Egzaminator musi milczeć

Dziś rusza sprawdzanie matury pisemnej. Poloniści z Łodzi oraz okolicznych miejscowości przyjadą w jedno miejsce, aby popracować i dorobić na masełko. Jak co roku będę miał więc okazję zobaczyć, ilu nas jest, jak wyglądamy, jakie mamy poglądy itp.

Najpierw zobowiążemy się, że nie ujawnimy tego, co tu usłyszymy, czego się dowiemy itd. „Przysięgam milczeć, choćby mnie brali na tortury albo kusili łakociami”. Taki jest mniej więcej sens tego zobowiązania. Szczególnie zabronione są rozmowy z dziennikarzami. Pod groźbą różnych kar, a szczególnie tej, że nam minister ręki nie poda, nie możemy mówić o tym, co tu się dzieje. Powód jest prosty. Gdyby ludzie dowiedzieli się, jakie wątpliwości mają sami egzaminatorzy i ile błędów zawiera tzw. klucz odpowiedzi, to chyba cała Polska by ruszyła na budynki Okręgowych Komisji Egzaminacyjnych i zmiotła je z powierzchni ziemi. Uważam, że rozmowy egzaminatorów można by pokazywać w telewizji w porze największej oglądalności i byłoby to lepsze niż najstraszniejszy horror. Emocje gwarantowane.

Dla zapewnienia nam bezpieczeństwa wynajęty został budynek tuż przy kościele. Wprawdzie trochę przeszkadzają mi dzwony kościelne, ale poza tym nie narzekam. W niedzielę będzie można wysłuchać mszy i popatrzeć na ludzi, którzy wchodzą i wychodzą z kościoła. Zawsze to przyjemniej pracować w okolicy domu Bożego niż przy Biedronce. A gdyby ludzie zechcieli na nas napaść, to schronimy się w kościele i może ocalimy głowy. Gorzej z honorem, bo jak kiedyś zostaną ujawnione teczki z pracami abiturientów, to będzie nam cholernie wstyd. Rozmawiałem o tym z koleżankami i kolegami. Większość nauczycieli wybiera tzw. emigrację wewnętrzną, tzn. sercem nie popierają tego, co robią. Po prostu odwalają robotę, ale mają swoje zdanie na ten temat. Całkiem odmienne od oficjalnego, jednak milczą, bo kogo to obchodzi.

Tak też można. A jeść trzeba, szczególnie bułkę z masłem, bo bez masła jakoś nie wchodzi. Niestety, część egzaminatorów (tzw. weryfikatorzy) będzie musiała przestawić się na tańsze masło, jakiś masmix sprowadzany z Chin, ponieważ trzykrotnie obniżono im stawki wynagrodzenia. Czytałem o przyczynach tej obniżki i nie zostałem przekonany. Nieładnie jest odbierać to, co ludzie mieli wcześniej. Obniżanie wynagrodzeń w ostatniej chwili powoduje, że drastycznie spada motywacja do pracy. Większość przyjęła te hańbiące warunki, ale skutek będzie taki, że serca do pracy już nie włożą. Szykuje nam się zatem najgorsze sprawdzanie. Współczuję uczniom.