Telefony do egzaminatorów
W wielu liceach wywieszono już informacje o ustnych egzaminach dojrzałości, tzn. składy członków komisji, listy egzaminowanych, terminy, inne szczegóły. Skoro wszystko już wiadomo, uczniowie teraz zaczynają na poważnie przygotowywać się do matury. Przede wszystkim niedojrzali jeszcze licealiści informują swoich korepetytorów, kto ich będzie egzaminował. No i w związku z tym korepetytorzy dzwonią do znajomych egzaminatorów i zabiegają o szczególne warunki dla swoich klientów. Odbieram telefony, cieszę się, że koleżanka przypomniała sobie o mnie, wspominamy stare dobre czasy, gdy mieliśmy po dwadzieścia lat. Po prostu cudownie. Na końcu pada nazwisko, prośba, oczekiwanie, że nie skrzywdzę, a raczej pomogę, że nie zadam trudnych pytań, przymknę oko, ewentualnie podam pytania już dziś. Odkładam słuchawkę, trochę odpoczywam, potem znowu telefon itd. Jaki ten świat jest mały. Wszyscy się znamy i nawzajem potrzebujemy. Ja wprawdzie na razie nie potrzebuję wzajemności, ale córeczka rośnie, a kto mi zagwarantuje, że sobie w Polsce poradzi bez ojcowskich pleców. No nie wiem.
Zawsze tak było, więc mnie to nie dziwi. Jedyny problem w tym, że ja jestem strasznie źle zorganizowany. Dlatego często zapominam, o kogo chodzi, komu miałem pomóc, komu ułatwić, kogo wyróżnić itd. Pamiętam, jak kiedyś zlekceważyłem prośbę koleżanki, która wstawiała się za córką swojego szefa. Zapomniałem, że mam pilnować i wspierać, więc dziewczynka ledwo zdała (absolutne minimum). Koleżanka pofatygowała się do mnie z pretensjami, gadała, nie krępując się, że słucha tego inny członek komisji. W końcu ten egzaminator nie wytrzymał i wrzasnął do mojej koleżanki: „To pani nie wiedziała, że z Darkiem się tego nie załatwi?” A ja na to, że ze mną się tego nie załatwi, bo 1-2 osoby to ja rozumiem, ale wszyscy albo prawie wszyscy z grupy zdających nie mogą być protegowanymi i liczyć na specjalne względy. Pierwszy kawę przynosił i parzył, drugi mówił dzień dobry i frekwencję obliczał, trzeci to sąsiadka z tej samej klatki w bloku, czwarty razem z nami jeździł tramwajem do szkoły, piąty, szósty i siódmy brali korepetycje u przyjaciółki, ósmy był w samorządzie szkolnym i sztandar nosił, dziewiąty to pociotek księdza proboszcza, dziesiąty ma mamę okulistkę (znajomość się przyda), a jedenasty to syn naszego dentysty, dwunasty to dziecko polityka, który wiele może, trzynasty chory na cukrzycę albo nawet coś więcej, czternasty ze Zgierza – tego ostatniego można dopiero egzaminować. Jest jeszcze piętnasty z Pabianic, ale chodzi na kurs do zaprzyjaźnionej firmy edukacyjnej w Łodzi.
Jak ten ze Zgierza się spostrzeże i też załatwi sobie ulgę na egzaminie, to ja się pochlastam. Kogoś, do diabła, muszę egzaminować. Albo udam głupiego i wszystkim dam w kość. A potem niech nastaje koniec świata.
Komentarze
Powiem to tak, panie profesorze: a olać ich wszystkich! Niech się szczeniaki uczą, że nie wszędzie uda im się prześliznąć na znajomościach…
Boże, czasami myślę, że będę okropną nauczycielką…
Chyba nawet na pewno!
Panie Dariuszu,
trzeba dać się skorumpować.
Jak „klient” zda to zatrzymać „daninę korumpcyjną” a jak obleje to zwrócić.
