Nauczycielu, zwolnij się sam
Nauczyciele już wiedzą, na jakich warunkach będą pracować w przyszłym roku szkolnym. Dla wielu są to warunki nie do przyjęcia, dlatego decydują się odejść ze szkoły. Doskonale objaśnia ten problem Wiesław Włodarski w wywiadzie pt. „Sam się zwalniam”.
Jak śpiewa Jaromir Nohavica, „Może i dobrze, że człowiek nie wie, co go czeka”. Nauczyciele jednak wiedzą, dlatego atmosfera w szkołach robi się coraz bardziej nerwowa. Godzin nie wystarczy dla wszystkich, dlatego najlepiej by się stało, gdyby kogoś diabli wzięli albo sam się zwolnił. Niestety, ludzie nie są tacy skorzy, aby swoim kosztem zrobić komuś dobrze. Wiesław Włodarski jest pod tym względem wyjątkiem. Gdyby nie odszedł, musiałaby wylecieć z pracy młoda nauczycielka matematyki.
Presja, aby starzy dali miejsce młodszym, jest w szkołach bardzo wysoka. Starsi koledzy reagują paniką, gdy ktoś ich pyta o wiek albo ile im brakuje do emerytury. Wiadomo, po co te pytania. Żeby przypomnieć. Ale młodzi też robią się nerwowi. Dobrze bowiem wiedzą, że jako takie gwarancje utrzymania miejsca daje im tylko zatrudnienie na podstawie mianowania. Kto tego nie ma, ten jest pierwszy do odejścia. Kogoś trzeba się pozbyć. Jak nie starego, to młodego. Najlepiej by było, gdyby ktoś sam się zwolnił, wtedy nie trzeba brudzić sobie rąk wywalaniem człowieka za burtę.
Komentarze
To właśnie jest filozofia tej ” dojnej zmiany”. Przecież pani minister cały czas o to chodzi! Nikogo nie zwolnimy! Zwolnią się sami!
PS. Jaromir Nohavica też śpiewa ” Do prdele práce!” co w wolnym tłumaczeniu znaczy ” do dupy z pracą”.
„Może i dobrze, że człowiek nie wie, co go czeka”.
Kto wie, czy nie powrócą czasy z międzywojnia i kierownik szkoły, obowiązkowo, będzie musiał być organistą i kościelnym, zależnym całkowicie od proboszcza?
Oni mogą wszystko, a znana jest ich miłość do IIRP.
@Gospodarz
Włodarski jest dyrektorem samodzielnego(!) liceum nr 50 na Pradze Północ. Jedyne liceum zamienione na gimnazjum już w TYM roku mające rekrutację (exTwarda!) jest na dalekim Mokotowie oraz aspiruje do innych(lepszych!) kandydatów niż ci od Włodarskiego. Co polityka kadrowa w liceum Włodarskiego ma do obecnej reformy edukacji i dlaczego z powodu tej reformy Włodarski MUSI zwolnić młodą matematyczkę??? Szczególnie, że jako osobisty wieloletni kumpel wiceprezydenta od edukacji Paszyńskiego układy z organem prowadzącym ma więcej niż znakomite…. 😉
W szkole mogłoby być naprawdę dużo etatów, gdyby miała działać sprawnie i efektywnie, a nie tanio. Przedmiotowcy mogli by być odciążeni z bycia wychowawcami i świetlicowymi. Poprawili by w ten sposób jakość nauczania, na które przez to nie mają czasu. Tym zajmowałyby się zatrudnieni do tego wychowawcy, którzy wychodzili by z młodzieżą poza szkołę, jeździli na wycieczki i organizowali imprezy szkolne. Informatyka, który kosztem lekcji zajmuje się szkolnymi sprzętami mogłaby zastąpić firma. Psycholodzy i pedagodzy mogliby się zająć niesieniem praktycznej pomocy psychologicznej, gdyby zatrudnić kogoś, kto prowadziłby papierkową pracę, która zajmuje im teraz 80% przewidzianego na pracę czasu i przez to nie ma czasu na rozmowy z młodzieżą, która tego potrzebuje. Podobnie z tonami papierów, które musi wypełnić dyrekcja i nauczyciele. Przecież do tego można zatrudnić przeszkolonych odpowiednio ludzi, a zaoszczędzony czas można by przeznaczyć na pracę z młodzieżą.
