem tekstu z takim nagromadzeniem jakiegoś pojęcia.
!8 razy – wraz z tytułem użył Pan słowa „beznadziejny” – na jednej stroniczce tekstu. Osiągnął Pan taki oto efekt, że poczułem się – beznadziejnie ! O to chodziło ?
Czy będzie jutro kółko filozoficzne?
czyżby syndrom „Marty” Elizy Orzeszkowej? nie czułam się nigdy osobą beznadziejną – jako beznadziejne odbieram raczej rozmaite działania prowadzone na systemie edukacji przez różnych mądrych decydentów.
Rzeczywiście coś w tym jest! Jestem nauczycielką od 32 lat i też słyszę od moich kolegów i koleżanek takie opinie o nas jako grupie, czy jakikolwiek lekarzn nawet łapówkarz i konował powiedziłby tak o innych ze swojej branży? Nigdy, oni trzymają się razem i naprawdę nieźle na tym wychodzą! Ostatnio z grupą moich kolegów z grona bawiliśmy się na karnawałowej zabawie w lokalu publicznym, byli i inni, nieznajomi ludzie, którzy w pewnym momencie pogratulowali nam umiejętności zabawy, dobrych humorów, a aięc nie jesteśmy wcale beznadziejni! Ludzie nie mówcie o sobie źle, to i inni nie będą o was tak mówić!!!
Rzeczywiście, beznadziejny ten pana tekst.
Hmm. Tęsknota za etosem pracy?
Na ulicy się tego nie wywalczy.
Kiedyś dostęp do edukacji mieli tylko nieliczni, nie była ona dla społeczeństwa „darmowa”.
Może rzeczywiście warto popracować nad założeniami reform, bonem edukacyjnym aby społeczeństwo miało możliwość edukacji ale także odczuło, że dobra wiedza kosztuje?
Oczywiście aby nauczyciele także to odczuli.
PS. Chciałem jeszcze dopisać Wielki Szacun ale napiszę, że chciałbym aby Profesor wiedział, że nie jest aż tak beznadziejny.
Pozdrawiam
Moim zdaniem poczucie beznadziei wynika ze świadomości nauczycieli o gasnącym od lat prestiżu ich zawodu. Nie służą temu prestiżowi akcja takie, jak dzisiejsza: „Nauczyciele domagają się podwyżek śpiewając <>” to tytuł z czołówki Onetu. Ale to tylko taka refeksja przy okazji bieżących wydażeń. Prawdziwy problem jest głębszy.
Od lat osoby, które (jak ja) przyglądają się pracy nauczycieli, zauważają niebezpieczny przechył ku formalizowaniu wszelkich aspektów pracy nauczyciela. Myślę, że osoby zainteresowane wiedzą, o co chodzi. Przepisy i regulacje płynące „z góry” zamiast dążyć do umacniania pozycji nauczyciela, wiążą mu ręce, ubezwłasnowalniają go a czasem wręcz poniżają. To dotyczy zarówno wyboru programu nauczania, dopasowywania go do bieżących potrzeb i poziomu uczniów, metod dyscyplinowania uczniów (i rodziców) i egzekwowania ich obowiązków oraz wielu wielu innych obszarów. Zapanowała strazna atmosfera, w której wszyscy skupiają się na zbieraniu „dupochronów”. Potrzebują ich nauczyciele w strachu przed konsekwencjami od dyrekcji. Dyrekcja sama boi się odstąpić od sztywnych przepisów (nawet w słusznej sprawie) bo sama drży ze strachu przed karzącą reką kuratorium. Kuratoria, jak się okazało niedawno, są łupem politycznym i tam też łatwo stracić pracę, a promowane jest mnożenie papierologii a nie rzeczowa inicjatywa. Kontrolerów w szkołach interesują tylko papierki, apteczki i inne takie.
Nauczyciel nie ma prawa wystawić negatywnej oceny końcowej bez uprzedniego pisemnego powiadomienia rodziców o takim niebezpieczeństwie (najlepiej listem poleconym za potwierdzeniem odbioru). Rodzic niezadowolony z jakiejś decyzji nauczyciela idzie natychmiast do dyrekcji, która dla świętego spokoju woli wymusić na nauczycielu zmianę decyzji niż użerać się z rodzicem, który Bóg wie gdzie jeszcze ze swoją skargą pójdzie. Uczeń może uniemożliwoać chamskim zachowaniem przeprowadzenie lekcji a nauczyciel nie ma prawa go z klasy wygonić ani opuścić lekcji żeby wezwać dyrekcję (która i tak ma to gdzieś) ani wysłać ucznia po pomoc. Nauczyciel zaganiany do idiotycznych zajęć (pilnowanie podczas dyskotek „na mieście”, zaglądanie do toalet w poszukiwaniu niedopałków itd., pisanie raportów, zestawień) a to wszystko bez monitorowania faktycznego czasu pracy (teoretycznie w ramach ustawowych 40 h). Przykłady można mnożyć. Każdy uczeń doskonale wie, że nauczyciel wiele musi, g..no może i g..no zarabia. Gdzie tu miejsce na prestiż?
