Na kiedy przenieść maturę?
Matura wcale nie musi być w maju. A kiedy? W Gdańsku proponują czerwiec (zob. info), a mnie się wydaje, że jeszcze lepszym terminem byłaby druga połowa czerwca i początek lipca. Matura powinna odbywać się po zakończeniu nauki we wszystkich klasach. Klasy pierwsze i drugie miałyby już wakacje, a trzecie podchodziłyby do matury.
Gdyby rok szkolny w liceach i technikach trwał do Bożego Ciała, skończyłby się bałagan związany z organizacją egzaminu maturalnego. Nauczyciele pracowaliby w pocie czoła do połowy lipca, mieliby zatem 6-tygodniowe wakacje. Egzaminatorzy sprawdzający prace pracowaliby w wakacje, czyli podczas swojego urlopu (za dodatkowe pieniądze, tak jak jest obecnie), a nie w weekendy. Teraz ludzie tyrają po kilkanaście godzin przez trzy weekendy i przychodzą sflaczali na lekcje. Czy pracują wydajnie? Śmiem wątpić.
Nauka w liceach trwa trzy lata, z tego co najmniej po miesiącu należy odjąć w pierwszej i drugiej klasie na matury klas trzecich (młodszym przepada mnóstwo lekcji). Nauka w ostatniej klasie jest skrócona – kończy się kwietniu. A zatem faktycznie nauka w liceum trwa nie trzy lata, tylko dwa i pół. Wystarczy, aby przygotować młodzież do matury, ale na zrealizowanie czegoś więcej to zdecydowanie za mało.
Gdyby matura była w drugiej połowie czerwca i na początku lipca, wyniki byłyby w połowie sierpnia. Wtedy ruszałby nabór do szkół wyższych – skończyłyby się więc długie wakacje pracowników uczelni. Po 15 sierpnia wracaliby do pracy – przynajmniej ta część, która została zatrudniona przy naborze. I problem z wakacjami, które tak kłują w oczy ludzi spoza szkolnictwa, by się skończył. I wiele innych problemów – jak np. czteromiesięczne wakacje absolwentów, którzy nie wiedzą, co w tym czasie ze sobą zrobić.
Czy są jakieś wady tej propozycji?
Komentarze
A po co jest matura ? Co by się stało gdyby nie było matury ?
Widzę tylko jedną – za to zasadniczą! -wadę. Ci biedni pracownicy różnych kuratoriów i tym podobnych instytucji też pewnie musieliby pracować w wakacje. Albo – o zgrozo! – skorzystać z urlopu w innymi niż letni terminie.
Ech, chciałoby się to zobaczyć…
A pomysł całkiem sensowny. Mnie by odpowiadał bez żadnych zastrzeżeń.
Na przykład: czy jak ktoś po 9 latach edukacji zda maturę, to potrafi komunikować się z innymi ludźmi ? Czy potrafi działać w grupie ? Są to podstawowe problemy Polaków w pracy, w domu, w sklepie, na ulicy, …
VALANA – wyobraź sobie, że „Ci biedni pracownicy różnych kuratoriów i tym podobnych instytucji też pewnie musieliby pracować w wakacje” – maja tylko 26 dni urlopu. I gdyby chcieli nawet wykorzystać cały urlop, to i tak znaleźliby czas na matury w czerwcu. Termin matur podyktowany jest czasem pracy NAUCZYCIELI:)! i ICH WAKACJAMI. Smutny jest ten blog. I chyba jedyne miejsce, gdzie wszyscy belfrowie mogą sobie bezkrytycznie ponarzekać.
u mnie w szkole na ten pomysł wpadliśmy już dawno. nawet niech te matury zaczynałyby się 10 czerwca – i tak byłoby to z korzyścią dla wszystkich.
Na ten pomysl wpadli już dawno w Anglii.Wyniki są 15 sierpnia i mailowo trafiają na uczelnie. Tak,że to jest odkrywanie Ameryki…;-)
Sensowny pomysł, dlaczego na to nie wpadną urzędnicy w ministerstwie? Już wiem! dlaczego!- ktoś przecież musi wymyślać nowomowę oświatową, organizować debilną „radosną szkołę”, gdzie na gadżety wydano 250 tyś. zł (!!!!), a np. na olimpiady językowe zabrakło. W sumie nie pojmuję, mimo wielu lat pracy w szkole, dlaczego oświatowi urzędnicy głupich, a kosztownych pomysłów mają wiele, zaś ani słowa o tych sensownych, np. mniejsza liczba uczniów w klasie, mądrze rozłożony kalendarz maturalny.