Można by też zorganizować klasy dwutorowe. Jedna prowadziłaby do ukończenia szkoły z naciskiem na absolwenta przygotowującego się do zawodu, a druga do ukończenia szkoły z naciskiem na absolwenta wybierającego się na studia. Po co wszyscy muszą uczyć się wszystkiego, a ci ambitni i zdolni być zmuszani do obcowania, z tymi, którym na edukacji nie zależy, bądź nie mają takich umysłowych zdolności.
I najważniejsze. Zlikwidować szkoły integracyjne. To ściema i wyrządza wielką krzywdę dzieciom nie mającym odpowiednich możliwości umysłowych (nie mylić z fizycznymi).
No właśnie, co ma reforma do obecnej liczby godzin w liceum? Kłopotem liceów będzie raczej, już za dwa lata, konieczność zatrudniania nauczycieli dla podwójnego rocznika. Wydaje mi się, że problem istnieje (także w mojej szkole z ukosa patrzy się na tych, którzy mając już prawo do emerytury nadal pracują), ale przykład wybitnie nie trafiony.
Jak rozumiemy czytając miedzy wierszami, Pan ostaje, prawda Jak sądzę w Pana przypadku, strachu wielkiego nie było, bo jeśli jest Pan członkiem ZNP, należy Pan do kasty nieruszalnych pracowników szkół, więc będzie Pan , dla dobra młodzieży oczywiście, trwał na posterunku narażając się na pisowski terror i wzbogacając zbiór swoich filipik.
Zakłamany Broniarz torpedował referendum w sprawie sześciolatków.
O wnikliwe rozważenie zasadności pytania referendalnego w sprawie obowiązku szkolnego sześciolatków zaapelował prezes ZNP Sławomir Broniarz do prezydenta Andrzeja Dudy.
Zadeklarował chęć rozmów na temat korzyści wynikających w wcześniejszego rozpoczynania nauki.
„Od kilku miesięcy toczy się dyskusja o obniżeniu wieku rozpoczynania edukacji szkolnej. W tej chwili nabrała ona niezwykle emocjonalnego charakteru” – zauważył prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w liście do prezydenta.
Zaznaczył w nim, że „ZNP, jako najliczniejszy reprezentant środowiska nauczycielskiego, w tym także wielu rodziców, dostrzegł i dostrzega potrzebę dyskusji na ten temat”. Podkreślił, że rozumie obawy rodziców. Przypomniał, że związek zwracał uwagę Ministerstwu Edukacji Narodowej na niebezpieczne zjawiska, wpływające na społeczny odbiór reformy. „Wskazywaliśmy potrzebę poprawy opieki w świetlicach i stołówkach szkolnych, a także konieczność zatrudnienia większej liczby pedagogów i psychologów. Nasze uwagi i wyniki przeprowadzonych przez nas badań w tej sprawie były także prezentowane podczas debaty sejmowej. Niestety, MEN nie zawsze podchodziło do tych uwag z należytą starannością” – napisał Broniarz.
„Dziś jednak jesteśmy przekonani, że szkoły i nauczyciele są przygotowani do pełnej realizacji obowiązującej ustawy. Nie ma też wątpliwości, że korzyści wynikające z wcześniejszego rozpoczęcia nauki przez dzieci, choć odroczone w czasie, są społecznie nie do przecenienia. Projektodawcy pytania referendalnego absolutnie nie zwracają uwagi na to, że jakiekolwiek zmiany dokonywane w trakcie roku szkolnego będą się odbywały kosztem dzieci i rodziców. Dlatego też apelujemy do Pana Prezydenta o ponowne wnikliwe rozważenie zasadności pytania referendalnego. Jesteśmy również gotowi do rozmowy z Panem na ten temat” – zadeklarował prezes ZNP.
Poinformował głowę państwa, ze zdaniem ZNP sprawy edukacji, wychowania, opieki nad dzieckiem powinny być przedmiotem prac rządu i parlamentu. „Wymagają one spokojnej i rzeczowej dyskusji, wolnej od politycznych emocji, prowadzonej ze świadomością, że każda decyzja skutkuje wieloletnimi konsekwencjami, i że żadna zmiana nie może odbywać się kosztem dziecka. Ponawiamy jednocześnie propozycję powołania przy urzędzie Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Rady Edukacyjnej, która – nie zastępując MEN – powinna być miejscem debaty różnych grup społecznych o teraźniejszości i przyszłości polskiej edukacji” – zaznaczył.
