A nauczyciel to pies?

Kiełbasa wyborcza może nie jest zbyt smaczna i pożywna, ale lepsze takie danie niż żadne. Kiedy widzę, jak kolejnym grupom zawodowym władza rzuca ową kiełbasę, zaczyna mi lecieć ślinka. Dlatego pytam PiS: A nauczyciel to pies? Dlaczego nam władza nie przynosi kiełbasy? Dlaczego z nami się nikt nie liczy?

Próbuję zrozumieć postawę PiS. Dlaczego nie próbuje skusić nauczycieli choćby najskromniejszą kiełbaską? Zresztą nie tylko nie rzuca kiełbasy, ale nawet dobiera się do naszej miski, aby z tego marnego pożywienia jeszcze coś wyjąć. Zamiast podwyżek mamy otrzymać obniżki. Taka rewelacja w trakcie kampanii wyborczej musi znaczyć jedno. Nauczyciele są tak mało warci dla polityków, że już nikomu nawet nie chce się udawać, że o nauczycieli zabiega.

Dzisiaj przeczytałem, że ZNP apeluje do wszystkich nauczycieli o pełną mobilizację w walce o wzrost naszych pensji. Przesłanie to jest oczywiste. Gdybyśmy jako grupa zawodowa nie byli tak rozproszeni, żaden polityk nie ośmieliłby się nas tak lekceważyć. Gdyby nauczyciele stanowili wyborczą jedność, politycy ustawialiby się w kolejce do liderów naszej grupy zawodowej, aby zyskać ich przychylność. I nie tylko proponowaliby na wyścigi podwyżki, ale wręcz licytowaliby się o ich wielkość. W końcu nauczyciele wraz z małżonkami mogą dać ponad milion głosów. Ponieważ jednak nauczyciele nie są zjednoczeni, musimy po raz kolejny obejść się smakiem i pogodzić się z tym, że żadnej podwyżki nie będzie. Słabej i rozproszonej grupie nikt nic nie da.