Dopasowywacz egzaminacyjny
Kolejne pokolenie uczniów będzie się uczyło, jak rozwiązywać testy maturalne, aby odpowiedzi były dopasowane do klucza. Niestety, w dziedzinie przygotowywania do egzaminów panuje straszne zacofanie. Anachronizm wręcz nie do zniesienia. Wydaje się tylko opracowania, tzw. bryki, propaguje korepetycje i kursy przygotowawcze, rozpowszechnia zbiory testów, skłania nauczycieli i wykładowców do pracy pełnej poświęceń, liczy się na ściągi i podpowiedzi sąsiadów, ale to wszystko stare jak ludzkość. Tymczasem od czasów Adama i Ewy świat się bardzo zmienił, tylko technika przygotowywania do egzaminów stoi w miejscu. Trzeba kuć, kuć i jeszcze raz kuć albo też ryć, ryć i jeszcze raz ryć, ewentualnie pisać ściągi. Wprost nie mogę pojąć, dlaczego nie powstał jeszcze wynalazek godny współczesności. Coś lekkiego, sprawnego i łatwego w użyciu.
Ponieważ trudniej wpaść na pomysł, niż potem ten pomysł zrealizować, proponuję wynalezienie urządzenia, które nazwę „Dopasowywaczem egzaminacyjnym”. Kształtem powinien przypominać niewielki kalkulator, ewentualnie telefon komórkowy. W środku powinien mieć pamięć i dobry program operacyjny, na wierzchu klawiaturę i mały monitor. Wystarczyłoby wprowadzić pytanie z egzaminu, następnie własną odpowiedź, a Dopasowywacz egzaminacyjny tak dopasowałby odpowiedź do wzorcowego rozwiązania, aby np. maturzysta otrzymał maksimum punktów. Im ktoś wprowadzi odpowiedź bliższą poprawnej, tym Dopasowywaczowi łatwiej będzie dopasować. Na przykład na przekształcenie odpowiedzi bardzo dobrej na celującą wystarczy mu jedna sekunda, a na zmianę całkowicie błędnej na dopuszczającą, powiedzmy, trzy minuty. Oczywiście używanie Dopasowywacza powinno być całkowicie dozwolone, gdyż w dzisiejszym świecie nie liczy się posiadanie wiedzy w głowie, tylko szybkość znalezienia informacji i dopasowania jej do czyichś oczekiwań. Dopasowywawcz byłby takim elektronicznym tropicielem wiedzy, współczesną latarką w ciemnym lesie informacji.
Tak jak kalkulator zastąpił liczydła i znajomość tabliczki mnożenia, tak Dopasowywacz egzaminacyjny powinien zastąpić anachroniczne ściągi i zaśmiecanie pamięci zbędnymi informacjami. Dziś nikt nie umie liczyć, ale każdy ma telefon komórkowy z kalkulatorem, więc sobie daje radę. Czas najwyższy stworzyć podobny wynalazek w zakresie wszelkiej wiedzy. Nikt nic nie będzie wiedział, ale wszyscy będą mieli kultowe Dopasowywacze w dowolnym kolorze. No i teraz powstaje pytanie, kto w to zainwestuje duże pieniądze. Trzeba się spieszyć, bo nas inni ubiegną. Podejrzewam, że za sto lat na lekcjach historii będzie się wspominać, jak to kiedyś zdawało się egzaminy, kując i ryjąc. O Jezu, ale to były głupie czasy! A teraz w XXII wieku wystarczy kupić dobrej marki Dopasowywacz i egzamin z głowy. W życiu też nas nikt na niczym nie zagnie, jeśli mamy przy sobie dobry sprzęt. Szczególnie modne Dopasowywacze produkuje pewna firma z Łodzi, która jako pierwsza wypuściła na rynek prototyp tego urządzenia już w roku 2015 pod nazwą „eOman” (zbitka słów „e-omnibus” i „man”). I oczywiście natychmiast opatentowała.