@kwant25
Gdyby szkoła miała działać sprawnie i efektywnie, mogłaby spełniać swoją rzeczywistą rolę społeczną.
I to jest właśnie przedmiotem rzeczywistej reformy oświaty.
Wszystkie quasi-reformy ostatnich lat były reformami programów i na istotne problemy oświaty nie miały najmniejszego wpływu.
Reforma oświaty to reforma organizacji i zarządzania, stworzenie mechanizmów generujących cel oświatowy.
Nie wydaje mi się aby szkoła była tania a to że byłaby „droższa”, wcale nie gwarantuje postulowanych sprawności i efektywności. Nie gwarantuje tego również „dużo etatów”.
Kolejność jest następująca: cel – wymagane środki – metody – optymalizacja.
Patologiczne sytuacje, o których piszesz obserwuję od lat… wielu, lecz ich uzdrowienie nie w etatach leży.
Przy efektywnej strukturze organizacyjnej ilość etatów jest wynikiem założonej ścieżki realizacji celu i jest przedmiotem zarządzania a nie postulowania. Podział środków również.
W takich warunkach można oczywiście rozważać programy nauczania, łączenie czy dzielenie funkcji i odpowiedzialności i inne pomysły.
Ale w obecnej socjalistycznej strukturze nie ma to żadnego sensu.
@rebe
Szkoła polska jest tania. A to o czym ty z kolei piszesz wymaga środków. Nie znaczy to, że w niej się środków nie marnuje.
Dla mnie jest oczywiste, że taka jest szkoła, jaki jest dyrektor. Natomiast większość utalentowanych i zdolnych nie chce być dyrektorami, bo nie ma samodzielności, ani wpływu na to jak zorganizowana ma być szkoła. Można by jeszcze takich ludzi zachęcić zarobkami, ale dyrektor szkoły zarabia najczęściej mniej niż kilkoro jego nauczycieli mających nadliczbówki. I tu się z tobą zgadzam, bo narzuca to socjalistyczna struktura nie mająca nic wspólnego z efektywnością.
Uzdrowienie tego nie w etatach leży, ale bez dodatkowych etatów po prostu nie ma szans. Jeden człowiek nie może być od wszystkiego, a na razie jest, bo nie liczy się to do czego został przygotowany lecz aby to w ogóle jako tako funkcjonowało.
A ja zacytuję Jonasza Koftę:
„Człowiek nigdy nie wie, czy chwila jest już czarna czy jeszcze ciemnogranatowa.”
Gdybym mogła, odeszłabym.
Podziękujmy PO za wydłużenie nauczycielom wieku emerytalnego, a PiS-owi za deformę, która dotknie ludzi najbardziej za 2 lata, w r.szk. 2019/20.
@Lider4
Aleś nam prasówkę wstawił, pół „Rzeczpospolitej” bez mała.
Vide tu: http://www.rp.pl/Referendum-2015/308209908-Nauczyciele-Czy-warto-pytac-o-szesciolatki.html
Kolejny geniusz na forach.
@Tomasz Wysocki
Warto przypominać Broniarzowi&ZNP co i kiedy mówił, bo się strasznie plącze w tych swoich „zeznaniach” …. 😉
@belferxxx
Zgadzam się, oczywiście, że warto, i to nie tylko Broniarzowi. Należy jednak uczynić to własnymi słowy, a nie wklejając obszerne fragmenty z nie swoich felietonów, co akurat jest stałą przypadłością Lidera4. Kradzież cudzych wartości intelektualnych, opatrzonych internacjonalną abrewiaturą ©, czyli copyright, jest jawnym bolszewizmem. Proszę zauważyć, że najwięksi orędownicy prawych i sprawiedliwych na forach „Polityki” czynią to (tzn. to, co gimbaza nazywa to prywatyzowaniem)j bez żenady.
Wypada zaglądać do stopki redakcyjnej.
@kwant
Każda działalność, każdy projekt wymaga środków.
