Nagonka na lekarzy i piekarzy

Nauczyciele, nie przymykajmy oczu na nagonkę, jaka dotknęła strajkujących lekarzy! Nie przymykajmy oczu na to, że społeczeństwo znajduje niezwykłe upodobanie w nagonkach. Dziś lekarze, a jutro piekarze, a w końcu dostanie się i nam, nauczycielom. Ale za co? No właśnie.

Agresywny lęk przed otoczeniem jest w Polsce pielęgnowany od wielu lat, ale ostatnio został on wzmocniony autorytetem rządu i prezydenta. Z tego agresywnego strachu wynika podejrzenie, że wszyscy ludzie to przestępcy. Raz tymi przestępcami są lekarze, a innym razem urzędnicy gminy albo bogaci przedsiębiorcy. Społeczeństwo urządzające nagonkę jest ślepe. Nie jest ważne, komu pogonimy kota, najważniejsze, aby kota gonić często i jak największej liczbie osób.

Nie dyskutuję z emocjami ludzi chorych, ponieważ te zwykle są skrajne. Nie dyskutuję też z doświadczeniem ludzi, którzy nie otrzymali od lekarzy należytej pomocy, ponieważ wiem, że to się zdarza. Jednak żadne emocje i żadne doświadczenia nie upoważniają społeczeństwa do tego, aby upokarzać całą grupę zawodową fatalnie niskimi pensjami czy pracą ponad siły.

Każde społeczeństwo powinno zakładać wzajemną zależność i za usprawnienie tej zależności powinno być gotowe płacić. Wiadomo, że zdrowie społeczeństwa zależy od pracy lekarzy, a lekarze wiedzą, że ich pensje zależą od nastawienia społeczeństwa do tychże zarobków. Uważam, że społeczeństwo powinno dać rządowi wyraźny sygnał, iż życzy sobie, aby nasi lekarze zarabiali stosownie do jakości oczekiwanej od nich pracy. Wszyscy zaś powinniśmy dać rządowi sygnał, że nie życzymy sobie, aby problemy jakiejś grupy społecznej czy zawodowej były rozwiązywane metodą urządzania nagonki na tę grupę.

Nie zgadzajmy się na urządzanie nagonek na żadną grupę ludzi, choćbyśmy jej bardzo nie lubili, gdyż to oznaczałoby, że jesteśmy faszystami.