Polowanie na nauczycieli

Odkąd wyginęły dzikie zwierzęta, ludzie zaczęli polować na siebie nawzajem. Także w szkole nie ma dnia bez urządzania łowów. Nauczyciele polują na uczniów, a uczniowie na nauczycieli. Dziś zajmę się polowaniem na belfrów. Piszę jako potencjalna ofiara, która już wie, że znalazła się na celowniku i za chwilę poczuje ukłucie kuli w sercu.

Okazją do urządzania łowów było wycofanie się przez nas z organizowania matury próbnej w marcu. Na prośbę uczniów urządziliśmy im próbę w zeszłym tygodniu. Młodzież uznała jednak, że próba była źle przygotowana i poprosiła o powtórzenie jej w marcu. Dyrekcja odmówiła. Wtedy dzieci, zamiast negocjować, urządziły na nas polowanie i zaczęły strzelać. Pierwszym strzałem był gniew, drugim fochy, trzecim obraźliwa mowa, czwartym skarga, piątym donos, szóstym powiadomienie prasy, siódmym spalenie za sobą mostów; następne strzały jeszcze nie zostały rozpoznane. I z małej burzy zaczął w szkole padać duży deszcz. Dziennikarze walą do nas drzwiami i oknami, chcąc zobaczyć na własne oczy, jakie to z nas bestie.

Uważam, że wyhodowaliśmy na własnych piersiach żmije. Nasi uczniowie nie pierwszy raz piszą donosy na nauczycieli. Wiem, że pisano na mnie, pamiętam donosy pisane na koleżanki i kolegów, a nawet na dyrekcję. Z przykrością muszę przyznać, że ten i ów nauczyciel w duchu cieszył się, że młodzież nie na niego skarży i donosi, tylko na innych. Raz nawet powiedziałem koledze, żeby się tak nie cieszył, bo dziś na mnie młodzież doniosła, a jutro doniesie na niego. Warto o tym pamiętać, że fortuna kołem się toczy. A jednak nie walczyliśmy z donosicielstwem, przynajmniej nie wszyscy walczyli, a niektórzy nawet wspierali (mam nadzieję, że się mylę). Więc teraz mamy za swoje. Znaczna część naszych uczniów zna się na dyplomacji jak świnia na gwiazdach, natomiast doskonale radzi sobie w donosicielstwie i skarżypyctwie. W razie problemu nasi podopieczni posługują się środkami, na których znają się najlepiej – skarżą i donoszą. W tym miejscu przepraszam szlachetne jednostki, nie o was piszę.

Uważam, że jesteśmy ofiarami własnych zaniedbań. Trzecioklasiści są już straceni – za późno uczyć ich zasad dyplomacji, umiejętności negocjowania. Małe są szanse, aby nauczyć tych zasad drugoklasistów, ale jednak nadziei nie tracę. Natomiast bylibyśmy głupcami, gdybyśmy zaniedbali w tej kwestii pierwszoklasistów. Wznówmy pracę wychowawczą z młodszymi uczniami, a jeśli chodzi o starszych, to dajmy sobie na wstrzymanie. Niech skarżą i donoszą, a my róbmy swoje. Polowanie na nas dobiega przecież końca. Za kilka miesięcy koniec nauki w klasach trzecich.