Według mnie bez odbudowy prestiżu nie ma szans na społeczną akceptację podwyżek. A żeby ten prestiż odbudować, konieczna jest spójna koncepcja zmian w prawie i w praktyce nadzoru nad szkołami. Niestety kolejni ministrowie albo w ogóle nie mają pojęcia o szkolnictwie na poziomie przedmaturalnym albo w najlepszym razie mają osobiste doświadczenia z najlepszych warszawskich liceów i nie mają pojęcia o realiach pracy w szkołach np. w poprzemysłowych dzielnicach dużych miast, gdzie codzienność jest wyznaczana przez bezrobocie, biedę, alkohol, przestępczość i ogólną beznadzieję.
Pozwalam sobie twierdzić, że poważna społeczna dyskusja o odbudowie prestiżu nauczycieli jest niezbędna i „Polityka” mogłaby z tego zrobić cykl artykułów, opinii itd., podobnie jak to wielokrotnie robiła w innych społecznie istotnych sprawach. Ten pomysł polecam gospodarzowi blogu (który nie wiem jak, ale chyba jakoś z „Polityką” jest związany).
Zmiany które wg mnie są konieczne powinny dać nauczycielowi więcej swobody w podejmowaniu decyzji, powinny sprawić, że w pewnych sprawach nauczyciel jest instancją ostateczną, powinny zwolnić nauczycieli z odpowiedzialności osobistej za ucznia (przynajmniej w sytuacjach, kiedy ten nie stosuje sie do jego poleceń), powinny umożliwić szkole bezproblemowe pozbycie się najtrudniejszych uczniów (pozostawiając rodzicom problem gdzie realizować będą obowiązek szkolny), powinny zmienić system finansowania szkół (żeby opłacało się iść w jakość a nie w ilość), powinny znieść nienaruszalność nauczyciela (żeby łatwo było się jednak pozbyć najgorszych, szkodzących ogólnemu wizerunkowi) itd. Dotychczasowe reformy, których najbardziej absurdalnym efektem są chyba opasłe tomiska tzw. „teczek” dokumentujących tzw. „awans zawodowy” nauczycieli, mogły się urodzić jedynie w chorych głowach.
Ja w ogóle uważam, że szkołom przydałaby się reforma liberalna, zmierzająca do urynkowienia tego sektora. Ale ponieważ w wielu głowach taka koncepcja się nie mieści, ograniczyłem się powyżej do zasygnalizowania moim zdaniem koniecznych zmian w funkcjonowaniu szkół w ich obecnym ustroju.
Pozdrawiam.
WhoCares.
Szkolnictwo należy sprywatyzować. Nauczyciele powinni do tego dążyć, inaczej nadal będą wykorzystywani. Jeśli jednak chcą pełnić misję „siłaczek”, to niech oświata nadal będzie znacjonalizowana.
Świętą rację ma WhoCares. Ilość pozadydaktycznych obowiązków nauczyciela i dyrekcji uniemożliwia normalną pracę. Kiedy ostatnio z obłędem w oczach dyrekcja ganiała za nauczycielami w sprawie ilości nakrętek plastikowych zebranych od września, wydało mi się to końcem tej szacownej instytucji: na koniec semestru to była sprawa najważniejsza. Szkoły MUSZĄ brać udział w różnych akcjach, żeby pracownicy wyższych instytucji mogli się wykazać – innego wytłumaczenia nie widzę. Jeśli dodamy do tego fakt, że właściwie nic już nie można od ucznia wymagać (vide interwencja RPU w sprawie prac domowych), działalność szkoły w ogóle nie da się uzasadnić w naszym kraju.
Nie ma naprawdę żadnego pomysłu jak przygotować uczniów do życia? Komu właściwie zależy, żeby szkoła polska stała się pośmiewiskiem?
