Koniec ery fachowców
Regionalna prasa podnieca czytelników wiadomością, że zwykła nauczycielka matematyki obejmuje funkcję dyrektora Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi. Kazał zatrudnić ją wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski, rekompensując w ten sposób partyjnej koleżance porażkę w wyborach samorządowych (głosowali na nią tylko krewni i znajomi – około 50 osób). Marek Legutko, szefujący Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w stolicy, musiał polecenie Orzechowskiego wykonać. Zadzwonił zatem do Łodzi i nakazał zatrudnić panią Katarzynę Paluszewską-Jurkiewicz ze Szkoły Podstawowej nr 10 na stanowisku dyrektorskim w OKE. Polecenie jest właśnie w fazie wykonywania. Mam nadzieję, że to nie była żadna dziennikarska prowokacja ani żart Świętego Mikołaja. Co będzie, gdy za parę dni okaże się, że w MEN nikt o niczym nie wie, ani Orzechowski, ani Giertych?
Załóżmy, że to jednak prawda. LPR liże rany po przegranych wyborach i na gwałt wstawia swoich ludzi, gdzie tylko może. Ponieważ edukacja jest w rękach tej partii, zatem możemy się spodziewać, że elpeerowcy rzucą się na co atrakcyjniejsze stanowiska. Oświacie grozi atak głodnej i przestraszonej szarańczy z LPR. Jako pierwsza została rzucona na żer dotychczasowa dyrektor OKE, Wiesława Zewald, ponieważ umiłowała PO, z czym nigdy się nie kryła (m.in. wsparła kandydata tej partii, Krzysztofa Kwiatkowskiego, w wyborach na urząd prezydenta Łodzi). Mimo że prasa ostrzegawczo trąbi, iż pod rządami nowej dyrektor grozi nauczycielom apokalipsa, ja jestem spokojny. Dlaczego?
Przecież w LPR nie ma wielu nauczycieli. Równie dobrze łódzką OKE mogła objąć handlarka z Rynku Bałuckiego albo roznosiciel pizzy. Według mnie, Łódź ma szczęście. Katarzyna Paluszewska-Jurkiewicz może i zawdzięcza swoje stanowisko partyjnym układom, ale to przecież nauczyciel. Dlatego nie należy przesadzać z protestami. Kobieta źle się nastawi do środowiska nauczycielskiego i zacznie jeszcze nam wszystkim z zemsty szkodzić. Jestem za tym, aby dać jej szansę, stosując wschodnioazjatycką metodę podporządkowania się szefowi. Jeżeli pracownicy podejrzewają, że nowy szef nie nadaje się na dane stanowisko, powinni popierać go we wszystkich decyzjach. Polecenia trzeba wykonywać bardzo skrupulatnie, samemu niczego nie inicjując. Niech rządzi dyrektor. Gdy okaże się mądry, wszyscy na tym zyskamy. A gdy będzie głupcem, zaraz prawda wyjdzie na jaw i dyrektor będzie musiał odejść. Pani Kasiu, proszę rządzić i pokazać, kim Pani jest – pionkiem w rękach LPR czy niezależnym fachowcem.
Piszę tak nie dlatego, abym sympatyzował z tą partią. Po prostu nigdy jeszcze na stołku OKE w Łodzi nie zasiadała niezależna od partyjnych układów osoba. Zawsze było to stanowisko, które obsadzała jakaś partia (ZChN, PO, teraz LPR). Jak nie obejmie go ktoś z LPR, to weźmie go osoba z PiS, a jeśli nie z PiS, to z Samoobrony. Tak źle, tak niedobrze. Niech więc będzie, jak być musi. W Polsce niczym w republice bananowej – bez partyjnego poparcia człowiek nawet dyrektorem szkoły w Wólce Brzozowej nie zostanie. Może tam najwyżej uczyć.
Codziennie w moim liceum koleżanki i koledzy dyskutują, że albo powinni założyć własną partię, albo zapisać się do którejś z istniejących. Podejrzewam, że w innych szkołach jest podobnie. Co odważniejsi i bardziej ambitni nauczyciele już się zapisali. Kto pierwszy ten lepszy. Teraz lepszą okazała się jakaś nauczycielka matematyki. Co jej zazdrościć? Każdy mógł zrobić to samo, zamiast żyć złudzeniami, że w Polsce awansuje się dzięki profesjonalizmowi. Era Balcerowicza, fachowca, się skończyła. Ludzie, zapisujcie się!
Komentarze
Wszystkim nauczycielom (humanistom szczególnie) mającym trudności z odnalezieniem się w polityce polecam reaktywację „Partii Umiarkowanego Postępu /W granicach Prawa…?/, Partia ta powstała w roku 1911. Polecam też zapoznanie się z książeczką: Historia Partii Umiarkowanego Postępu /w GRANICACH PRRAWA/ .
pierwsze polskie wydanie :Kraków 1987
ISBN 83-08-01537-9
No prosze a wiec w LPR sie da – a w Samoobronie to pani po przegranej w wyborach samorzadowych to juz musiala wyjechac za granice.
