Morderstwo jako lektura
Zastanawiam się, czy do omawiania „Zbrodni i kary” Dostojewskiego wprowadzić kontekst innych powieści o zabijaniu. Najbardziej stosowny wydaje mi się taki tekst:
Nie wszystkim wiadomo, jak zabiłem starego Phillipa Mathersa, rozwalając mu szczękę szpadlem. Wpierw jednak opowiem może o mojej przyjaźni z Johnem Disneyem, bo to on pierwszy powalił starego Mathersa potężnym ciosem w kark, zadanym pompką od roweru, którą wykonał własnoręcznie z żelaznej rurki.
Lektury o zabijaniu cieszą się jako takim poważaniem wśród uczniów, „o ile nie zawierają za dużo pierdół”, jak mi powiedział jeden z wychowanków. Fragment o zabijaniu konia orczykiem, knutem, drewnianym drągiem, żelaznym łomem czyta się z zapartym tchem. Tak samo podniecający jest opis walnięcia siekierą w głowę starej lichwiarki, tym bardziej, że Dostojewski dodał do tego gratis w postaci uśmiercenia jej siostry – ekstra. Reszta to głupoty, ale tych kilka stron wystarczy, aby uznać autora „Zbrodni i kary” za mistrza.
Tak się zastanawiam, o czym są polskie lektury. Głównie o problemach życia na wsi, o urokach Soplicowa, o chłopskich weselach, czyli właśnie o pierdołach. A na ulicach giną ludzie. W Wiadomościach, w Faktach, w Wydarzeniach każdego dnia pokazuje się zabójstwa i morderstwa, a w szkole sielanka, „Litwo, ojczyzno moja” i tym podobne głupoty. Nic dziwnego, że młodzież nienawidzi czytania lektur. Czy miałbym ochotę czytać o pięknie nadniemeńskiego krajobrazu, gdy w drodze do szkoły z Chojen, Bałut, Widzewa czy Śródmieścia ryzykuję, że ktoś mnie napadnie, okradnie, pobije?
Wielu młodych ludzi żyje w ciągłym niebezpieczeństwie. Dlatego z chęcią czytają o tym, dlaczego komuś puściły nerwy, dlaczego ktoś uderzył kogoś jakimś ciężkim narzędziem, dlaczego ktoś nie zachował zimnej krwi, tylko wpadł w szał. Zastanawiam się, czy należy dostarczać im takich tekstów, czy raczej ograniczać dostęp do tego typu literatury.
I może jeszcze kawałek, który może zainteresować miejską młodzież:
Każdy, kto prowadzi wielkomiejski tryb życia, staje się nadmiernie czujny. Wyrastają mu oczy z tyłu głowy. Nawet kiedy chce skorzystać z sedesu, ma wrażenie, że siada na bombie.
Kilka lat temu usunięto z lektur książkę „Przed Nieznanym Trybunałem” Szczepańskiego. A szkoda. Był w niej opis morderstwa, jakiego dokonała grupa Mansona na żonie Polańskiego. „Zbrodnia i kara” ocalała. Podejrzewam, że tylko dlatego, iż z obecnej ekipy MEN nikt jej dokładnie nie przeczytał. Dzięki tej ignorancji mamy szansę zastanowić się, co oznacza taka chociażby scena: „Mikołka uderzył ją łomem tak, że całkiem wykrzywiło jej łeb, wydała ostatni dech i skonała”. Czy Dostojewski wystarczy, czy też warto przemycić na lekcje coś więcej?
Komentarze
Tak, Panie Psorze. Szkoda czasu na „Nad Niemnem”. Pewnie, ze Szcypiorski lepszy i wazniejszy dla ludzi, ktorzy maja cos rozumiec z dzisiejszego swiata. Ale tak samo mozna i nalezy im dac – obok Dostojewskiego – Szekspira, Eurypidesa, Faulknera, Eliota, Gombrowicza, , Nalkowska (Dabrowska mozna smialo darowac), a nawet Marie Konopnicka, byle powazna , a nie pierdoly (np Mendel Gdanski zamiast Naszej szkapy). Do lektur obowiazkowych wlaczylabym Haszka i Kundere, L.TOlstoja i W.Jerofiejewa, A.Ginsbourga i P.Rotha.
