Co z etyką?

Roman Giertych spełnił obietnicę, że ocena z religii będzie wliczana do średniej. Podpisał rozporządzenie, więc od nowego roku szkolnego opłacać się będzie uczniom chodzić na religię. Lub na etykę, ponieważ decyzja ministra dotyczy także tego przedmiotu. Teoretycznie uczeń, który nie chodzi na religię, może uczęszczać na etykę. W praktyce wygląda to całkiem inaczej. Otóż etyka prowadzona jest w co setnej szkole, więc jak ktoś nie chodzi na religię, to ma wolną godzinę i włóczy się po szkole. Wiem, o czym piszę, ponieważ mam uprawnienia do nauczania etyki, ale szanse, że dostanę godziny etyki bliskie zeru. Kilkadziesiąt osób w nieomal każdej łódzkiej szkole nie chodzi na religię, ale etyki się nie prowadzi. Poza kilkoma placówkami, tak jak napisałem, w co setnej szkole jest etyka.

Ponieważ uczniowie gonią za średnią, decyzja Giertycha może ich zachęcić do chodzenia na religię. Zwykle oceny z religii to piątki bądź szóstki, więc jak ktoś nie chodzi na religię, to traci na średniej i ma dużo mniejsze szanse na świadectwo z biało-czerwonym paskiem czy w ogóle na wyższy wynik ogólny. Oczywiście może się zdarzyć, że niektórzy uczniowie będą chcieli mieć tę dodatkową ocenę, ale nie z religii, tylko z etyki. Gdyby tak było, może w końcu prawo wyboru przedmiotu przestałoby istnieć tylko na papierze, ale zostałoby wprowadzone w czyn. Niechże w końcu w każdej szkole będzie przynajmniej jedna grupa osób ucząca się etyki, a nie marnująca czas na korytarzach szkolnych. Marzenie, prawda? W każdym razie decyzja ministra o wliczaniu oceny z religii do średniej przypomniała, ze religia ma gorszą siostrę – etykę.