W co się bawić?
Każde pokolenie ma swoje ulubione zabawy, które innym trudno zrozumieć. Także mnie nie jest łatwo pojąć, dlaczego córka w przedszkolu bawi się wraz z rówieśnikami w zabijanie. Przejęta wraca do domu i relacjonuje, na czym polega ta gra. Otóż jedna osoba udaje potwora, a reszta wciela się w role ofiar. Potwór rozszarpuje, rozrywa ciało na strzępy, syci się krwią, a ofiary konają w męczarniach. Mimo że wszystko odbywa się na niby, jestem tą grą zaniepokojony.
Nie wiem, czy dobrze robię, ale przekonuję córkę, że ta zabawa nie jest właściwa. Poprosiłem, aby się w to nie bawiła, a jeśli będzie przymuszana, niech poinformuje opiekunów. Tak też się stało – dziecko na moją prośbę doniosło na kolegów, a ci otrzymali pouczenie, że zabawa w zabijanie jest zła. Jednak nauka poszła w las, gdyż dzieci nie przestały się zajmować swoją ulubioną rozrywką. Zabawa w zabijanie trwa.
Nie wyciągam pochopnych wniosków, bo przecież od zabawy do rzeczywistości daleka droga. Liczę, że zainteresowanie grą w zabijanie minie samo, dlatego staram się nie okazywać specjalnego zainteresowania. Po prostu przyjmuję do wiadomości, że – jak mi opowiada córka – „koledzy znowu chcieli ją zabić, ale się nie dała”. Dziecko oczekuje, iż je pochwalę i powiem np. coś takiego: „Bardzo dobrze zrobiłaś. Dziewczyny muszą być dzielne. To ty ich zabij”.
Na razie córka zdradza mi, na czym polegają jej ulubione zabawy. Jednak niedługo przestanie mówić. I wtedy dopiero będzie groza. Ciekawe, w co się bawią te dzieci, które już potrafią trzymać język za zębami?
Komentarze
„Ciekawe, w co się bawią te dzieci, które już potrafią trzymać język za zębami?”
Nie chciał by Pan tego wiedzieć Profesorze
Myślę, że należy postępować konsekwentniej, nie tylko przyjmować do wiadomości, iż ta zabawa trwa nadal, lecz zareagować w przedszkolu. Naiwne bowiem jest Pana stwierdzenie,że ,,zainteresowanie grą w zabijanie minie samo”. Niestety, może nie minąć…I co wówczas będzie, gdy zakończy się tragicznie?
Napiszę Panu, w co mogą bawić się małolaty, które już potrafią trzymać język za zębami: w dręczenie swoich rówieśników, tych, którzy nie potrafią się obronić, które są gorzej ubrane. Na pewno Pan słyszał, np. o kozłach ofiarnych. O zabawy do rzeczywistości droga może być nie tak odległa, jak się nam wydaje.
Trzeba mieć wyobrażnię,przecież Pana córka nie bawi się w sklep.
Dariuszu – przyznaje sobie prawo do takiego zwracania sie do Ciebie, gdyz i ja podpisuje sie imieniem i nazwiskiem – uwazam, ze popelniasz blad; blad, ktory jest powszechny, ale w skutkach najprawdopodobniej katastrofalny.
Oczywiscie nie mam na mysli sugestii, ze zabawa w zabijanie jest zla – to nie ulega watpliwosci i nalezy o tym mowic, nie tylko dzieciom, mlodziezy; warto te prawde powtarzac takze wielu doroslym, ktorzy na relatywizowanie „zabijania na niby” narazeni sa jeszcze bardziej, bo przeciez „sa dorosli i maja wlasny rozum”.
W mojej ocenie bledne jest zabranianie dziecku takiej zabawy. W idealnym swiecie agresja, przemoc, a byc moze i smierc – nieistnialyby. Swiat, w ktorym zyjemy, idealny nie jest. Rzeczywistosc kreowana przez telewizyjne wiadomosci jest przerysowana i czesto nieprzystajaca do codziennych obserwacji – z drugiej jednak strony zabojca z nozem, grasujacy po ulicach tego czy innego miasta najprawdopodobniej faktycznie istnieje. Istnieje rowniez przemoc, brutalna agresja; istnieje i bedzie istniec dominacja silniejszych nad slabszymi, pogarda dla innosci, cale spektrum zachowan obrzydliwych, ale nieusuwalnych – przynajmniej w dajacej sie przewidziec przyszlosci.