Są trzy wynalazki, z których ludzkość jest naprawdę dumna: BMW z Niemiec, iPod z USA i eOman z Polski. Marzenia po udanym weekendzie! Wynalazcy, pospieszcie się, matura tuż, tuż!
Komentarze
A może zamiast oczekiwać cudu powinno się popracować nad usprawnieniem klucza, by był bardziej elastyczny?
Ministra macie teraz z głowy, nie zakuje was w mundurki, to do dzieła, panie magistrze! Zróbcie jakiś bunt tu i ówdzie, podpiszcie ze dwie petycje!
Siedzieć przed kompem i narzekać jest dobrze, ale żeby ktoś coś zrobił, to już się nie za bardzo chce!
I kto to mówi??!! Człowiek który kazał nam kuć lektury a nie dopasowywać wiedzę polonistyczną do różnych pozycji literackich (przypominam że na tym polega matura rozszerzona z języka polskiego), a ponadto nie przećwiczył z nami tekstów ze zrozumieniem. Panie Magistrze, do polskiego przygotowałem się najlepiej jak mogłem ale żadna w tym Pana zasługa. Nieskromnie powiem że zasługa jest tylko i wyłącznie moja, bo sam dobrałem sobie materiały i SAM siedziałem nad nimi do późnych godzin nocnych. Gdyby nie to zapewne oblałbym maturę.
Proszę zrewidować swój pogląd na przygotowanie do matury z języka polskiego (przynajmniej rozszerzonej), a dopiero potem się wywnętrzać.
Serdecznie pozdrawiam
I co??!!
Profesor Legutko to ma być ten „oszołom gorszy od Giertycha”??
Nadal boi się Pan nowego ministra edukacji tylko dlatego że jest z PiS.
A to filozof! I to dużo bardziej wart od Pana.
Profesor z doktoratem i habilitacją.
I co teraz Pan powie o specjalistach PiS??!!
Mańku kochany, rozumiem, że zostałeś skrzywdzony przez gospodarza, szczerze Ci współczuję, ale czytanie po raz trzeci o tym jak to wcale nie przygotował Cię do matury, tylko zdany byłeś na siebie, nie wywołuje we mnie pozytywnych uczuć. Być może to o czym piszesz to właśnie bojkot maturalnego klucza w wykonaniu gospodarza- przekazywanie uczniom wiedzy o lekturach, a nie o tym, jak wbić się w szablon. Zgadzam się z Tobą, że to szkodzi uczniom, ale w tym przypadku wypowiedź gospodarza jest spójna z tym, co Ty o nim piszesz. Pozdrawiam.
Maniek,
powinieneś być dumny z tego, że to sam przygotowałeś się do matury! To żaden powód do złości na nauczyciela, bo teraz ta wiedza jest twoja i tylko twoja. Nauczyciel nie wkłada nikomu łopatą do głowy tylko zmusza do samodzielnej pracy. Inaczej nauka naprawdę nie ma sensu.
Szanowny Panie Magistrze,
Pamietam Pana pierwszy rok w XXI LO w Lodzi, tak sie sklada, ze byl to moj rok ostatni – maturalny. Pamietam Pana nietolerancje wobec nowych form literackich, wobec pogladow na zlo i pewna dyskusje na lekcji jezyka polskiego o Bataille, Dostojewskim i Nietzschem, po ktorej wyrzucil Pan mojego kolege za drzwi, bo zabraklo Panu argumentow (kolega ow nie byl wobec Pana niegrzeczny, jeszcze nie). To zapoczatkowalo szereg lekcji podczas, ktorych ow kolega wielokrotnie osmieszyl Pana wiedze filozoficzna, logiczna i ogolnomatematyczna. Rozumiem, ze stad zamiast checi do poglebiania wiedzy i uzupelniania brakow marzy sie Panu dopasowywacz egzminacyjny. Coz to samo swiadczy o Pana predyspozycjach do zawodu nauczyciela.