Jeżeli jednak, jak piszesz, środki są marnowane a „struktura nie ma nic wspólnego z efektywnością” to nie da się określić w ramach owej nieefektywnej struktury czy środki są małe, czy duże. Tak, jak nie da się określić pojemności dziurawego naczynia lejąc do niego wodę.
Ja pisałem jednak przede wszystkim o kolejności postępowania i jego logice.
Najpierw – parafrazując twoje zdanie – stworzenie struktury mającej jak najwięcej wspólnego z efektywnością – a z niej wynikną potrzebne środki: techniczne, finansowe i dotyczące zasobów ludzkich.
W marnie zarządzany interes można wpompować każdą ilość pieniędzy bez żadnego pozytywnego efektu.
Co do drugiego zdania, nie zgadzam się z nim, choć przesłanki są trafne.
I szkoła, i dyrektor, i pracownicy są tacy jak mechanizm struktury, w którym funkcjonują. Wbrew pozorom, w wymiarze socjologicznym ludzie postępują racjonalnie i przewidywalnie.
Obecny dyrektor nie jest menadżerem, ale urzędnikiem oświatowym, który realizuje przepływ wytycznych, nie ma wielkiego wpływu na zatrudnienie, kompetencje pracowników, podział środków i co najważniejsze: żadnej motywacji, żeby kierowana przez niego instytucja miała cokolwiek wspólnego z edukacją.
Owszem, istnieją pasjonaci, nawet znam takich, którzy boksują się z urzędnikami, przepisami, pracownikami i nawet coś potrafią z oportunistycznego systemu wykrzesać. Ale nie po to wynaleziono wóz, żeby furman dźwigał go na plecach a konia jeszcze przed sobą poganiał.
Poza tym owi pasjonaci spełniają pożyteczną dla systemu funkcję listka figowego. Skoro w ich wydaniu, jak piszesz, „w ogóle jakoś to funkcjonuje” to może nie jest tak źle, nie trzeba żadnej rewolucji. I w ten sposób, niestety, przedłużają agonię niewydolnego systemu.
@rebe
Bardzo trafnie to opisałeś. Pasjonaci spełniają pożyteczną funkcję „listka figowego”. Ogólnie niewiele to zmienia, bo ta „struktura”. Lepiej jednak się pracuje tam, gdzie dyrektor jest pasjonatem, niż tam, gdzie wyznaje zasadę „dziel i rządź”. A przecież pracownik też chciałby, aby jego kompetencje były oceniane racjonalnie i w sposób przewidywalny. Mało sfrustrowany nauczyciel, to też mało sfrustrowany uczeń i w efekcie lepiej funkcjonująca szkoła.
Zgadzam się również z tym, że kolejność naprawy powinna być taka.
Mój wpis dotyczył narzekań gospodarza bloga, że nie będzie wystarczającej ilości etatów i koniecznych w związku z tym zwolnień. Ja uważam, że ten brak etatów wynika z tego, że szkoła jest tania, a ma być jeszcze tańsza. Dlatego wskazałem kilka sposobów na poprawę tej sytuacji. Sposobów będących standardem w kilku innych krajach, gdzie rola oświaty jest bardziej doceniana przez wyborców niż w naszym kraju.
Oczywiście problemem naszej oświaty nie jest ten czy ów polityk czy to co robi szef związku ZNP. Problemem jest samo społeczeństwo, które w większości nie rozumie znaczenia dobrego wykształcenia jako szansy na rozwój kraju i szansę na lepsze życie własnego dziecka. Wierzy w zabobony i gusła oraz wszelkie teorie spiskowe, według których „nie nauka lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”.
@rebe, kwant25
Nasz system edukacji funkcjonuje źle m.in. dlatego, że ma wielu „przyjaciół” ze środowiska prywatyzacyjnych ultraliberałów zwłaszcza, którzy cały czas suflują całkowite rozwalenie (się!) systemu żeby nowy-super powstał, zamiast dokonywania jednak w tym systemie publicznym zmian na lepsze. Te same środowiska dbają o odpowiednią obsadę MEN – Handke/Dzierzgowska czy Hall z Kluzik-Drożdżówką/Berdzik to nie przypadek … 🙁
Kiedy na zebraniu zapytaliśmy, kto będzie uczył w siódmej klasie nasze dzieci, wychowawczyni wspomniała, że pani od przyrody właśnie robi kursy i będzie uczyć biologii i chemii.