Ja też się czuję beznadziejnie,gdy słyszę histeryczny dyszkant strajkującej dzisiaj koleżanki,która (trema?) czyta ze słyszalną trudnością niegramatyczny tekst odezwy,choć czyta ją w moim imieniu
Czuję się tak,ponieważ wiem,że w ten sposób mówią wszyscy Polacy ,także nauczyciele – sól tej ziemi.
Beznadziejnie mi smutno,gdy nauczycielka polskiego nie rozumie Szekspira,o którym uczy,a pani od biologii na wszelki wypadek odsyła dzieci do Księgi Rodzaju,gdy te pytają o Darwina (doświadczenia osobiste).
Dobrze,niech to będzie niepopularne,ale trzeba to głośno powiedzieć – procent tej beznadziejności jest kompromitujący!!!
Dumę z wykonywanego niegdyś zawodu manifestowała 50 lat temu moja Babcia – nauczycielka gotowania i robótek zręcznych na rosyjskiej pensji.Potem już się z czymś takim nie spotkałam.
Jestem nauczyciejlką i też myślę,że jesteśmy bez……..polotu,życiowego refleksu i szans,ale kocham moich braci ,jak się kocha niewydarzonego członka rodziny najbliższej.
Amen
Beznadziejne są śr.mas.przekazu takie jak Polityyyka,GW,tvn24 – to one przekręcają kota ogonem to one kłamią mataczą to one przedstawiają prawdę nie prawdziwie .
Podczas rządów PIS-u p.Żakowski nie wiedział ile zarabia Broniarz,teraz kurde ? wie.
Dwa i rok temu grzmiał tylko o niskich zarobkach nauczycieli.
Na tym polega manipulacja odwrócić uwagi od problemu ważnego na inny,nie niskie zarobki nauczycieli tylko ” zobaczcie ludzie Przewodniczący ZNP zarabia 9 tys. zł albo tytuł w GW ” to skandal przewodniczący ZNP zarabia więcej od Ministra Szkolnictwa „.
Typowe dla gazet GW,Polityki, telewizji tvn24 ODWRACANIE UWAGI OD ŻECZY WAŻNYCH .
Tvn24 trąbi tylko o tym , rok temu wyśmiewali rząd za brak podwyżek ,dzisiaj rząd jest cacy więc ostry atak na Broniarza , chciałbym przypomnieć p.p.Żakowskiemu,Miecugowi ,Paradowskiej – On ( p.Broniarz ) zarabiał 9 tys. zł i rok temu i 2 lata temu no ale wtedy nie wolno było podawać tego.
Przypominam sobie następne pajacowanie rok temu.
Był to wspaniały spektakl Pacewicza w programie T.Lisa ( następny artysta-cyrkowiec ) o ataku na Min.Ziobre .
Minister ten próbował walczyć z naszą plagą Narodową – łapówkarstwem no i co , wg tych panów kto jest ważniejszy policjant czy złodziej – oczywiście złodziej łapówkarz ?.
Wspaniałomyślni w.w. redaktorzy zapominają że tak będą myśleć i postępować łobuzy,bandyci,pedofile i mordercy .
Jeżeli beznadziejni są nauczyciele to co można powiedzieć o Pacewiczu,Michniku,Paradowskiej,program Miecugowa to jest beznadziejność a zawód nauczyciela jest najwspanialszym zawodem świata podejrzewam że źle o nauczycielach będą mówić niedouczeni intelektualiści.
Jest taka kobieca technika wymuszania komplementów. Ona stoi przed lustrem i mówi „Jestem gruba, wyglądam okropnie itp.”. W tym momencie On – jeśli został obdarzony elementarnym instynktem samozachowawczym – musi gorąco i wiarygodnie zaprzeczyć.
Mam wrażenie, że słowa „jesteśmy beznadziejni” z ust nauczycieli są niemal dokładnym odwzorowaniem tej sytuacji. A mnie chce się odpowiedzieć: „Zgadzam się! Jesteście beznadziejni”. I proszę się nie zasłaniać systemem edukacji, brakiem pieniędzy w systemie. To akurat nie ma nic wspólnego z niedouczeniem, niekonsekwencją, wygodnictwem, brakiem kreatywności czy też elementarnym brakiem kultury osobistej (!).