Rok temu na rozmowie kwalifikacyjnej spotkalam Pana inna byla uczennice, mlodsza ode mnie o lat 10, ktora rowniez bardzo zle wspomina pana lekcje. Dodam, ze jest obecnie studentka Miedzywydzialowych Studiow Humanistycznych.
Kolejne pokolenie uczniow ?rozwija? sie pod Pana skrzydlami.Nic dizwnego, ze beda potrzebowac dopasowywacza egzminacyjnego byc moze przez cale zycie.
I z wielkim szacunkiem prosze pozdrowic ode mnie Pania Stanislawe Mordal nauczycielke poskiego, z ktora mialam kilka lekcji w wyzej wspomnianym liceum, w ramach zastepstwa. Mimo jej patosu i wymagan, smiesznych gestow, potrafila wzbudzic do siebie szacunek i pokore wobec nauki. Do tej pory pamietam tego czego mnie nauczyla i niczego nie musiala udawac. Byla po prostu nauczycielka i osbowoscia, choc nie byla lubiana tak jak Pan, ona uczyla i potrafila nauczyc.
Może się Pan jeszcze nie zorientował, ale wynalazki są po to by ułatwiać i umilać ludziom życie.
Liceum, z tego, co wiem, ma za zadanie nauczyć czegoś młodego człowieka i przygotować go do napisania jak najlepiej matury. Czyli? Pokazać, nauczyć i sprawdzić czy już umie. A teraz mała zagadka. Jak napisać dobrze maturę? Podać odpowiedzi, jakich oczekuje po nas klucz. Teraz mały test na sprawdzenie umiejętności czytania ze zrozumieniem. Po co młodzi ludzie chodzą do Liceum? Żeby nauczyć się czegoś i jak najlepiej zaliczyć maturę. Jak? Pisząc dokładnie to, czego wymaga od nich klucz! Jaka jest w tym rola nauczyciela? Otóż to on powinien im pokazać jak to robić.
Proponuję zaprzestać już ironizowania na ten temat i drwienia z tych, co nie chcą się uczyć wszystkiego, a wolą skupić się na pisaniu matury ?pod klucz?. Bo jak na razie to Ci drudzy wychodzą na tym lepiej, i jak widzę z coraz mniejsza pomocą ze strony swojego nauczyciela.
Droga Cassandro i Melanio, Maniek, zresztą tak jak i ja jest zapewne przepełniony ogromnym żalem i goryczą w stosunku do Pana magistra. To naprawdę nic fajnego, gdy własny nauczyciel jest Ci wrogiem i odgraża się w cztery oczy, że jeszcze się spotkacie ustnej za rok i zobaczymy, kto będzie górą.
Bo Pan magister Dariusz Chętkowski wśród uczniowskiej społeczności XXI LO znany jest nie tylko z braku podstawowej wiedzy czy minimalnej tolerancji (co jak widzę potwierdza Była Uczennica), ale też ze swojej zawiści i mściwości. Nie raz Pan Chętkowski sam wymierzał sobie policzek i się ośmieszał oblewając własnych uczniów na maturach ustnych. Może Pan tego jeszcze nie zrozumiał, ale robiąc tak mówi Pan sam o sobie? ? Dałem plamę. Nie zdołałem nauczyć własnego ucznia kompletnie niczego, a miałem na to trzy lata. Przyznaję się do porażki i do tego, że taki ze mnie nauczyciel jak i profesor.?
Pozdrawiam.
Maniek i Bolek uświadamiają Wam że gospodarz tego bloga to człowiek obłudny który co innego pisze a co innego robi.
Aha i jeszcze jedno: droga Melanio nauczyciel jest po to aby uczyć a nie aby nie uczyć.
Powinien przekazywać minimum programowe chociaż.
Droga Kassandro i melanio!
