Tajemnicza kontrolerka
Od kilku dni w moim liceum odbywa się jednostronny dialog dyrekcji z osobą, która kontroluje dokumentację szkolną. Jest to dialog jednostronny, ponieważ dyrekcja musi przyjmować w milczeniu każdą reprymendę. Teoretycznie może coś powiedzieć, ale praktyka rzadko ma coś wspólnego z teorią. Dyrekcja nawet tak zaniemówiła, że nie powiedziała nauczycielom, jak wygląda osoba kontrolująca naszą pracę. Wiadomo tylko, że to kobieta. Natomiast o przedstawieniu jej w ogóle nie było mowy.
Zresztą nie ma sensu kontrolerki przedstawiać, ponieważ jest ona wszędzie. Nie tylko sprawdza dokumentację, ale także obserwuje, jak wykonujemy codzienną pracę. Dzisiaj żwawo rozglądałem się na prawo i lewo, aby zobaczyć tę niepożądaną osobistość na własne oczy. Akurat szła w moją stronę jakaś obszerna kobieta, nienaturalnie zwiędła i przygarbiona, bardziej niż wypada w jej wieku, że pomyślałem: „oto ona”. Jednak dowiedziałem się, że jestem w błędzie. Podobno kontrolerka nie jest tak odrażająca. Jak na urzędniczkę tego typu, jest nawet ładna. Chociaż nie tak znowu piękna, aby się oglądać za nią na ulicy. Okazało się więc, że mam małe szanse, aby rozpoznać ją w tłumie bez posłużenia się portretem pamięciowym.
A zatem potrzebuję kogoś, kto już ją widział. Dyrekcji nawet nie próbuję prosić o jakąś charakterystykę postaci, ponieważ nie jest w stanie wydusić słowa na ten temat. Mamy się kontrolerki bać i robić w czwórnasób, a wtedy może dożyjemy do ferii. Chociaż kilka głów musi polecieć, bo tak z pustymi rękoma wyjść po kontroli nie wypada. Wynika zatem, że to ładna jędza. Zimne serce ukryte w miłej powłoce cielesnej. Nauczyciele, którzy ją widzieli, mówią, że twarz ma raczej nieokreśloną, choć niebrzydką. Ci, co ją widzieli z daleka, twierdzą, iż poznam ją po kroku – szybkim, wręcz gwałtownym, pospiesznym. Znaczy się, idzie w podskokach, a nawet biegnie. Chociaż panie woźne uważają, że raczej się skrada, czyli ma krok powolny. Jak lisica. Podobno jest ruda, ale też lekko czarna. Raczej blondynka – stwierdzili uczniowie. Wynika więc, że to kobieta kameleon. Mistrzyni kontrolowania – zagląda wszędzie i nikt nie wie, jak i kiedy to robi.
Za czasów PRL, na takie kontrole mówiło się słowami poety: „Zajrzała do toreb, zajrzała do waliz. Zajrzała do d?, gdzie miałem socjalizm”. W IV Rzeczypospolitej brakuje mi równie celnego rymu, który ośmieszyłby to, co wyprawia z nami owa tajemnicza kontrolerka.
Komentarze
doskonałe;) „z twarzy podobna zupełnie do nikogo”…?
tylko jak to jest, że wszyscy – uczniowie, woźne, nauczyciele wiedzą, kto zacz, a pan jeden nie…?:)
Szanowny Panie!
Rozumiem, że blog rządzi się swoimi prawami i ma być uwolniony od pęt redakcyjnej poprawności, ale uważam, że sposób w jaki przedstawia pan ową kobietę narusza pewne standardy:
„Akurat szła w moją stronę jakaś obszerna kobieta, nienaturalnie zwiędła i przygarbiona, bardziej niż wypada w jej wieku, że pomyślałem: ?oto ona?[…] Podobno kontrolerka nie jest tak odrażająca. Jak na urzędniczkę tego typu, jest nawet ładna.”
Czy to znaczy, że urzędniczki są z natury nieładne? Uważam, że ujawnienie Pana gustów nie wiele wnosi do dyskusji na temat polskiej szkoły.
Z poważaniem
GM
To niezły cyrk tam macie. Swoją drogą to pisanie takich rzeczy o osobie, której się nawet nie widziało to lekka przesada. Gm ? podzielam Twoje zdanie.