Opierajac sie na takich zalozeniach – czy ktores jest bledne? jesli tak, prosze mnie poprawic – znacznie lepsza rada dla dziecka byloby: „wiedz, ze to jest zle; wiedz, dlaczego; wiedz, ze kiedys ta zabawa moze sie stac rzeczywistoscia i naucz sie, jak sie wtedy zachowac”. Dziecka absolutnie nie nalezy chronic przed swiadomoscia, ze zlo sie dzieje. Przeciwnie – w mojej ocenie, male dawki zla, opatrzone rozwaznym, dopracowanym komentarzem moga zadzialac jak szczepionka przeciwko wirusowi.
Porada: „nie baw sie w to” sprawi, ze dziecko bedzie znacznie bardziej narazone na jeszcze gorsze skutki jeszcze brutalniejszych zabaw, o ktorych juz opowiadac nie bedzie. Teraz jest ostatni moment, by Twojemu dziecku podarowac narzedzia, dzieki ktorym ze zlem – immanentna cecha naszego swiata – bedzie moglo sobie poradzic.
Pozdrawiam, Piotr Klibert.
Dopowiadam: trzeba zareagować w przedszkolu. Ponownie. Od zabawy do rzeczywistości droga może być krótka.
Piotrze Klibercie, mam dla ciebie swietna odpowiedz, pozwolmy dzieciom bawic sie jak chca i gdzie chca. Jezeli chodzi o nazwisko, to znalem kiedys jednego Kliberta ze tych starych Klibertow z pod Sokolowa, co na obczyznie tyle bawili, znalem tez niejakiego Gilberta z rodziny Gilbertowskich, co to im matka niedawno zmarla. Wracajac do dzieci, wydaje mi sie ze im sie nie snilo nigdy by zabijac i ze to dorosli ich tego ucza. Popatrz gdziekolwiek, szanowny Klibercie, jak konflikty na swiecie sie rozwijaja, ile dzieci jest w nich angazowanych. Nalezy swoim dzieciom jasno postawic sprawe: zabijanie nie jest okej, zabijanie nie jest kul, z zabijania wyzyc sie nie da, a tylko klopoty same na siebie mozna sprowadzic.Pozdrawiam wszystkich blogersow w ten zimny, nieprzyjemny wieczor.
Potrze, piszesz, że w Twojej ocenie błędne jest zabranianie dziecku takiej zabawy. Czy Ty kiedykolwiek rozdzielałeś zadymę zorganizowaną przez małolatów, której początkiem była głupawa zabawa? Wiesz wówczas, że musisz działać szybko i skutecznie. To czas Twojej pracy. A po takim dyżurze w domu wypijasz podwójną setę jak wodę, mimo że nie jesteś alkoholikiem i w tyłku masz wówczas wszelkie immanentne cechy świata.
Bardzo czesto bawiłem się w zabijanie – ojciec kupował mi pistolety maszynowe na elektryczne błyski, pistolety i rewolwery na kapiszony i korki. Samodzielnie konstruowałem łuki, kusze i bardzo dobre proce z gumami lotniczymi lub splecionymi w warkocz wentylami – dobrze władałem też procą rzymską. Całe dzieciństwo zajmowalem się zabawami w zabijanie. Później bawiłem się w zabijanie na demonstracjach w stanie wojennym – z przyjemnością waliłem kamieniami w zomowców. I nic z tego nie wynika, bo równolegle wyłgałem się od służby w armii, nie znoszę policji i jestem pacyfistycznie, łagodnie do świata nastawiony. Nie licząc formacji policyjnych.
Pozdrawiam
Ja natomiast rozwazam zmiane profesji i przystapienie do policji. Naprawde, mimo ze najmadrzejszy na swiecie jednak nie jestem.
Literatura dziecieca, nawet ta dla przedszkolakow pelna jest okrucienstwa i zabijania.
Tez pamietam z dziecinstwa jakies gry w zabijanie na podworku, w ktporych uczestniczylam : faszystow i imperialistow dreczacych Mirzynow i Chinczykow (Czan Kai Szek) 😆 .