Nie zrozumieliśmy się. Pan mgr nie robił PRAWIE NIC do matury a NIC do matury rozszerzonej.
Nie sądzę żeby rola nauczyciela języka polskiego polegała na robieniu durnych projektów podczas gdy odłogiem leży materiał maturalny.
Pozdrawiam
Bolek wyciąga kwintesencję tego co sam chcę powiedzieć
Dziękuję Ci za to. Jak wszyscy wiedzą „pamięć ludzka ulotną jest” i czasami nie można przypomnieć sobie wszystkich świństw „Ukochanego” polonisty.
A Bolek zresztą tak jak i Maniek odsłaniają listek figowy
Czytając komentarze zamieszczone pod tą notką (szczególnie wypowiedź Melanii) przypomniała mi się pewna dyskusja toczona na lekcji wychowawczej w mojej klasie. Dotyczyła ona roli nauczyciela we współczesnej szkole.
Mianowicie: jeden z uczniów poruszył problem, że lekcje czegośtam są prowadzone przez profesora Jakiegośtam w nieodpowiedni sposób, bo młodzi ludzie chodzą na nie niechętnie, nie pogłębiają w żaden sposób swojej wiedzy i kombinują tylko jak by się z tych zajęć zwolnić, ponieważ są one zwyczajną stratą czasu.
Wychowawca odparł uczniowskie argumenty jednym stwierdzeniem: NAUCZYCIEL NIE JEST PO TO ŻEBY UCZYĆ! Po cóż więc przychodzi codziennie do szkoły i jeszcze pobiera za to pensję? Otóż przychodzi on w celu skontrolowania naszej dotychczasowej wiedzy oraz zadania nowej części materiału, którą musimy sami opanować, żeby na następnych zajęciach mógł znów dokonać „kontroli”. To właśnie leży w jego kompetencjach. Nie ma żadnego obowiązku przekazania uczniom czegokolwiek. Mo po prostu im uświadomić co jeszcze muszą wiedzieć.
Wychowawca tłumaczył, że to zmusza młode umysły do wytężonej pracy, rozwija i ogólnie ma tylko dobre konsekwencje. Powinniśmy wręcz tym „nieuczącym” nauczycielom dziękować, że nie chcą nas niczego nauczyć, bo to lepiej dla nas!
I sprawa jest bardzo prosta, jeśli uczeń jest ambitny oraz żądny wiedzy. Wtedy będzie samodzielnie opanowywał materiał a następnie wzorowo przebrnie przez „kontrolę” i wszyscy będą zadowoleni.
Ale kiedy mamy do czynienia z uczniem, któremu brakuje motywacji, jest leniwy lub z jakiegokolwiek innego powodu nie uczy się samodzielnie? Wtedy taki delikwent nie zdaje matury! Na własne życzenie, bo przecież nauczyciel nie musiał go niczego nauczyć! Jego zadaniem nie było przygotowanie do matury, tylko wymuszenie na uczniu samodzielnego przygotowania się do niej! Swoje zadanie wykonał wzorowo: sprawdzał co uczniowie już potrafią, opowiadał anegdotki, wprowadzał różne „ponadprogramowe rzeczy”. Nie tknął co prawda materiału potrzebnego do zdania matury ale za to mu nie płacą.
I problem rozwiązany. Tylko po co te gadki, że wszystkim zależy na wykształceniu młodzieży? Nikomu na tym nie zależy, a już najmniej nauczycielom! A raczej nie nauczycielom tylko „kontrolerom wiedzy uczniów”.
Czy w takim przypadku możemy jeszcze mówić o instytucji nazywanej szkołą? Chyba nie, bo czy może istnieć szkoła bez nauczycieli?
Pozdrawiam i życzę słonecznych wakacji (jeszcze troszkę ich zostało ;))
Blur obnażył działanie dzisiejszej szkoły.
I chwała mu za to!