W średniej wielkości mieście nie ma dobrej społecznej lub prywatnej szkoły. Niestety moje dziecko posłałam do publicznej podstawówki. Na moje próby porozmawiania z nauczycielką o problemach dziecka dostawałam następujące – niezmiernie profesjonalne – odpowiedzi „bo to jest taki ciapciuś”, „jest rozpieszczonym jedynakiem”, „cofa się w rozwoju” i tym podobne. Promuje się donosicielstwo (jak się naskarży to nie ma kary), lenistwo, brak szacunku do ucznia jest na porządku dziennym. Normą jest publiczne komentowanie indywidualnych zachowań czy to w klasie, czy podczas wywiadówek. Zwyczajem jest popijanie kawy lub „gorącego kubka” podczas lekcji. Na pierwszą lekcję pani nie przychodzi wcześniej niż 10 minut po dzwonku. Iść do dyrektora? Owszem można. Trzeba ją najpierw znaleźć w kłębach dymu papierosowego w gabinecie. Szkoła szczyci się tytułem „Szkoła z klasą”.
Mam nieodparte wrażenie, że głównym zajęciem nauczycieli jest przygotowanie jakichś „teczek” z materiałami do awansu zawodowego. Może weźcie się lepiej do porządnej roboty.
Z poważaniem
PODATNIK i RODZIC
klik,
cieszę się że istnieją jeszcze ludzie o takich poglądach jak Ty.
No i posypało się wreszcie. Jest tak jak chyba wszędzie. Tacy jesteśmy w zbiorowości nauczycielskiej. Są pasjonaci – przez niektórych zwani nawiedzonymi i ludzie z tzw. negatywnego naboru. Konformistów b.dużo.
Klanów, klaników, towarzystw wzajemnej adoracji itp. zespołow całkiem sporo. Donosicielstwo to nie tylko zarzut do młodzieży. Wiele zespołów, czy jak kto woli „gron”funkcjonuje na tej zasadzie. To również całkiem skuteczna metoda sprawowania władzy szkolnej. Mógłbym tak jeszcze dłużej, ale „cóż to za ptak co własne gniazdo kala ?”
Pomyślcie szanowni blogierzy. – Gdyby zrealizować postulat zróżnicowania płac dla nauczycieli i władzę w tym zakresie dać dyrektorom tworzącym te klany, koterie i nepotyczne klany rodzinne ? Podniesie to poziom szkół ?
Może ktoś przytoczyć opowieść podobną do mojej ? Oto rodzice w miejscowości będącej siedzibą gminy piszą petycję o zmianę nauczyciela języka angielskiego, który za dużo wymaga w szkole i jeszcze każe w domu wkuwać słówka ! Dacie władzę takim rodzicom aby metodą prób i błędów formowali grono ? Faktycznie wladza znalazła by się w rękach uczniów, wśród których zawsze znajdziecie tzw. negatywnych liderów zdolnych zdominować czasem większość inaczej myślących ale i milczących uczniów.
Sa oczywiście rozwiązania np. amerykańskie a i inne z silną władzą rady
rodziców, tylko czy do przeniesienia w nasze realia prawne a i społeczne?
Nie będzie rewolucji. Daj Boże ewolucję. Na początek niechby był sensowny dobór do zawodu już przy rekrutacji na studia czy w czasie studiowania. Niechby kandydaci do konkursów na dyrektorów byli menagerami a później dobierali personel wg kryteriów kompetencyjnych, również osobowościowych np.w zakresie zdolności do panowania nad dziczą. Sporo ? Czy wszystko ?
W październiku, przed Dniem Nauczyciela, dziennikarz lokalnej gazety przysłał mi pytania, aby na tej podstawie zrobić tekst z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Podaję pyatania :
1. Jak długo jest pan nauczycielem? 2. Jakie cechy powinien posiadać dobry pedagog? 3. Czy uważa pan, że dzieci są w naszych czasach złe? 4.Co powoduje, że dzieci się tak bardzo zmieniły? 5.Co uważa pan za największą uciążliwość w swoim zawodzie? 6.Czy to prawda, że nauczyciele pracują tylko 18 godzin tygodniowo? 7. Czy stopnie zawodowe przyniosły korzyści nauczycielom? 8. Czy myśli pan, że programy i zmiany ministerialne przynoszą korzystne zmiany w szkolnictwie? 9. Czy szkoła naszych czasów przygotowuje do życia uczniów?
Odesłałem następujące odpowiedzi :
1. Pracuję jako nauczyciel od 1. 09. 1983 r. Zacząłem pracę w ………, gdzie pracowałem jako nauczyciel matematyki przez 17
lat do 2000 r. Obecnie od 8 lat jestem dyrektorem w …………,
gdzie również uczę matematyki 10 godz. tygodniowo.