Pamietam tez jak matka odebrala mi jakis dreweniany rewolwer, kiedy „celowalam” w kota, mowiac, ze nigdy nie nalezy celowac w nikogo, „bo jeden chlopczyk celowal w swoja siostre na niby, a pistolet wzial i wystrzelil i ja zabil”. BYlam wstrzasnoeta na tyle, ze pamoetam to do dzis i sama uzywam tej pedagogicznej historyjki wobec innych dzieci 😳
Wlasciwie jest to ciekawy problem. Bo z jednej strony byloby mi zapewnie przykro obserwujac zabawe dzieci w zabijanie, z drugoiej strony jestem przekonana, ze nawet przeszkolaki odrozniaja zabawe na niby od prawdziwego zycia.
Intuicja mowi mi, ze moze nie tyle zabraniac, co porozmawiac z dzieckiem powaznie o przemocy, o wojnie, o agresji – tej prawdziwej, o empatii, o tym jakie to moze byc cierpienie dla bliskich osoby zabitej, ktorzy juz jej nigdy nie zobacza.
Nie wiem, prawde mowiac.
Ale nie namawialabym tez dziecka do skladania donosow na kolegow, z ktporymi sie bawi . Tu nie mam zadnych watpliwosci. Sama bym porozmawiala z przedszkolanka.
Osobiście jeśli mam wybierać między zabijaniem i nie zabijaniem to wolę tortury.
Zabijanie jest jakieś infantylne.
Wszystkie dzieci się w to bawią.
Wiesz Helena, że krwawe opowieści – jak Twojej mamy o pistolecie – dzieci uwielbiają. Szedłem kiedyś ze swoimi na spacer i po drodze był przejazd kolejowy z opuszczonymi szlabanami. Synek się spytał czemu nie przechodzimy – przecież pociąg nie jedzie. Niewiele się zastanawiając odpowiedziałem – „Tam, z tego lasu szedł kiedyś drwal z siekierą. Gdy przechodził przez zamknięty przejazd stopa mu uwięzła między szynami. Nie mógł jej uwolnić więc gdy nadjeżdżał pociąg musiał sobie sam stopę odrąbać. Odrąbał i przeczołgał się za szlaban”. Wyobraź sobie, że jakiś czas temu moja już dorosła córka spytała się mnie czy ta historia z drwalem była prawdziwa. Tyle lat ją pamiętała!
Pozdrawiam
Chciałbym wiedzieć, co w czasie zabaw w zabijanie robią panie przedszkolanki. Taka zabawa trwa ani chybi dłużej, niż wypicie kawy czy spożycie drugiego śniadania. Panie z pewnością widzą bawiące się maluchy, słyszą radosne okrzyki „potwora” rozszarpującego swe ofiary, i rozdzierające jęki tychże. Dzieci oglądają najróżniejsze filmy i wiedzą, jak ryczą potwory i wrzeszczą zaatakowani przez nich ludzie. Takie zabawy to z pewnością źródło bardzo wielu decybeli, które muszą być słyszalne w dużym promieniu. Panie w opisywanym przedszkolu nie reagują na wyczyny maluchów? Może są zadowolone z takiej sytuacji. Jest spokój, dzieciska zajęte sobą…
Bardzo dawno temu mój pięcioletni wówczas syn – przedszkolak pozbawił uwłosienia pięć czy sześć dziewczynek, uwłosienia być może hodowanego już pod pierwszą komunię. Użył do tego celu ostrych nożyczek, musiał przy tym mieć sporo czasu. Opitolenie kilku fryzurek na glanc to nie kwestia pięciu minut. Furia pań przedszkolanek i pań – rodzicielek skupiła się niestety na skromnych osobach rodziców owego fryzjera, nigdy też – pomimo starań – nie udało mi się dowiedzieć, gdzie w tym czasie były i co robiły panie odpowiedzialne za bezpieczeństwo dzieci.
Może przydałaby się rozmowa z opiekunkami, Gospodarzu?
donosów… Ja uważam że nie zawsze poinformowanie nauczyciela, rodzica itp jest donosem. To jest reakcja na agresje. Jeśli moje dziecko np widzi ze jeden dzieciak nęka drugiego to chcialabym żeby „doniosło”. Jesli samo byłoby nękane- też ma „donieść”. Ostatnio mój syn 6-scioletni walnął drugiego w łeb- za co został ukarany. W domu dopiero dowiedziałam się że tamten go przezywał. Walnąć go nie powinien, ale czasem słowa bolą bardziej niż czyny.
