Zaczynają się studniówki

Studniówka w moim liceum dopiero za miesiąc, ale są szkoły, które już w ten weekend będą się bawić. Zaczyna się szaleństwo przed tegoroczną maturą. Studniówki poprzednich lat tak mnie jednak wyczerpały, że w tym roku postanowiłem nie iść. Kilka dni temu wpisałem się na listę, pięknie dziękując za zaproszenie i życząc wszystkim dobrej zabawy beze mnie.

To jest moja pierwsza rezygnacja, więc czuję się wzruszony. Zawsze chodziłem na studniówki, czasem kilka razy w jednym roku (pracowałem dawniej w kilku szkołach). Raz nie byłem, ale to z tzw. wyższych powodów. Świadomie i z własnej nieprzymuszonej woli rezygnuję po raz pierwszy. Zastanawiam się, co będzie dalej. Czy moja decyzja jest chwilowa, dotyczy tylko tego roku, czy też już nigdy nie będę chodził na studniówki.

Pamiętam, jak nie mogłem zrozumieć nauczycieli, którzy nigdy nie chodzili na tego typu imprezy. Nawet będąc wychowawcami klasy maturalnej nie przychodzili. Otrzymywali reprymendy od dyrekcji, podobno nawet nagany, ale i tak nie przychodzili. Teraz wiem, że mogli mieć powód. Nie będę się rozpisywał o przyczynach tych decyzji, gdyż nie odpowiada za nie jeden rocznik, lecz wiele lat doświadczeń. Powiem tylko, że aby studniówki miały sens i były naprawdę balami szkolnymi, powinny odbywać się w szkole. W szkole czuję się, jak mawiają Rosjanie, „kak doma”, natomiast poza szkołą – czasem jak gość zaproszony z konieczności. Wolę tego ostatniego uczucia uniknąć.