2. Dobry pedagog powinien być przede wszystkim osobą zrównoważoną
emocjonalnie. Wchodząc na lekcję, musi pamiętać, że emocje które ze sobą
przynosi do klasy udzielają się uczniom. Jeśli jest pozytywnie nastawiony do
uczniów, bo widzi w nich młode osoby, partnerów, to ma szanse nawiązać z
nimi współpracę. Ważne jest, aby zdawał sobie sprawę, że on jest osobą
dorosłą, która odpowiada za to co się na lekcji dzieje, a uczniowie nie są
jego kolegami. Powinien też być fachowcem, który posiada gruntowną wiedzę w
zakresie przedmiotu, którego uczy. Tylko fachowiec ma szansę tak dobrać
słowa opisujące to co chce przekazać, aby zagadnienia , o których mówi, były
przez większość uczniów zrozumiałe. Przez większość, bo nigdy nie jest tak,
że przez wszystkich. Częstą zmorą nauczycieli są prośby o wytłumaczenie
jeszcze raz przez uczniów, którzy nie są solidni i nie uczą się
systematycznie.
3. Dzieci są takie, jak ich rodzice. Opinia o złych dzieciach bierze się
stąd, że zmieniła się rzeczywistość. Przepisy są teraz tak liberalne, że
trudno być konsekwentnym wobec dzieci, a jednocześnie nie łamać przepisów.
Szkoła pozostała organizacyjnie zupełnie taka, jak w poprzednim ustroju.
4. Dzieci nie zmieniły się. Po prostu więcej im wolno niż kiedyś. Korzystają
więc z tej wolności tak, jak to nastolatki, w sposób nieodpowiedzialny.
Reszta społeczeństwa okazała się na to nieprzygotowana. Zwłaszcza rzuca się
w oczy bezradność rodzicielska pokazywana w takich programach telewizyjnych
jak „Superniania” w całej okazałości.
5. Największą uciążliwością w zawodzie nauczyciela jest to, że duża grupa
rodziców oczekuje od niego zajęcia się ich dzieckiem bez jakiejkolwiek
współpracy z ich strony. Drugą uciążliwością są bardzo niskie zarobki.
Oczekuje się aby nauczyciel był wszechstronnie wykształcony, uczestniczył w
życiu kulturalnym i naukowym, był dobrze ubrany, znał języki, należał do
elit gminnych lub powiatowych. Na to wszystko trzeba mieć środki. Stąd i
selekcja negatywna kandydatów do zawodu nauczyciela.
6. Nauczyciel powinien przeprowadzić 18 godzin lekcyjnych tygodniowo.
Pozostałe obowiązki realizuje w innych godzinach. Często w domu, kosztem
rodziny. Spokojnie wychodzi ponad 40 godz. tygodniowo. Rzecz w tym, że widzi
to tylko jego rodzina. Oczywiście za to by nie wyżył. Najczęściej pracuje
jeszcze dodatkowo w jednej, dwu szkołach lub bierze godziny nadliczbowe,
jeśli ma taką możliwość.
7. Stopnie zawodowe to według mnie fikcja. Premiują nauczycieli, którzy są
wytrwali w produkowaniu dokumentacji.
Po prostu, to co wszyscy nauczyciele robią na codzień należy szczegółowo
opisać, zdobyć pieczątki od dyrektora i różnych instytucji i przez 2 lata
tworzyć cierpliwie tomy dokumentacji kosztem innych zajęć. Następnie złożyć
to odpowiednim władzom i mieć nadzieję, że spodoba się komisji przez te
władze powołanym. Jeśli nie, to cierpliwie uzupełniać poprawki, aż do
skutku. Tytaniczna robota bez sensu, choć w efekcie daje korzyści płacowe,
ale żadnych innych.
8. Myślę, że i tak i nie. Podobają mi się egzaminy zewnętrzne, bo pozwalają
zobaczyć jakie są efekty kształcenia w porównaniu do innych szkół. Jednak to
porównanie musi brać pod uwagę przyrost wiedzy jaką uzyskali w szkole
uczniowie, tzw. edukacyjną wartość dodaną, a najczęściej porównuje się
wprost co jest krzywdzące dla szkół mających tzw. trudnych uczniów.
Natomiast nie podoba mi się to, że każdy nowy rząd ma inną koncepcję
edukacji. Mamy więc całą gamę sprzecznych przepisów i priorytetów. Jeden
wielki koncepcyjny bałagan.