Co do zabraniania- jeśli nie mogę tego kontrolować osobiście to mocno się zastanawiam czy czegoś zabraniać albo nakazywać. Bo nie lubię rzucać słów na wiatr. Jak już zabraniam to pilnuję żeby tak naprawdę było. Jeśli to jest zabawa w przedszkolu i ja nie będę w stanie tego kontrolować… porozmawiam z paniami, ale zabraniać nie będę. Bo to w dziecku raczej wywoła poczucie krzywdy wobec rodzica- wszyscy mogą a ja nie. I następnym razem nie powie.
Lidqo, piszesz:
Bo nie lubię rzucać słów na wiatr.
Przeciesz ciagle je rzucasz na wiatr. Czemu nam tu tak klamiesz? Czemu troszeczke, chos odrobine nie przyznasz nam racji, ze je jednak rzucasz na wiatr? Dlaczego tak sie nam spszeniewierasz?
A z paniami z przedszkola zawsze mozna pertraktowac, zawsze mozna im powiedziec: sluchajcie, nie tedy droga. To nie nalezy robic tak, ale inaczej. I wtedy one posluchaja i nam jakos tam postaraja sie odpowiedziec.
A jakie badania dowodzą wpływu zabawy na wzrost agresji u młodych ludzi?
Może mi ktoś ze specjalistów odpowiedzieć.
Czy zabawa w doktora wpływa na wzrost nierządu?
Film „Galerianki” mógłby dowodzić takiej tezy.
Dzieci się bawią w co chcą.
To podstawowy warunek dobrej zabawy.
Dla dziecka jak mu dorośli organizują zabawę to nie zabawa tylko zajęcia.
Gdyby krwawe gry komputerowe wpływały na młodych tak jak się powszechnie uważa,to życie by się brutalizowało.
Doświadczenie i badania dowodzą że jest w wręcz przeciwnie.
Do Parkera.
Juz odpowiadam na twoje trudne pytania. Znalazlem w internecie, ze zabawa w doktora aktualnie NIE powoduje wzrostu nierządu, a wrecz przeciwnie, nie ma sie wiec czego obawiac. Dalej, podstawowym warunkiem zabawy jest dobry nastroj i swoboda (obyczajow), zgadzamy sie. Ale co do zajec, to jesli je rodzice beda chcieli sami dzieciom zorganizowac, to DOPIERO jest zabawa… (ubaw po pachy). Czyli jakby troszeczke odwrotnosc tego,co zwyklibysmy wszyscy zawsze sądzili.
Teorii agresywnych zachowań jest wiele – psychologicznych, socjologicznych czy neurologicznych. Wynikają one z relacji społecznych, wzorców medialnych, rodzinnych lub jest skutkiem niezaspokojonych potrzeb, często podstawowych.
Np. agresywna reakcja na brak czegoś [ lub ograniczenia ] wywołuje zachowania agresywne, te z kolei są przyczyną agresywnej reakcji otoczenia i tworzy sie tzw. błędne koło.
Polecam lekturkę „Krzyczeć, bić, niszczyć. Agresja u dzieci w wieku do 13 lat” Joachima Rumpfa; GWP 2003 lub coś z klasyki akademickiej, np. Psychologie i życie” P. Zimbardo.
P.s. na tym blogu też są zachowania agresywne – bywa, że dyskusja odbiega od sedna sprawy poruszanej przez Pana Dariusza i kończy się atakami na osobę.
Parkerze! Są zabawy zapewniające dzieciom rozwój intelektualny i miłe spędzenie wolnego czasu i takie, wpędzajace w kompleksy.
Oto przypadek mojej córki.
Będąc dziewczynką, wyróżniała się puszystą figurą, chociaż była sprawna fizycznie. To jednakże nie uwolniło jej od szykan ze strony bawiących się z nią w szkołę rówieśników. Przydzielano jej parszywą rolę kujona, nie potrafiła odmówić.
Dorabiając do niewielkiej pensji nauczyciela, nie miałem czasu na głębszą refleksję. Naiwnie, jak Gospodarz, myślałem, że ta zabawa minie.