Niezły pomysł. Gdyby rok szkolny w klasach maturalnych kończył się np.31 maja, a nie pod koniec kwietnia nauczyciele mieliby więcej czasu na powtórki, wtedy matura mogłaby się zaczynać w połowie czerwca i nie byłoby takiego bałaganu z młodszymi klasami, które ze względu na tak wczesne terminy matur mają połowę lekcji, a to już nie można nazwać nauką.
Sensowny pomysł, jestem za.
Acz trochę naiwnie pan wierzy, że to spowoduje, że ludzie przestaną opowiadać mądrości ludowe o wakacjach i w ogóle o głupich i leniwych nauczycielach.
Nie przestaną, teraz też fakty ni znajomość realiów im nie sa potrzebne by sądy wydawać (i mediom i zw. zwykłym ludziom)
A co do wakacji nauczycieli, od zawsze jestem za tym, by nauczyciele (więc i ja sam) mieli miesiąc wakacji.
Tyle że to wiążę się ze skróceniem wakacji uczniom, bo de facto wakacje, ferie i świąteczne przerwy sa przede wszystkim dla uczniów, nie dla nauczycieli.
ja z chęcią przychodziłbym do pracy w sierpniu czy np. w Sylwestra:), nie widzę przeciwskazań.
Ciekawi mnie co na to uczniowie i ich rodzice, fajnie by było, gdyby ktoś taki eksperyment wcielił w życie.
jestem prawie pewny, że zacznie się gadka o biednych uczniach, którcyh xli nauczyciele nie dość, że przeładowują materiałem, to jeszcze każą im tak często i w dziwnej porze do szkoły chodzić.
Bardzo dobry pomysł. W końcu nie traciłabym połowy pensji. Jako ceniony polonista, ze 100 procentową zdawalnością na maturze co roku dostaje dwie klasy maturalne, co oznacza, że od maja zarabiam o 10 godzin tygodniowo mniej (w konsekwencji mniejsza pensja wakacyjna).
Tak, tak. Wy, nauczyciele unikacie najprostszych pytań jak ognia. Po co człowiek chodzi do szkoły ? Do czego jest potrzebna matura ? Dlaczego wasi absolwenci nie potrafią rozmawiać, komunikować się z innymi ludźmi (zapytajcie o to pracodawców) ? Dlaczego „być uczniem, to znaczy walczyć o swoją niezależność i inteligencję, swobodę myślenia, którą szkoła niszczy. To ból brzucha przed lekcją, na której zostaniesz wyśmiany, poniżony. To strata czasu na bezpłodne ślęczenie w szkolnej ławce, gdy niczego się nie uczysz. To wykonywać swoje obowiązki, by zadowolić nauczycieli i rodziców”?
Wiedza i uczenie stały się dla polskiej szkoły i nauczycieli fetyszem. Celem szkoły jest dobrze nauczony uczeń.
Wiedza wtłaczana w uczniów przestała być tak ważna jak to było w ubiegłych latach i wiekach. Teraz ważniejsze staje się uczenie sposobów działania w życiu. Jak funkcjonować w społeczeństwie, w rodzinie, w pracy, w internecie. Jak rozmawiać, jak kłócić się, jak być asertywnym. Jak stawiać sobie cele i jak je osiągać. Jak zmieniać siebie i jak wpływać na zmianę innych. Takie umiejętności pozwalają na skuteczne ZDOBYWANIE wiedzy i KORZYSTANIE z niej – w szkole i przez całe życie.
Celem szkoły powinien być człowiek poszukujący, otwarty, obywatelski, aktywny, odważny, starający się o szczęście swoje i wspólnoty, w której żyje. Właśnie te cechy niszczy polska szkoła waszymi rękami, drodzy nauczyciele. Wiecie o tym dobrze, gryzie was sumienie i dlatego bardzo lubicie narzekać, tak jak Szanowny Gospodarz.
Pomysł absolutnie genialny. Gdyby tylko udało się go wprowadzić…
Wypowiadałem się w tej sprawie wielokrotnie. Ostatnio http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=847
Wpis p. Chętkowskiego jest co najmniej wtórny.