Tyle, że to ona ma nad Panem kontrole, a nie odwrotnie. Wiem, że miała to być pokazówka Pana niezależności, nieugiętości wobec nadzorujących Pana pracę itp., itd. Jestem jednak pewny, że w głębi duszy modli się Pan by tego nie przeczytała, ani żeby nikt jej nie doniósł o tej notatce.
Panie Janie, jeśli Pan to czyta to dopisałem post do ostatniej notatki Pana Darka w odpowiedzi na Pana (post).
Pozdrawiam.
Szanowna Pani GM,
wspomniałem o urodzie osoby, której się w szkole boimy. Nie jest ważne, czy wilk spotkany w lesie jest ładny, czy brzydki, skoro jest straszny. W tym znaczeniu pisałem o urzędniczkach tego typu, czyli strasznych, wzbudzających lęk, przerażąjących osobach. Trudno podziwiać urodę kobiet, które przyszły udowodnić nam, że jesteśmy do niczego. A takie komentarze padają w związku z kontrolą w naszej szkole.
Przepraszam za niejasne sformułowania. Ze wstydu płonę.
W żadnym wypadku nie uważam, że urzędniczki są brzydkie. Wprost przeciwnie. Te, których się nie boję, są piękne.
Pozdrawiam
DCH
Śmiało przyznaję „kiełbaskowy laur” dla najgłupszej notki na tym blogu tej powyższej. Nie jest tak skandaliczna, jak ta traktująca o śmierci rodziców uczniów (gdzie wykazał się Pan ignorancją psychologiczną charakterystyczną dla dżdżownicy z amnezją, pardon), jednakże stanowi arcymistrzostwo w sztuce dmuchania słowa do granic niedorzeczności i pustki wewnętrznej. O czym to jest? Prócz obrzydliwych (w zamyśle pewnie mających trafić do ucznia, dla którego śmiech z tuszy jest codziennym symbolem życia) uwag pokazuje Pan indolencję twórczą i pokazanie zagadnienia (po części intrygującego i proszącego się o rzeczowy, może lekko dystansujący się ogląd) z perspektywy nieczynnego pisuaru.
„pokazuje (…) pokazanie” – przepraszam za takie niezręczności syntaktyczne.
Szanowny Panie Dariuszu!
Założył Pan, że jestem kobietą. Nie jestem. Nazywam się Grzegorz. To już drugi minus od walczących o równouprawnienie. Trzy minusy to już chyba uwaga do dzienniczka.
Ale istotnie Pana odpowiedź częściowo wyjaśnia sprawę. Czytając Pana tekst zaraz po przebudzeniu, jeszcze przed poranną kawą i z nieprzetartymi oczyma, nie zrozumiałem przekazu o systemie kontroli, której się Pan przeciwstawia.
Obstawiam jednak przy swoim: wygląd nie powinien służyć jako argument w dyskusji. To jest ad hominem i uczy uproszczonego podejścia do problemu.
Pozdrawiam
GM
Sprawa dzisiejsza:
„Musimy przygotować świadomość młodej dziewczyny. Powinna być przygotowana do cnoty wierności i czystości – komentował wyniki wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski.”
Racja. Młodzi (i nie tylko) chłopcy i mężczyzni są świadomi i nie mają nic do czynienia z ciążami młodych dziewcząt. A wierni są aż po grób!
Przepraszam że przepraszam, ale skąd się biorą tacy ludzie, jak pan Orzechowski? Zdumiewa mnie już nie po raz pierwszy.On się wyraznie w tym ministerstwie marnuje.
Nie rozumiem krytyki Gospodarza. On opisal cos co jako zywo odpowiada swiatowi Kafki. Czyzby Proces wypadl juz z KANONu? Bo chyba mlodziez nie wie o co chodzi. W takim swiecie czlowiekowi jest zupelnie inaczej niz w swiecie normalnym: podejrzewa wszystkch, czuje sie niepewnie, w kazdej twarzy widzi zdrade. Wspolczuje Gospodarzowi, bo w takim swiecie (gdy kazda napotkana osoba jest kontrolorem) Jozefowi K. moga przyjsc i przelac sie na papier dowolne mysli.