Myliłem się. Na efekty nie czekałem zbyt długo: córka stała się agresywna wobec koleżanek i nauczycieli, przestała sie dobrze uczyć, moczyła się w nocy. Terapia była długa,m.in. zaczęła systematycznie trenować judo, co otworzyło jej póżniej wiele drzwi w życiu. Był to jedyny, pozytywny aspekt tej historii.
To jest wlasnie najgorsze, jak widzisz, ze twoje dziecko cierpi, bo jacys inni je szykanuja. Do pewnego stopnia chyba kazdemu sie to moze zdarzyc w zyciu, ale jak trwa zbyt dlugo, to trzeba sprawy wziac w swoje rece. Trzeba to umiec zauwazyc i trzeba zadzialac. Krzyczec i kopac, zrobic wielki problem, wtedy sie odwalą, a dziecko sie nauczy, ze trzeba walczyc za siebie, gdy przychodzi na to pora. A rodzice zawsze powinni byc gotowi, zeby cos zrobic… Bo jak sie cos robi, to na pewno bedzie efekt.
Zdenerwowalem sie teraz, ale to nie szkodzi.
Z całą mocą wspieram Parkera i Głupka. Nie należy zabraniać dzieciom wymyślonych przez nie zabaw. Mało – wiele się można nauczyć od własnych dzieci obserwując ich zabawy. Oto materiał poglądowy mówiący o tym jak wiele możemy się nauczyć od własnych dzieci –
http://www.youtube.com/watch?v=CLTjhsufbtE
Pozdrawiam
Lidqa, albo mnie zle zrozumialas albo sie nie dosc precyzyjnie wyrazilam. Pisalam o donosach dzieci na dzieci, z powodu „niewlasciwej” zabawy, nie wyrzadzajacej nikomu krzywdy. Oczywiscie, ze interewencja jest potrzebna, kiedy przekracza ona ustalone ramy ZABAWY.
Mam szczegolne uczulenie na donosy, bo wiem, ze z donosicielskich dzieci wyrastaja donosicielscy dorosli – za duzo jest pokus w pozniejszym zyciu. I jest to w moich ksiazkach jedna z najmniej atrakcyjnych cech ludzkich, przeradzajaca sie czesto w pokatne intryganctwo za plecami innych. Mam na wlasnym koncie zyciowym pare „donosow”, ale byly one zawsze z uprzedzeniem, ze zostaja zlozone (np. raporty sluzbowe) i dopiero wowczas, kiedy doszlam do wniosku ze wyczerpalam wlasne mozliwosci perswazji i interwencji. Zawsze byly ostatecznoscia, a nie pierwszym z brzegu narzedziem wplywania na innych.
.
Kartko, o to, to! Dzieci nie tyle moze uwielbiaja takie historyjki, co bardzo gleboko je zapamietuja. No i zmieniaja one postepowanie.
Jakie o to, to? O co chodzi? Czy to ten znany zespol TOTO? Kto mnie oswieci, bo juz trace sens. Nie wiem o chodzi. Gubie sie, po prostu nie kumam!
Ja też kiedyś byłem małym dzieckiem, było to bardzo bardzo dawno. . W dzieciństwie nigdy nie bawiłem się z karabinem w ręku. Zawsze mi przyświecało jedno przykazanie Boże – NIE ZABIJAJ.. Do dnia dzisiejszgo czuje wielki wstręt do wszelkiego rodzaju broni która ma służyć do zabijania drugiego człowieka..
Obecnie nie mogę się z tym pogodzić, gdy widzę w kościele w czasie nabożeństwa żołnierzy uzbrojonych z karabinami w ręku. Coś mi tu nie pasuje z tym przykazaniem Bożym
Głupku
Chodzi o drąbanie nogi siekierą! Taki wątek samoamputacji wczoraj wprowadziłem. Na początku bez menagera błyskotliwie Ci szło a teraz jakoś podupadłeś – chyba czas się zabawić jak dziecko.
Pozdrawiam
Kartko, nie wspominaj mi managera, on mnie okradl, winny mi jest jakies 1500 zl, jezeli nie wiecej. Co do watku, jaki zapodajesz, to raczej rozumiem, odrabanie nogi, w porzadku, ale czy jest akurat w porzadku, ze manager tak sie ze mna obchodzi? Pytam sie tu teraz wszystkich. I, zeby bylo to jasne, ja na razie nigdzie nie wyjezdzam, bo mnie na to nie stac.
