Nagroda, czyli kara

Każda klasa ma swojego wielkiego ucznia bądź wielką uczennicę. Niestety, nie wszystkie klasy potrafią to docenić. Gdy więc wybitny uczeń czy też wybitna uczennica zbiera nagrody, jego/ jej koleżanki i koledzy odbierają to czasem jak karę dla nich, jak osobistą zniewagę. Wysokie oceny dla prymusa odczuwane są nieraz przez resztę klasy jak osobiste oceny niedostateczne.

Ludzie lekceważą własne porażki, ale nie mogą przejść obojętnie obok sukcesów innych osób. Świetnie pisze o tym aspekcie szkolnej rzeczywistości Franz Kafka:

„Gdy na koniec roku szkolnego najlepszy uczeń ma uroczyście otrzymać nagrodę, nagle w ciszy pełnej oczekiwania, wskutek przesłyszenia się, podnosi się ze swej brudnej ławki najgorszy uczeń i cała klasa wybucha śmiechem. Może nawet się nie przesłyszał, rzeczywiście wymieniono jego nazwisko, nagrodzenie prymusa ma być, zgodnie z zamiarem nauczyciela, jednocześnie karą dla najgorszego”.

Bardzo mnie powyższe słowa Kafki poruszyły. Wynika z nich bowiem, że nagradzanie jest formą karania. Nic dziwnego, że ci bez nagrody czują niechęć do nagrodzonych.  Niechęć  otoczenia to przykra cena, jaką musi zapłacić nagrodzony. Jednak tę niechęć koleżanek i kolegów można przecież zmniejszyć. Niedługo najlepsi nauczyciele szkół otrzymają tzw. nagrody dyrektora. Aby zmniejszyć towarzyszącą nagrodzie niechęć, czasem wręcz nienawiść najgorszych nauczycieli, ci najlepsi muszą się wykupić. Niech na dobry początek będzie cukierek, ciasto – ja lubię słodycze. A zatem, nagrodzona koleżanko, nagrodzony kolego, w szkole nie sprawdza się zasada: „Bierz forsę i w nogi”. Raczej bierz forsę i pędź do cukierni albo gdzie Bóg poprowadzi. Gorsza część rady pedagogicznej czeka.