Rady rodziców

Minister edukacji przypomniał, że w szkołach i innych placówkach oświatowych powinny działać rady rodziców. Współczuję dyrektorom szkół, którzy nie dość, że muszą kierować pracą coraz bardziej sfrustrowanych nauczycieli, to jeszcze każe im się lawirować między rozsądkiem i głupotą rodziców. Wiadomo, że i tak za wszystko odpowiada dyrektor, a rodzice nie odpowiadają za nic, choćby mieli najbardziej absurdalne pomysły. Jednak liczy się idea współpracy.

Sama idea aktywizowania rodziców bardzo mi się podoba. Nie podobają mi się tylko tacy rodzice, którzy nie ufają nauczycielom swoich dzieci, a przygotowanie zawodowe pedagogów mają za nic. Nieraz zdarzało mi się wysłuchiwać głosów rodziców, które świadczyły o tym, że szkoła chce dla dziecka wszystkiego złego. Jeśli rodzice postrzegają swoją rolę jako obrońców uciśnionych dzieci, to ze współpracy nici.

Zdarzało mi się jednak spotkać rodziców, którzy umieli docenić doświadczenie wychowawcy. I właśnie warunkiem współpracy jest docenianie siebie nawzajem. Oczywiście jestem tylko człowiekiem, więc jak rodzic zaczyna kontakt od niechęci do mnie, to trudno jest mi się zdobyć na sympatię. Przylepiam wtedy do twarzy amerykański uśmiech i czekam, co będzie dalej. Jak pierwsze koty pójdą za płoty i dalej rodzic zachowuje się normalnie (tzn. szanuje mnie i chce, abym ja go szanował), wtedy można zacząć współpracować. Gdy jednak trafi się rodzic bogaty w inwencje, ale ubogi w szacunek dla szkoły i pracujących w niej ludzi, wtedy trzeba się pozbyć intruza.