Heleno: Jesteśmy wychowani w kraju gdzie poinformowanie kogoś o jakiejś patologii jest donosem. Jeśli kolega wynosi mydło z pracy- nie donosimy, jeśli nauczyciel walnął ucznia w łeb- nie donosimy, jeśli w końcu w zakładzie pracy dzieją się rzeczy naprawdę złe- też nie donosimy. Sama jestem też wychowana w duchu nie skarż i nie wolno donosić. I teraz jest tak- przykład hipotetyczny, ze jak nauczyciel np bije swoich uczniów i inni nauczyciele to wiedzą – to najgorszym byłoby zgłoszenie tego gdzieś – gorszym niż bicie dzieci tak? Jak ktoś wynosi coś z pracy czy kseruje całe książki na własny użytek- to nie robi nic złego- ale jakby ktos na niego nie daj boże doniósł…
Nadal się bawią w zabijanie, tyle, że wirtualne. Obserwuje to codziennie.:))
Lidqa, ale ja nie mowilam o biciu, okradaniu czy patologiach…
Mowilam o takim donoszeniu, ktpore stawia donoszacego w dobrym swietle a „donoszonego” w zlym…
Ostatnie lata przed emerytura spedzilam w gronie „mlodziezy”, ktora donosicielstwem zajmowala sie z duzym entuzjazmem i oddaniem, bo bylo to wynagradzane przez zakompleksionego i niemadrego szefa. „Wiem, kto na tablicy ogloszen, gdzie wywiesilem swoje ostatnie rozprzadzenie, dopisal czerwonym flamastrem slowo ‚D..a’ i wyciagne z tego konsekwencje. A ty, Heleno, nie wywracaj oczami!” 🙄
Ale ja o zabawie mówię.
Nie o patologii.
Może coś o badaniach?
Bo to magiel się robi.
Parker
Przecież było o badaniach – był wątek zabawy w lekarza
Pozdrawiam
O niczym nie było.
Jedna pani drugiej pani powiedziała,że jak się dzieci w wojne bawią to szkodliwe jest.
A zabawa w stary niedźwiedź co prawda uczy,że niedźwiedzie śpią ale jednocześnie na całe życie zostawia nieuzasadnione przekonanie o sposobie odrzywiania się misiów.
Do tego wizja krwawej jatki jaka czeka dzieci po zbudzeniu się misia jest gorsza od nie jednej zabawy dziecięcej.
To zabawa dla starszych dzieci.
Moim zdaniem to gospodarz ma problem ze swoim blogiem.
Nie wydaje mi się żeby zamiarem autora było przeniesienie pokoju nauczycielskiego do internetu.
A tak się stało.
Osoby z zewnątrz nie są dopuszczone do dyskusji.
Ignoruje się je pod byle pretekstem.
A jak się można obrazić.
Same obrażone niki.
Zawodowa klika nastawiona roszczeniowo.
Oportunistyczna jak te krzyże co sobie pozawiszali.
O dupie Maryni rozprawiający jak są akurat po podwyżce.
Gospodarzu, a w Czterech pancernych się nie bawiłeś? Jak się boisz takich zabaw to sprawdź jak radził parker, czy przypadkiem w przedszkolu dzieci się nie bawią w Stary niedźwiedź mocno śpi i w Chodzi lisek koło drogi
mmtv,
jest potężna różnica między zabawą w starego niedźwiedzia a grą w zabijanie, podczas której dzieci się naprawdę duszą, aż któreś zemdleje. W Łodzi jakiś czas temu mlodzież bawiła się w wieszanie. Na zmianę chłopcy przymierzali sznur, wieszali się po kolei, a inni musieli szybko odcinać. Raz grupa nie zdążyła i chłopak wylądował w szpitalu, przeleżał w śpiączce parę dni. Dzisiejsze dzieci są o kilka lat świetlnych od zabaw, które wymieniasz. Czterej pancerni i zły miś to prehistoria rozrywek dziecięcych.