Fantastycznie!
@Płynna nierzeczywistość
Większość nauczycieli przyrody to przekwalifikowani po „reformie” Handkego/Dzierzgowskiej chemicy, fizycy, biolodzy i geografowie z podstawówek, tak że problem nie jest zbyt drastyczny. Co więcej – akurat w propedeutycznym programie nauk przyrodniczych w SP akurat uczelniane wykształcenie z fizyki, chemii czy biologii bardziej będzie przeszkadzało niż pomagało … 😉
wbrew zapowiedziom obecnego rządu społecznym rezultatem reformy szkolnictwa nie będzie stabilna klasa średnia, lecz rozległa klasa niższa. Nasz rząd jest populistyczny i zarazem antyludowy: głosi hasła egalitarne, ale prowadzi politykę coraz bardziej elitarystyczną, zapowiada rozwój, ale stwarza warunki do reprodukcji istniejących ograniczeń awansu. Pomyślmy chwilę o rezultatach ośmioklasowej szkoły podstawowej, o skutkach podziału na ścieżkę licealno-uniwersytecką i ścieżkę branżową. Po dwóch dekadach masowego studiowania nadchodzi w Polsce etap masowego kształcenia w szkołach zawodowych.
…
W rozwijaniu szkół zawodowych nie ma nic złego, gdyby nie to, że krótszy okres nauki rozpoczynanej rok później stawia w pozycji uprzywilejowanej dzieci z rodzin o wysokim kapitale kulturowym. W tych rodzinach czyta się książki, chodzi do kina i teatru, rozmawia z dziećmi, pozwala się im rozwijać pasje, opłaca dla nich dodatkowe zajęcia. To predestynuje owe dzieci do ścieżki licealno-uniwersyteckiej. Nauka rozpoczynana w szóstym roku życia i trwająca dziewięć lat działała na korzyść dzieci pochodzących z domów o niższym kapitale kulturowym. Wyrównywała szanse, działała egalitarnie.
Aktualna reforma jest przeciwko tym rodzinom. Bo dzieciom z tych rodzin – bardzo trafnie przedstawiła to Anna Cieplak w powieści „Ma być czysto” – bardzo trudno będzie likwidować różnicę między kulturą wyniesioną z domu i kompetencją potrzebną do studiowania. I tak klasa niższa będzie coraz liczniejsza, mając zarazem coraz mniejsze szanse awansu, a dzieci z klasy średniej zreprodukują stan posiadania rodziców. To z kolei zapowiada rosnący gniew społeczny.
Kiedy za dziesięć-piętnaście lat klasa niższa zorientuje się, że została skazana na niskie płace bez szans podnoszenia kwalifikacji, zagłosuje na partie skrajne. Choć partie te nie będą miały do zaoferowania niczego poza skierowaniem gniewu przeciw jakimś obcym. A to raczej nie rozwiąże problemów wytworzonych przez systemowe blokady awansu.
@Płynna nierzeczywistość
To jest stereotypowe lewackie zawodzenie w Wybiórczej jakiegoś profesora LITERATURY, którego kompetencje społeczno-prognostyczne są nie większe niż przeciętnego nauczyciela. On sobie coś tam po myśli GW(!) smęci i się promuje, albo tak myśli … 😉
Płynna Rzeczywistość
22 kwietnia o godz. 13:54
30 lat temu studiowało ok. 10% z roczników w wieku akademickim. Teraz jest to 4-krotnie więcej.
I co z tego wynika ?
10% społeczności stanowią ci, których IQ>120. Kolejne 30% stanowią ci z 105<IQ<120. Dotacje dla uczelni uzależnione od ilości studiujących sprawiły , że jakość przeszła ilość a w konsekwencji nasze najlepsze wyższe uczelnie znalazły się w 5-6-tej setce światowych rankingów.
No bo program i wymagania trzeba było dostosować do poziomu tych z IQ=105.
Pojawia się kolejny problem – zagospodarowanie tych "wysoko wykształconych".
Znajomy reklamował towar zakupiony w Castoramie. Sprzedawca wydawał mu się inteligentny i oczytany. Zapytany przyznał się, że jest magistrem polonistyki. Dodał jeszcze, że "ten na płytkach to mgr filozofii a tamten przy lampach to mgr matematyki". U nas toalety sprzątał chłopak po licencjacie z prawa administracyjnego i przyznał się, że najlepsza praca jaką miał wcześniej to parkingowy.
