Nauczyciel i kto jeszcze?
Miło jest porozmawiać z lekarzem pierwszego kontaktu o literaturze. Moja pani doktor już na emeryturze, teraz mam nową, ale jeszcze na temat sztuki pisania nie zagadałem. Z lekarzami grywałem w brydża (jeden z nich był dyrektorem szpitala, a drugi – pracował w łódzkim pogotowiu). Bywało, że sprawdzali mnie ze znajomości lektur. Muszę przyznać, że lepszych znawców literatury nie ma w żadnym zawodzie, nawet tzw. profesorowie od literatury nie dotrzymają kroku lekarzom.
Jest tak może dlatego, że wśród lekarzy było co najmniej kilkuset dobrych pisarzy. Wśród medyków istnieje bogata tradycja tworzenia literatury. A tradycja przecież zobowiązuje. Pisarzami byli tacy lekarze jak: Artur Conan Doyle, Archibald Joseph Cronin (klasyka szkocka), Michaił Bułhakow, Antoni Czechow, James Joyce, Maurice Maeterlinck, Axel Munthe (klasyka szwedzka), Francois Rabelais, Jules Romains (klasyka francuska), Friedrich Schiller, a wśród Polaków Boy-Żeleński, Korczak i oczywiście Kuba Sienkiewicz; że wymienię tylko tych, których czytam i cenię. Jeszcze Stanisław Lem, który „był – cytuję pewną panią doktor od gardła – przede wszystkim cenionym laryngologiem”. Bo jak się jest dobrym lekarzem, to pisanie przychodzi łatwo. To też cytat, tym razem dermatologa.
Pisanie – zdaniem innego lekarza, z którym miałem przyjemność gawędzić o literaturze przy kartach – to najlepsze lekarstwo na stres w pracy. Jeszcze lepsze niż brydż (tu bym polemizował). Gdy ktoś przedstawia się, że jest lekarzem, wiadomo, że jest także pisarzem. Gdyby lekarz nie pisał, prędko by zwariował. A gdy ktoś mówi, że jest pisarzem, można domniemywać, że jest też lekarzem. To podejrzenie nie sprawdza się tylko w przypadku grafomanów. Pilch, niestety, lekarzem nie jest. Ale wszystko jeszcze przed nim. Akademia Medyczna trzeciego wieku jest otwarta dla wszystkich.
Uff! A co z nauczycielami? Nauczyciel – koniec i kropka czy może ktoś jeszcze? W Pabianicach był nauczyciel i barman jednocześnie. W Łodzi znałem nauczyciela i sprzedawcę skarpetek na Rynku Bałuckim. Itd. Przepraszam, żartuję. Oprócz sprzedawania skarpetek ten nauczyciel jeszcze tłumaczył wiersze z francuskiego. Więc na poważnie. Był sobie w Polsce nauczyciel i premier, a niedługo będzie nauczyciel i prezes PKO BP. Ale to nie sztuka, tylko polityka i biznes, więc się nie liczy. A w sztuce? Mam! Wystarczy sprawdzić życiorysy polskich scenarzystów filmowych. To są w większości przypadków byli nauczyciele. Niektórych nawet znam osobiście. W polskim kinie siedzą nauczyciele.
Gdy to powiedziałem lekarzowi, odparł: „I może dlatego polskie filmy są na tak fatalnym poziomie”. I co ja mam na to powiedzieć?
Komentarze
Niech Pan odpowie, że właśnie, dlatego.
Ciekawa uwaga, bo pochodzę z lekarskiej rodziny (W moim pokoleniu tylko ja i moja kuzynka nimi nie zostaliśmy, a w pokoleniu moich rodziców tylko jedna osoba nim nie jest. Może, dlatego polska służba zdrowia stoi na tak żenującym poziomie. Taki żarcik.) i rzeczywiście jak miałem przeczytać jakąś lekturę to szedłem do kogokolwiek z rodziny (wujków, ciotek itp.) żeby mi ją streścili, wyjaśnili problematykę itp.
Niestety rodzice nigdy nie chcieli tego robić i zawsze mnie gonili do czytania.