Pozdrawiam
DCH
Parkerze sznowny, brodą muru nie przebijesz. Jezeli wedug ciebie ten blog stwarza problemy Gospodarzowi, to kto jak nie ty powinien zabrac sie za ich rozwiaznie? Ja na ten przyklad juz jestem zmeczony pilnowaniem poziomu wypowiedzi niektorych dyskutantow (ciebie tez niestety), wiec proponuje, abys teraz to TY sie za wszystkich zabral. Wez wszystkich do galopu, nie przepuszczaj nikomu. Wykasowuj, co wedlug ciebie jest niewlasciwe. Badz subiektywny i niesprawiedliwy. Badz nawet troche zly! Ja tez zauwazylem ten syndrom pokoju na uczycielskiego jaki dotkna nasze forum. Skonczmy z tym, raz na zawsze.
Parker: twoja wypowiedz zabrzmiała jakby to moj synek pisał: Czemu nikt sie nie chce ze mną bawić??? Ja też chcę! Porozmawiajcie ze mną!
Tak zabrzmiało bo tak miało zabrzmieć.
Jak chcę się bawić to sobie towarzystwo znajduję.
Tematy poruszane przez gospodarza są całkiem serio.
Dyskusja natomiast jak u cioci na imieninach.
Na żadne poważne pytanie nie pada żadna odpowiedź.
Czy pytanie prowokacyjne czy głupie czy mądre.
O ulubioną zupę należy spytać to się dyskusja zawiąże.
Jak gospodarz temat nadgodzin uczniów poruszył to same mądre wypowiedzi.
Uczniów.
Nie chce mi się sprwadzać ale chyba nikt z was buzi nie otworzył.
Nawet anonimowo was na refleksję nie stać.
Nawet anonimowo jesteście hermetyczni.
Co takiego zlego jest w atmosferze u cioci na imieninach? Dajmy spokoj tej powaznosci i temu serio, serio. Bawmy sie wiecej w gry slowne,zagadki psychologiczne, czy co tam kolwiek przyjdzie komu do glowy. A nie, ciagle to udowadnianie drugiemu: jak ty malo dla mnie znaczysz, jak bardzo nie masz racji i tak dalej i tym podobne…
Brak odpowiedzi na powazne pytanie tez jest jakąs odpowiedzią. Postarajmy sie o tym pamietac.
I jeszcze jedno, Parkerze, piszesz:
Nawet anonimowo was na refleksję nie stać.
Nawet anonimowo jesteście hermetyczni.
Bolą, naprawde bolą nas takie stwierdzenia i ranią.
Szanowny Gospodarzu,
Może byłem obcesowy w swoim poprzednim komentarzu, przepraszam. Ale po przeczytaniu komentowanego wpis przed oczami stanęła mi pewna mamusia przedszkolaka, która nie pozwalała mu na żaden kontakt z bajkami dla dzieci (ani książkowymi ani w innym medium). Bała się kontaktu dziecka z przemocą, śmiercią i innymi strasznymi rzeczami. Jedyny wyjątek zrobiła dla „Królewny Śnieżki”, ale jedynie po to, żeby jej dziecko nauczyło się, że nie wolno przyjmować pokarmu od obcych.
W tym samym czasie moje własne potomstwo w wieku przedszkolnym z fascynacją oglądało filmy z cyklu „Wędrówki z dinozaurami”, które pełne są krwawych scen ze świata przyrody prehistorycznej, a niektóre sceny zabijania są zrealizowane nawet w konwencji komicznej: np. wielki dinozaur powoli skrada się skalistym brzegiem głębokiego fiordu, widzowie oczekują, że lada chwila zobaczą jak chwyta zdobycz, ale z odmętów wynurza się jeszcze większy potwór i błyskawicznie wciąga polującego dinozaura do wody.
Oczywiście zabawy polegające na duszeniu są niebezpieczne, ale od wspomnianych w blogowym wpisie zabaw „w potwory” bardziej niebezpieczne, a równie popularne wydają mi się inne zabawy przedszkolaków. Mam na myśli np zjadanie różnych substancji i przedmiotów, np. zjadanie past do zębów, mydła i klejów, czy prób jedzenia eksponatów z kącika przyrody. Również próby naśladowania iluzjonistów, lub widzianych w telewizji zabiegów medycznych nie są w moim mniemaniu najlepszymi motywami zabaw dla przedszkolaków. Przynajmniej w porównaniu do zabaw w potwora.
Pozdrawiam