Edelman i Polański na jednym wózku
Czytałem w EMPiK-u „Polskę do wymiany”, doskonale bolesną książkę Przemysława Czaplińskiego. Trwało to jakieś cztery godziny, gdyż dzieło jest grube i drogie, a postanowiłem przeczytać je od deski do deski i nie zapłacić nic. W pewnej chwili obok mnie przejechał wózek załadowany pod sufit Edelmanem i Polańskim. Nawet mnie wszystkie leżące tam książki wyjątkowo mocno zainteresowały. I strasznie silne poczułem pragnienie, aby je mieć. Także inni bywalcy empikowych kanap spojrzeli pożądliwie na wózek, a ten i ów popędził po egzemplarz dla siebie.
Gdy patrzyłem na to połączenie spraw wyjątkowo odległych moralnie, ale komercyjnie tożsamych, poczułem, że oglądam najlepsze przedstawienie sezonu. I że jestem tu, gdzie trzeba. Przychodzę do EMPiK-u doskonalić duszę, ponieważ jest tu większy ferment intelektualny niż w teatrze czy w muzeum. Pani, która ładuje książki na jeden wózek, ma większe wyczucie współczesności, niż większość pisarzy opisywanych przez Czaplińskiego. Może robi to bezwiednie, ale widocznie tak trzeba. W wierszu „Czasy zboczeń” Jacek Podsiadło pisał o takiej kobiecie w ten sposób:
„Wypięła się: pełna, dojrzała…”
Edelman stanął na półkach obok Polańskiego, a przed nimi kartka z napisem „Bestseller”. I zrobiłem dokładnie to samo, co podmiot liryczny:
„Kupiłem gazetę i teraz
żałuję, ach, żałuję.
Biję się w piersi i pięść
wchodzi jak w tekturę, pusto.
Więc te dzieci spłonęły żywcem na oczach rodziców.
Jak ja śmiem powtarzać takie zdania.
Czy róże liczą się jeszcze?”
Liczą się tak długo, dopóki można je sprzedawać. Kiedy wracałem wczoraj z Krakowa do Łodzi, „niebo było jak atrament”.
Komentarze
I tak oto, osoby stojące na dwóch biegunach moralnych, służą w jednym szeregu komercji, pod wspólnym sztandarem bestselleru. Ciekaw jestem, jak wyglądają statystyki sprzedaży. Czy to rzecz o Panu Edelmanie sprzedaje się żwawiej, czy to o Panu Polańskim? I jeszcze: kto kupuje wspomnienia o moralnym i wojennym bohaterze, a kto sięga po historie z życia reżysera? Na kanapy empiku zapraszam socjologów…
Mam nadzieję tylko, że są jeszcze i tacy, którzy usiadłszy na brzegu księgarnianej kanapy, pośród donosów i krzykliwej sensacji spoglądają na róże, stokrotki i tulipany…
Do Sewerusa:
Alez oczywiscie, ze sa! Wczoraj spadl u mnie pierwszy snieg i lezal na lisciach drzew az do wieczora. Bylo dosc zimno, wiec snieg nie stopnial na trawnikach i lisciach, byl to widok przepiekny, bo bardzo rzadko ogladany.
No, to jak o rozach, stokrotkach i tulipanach?
Myslisz, Sewerusie, ze na swiecie zostali juz sami cynicy i pesymisci?
„Na dwóch biegunach moralnych”? Że niby co – bohater z ghetta i SS-mann?
Panie Sewerus, czy Pan oszalał?
Nie wiem o co chodzi z tym niesmakiem z powodu stawiania na pułkach Edelmana i Polańskiego. Księgarnia, podobnie jak warzywniak czy obuwniczy, jest miejscem w którym sprzedaje się twary. Oczywiście swoiste dla każdego rodzaju sklepów. Może gdyby Edelman stał koło buraków a Polański przy kapciach, możnaby się zrzymać ale w tym wypadku raczej nie. No, może jeszcze, gdyby Edelmana ustawić koło „Pamiętników Fanny Hill” można by uznać pretensje za uzasadnione. Tu mamy do czynienia z biorafiami ludzi nietuzinkowych. Oczywiście, nietuzinkowość ich polega na zupełnie czym innym, jednak jest ona faktem i mnie akurat nie razi to że w empiku książki o nich stoją obok siebie. Można się zastanawiać czy to dobrze że książki, tak jak wszystko inne, są towarem ale gdyby towarem nie były, wtedy wiele z nich nie mogłoby w ogóle zostać napisane. Rynek się kręci, książki są w księgarniach, fakt że jak na moją kieszeń za drogie ale, podobnie jak Gospodarz, mogę pójść sobie do empiku i przeczytać bez płacenia.