Stać nas na taką rozrzutność ?
Ale dostać dobrego tokarza, frezera, ślusarza czy spawacza to nierealne marzenie. Cud, jak się trafi fachowiec z tej dziedziny młodszy niż 50 lat.
No ale dzięki takiemu wskaźnikowi skolaryzacji mamy w statystykach mniej bezrobotnych " bo się uczą"
Gdyby ranking szanghajski istniał 30 lat temu, to nasze uczelnie nie weszłyby w nim nawet do pięćsetki. Bo nie liczy się ww nim „jakość dydaktyki”, tylko liczba noblistów, cytowań etc.
Tak, umasowienie studiów magisterskich to skandal.
Premier Beata Szydło mówiła dziś w „Wiadomościach” TVP, że wniosek o referendum odczytuje jako działanie polityczne.
Ona dobrze wie, że za wnioskami Elbanowskich stał PiS i myśli, że tak samo jest z każdym innym wnioskiem referendalnym .
wniosek referendalny wpłynął zbyt późno. Reforma edukacji została wdrożona, ona jest w tej chwili przygotowywana – powiedziała Szydło.
To jak, wdrożona czy przygotowywana? A kiedy opublikujesz wyrok TK? Kiedy przyznasz, że to na twoje polecenie kierowca twojego samochodu gnał przez miasto jak szalony, omal nie zabijając przechodniów? No i co z tym myciem okien przez męża?
@Płynna nierzeczywistość
Kręcisz, zgodnie z moją wersją Twojego nicku.
Elbanowscy byli związani z PO akurat, nawet byli na ich listach w wyborach samorządowych w Legionowie. Dopiero jak Hall z Krajewską zaczęły na siłę WYRZUCAĆ przedszkolne zerówki do szkół, to się zbuntowali bo oznaczało drastyczne pogorszenie poziomu opieki (i edukacji!) dla ICH dzieci, to się zbuntowali, podobnie jak wielu innych rodziców z tej samej grupy WYBORCÓW PO (wykształceni, pracujący, dbający o dzieci i ich edukację). I stworzyli ruch, bo byli sprawni organizacyjnie. Hall i Krajewska potraktowały ten ruch arogancko i lekceważąco, to się rozrósł. Oni bardzo długo byli apolityczni, dopiero w okolicach wyborów 2015 uznali, że muszą się związać z którąś z dominujących sił żeby ICH postulaty mogły zostać zrealizowane. PO poszło w zaparte (nie tylko w tej sprawie -czym de facto przegrało wybory!), no to poszli do PiS – wyboru za dużego jak wiadomo nie mieli!!! A PO robiło wiele (np. AKCJA darmowy eleMENtarz), żeby mieli „paliwo” … 😉
@Płynna nierzeczywistość
Gdyby ranking szanghajski był w latach 60-tych to taki UW,UJ czy UWr z plejadą światowej sławy matematyków, fizyków i chemików byłby na niezłym miejscu – wtedy nie było rozwiniętego rynku czasopism „do publikowania”, a te co były – dbały o renomę …
@belferxxx 23 kwietnia o godz. 8:31 252397
„wtedy nie było rozwiniętego rynku czasopism „do publikowania”, a te co były – dbały o renomę …”
Pewna znana mi bibliotekarka w pewnym instytucie bardzo była wkurzona na jednego z pracowników owego instytutu, gdy okazało się, że ów naukowiec swoje egzemplarze autorskie (nie pamietam czy chodziło o Colloquium Mathematicum czy o Fundamenta Mathematicae) rzuca w kąt na kupę makulatury.
Rzecz działa się w czasie około-stano-wojennym i ilość dewiz przyznawanych bibliotece na zakup zagranicznych czasopism była infinitezymalnie mała. Po poinstruowaniu owego naukowca aby od tej pory zbędne mu kopie powyższych czasopism przynosił do biblioteki owa bibliotekarka była w stanie – drogą wymiany miedzybibliotecznej – uzyskać z zagranicy czasopisma kosztujące kilka tysiecy dolarów rocznie. Co było sumą kompletnie bajkową w tamtym czasie… 😉