9. Zależy jaka szkoła. Najgorzej wypadają tu szkoły zawodowe i technika, bo
nie nadążają za zmianami zapotrzebowania na konkretnych fachowców. Natomiast
szkoły ogólnokształcące radzą sobie dobrze. Przygotowanie do życia to
również umiejętności społeczne. Tu jest gorzej, bo szkoła działa jeszcze w
rzeczywistości socjalistycznej, a mamy przecież budować państwo
obywatelskie.
Jak się domyślacie tekst się nigdy nie ukazał. Dziennikarze nie takich odpowiedzi oczekują.
W powiatowym miasteczku gdzie pracuję, z okien mojej klasopracowni widzę budynek Gimnazjum z 1920r. Jest na nim tablica :”Dar społeczeństwa powiatu…..” Nie szukałem danych, ale budynek mogł pomieścić 100-150 uczniów – z całego powiatu. Dzisiaj istnieje w tym mieście dwa Zespoły Szkół i LO – każde po ok.1000 uczniów. W powiecie istnieje jeszcze kilka szkół ponadgimnazjalnych.
Czy widać na czym polega – komunistyczne jak chcą niektórzy – podejście do tzw. dostępności obywatelskiej do szkół ?
W malutkiej miejscowości tego samego powiatu przed 6 laty powołano LO.
Samorządowe. Czy uwierzycie państwo, że znaczny odsetek młodzieży – głownie miejscowej, wybiera tę szkołę głównie ze względu na bezpłatny dowóz, bezpłatny posiłek w szkolnej stołówce jak i możliwość uzyskania stypendium „naukowego” za średnią ocen min. 5.0 – jest to 100 zł/m-c.
Pochodzą z ubogich rodzin i dla nich jest to bardzo istotna pomoc.
Mam tam 1/2 etatu. Mam też porównanie tych dwóch szkół . Ta sama młodzież, często z tego samego gimnazjum a zupełnie inny stosunek do nauki. Samorząd gminy postawił na słuszną sprawę. Wspiera nie tylko deklaratywnie „swoje” dzieci. Mamy tego efekty. Dobre wyniki nauki, miłe relacje, żadnych patologii, mobbingu czy innych plag polskiej szkoły.
Piszę to pod rozwagę „Klika” czy „mkmk”, którzy w prywatyzacji widzą panaceum na obecne problemy. Prywatne szkoły ustanowią progi nie do pokonania dla wielu uczniów. Czesne bedzie rownież zaporą dla wielu a może dla wszystkich z tej mojej małej szkółki. Tego chcemy ?
A może stworzyć publiczne szkoły tzw.państwowe, które będą przechowalnią dla nastolatków, a które nie dadzą możliwości startu na studia? Jak np. w USA, gdzie bada się postęp kształcenia wg m.in. umiejętności czytania czy umiejętności rachunkowych mierzonych zdolnością wykonania 4 działań i obliczania procentów? Rozwarstwimy społeczeństwo jeszcze bardziej ? „Polska „A”, Polskę „B” całuje w „D”
– to Sztaudynger!
Warto rozmawiać. Może kogoś natchniemy jakimś pomysłem ?
Czesławie, mówisz „Prywatne szkoły ustanowią progi nie do pokonania dla wielu uczniów. Czesne bedzie rownież zaporą dla wielu” – zupełnie się z Toba nie zgadzam. Pamiętaj, że te obecne szkoły też ktoś płaci! Płacą wszyscy podatnicy. Likwidacja szkolnictwa państwowego przymusowego, musi wiązac się z obniżeniem podatków. Te pieniądze które zostaną w kieszeni ludzi, mogą być z powodzeniem spożytkowane na edukację w szkole prywatnej, która kosztowała by kilka razy mniej niż szkoła publiczna. Zauważ, że obecnie nie ma prawdziwych szkół prywatnych! Nie można modelu liberalnego porównywać do tego co mamy obecnie. Sektor, w którym istnieją firmy i prywatne i państwowe nie może istnieć, bo to już nie jest wolny rynek, a więc i konkurencja. Stąde ten niski poziom w szkołach prywatnych (tych obecnie prywatnych). Gdyby wszystkie szkoły były niezaleznymi firmami, to oprócz oczywiście takich korzyści jak różnorodność pomysłów na nauczanie, nauczyciele zarabiali by więcej, bo raz pieniądze nie były marnotrwione tak jak w instytucjach publicznych, a dwa było by mniej nauczycieli- wydajnośc pracy nauczycieli jest żadna! Na dobre pieniądze trzeba zapracować, dlatego drażni mnie wymaganie wyższych zarobków, z kartą nauczyciela w ręce. Pozdrawiam
„Moje” dzieci z wiejskiego środowiska, a właściwie ich rodzice nie płacą PIT a podatek rolny bywa symboliczny.Jak wszyscy płacą VAT od miernej w tym przypadku konsumcji. Sprywatyzowanie szkół nie spowoduje obniżki podatków a więc nie przysporzy tym o których piszę, funduszy na czesne w prywatnej szkole. Pozostaną poza systemem. Cofniemy sie do epoki Janków Muzykantów. Zmarnujemy potencjał tkwiący w dzieciach, które żyją w biedzie – nie z własnej przecież woli ?