Wszyscy będą szczęśliwi:
– rodzice – chcieli pomuc dziecku,
– korepetytorzy – to samo,
– uczniowie – robili co mogą,
– egzaminatorzy – zawsze cos dorobili oraz pomogli kolegą
Takie „plecy” w naszym kraju, to żłobek korupcji.
Przypomniał mi się dowcip – trochę z innej beczki, ale nie tak do końca:
Przyjechał do Polski na zaproszenie śmietanki filmowej Arnold Schwarzenegger. Dowiedział się o tym pewien polski aktor filmów akcji, pojechał do jego hotelu i błaga: „Panie Arnoldzie, mam do pana wielką prośbę. Bardzo chciałbym zaimponować swoim kolegom z branży. Jutro, na gali, gdy będę obok pana przechodził, to niech pan coś powie do mnie, dobrze, bardzo pana proszę”. Arnold zgodził się. Następnego dnia, wśród tłumów gapiów i fotoreporterów, przechodząc obok aktora rzuca z uśmiechem: „Cześć stary! Kupę lat!” Na to polski aktor: „Spadaj frajerze!” 😉
Panie Profesorze, wierze ze nie jest Pan jedyny i osamotniony jak reduta Ordona,a jezeli sie myle ,to kogo ja wychowalam-nauczycielaka na emeryturze-pozdrawiam
„Kogoś, do diabła, muszę egzaminować. Albo udam głupiego i wszystkim dam w kość.”
a dlaczego trzeba od razu dawac w kość? przeciez matura to ogromny stres, a pan chce jeszcze uczniow pogrążać??
Taaa? ostatni sprawiedliwy stojący na straży rozbijania wszelkich układów i uczciwego zdawania matur. Jak bym Pana nie znał, to może i bym uwierzył w te piękne słowa i szczerość Pana serca. Niestety Pana znam.
Czy Pan ma jakieś kompleksy? Niech się Pan cieszy że od nikogo pomocy na razie nie potrzebuje. Bo jak Pan będzie się czuł jak tak Pana będą olewać jak Pan olewa wszystkich?
Niech Pan nie udaje że tak Pan wszystkich chce sprawdzić i sprawiedliwie ocenić.
Pozdrawiam.
Bolek nie obraząj pana psora! Bo on jest bardzo kofany i ciudowny i wogóle 🙂
Panie Darjuszu,
W tym roku moj syn zdawal mature.Spytalem go czy ktos sciaga w czasie egzaminow. Powiedzial mi ze wczasie 12 lat nauki z czyms takim sie nie spotkal ale slyszal ze w innej szkole to sie zdazylo.
Mature prowadza losowo wybrani nauczyciele z „departamentu edukacji” ,zaden nauczyciel ze szkoly nie ma wstepu na egzaminy.
Gdzie tak jest? … daleko
Pozdrowienia
„a dlaczego trzeba od razu dawac w kość? przeciez matura to ogromny stres, a pan chce jeszcze uczniow pogrążać??”
No wielki stres. Jak dla co poniektórych za wielki to mogą do matury nie podchodzić.
Przepraszam Łoj da dana Roksano!!! 🙂 🙂 :,) że uraziłem Twoje uczucia do Pana magistra tudzież profesora. Kajam się za to przed Tobą.
Masz rację Pan Dariusz jest taki koffany, cudowny i ma bosskie wszystko, że szok. Zapomniałem się i ważyłem mieć krytyczne zdanie odnośnie Jego osoby. Nie powinno mi w ogóle przyjść do głowy coś takiego. Nie wiem, co mi strzeliło.
Pozdrawiam.
„a dlaczego trzeba od razu dawac w kość? przeciez matura to ogromny stres, a pan chce jeszcze uczniow pogrążać??”
I co z tego że stres???? Co to za podejście, skoro to taki stres to pewnie powinien przytulić i pogłaskać po główce. Całe życie to jeden wielki stres trzeba nauczyć się z nim radzić