Natomiast propozycja jest poważna, ale jej realizacja napotka dwie przeszkody: 1) opór nauczycieli, 2) opór wyższych uczelni.
ync (wpis z godz.05:47), cytuję Cię:”Wiedza i uczenie stały się dla polskiej szkoły i nauczycieli fetyszem. Celem szkoły jest dobrze nauczony uczeń”. Nawet w świetle słów, które napisałeś pod tymi dwoma zdaniami, z którymi zgadzam się absolutnie i bez dyskusji, nie masz racji. Uczniowie wynoszą z kolejnych etapów nauczania coraz mniej wiedzy. Fetyszem stały się wszelkie biurokratyczne procedury, które nikomu i niczemu nie służą. Testy nie są w stanie zmierzyć poziomu wiedzy ucznia, ani tego dobrego – aktywnego, twórczego, systematycznie pracującego – ani tego z kłopotami. Na dobrą sprawę, nikt już chyba nie wie, z jakim rzeczywistym zasobem wiedzy dzieciaki opuszczają mury szkoły.
Pozdrawiam.
Do ync
>Wiedza i uczenie stały się dla polskiej szkoły i nauczycieli fetyszem. Celem szkoły jest dobrze nauczony uczeń.
Wiedza wtłaczana w uczniów przestała być tak ważna jak to było w ubiegłych latach i wiekach.<
Fetyszem to są papierki, oceny, frekwencja, procedury, plany, programy dla urzędasów w MEN i kuratoriach. To wymusza najprymitywniejsze formy pracy proste w bezkonfliktowej realizacji i dokumentacji oraz biurokratycznej kontroli. Poczytaj sobie nowe podstawy do gimnazjum;-)
I stąd jest jak piszesz, ale w zlym miejscu winnych szukasz…;-)
Mam tylko jedną wątpliwość: nie wszyscy absolwenci nie wiedzą co ze swoimi, długimi wakacjami robić. Duża część absolwentów całe te wakacje pracuje, by zarobić na swoje studia, a najczęściej pracują dwa miesiące by zarobić albo na studia albo na miesięczne wakacje.
do jury: opór nauczycieli – wniosek co najmniej dziwny! Proszę nie traktować nauczycieli tak, jakby przyszli do tej pracy tylko po to, by mieć wakacje!
Ja, jak mam za duzo wolnego czasu, to ide sie napic. Tak jak Gospodarz, wodka i ogoreczki, albo ogorcy.
Aha, i jeszcze jedno… Ten ynch, czy jak mu tam… On dobrze gada. Wodeczki trzeba mu dac…
Od dawna twierdziłam, że letnie wakacje, tak długie, dodatkowo wypadające w najgorętszej i najdroższej porze roku są DLA MNIE bez sensu.
Oddam czerwcowe i lipcowe wakacje chętnie za dodatkowy tydzień – dwa w dowolnie wybranym przeze mnie terminie. Zakłady pracy mogą robić grafik urlopów, to dlaczego szkoły nie? A dzieciaki niech sobie mają dwa miesiące wakacji. Poza maturzystami (oni i tak będą mieli wolny wrzesień) i tymi, którym uczyć się nie chciało. Lipiec to czas na szkołę letnią, przygotowanie do egzaminów poprawkowych. I poprawki w ostatnim tygodniu lipca. A do szkoły na pierwszą radę pedagogiczną i rozpoczęcie roku wrócę 1 września.
A co ty tam Y teraz probujesz stworzyc bez sensu? Co ty chcesz oddawac? Napij sie z nami. Pijemy z Gospodarzem i jest fajnie. Zapomnij o klopotach. Przylaczaj sie.
Pomysł dobry, ale całkowicie nierealny w naszej rzeczywistości. A rodzice i tak będą zwalniać swoje dzieci ze szkoły np. w czerwcu lub we wrześniu (bo wtedy wypadnie im wyjazd na wczasy).
Co do wakacji — to chętnie przystałabym na 26 dni (przypominam, że soboty i niedziele są odliczane, co daje 5 tyg), ale z możliwością skorzystania z urlopu o dowolnej porze roku.
Wiadomo, że nauczyciel-człowiek też potrzebuje wyjść do lekarza, czy zarejestrować samochód i wtedy musi wymyślać zastępstwa koleżeńskie itp. Ostatnio koleżanka musiała prosić o urlop bezpłatny, bo pół roku temu miała wyznaczony termin badania w Poradni Chorób Piersi
Wad takiego pomysłu jest mnóstwo – po pierwsze – niekorzyśc dla kadry – dlaczego uważa Pan, że powinniśmy za darmo oddać wolny czas? Dla idei? Po drugie niekorzyść ucznia – jestem nauczycielem w LO i przygotowuję uczniów do matury. Pomysł na naprawę systemu jest jeden – likwidacja gimnazjum i wydłużenie czasu nauki w LO, gdzie uczniów dłużej się przygotowuje do tego egzaminu. Tylko, że tłumy zatrudnione w gimnazjach i setki dyrektorów tychże będą przeciw. Pozdrawiam serdecznie