Przypadków skrajnej biedy w parze ze zdolnymi i CHĘTNYMI jest mało. W skrajnych przypadkach można JEDNOSTKI dofinansować (tylko te najwybitniejsze), chociaż i tak uważam, że z czasem, gdyby podatki były obniżone, a więc i przedsiębiorcy bogatsi, znaleźli by się chętni sponsorzy, który opłaciliby zdolnemu edukację, w zamian za podjęcie przez niego w przyszłości pracy, w sponsorującej firmie. Mówisz ponadto: „Sprywatyzowanie szkół nie spowoduje obniżki podatków” – to jest założenie, które MUSI być spełnione, żeby sprywatyzować szkolnictwo, czy służbę zdrowia. Bez tego nawet nie ma co zaczynać.
” Moje” dzieci, to dzieci KRUS-owców. Jeśli zwrócą im składki po sprywatyzowaniu służby zdrowia to z te zwolnione fundusze zapewnią sobie opieką lekarską ? A jak sfinansować im renty i emerytury ?
Świat jest bardziej skomplikowany niż nam się to wydaje. Załatwienie dzisiejszych problemów służby zdrowia, nauczycieli, górników i wielu innych stojących w kolejce, w niczym nie zmieni wyzwań stojących przed Polską ,a nawet nie dotkniętych przez kolejne rządy. Jakikolwiek ranking ,w którym nas ujmują ,bezlitośnie obnaża nasze zapóżnienie. Jeśli udaje się nam wyprzedzić w czymkolwiek najnowszych członków UE to już ma oznaczać sukces ? Ktoś to musi załatwić.
Nie mam najmniejszej wątpliwości co do tego, że zwolnione pieniądze budżetowe po sprywatyzowaniu tego i owego trafią na przyspieszenie informatyzacji, wynalazczości, technologii opartej na wiedzy, rozwiązywanie problemów społecznych -tu diabelnie szybkie starzenie się społeczeństwa plus emigracja młodych to tykająca bomba zegarowa !
Mało – sam głosowałbym za tym. „Kto się nie rozwija powinien się zwijać” jak powiedziała niegdyś p.prezes Angory. Swięta racja ! Gdy wykorzystamy tę szansę, zarobimy jako społeczeństwo na nauke i opiekę społeczną a także inne potrzeby. Biedni jeszcze jakiś czas pozostaną biednymi ale z perspektywą na poprawę.
Jeśli obniżą nam podatki to jedynie przymuszeni kryzysem. Może być to jakaś odmiana „Reganomiki”. Zaden rząd nie zarobił ani grosza swoją działalnością. Jak Janosik musi zabrać jednym aby dac drugim i sam się utrzymać. Widać jak chętnie zabierają sie za podatek liniowy. Nie zarzyna sie kury co znosi złote jaja – chyba, że to jest już absolutnie konieczne.
A konieczne jeszcze nie jest .
„Jeśli zwrócą im składki po sprywatyzowaniu służby zdrowia to z te zwolnione fundusze zapewnią sobie opieką lekarską ?” – tak, chyba, że wykupią sobię dobrowolnie polisę ubezpieczeniową w firmie, która zajmuje się inwestowaniem pieniędzy.
„A jak sfinansować im renty i emerytury ?” – pokolenie pracujące w PRLu pozostawiło po sobie ogromny majątek w postaci nieruchomości – pieniądze ze sprzedanych na licytacji nieruchomości należy powierzyć prywatnym funduszon, które te pieniądze pomnożą, w przciwieństwie do jakichś zusów.
„Świat jest bardziej skomplikowany niż nam się to wydaje. ” – wcale nie jest, sami go sobie komplikujemy
„Biedni jeszcze jakiś czas pozostaną biednymi ale z perspektywą na poprawę.” – nie ubędzie biedych, jak będziemy ich finansować – rzucony na głęboką wodę, najszybciej uczy się pływać.