A rym na 4RP moze byc taki: „Zajrzała do toreb, zajrzała też w karton. Zajrzała do d?, gdzie ja miałem czwartą?.
„Nie rozumiem krytyki Gospodarza. On opisal cos co jako zywo odpowiada swiatowi Kafki. Czyzby Proces wypadl juz z KANONu? Bo chyba mlodziez nie wie o co chodzi. W takim swiecie czlowiekowi jest zupelnie inaczej niz w swiecie normalnym: podejrzewa wszystkch, czuje sie niepewnie, w kazdej twarzy widzi zdrade. Wspolczuje Gospodarzowi, bo w takim swiecie (gdy kazda napotkana osoba jest kontrolorem) Jozefowi K. moga przyjsc i przelac sie na papier dowolne mysli.”
Niechże Pan poczyta Giddensa, który pisze z kolei o rosnącej roli zaufania. Sam na pewno jesz żywność, przy przygotowywaniu której nie było Pana, a tylko ją Pan kupił. Ufa Pan lekarzom, a nawet gdyby Pan nie ufał, zakorzenione w Pańskiej samowiedzy elementy medycyny sprawiłyby, że sam leczyłby się Pan podobnie. Wszystko to wynika z procesu, w którym coraz więcej rzeczy staje się niewidzialnymi, więc obserwacja zamienia się w wiarę. Jeśli mam wybierać między metaforą Kafki, a teorią Giddensa, to nawet przy braku podziwu dla tego drugiego wybieram Brytyjczyka. Kafka rysował tylko absurd. Absurd, który był jego własnym światem przeżywanym, a innym ludziom również się zdarzał (to istotne słowo). Oczywiście wielu z nas ma poczucie groteski potocznych i własnych trajektorii życia, ale czy to wbudza podejrzliwość? Nieroztropna diagnoza, dramatyzuje Pan strasznie, a w dodatku redukuje czytelników implicite do roli bądź to uczniów, bądź to nieduczonych w czasach licealnych. Biedny Józef DCH napisał po prostu dość żenującą notkę, podciąganie tego pod kanon wielkiej literatury zakrawa na śmieszność.
* przepraszam za „jesz”, powinno być „je Pan”, jakkolwiek śmiesznie to może brzmieć.
A mogłoby być „jesz Pan”?
Ej, a może sie ulitujemy nad panem profesorem, i powiemy mu kim jest a kontrolerka? Bo chyba jako jedyny, biedaczek, z całej szkoły nie wie?
Tym razem Locke’a zabrakło
Hilary Platteau, kończ szkołę, etaty w różnych ministerstwach czekają!
Cokolwiek masz Kattiu na myśli.
Zewnętrzna kontrola placówek oświatowych jest potrzebna. Problem w tym, aby była ona rzetelna, ale także konstruktywna. To oczywiście zależy od kontrolującego. Jeśli wizytator pojawił się tylko, aby wytykać wszystkim błędy (nawet tam, gdzie ich nie ma), upokarzać, wzbudzać powszechną niechęć i strach, to lepiej żeby go wcale nie było; przyzwyczai nauczycieli tylko do tego, że pracuje się „na 102” jedynie wtedy, gdy kontrolują, a i tak wtedy nie ma co liczyć na słowa uznania za dobrą robotę. Istota tkwi w motywacji członków rady pedagogicznej, która nie może spadać zaraz po kontroli, ale wzmocniona rzetelną analizą stanu faktycznego i asertywnym „podejściem” wizytatora do nauczycieli, powinna rosnąć. Takie jest moje skromne zdanie na ten temat.
Mam na myśli duży ładunek negatywnych emocji i poczucie posiadania monopolu na rację. a nawet czasem zapał iście inkwizytorski (choć to słowo uważam za b. mocne).
Tycho, oni sprawdzają PAPIERY. Jak to się ma do motywacji?
Katiu, jeśli mają takie ustawowe prawo, to niech sprawdzają! Nie będzie się przecież wstydzić ten, który rzetelnie z młodzieżą pracuje i nie ma nic do ukrycia! Ba, może nawet poczuje się lepiej, że ktoś to zauważył.
Katiu, chyba nie masz monopolu na określanie cudzych odczuć (słowo „masz” uważam za nokautujące i naprawdę rzadko zdobywam się na jego wykorzystywanie).