Odmłodzić starych czy zatrudnić młodych?

Tyle się mówi o konieczności zatrudniania młodych nauczycieli, ale jak przychodzi co do czego, to uczniowie wolą starszych. Szczególnie w liceach. Weterani potrzebni są do nauczania przedmiotów maturalnych. Natomiast młodzi mile widziani są jako nauczyciele wuefu, wiedzy o kulturze, przysposobienia obronnego, informatyki czy religii.

Oczywiście nie chodzi o stojących nad grobem starców, lecz o dojrzałych nauczycieli w wieku 50+. Potrafią oni utrzymać w klasie dyscyplinę, stosują sprawdzone metody nauczania, trochę przynudzają, ale za to krok po kroku prowadzą uczniów za rączkę do matury. Starsi nauczyciele to skarb dla szkoły, o ile tylko dyrekcja potrafi ich zmotywować do pracy. Zresztą jak dyrekcja nie potrafi motywować, to wtedy w szkole opieprzają się i młodzi, i starzy.

Stary nauczyciel może męczyć uczniów, ale wytrzymują oni wiele, jeśli mają pewność, że taki styl daje im gwarancję zdania matury. Oczywiście ideałem jest stary belfer, który ma duszę młodzieńca. Podobnie młody nauczyciel może się sprawdzić w najtrudniejszych warunkach, jeśli nie ma mentalności chłystka, lecz trzyma fason i zachowuje się poważniej, niż wygląda. Aby tak było, wśród nauczycieli musi istnieć równowaga wieku. Żadna grupa wiekowa nie powinna dominować. Dzięki obecności młodych starzy młodnieją, a dzięki starym młodzi poważnieją. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy między starymi i młodymi nie ma wojny, a zatem znów wszystko w rękach dyrekcji, która musi dbać o pokojową atmosferę w pracy.

Wniosek jest taki: omszałych dziadów należy wysłać na emeryturę, natomiast sprawnych seniorów trzeba za wszelką cenę zatrzymać i okazać im należny szacunek. Niech młodzi nauczycieli mają się od kogo uczyć drylu i stylu.