Kreci mi sie w glowie, jak pomysle, ile cudownychj ksiazek ucieka bezpowrotnie dzisiejszej mlodziezy tylko dlatego, ze marnuja czas na Orzeszkowa, te pile drewniana, as far as I am concerned. A wiekszosc z tej mlodziezy nigdy po wyjsciu ze szkoly nie siegnie po Szeskspira, ze o Eurypidesie nie wspomne.
Strzeż się Idów Marcowych.
A ja jestem dziwny, bo ,,Nad Niemnem” mi się podobało, nie żeby jakoś szczególnie, ale fajnie napisana, klimatyczna książka. A jeśli chodzi o najbardziej ,,wiejską ” lekturę czyli ,,Chłopów” to jest to dla mnie i uniwersalne i mądre. Za to wyrzuciłbym rzeczy w stylu ,,Powrót posła”, ,,Cyda”,nawet i ,,Pana Tadeusza”, zwiększyłbym romantyzm, wprowadził markiza de Sade, jakąś powieść gotycką, Faulknera,Marqueza, Carpentiera, Caldwella, Rotha, Kinga, Turgieniewa, Tołstoja, Iris Murdoch. Trochę za dużo, przynajmniej za moich czasów było też lektur o wojnie i literatury obozowej, wystarczyłby Borowski, ewentualnie ,,Medaliony” Nałkowskiej i ,,Fuga śmierci” Celana, ( wiersz), no i za mało jest literatury niemieckiej, w końcu nasz sąsiad, a nie ma chyba nic, a przecież Grass, Boell( oczywiście ,,Zwierzenia clowna”). Zresztą kanon lektur powinien byc ustalany przez nauczyciela i uczniów wspólnie, nie powinno być jednego , powszechnie obowiązujacego.
Kurde, tylko kiedy na to wszystko czas znaleźć? Choć ja w liceum poza lekturami czytałem jeszcze tak około 80 -90 książek rocznie, i to nie były wcale opowiadania. Pozdrawiam.
PS. jeszcze do pana wpisu o automatach, zgadzam sie z postulatem i co do alkoholu i prezerwatyw:). No, ale MEN nie myśli życiowo.
na palcach jednej ręki mogę policzyć dobre ksiązki z kanonu lektur szkolnych :). pisząc dobre mam na myśli takie, do których po skończeniu szkoły wracam i w których za każdym kolejnym przeczytaniem znajduję coś nowego, wartościowego.
mam pytanie: kto ustanawia kanon lektur w gimnazjum i liceum i od kiedy obowiązuje obecny?
Tak, zapomnialam o Niemcach, a tu oczywiscie – Goethe, Schiller, Grass, mysele, ze nawet Musil sprawilby spora frajde polskim uczniom.
A z polskich pisarzy dodalabym w pierwszym rzedzie Kochanowskiego (Niechby polska mlodziez dowiedziala sie jak nalezalo tlumaczyc Psalmy, i porownaqla Psalterz Kochanowskiego z okropna Biblia Tysiaclecia). Absolutnie w lekturze obowiazkowej S. Themersona „Wyklad prof. Mma” – to moim zadaniem najlepsza polska ksiazka XX w., a w Polsce gorzej znana niz np w Wlk. Brytanii, gdzie znajdziesz ja w kazdej lepszej ksiegarni.
Zwykle ulubione książki nie są lekturami szkolnymi. Ciekawe dlaczego? (Odpowiedź wcale nie jest taka prosta!)
A ja bym dodała „Władce much” Goldinga. Jak ma już być o przemocy…
Przepraszam, że się wypowiem chociaż jakoś udało mi się przebrnąć do matury i Dostojewkiego nie przeczytałem. Czy dobrym uzupełnieniem nie byłby film Woody’ego Allena z 2005 r. pt. „Wszystko gra” ang. tytuł „Match Point” inspirowany wymienioną przez Sora lekturą?
Witam!
Film świetny, w kontekście planowania morderstwa, dochodzenia do zbrodni; Allen doskonale bawi się konwencją ‚gry’, po której stronie siatki spadnie piłeczka, na ile można sobie pozwolić?; Dostojewski idzie dalej – nie pozwala cieszyć się spokojem z powodu usunięcia balastu;
ciekawe zestawienie, chociażby ze względu na ukazanie różnicy w sposobie istnienia człowieka w świecie bez wartości i sumienia; u Woody’ego gorzko-ironiczne ‚wszystko gra’ tylko logistycznie, bo zdaje się, że film kończy się smętnym zapatrzeniem w dal…
a jednak sumienie…?:)
super pomysl