Uważam Czesławie, że społeczeństwo nauczone rozdawnictwa, już uznało, że bez tego nie przeżyje. Oczywiście każda przemiana będzie okupiona ciężkim dla wielu okresem przejściowym, ale warto. Europa już się prawie nie rozwija, nie popełniajmy ich błędów z przeszłości i teraźniejszych.
Gratuluję optymizmu i wiary w swoje recepty na ogólną szczęśliwość.
KRUS ze składek zrzeszonych pokrywa jakąś 1/15 swoich wydatków. To oczywiście wystarczy na prywatną opiekę lekarską beneficjentów.
Ogromny majątek w nieruchomościach – jakieś 2 lata temu wyceniono na ok. 500 mld.PLN – jako majątek Skarbu Państwa. W tym drogi, mosty i inne składniki infrastruktury kraju. Łatwo je sprzedać i pokryć potrzeby? Proszę to zestawić z wartością długów Skarbu Państwa, które w tym roku przekryczyły kwotę 600 mld.PLN
Społeczeństwo ma swoje doświadczenia z okresu PRL. To prawda. Za dobrych czasów „Solidarności” orzekano z góry tzw. „Wałęsówki. Dla każdego np. po 500zł podwyżki. Skutki ekonomiczne znamy. Skutki społeczne jeszcze dają o sobie znać m.in. w obecnych żądaniach płacowych.
Istniało kiedyś pojęcie znane jako POLAIDS, czy też jako AIDS Wschodu. Określano przy jego pomocy trzy fazy w rozwoju społeczeństw’
-I faza to Zespół Nabytego Braku Odpowiedzialności Za Własny Los
-II faza to Zespół Nabytego Braku Odpowiedzialności Obywateli Za Państwo
-III Faza to Zbiorowy Zespół Nabytego Braku Instynktu Samozachowawczego.
Myślę,że dobrze oddaje to obraz naszego społeczeńsrwa. Już mamy za sobą wiele doświadczeń.Już 2/3 wynagrodzeń wypłacają przedsiębiorcy prywatni. Staliśmy się bardzo mobilni. Coraz więcej ludzi bierze odpowiedzialność za swój los we własne ręce – szkoda, że nie w Polsce i dla Polski pracują. Druga faza jest w pełni rozkwitu . Kogo dzisiaj interesuje państwo, tak po stronie zwykłych ludzi jak i po stronie ELYT ?
Jeśli pod hasłem „TKM” udało się kiedyś zjednoczyć obóz zdolny przejąć władzę a kolejna odmiana tego samego hasła zrealiaowana przez tego samego autora „TKJ” zaowocowała narodzinami IV RP to co nas będzie jednoczyć w przyszłości? Chęć dokopania poprzednikom może nie wystarczyć. Czy wtedy przyjdzie pora na odtrąbienia trzeciej fazy ?
„Gratuluję optymizmu i wiary w swoje recepty na ogólną szczęśliwość.” – to nie moje pomysły, tylko ludzi o wiele bardziej wykształconych.
„KRUS ze składek zrzeszonych pokrywa jakąś 1/15 swoich wydatków” – i nie widzisz w tym nic złego, tak? Policz sobie ile osób ma lewe renty na wsi, tak na marginesie.
Mówiąc o nieruchomościach nie mówiłem o mostach i drogach…
A nieruchomości jest bardzo łatwo sprzedać, a średnio w długoterminowej inwestycji bezpiecznej, osiąga się 12% zysku w skali roku – wystarczy na emerytury dla obecnych emerytów.
jak nauczyciel czy nauczycielka nie ma powolania i tak tylko decyduje sie na stanowisko nauczyciela,bo nie znalazl/a innej (wymarzonej) pracy,gdzie chcialby pracowac to TAKI NAUCZYCIEL JEST POZNIEJ BEZNADZIEJNY!!!!!!!!!!!!!!!!!! nie odnajduje sie w zawodzie i tylko męczy uczniow czy studentow i siebie rowniez… I ZAZWYCZAJ KTOS MU PO ZNAJOMOSCI ZALATWIA TAKA PRACE W SZKOLE:) fajnie czemu nie…. i potem ci taki idiota narzeka w pokoju nauczycielskim jakao on ma beznadziejna prace i płace a nawet nie potrafi przekazac uczniom wiedzy , ale oczywiscie wymaga i ma pretensje i wysmiewa sie z uczniow ,ze nie rozumieja i sie nie uczą… wrrrr -beznadzieja! pozdrawiam wszystkich nauczycieli i przyszlych nauczycieli z powolania! „BEZNADZIEJNI ” NAUCZYCIELE PRECZ!! idioci