Czy warunkiem koniecznym istnienia piękna jest kontrast w postaci tragedii, okrucieństwa losu?
Wolę żyć w świecie gdzie Edelman jest po prostu jedną z pozycji w księgarni.
Panie Piotrze Kamiński (wpis z godz.13:32),
czy ja nazwałem kogoś SS-manem? Pisząc o dwóch biegunach moralnych, mam na myśli wyjątki z biografii Pana Edelmana i wyjątki z biografii Pana Polańskiego. Polecam serdecznie lekturę prasy, gdyż to z niej dowiadujemy się, jak zwykli spędzać swój czas obaj panowie. I bez wycieczek w stronę SS widać pomiędzy nimi przepaść. Wpis Gospodarza zmierzał zapewne do tego, by, między innymi, pokazać jak to trendy w literaturze wyznacza to, o czym mówi się wszystko i wszędzie. I jakie to kuriozum, że po tych wszystkich doniesieniach, jakże różnych w wymowie, o obydwu panach, lądują oni na jednej półeczce. Tu mogę się mylić, moje opinie nie zawsze muszą być prawdami ostatecznymi.
Szanowny Werbalisto (wpis z godz.12:24), przytłacza mnie ilość cyników i pesymistów. Jeśli – patrząc na pierwszy śnieg – cieszyłeś się jego widokiem rzadkim i przepięknym, nie pomyślałeś o tych co klną patrząc na te same drzewa, to czuję się uprawniony nazwać Cię optymistą niepoprawnym. Zważ, że ci, co to klną na widok jaki Ciebie potrafi ucieszyć ,nazwą Cię wariatem…
Andre (wpis z 14:19), książki są tylko towarem dla tej, co „Wypięła się: pełna, dojrzała…”. Dla mnie są pożywką dla wyobrażni, nauką a i nauczką, często to te róże, stokrotki i tulipany. AdamJ (15:30). Czy piękno, nie mając kontrastu, było by nadal pięknem, czy tylko powszednią rzeczywistością? Wolałbym żyć w świecie, w którym Edelman chodzi po ziemi.
Pozdrawiam.
@Serwus
Nie chcę się bawić w niuanse. Dla ciebie książki mogą być, podobnie zresztą jak dla mnie, „…pożywką dla wyobraźni, nauką a i nauczką,…”, ale to że są ogólnie rzecz biorąc towarem, to fakt. I możesz się tu nie zgadzać, ale jak chcesz kupić książkę to idziesz do sklepu, bierzesz co chcesz, wykładasz pieniądze i wychodzisz. W podobny sposób kupujesz wiele innych, mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy. Lubię czytać i czytam dużo, nie jestem jednak pewien czy mistyczne podejście do książek jest lepsze niż to na zasadzie towaru. Może nie takiego towaru jak cebula czy wołowina ale towaru z wyższej pułki, który ma swoją cenę.
Andre, możemy tak sobie dyskutować całymi dniami, prawda? Najwidoczniej masz bardziej zdroworozsądkowe podejście do spraw, które ja wolę utrzymywać w kategoriach mistyki (ładnie to dookreśliłeś:”mistyczne podejście). Owszem mam mistyczne podejście do książek, wyniosłem to z domu, za co jestem staruszkom wdzięczny i co staram się przekazać swoim dzieciakom. No bo co skłoni ich do czytania, potem do kupowania książek, jeśli nie przekonanie, że płacą za coś niepowszechnego, mistycznego?
Pozdrawiam.
Zgoda, wiesz, na dobrą sprawę osobiście też mam nieco „mistyczne podejście”. Chciałem tylko rozdzielić moje osbiste traktowanie książek od tego co się dzieje na rynku. Nic więcej.
Pozdrawiam