Panie profesorze,po dzisiejszej lekcji mam Panu tylko jedno do powiedzenia, jako nauczyciel jest Pan,za przeproszeniem,do dupy.
Do Pana powinny przychodzić wykształcone jednostki i włączyć sie w te Pana ,,dyskusje przy lampce wina”. My jesteśmy TYLKO uczniami. Potrzeba nam rzetelnej wiedzy od podstaw,jasnej i klarownej. Prosze nas nie traktować jak swoich wszystkowiedzących i wszystkomających kolegów ze studiów.
Bardzo bym chciała,aby kiedyś przyszedł taki dzień,żebym wychodząc z klasy po lekcji z Panem wiedziała o czym tak naprawde Pan profesor mówił i jaki miało to sens oraz żebym nie bała sie,że na następnych zajęciach każe mi Pan odpowiadac z rzeczy niepojatych i bezrozumnych. Chcę wreszcie zrozumieć to,co Pan,niezbyt skutecznie,stara się przekazać nam na lekcjach.
do zdegustowanej: to, co robisz, jest poniżej pasa. Czy to zdanie jest jasne i klarowne?
Zdegustowana,
masz usta, a nie mówisz,
masz ręce, a ich nie podnosisz do góry,
masz nogi, a nie tupiesz,
ani w żaden inny sposób nie sygnalizujesz, że nie korzystasz z moich lekcji.
Dziękuję, że przynajmniej w nocy jesteś sobą.
Dziękuję Opatrzności za internet, bo w przeciwnym wypadku w uczniowskie manekiny nigdy by nie wstąpiło życie.
Przerywaj, pytaj, zabiegaj, walcz – anonimowe impertynencje zostaw dla manekinów.
Pozdrawiam i życzę wyzwolenia z bycia życiowym manekinem
DCH
Oto i cała odpowiedź DCH – mów mi do lewego, a nie do prawego ucha. Bo wtedy jest to nieprawdą. Żałosna riposta, a właściwie jej brak.
Juz pisalem na ten temat :
PAN MYSLI ZE MY JESTESMY NA TYLE GLUPI ZEBY POWIEDZEC NA LEKCJI : PAN ZLE UCZY !! MY NIE ROZUMIEC !! PAN MA SIE ZMIENIC !!
??????????
UPADL PAN NA GLOWE ??
Jakby wszyscy mieli tupnąc, bo nic a nic nie korzystaja z panskich lekcji, to to bylby koniec XXI lo. Podlogi by sie zarwaly.
Do zdegustowanej : Nie przejmuj sie. Ja zdalem mature, jestem na wymarzonym kierunku studiow to i Ty dasz rade. Z polskiego tez. Czasami lekcje prowadza studenci i wtedy jest na prawde fajnie 🙂
Ciekawe.
Z własnych obserwacji szkolnych:
Na historii robimy praktycznie same testy na wzór maturalny, wbijamy sobie do łbów kompletnie nielogiczny klucz maturalny pod groźbą kolejnej dwói plus, bez cienia pasji i zainteresowania – wszyscy narzekają, ile wlezie (ja także, przyznaję).
Na j.polskim odeszliśmy spory kawałek od tzw. tradycyjnych metod nauczania, jest nauczycielski wykład, praca w grupach połączona z organizacją różnych miniimprez, czasem żmudne pisemne odpowiadanie na pytania. Żeby skorzystać, trzeba się odrobinę wysilić, bo na talerzu nic podane nie jest. Zastanawiające, jak wiele osób sarka i stęka podobnie, jak w przypadku historii, tylko na nutę „ona nas niczego nie nauczy”.
Ludzie, czy Wam nauka kojarzy się tylko z totalnie nieżyciowym wypełnianiem testów na lekcji sposobem na chybił (nie)trafił? Nauczyciel ma podyktować notatkę, wykujecie, zdacie i zapomnicie? Życzę powodzenia w dorosłym życiu, gdy matura pójdzie w niepamięć, a zostanie brak umiejętności działania, podejmowania inicjatyw, samodzielności itp. Nauczyciel daje wskazówki, ale zrozumienie i szukanie właściwych dróg do wiedzy należą do uczniów.
Jak czegoś nie rozumiecie to pytajcie, odzywajcie się, dyskutujcie. Jak babcię Franię kocham, czy ja w innym świecie żyję? Nauczyciel to też człowiek! :]
mruuukoteczko (mam nadzieję, że żadnej potrzebnej samogłoski Ci nie zgubiłem) – chwyć za rękę mcwala albo naucz się czytać ze zrozumieniem, nie wyrywać z kontekstu i zgłębiać wiedzę. Dziękuję za życzenia.
A ja się zastanawiam, nie wiem po co mi to i czy potrzebne, do jakiegoś związku. Może za zaliczenie kilku nudnych zebrań czasem będzie można skorzystać z tańszej wycieczki ze związku i zobaczyć coś więcej niż widok z okna?