Pozdrawiam.
„A gdy ktoś mówi, że jest pisarzem, można domniemywać, że jest też lekarzem. To podejrzenie nie sprawdza się tylko w przypadku grafomanów. Pilch, niestety, lekarzem nie jest. ”
A Pan jest lekarzem?
A ja chciałbym, aby wszyscy nauczyciele w naszym kraju byli jeszcze tylko dobrymi pedagogami! Nic więcej.
aelirenn pisze:
2007-01-26 o godz. 16:55
O, miłośnik(-czka) Pilcha się poczuł(a) dotknięty(a) 🙂
O widzę że już mam godnych następców, zwiększających redundancję.
Co mi tam, też sobie pozwiększam.
Można z lekarzami o literaturze rozmawiać, jakiś czas temu lekarze byli zaliczani do „wolnych zawodów”, może coś z tego ducha jeszcze w tej grupie zawodowej zostało.
Z nauczycielami nie da rady, a już pokój nauczycielski to ostatnie miejsce gdzie to by się mogło zdażyć,a szkoda.(nie jestem nauczycielem, ufam w tej sprawie Gospodarzowi)
Nie da rady chyba też na blogu, a szkoda.
Tak się zastanawiam : jeśli ktoś będzie chciał napisać „Rodowody niepokornych” to czy niepokornych znajdzie i czy kogoś to jeszcze będzie interesowało? /Buntownik/
Dla leniwych: Redundancja
Język
Zarówno mowa jak pismo zawierają nadmiarowe informacje. Człowiek jest dzięki temu w stanie zrozumieć częściowo zniszczone napisy oraz niewyraźną mowę. Dodatkowo nadmiarowość bywa stosowana do podkreślenia znaczenia. Niecelowa nadmiarowość, jak okres czasu czy miesiąc lipiec, jest uważana za niezręczność językową
W teorii informacji redundancja to ilość informacji przekraczająca wymagane do rozwiązania problemu minimum. Bardziej formalnie ? ilość bitów w wiadomości minus ilość bitów faktycznej informacji.
Celowa redundancja danych jest stosowana w celu ułatwienia odtworzenia danych po ich częściowej utracie czy uszkodzeniu lub też do wykrycia takiego uszkodzenia (CRC, Suma kontrolna).
Redundancja ma zastosowanie głównie w przypadku bardzo ważnych, strategicznych dla danego systemu informacji. Szczególnie często mamy do czynienia z redundancją danych w systemach telekomunikacyjnych, gdzie niezawodność przesyłania odgrywa kluczową rolę podczas transmisji. W dzisiejszych czasach nadmiarowość jest cechą każdego systemu informacyjnego przesyłającego jakieś dane cyfrowe
Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Redundancja
Mam nadzieję komentarz można uznać za redundancję, obecną, usprawiedliwioną.
Ciekawe, panie Chętkowski, dlaczego właśnie na Pańskim blogu zgromadziło się tylu zgryźliwych pseudointeligentów jak mcwal.
No właśnie, też się nad tym zastanawiam. Dla czego?
locke moze dla Ciebie za trudne ?
Mała korekta: zdaje się, ze Lem, owszem, studiował medycynę, ale nie złozył ostatniego egzaminu i nigdy nie był praktykującym lekarzem.
Anns,
dziękuję za poprawienie błędu. Rzeczywiście Lem nie praktykował, natomiast jego ojciec, Samuel, należy do zacnego grona pisarzy-lekarzy. Cytuję ze strony http://www.lem.pl: Samuel Lem, lwowski lekarz, zmobilizowany został do armii austriackiej i po upadku twierdzy Przemyśl trafił do niewoli rosyjskiej, do obozu jenieckiego w Azji Środkowej. Po powrocie do Lwowa został asystentem na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Jana Kazimierza. Był cenionym laryngologiem, za młodu zaś jak wspominał syn parał się także literaturą; publikował wiersze i prozę w lwowskiej prasie.
A zatem moja pani doktor pomyliła ojca z synem. A ja za nią powtórzyłem ten błąd.
Pozdrawiam
DCH