Apetyt na studniówkę
W pokoju nauczycielskim wisi lista, na którą należy się wpisać, jeśli mamy ochotę iść na studniówkę. W moim liceum istnieje tradycja, że uczniowie zapraszają wszystkich pracowników – nauczycieli, administrację i obsługę – wraz z osobami towarzyszącymi. Tradycja jedno, a plotki drugie. Co roku słychać, że lepiej na studniówkę nie iść, ponieważ zaproszenia nie są wręczane szczerze.
Prawo Greshama głosi, że w każdym systemie wymiennym gorsza waluta wypiera lepszą. Podobnie jest z opiniami – gorsze błyskawicznie wypierają lepsze. Nawet jeśli wielu uczniów chciałoby się bawić ze swoimi nauczycielami na balu przedmaturalnym i o tym otwarcie mówi, kilka złych uwag rzuconych pokątnie potrafi wyprzeć z obiegu wszystkie dobre. Są w Dwa Jeden nauczyciele, którzy właśnie z powodu tych złych opinii nigdy jeszcze nie byli na studniówce, nawet wtedy, gdy sprawowali funkcję wychowawcy klasy maturalnej. Dyrektor wręczał tym osobom upomnienia, a nawet nagany, a i tak to nic nie pomagało. Ci nauczyciele nie ufają w szczerość uczniowskich zaproszeń. Gdy chodzi o pieniądze – sądzą – człowiek nie jest szczery.
Ja zwykle chodzę na studniówkę, nie przejmując się złymi opiniami. Zawsze zresztą spotyka mnie coś dobrego. Zwykle jakiś rodzic zwraca się do mnie z ofertą, że z własnej kieszeni pokryje opłaty uczniów, których rodzice nie są w stanie zapłacić wyznaczonej sumy. Jako wychowawca (w tym roku nie pełnię tej funkcji, więc wielu szczegółów nie znam) mam tylko wskazać te osoby (zwykle jedną lub dwie). Kilka lat temu pewien rodzic zaoferował się, że wyłoży pieniądze za wszystkie osoby, które znalazły się w trudnej sytuacji materialnej. Dosłownie wszystkie. Powiedział:
Nie wyobrażam sobie, aby moja córka poszła na bal, na który nie stać jej koleżanki lub kolegów z klasy.
Zresztą ten rodzic wielokrotnie dawał dowody swego wielkiego serca. Dlatego paru chytrusów nie zniechęci mnie do wspólnej zabawy z młodzieżą.
Chyba 5 lat temu zdarzyło się, że złe opinie były tak okropne, że żaden nauczyciel, poza dyrekcją i kilkoma wychowawcami (łącznie 5 osób) nie przyjął zaproszenia. Gdy uczniowie się o tym dowiedzieli, przyszli porozmawiać. Wyjaśnili, że to wina pewnych rodziców, którzy na prawo i lewo trąbią, że nie zamierzają płacić za nauczycieli i ich współmałżonków. Uczniom było głupio za tych rodziców i nie wiedzieli, jak zamknąć im buzie. Jedni nauczyciele zmienili zdanie i przyszli, a inni nie dali sobie wytłumaczyć, że młodzież zaprasza szczerze. Oczywiście przeciwko płaceniu za nauczycieli są także niektórzy uczniowie. Wolą kupić sobie 2-3 piwa (tyle kosztuje przeciętnie jednego ucznia obecność nauczycieli na balu – ok. 10-15 zł), niż finansować zabawę belfrom.
Według mnie organizacja studniówki pełni funkcję wychowawczą i przygotowuje młodzież do bycia dojrzałymi ludźmi. Jak to jest w dorosłym życiu z zapraszaniem ludzi, z którymi łączą nas pewne interesy? Otóż wiadomo, że nie wszystkich partnerów w interesach lubimy, ale ze wszystkimi staramy się utrzymywać dobre kontakty. W dorosłym życiu nie spotykamy się przecież tylko z przyjaciółmi; prawdę mówiąc, z nimi spotykamy się najrzadziej. Natomiast w kółko widujemy się i także bawimy na różnego rodzaju oficjalnych spotkaniach czy imprezach z prawie obcymi ludźmi. Uważam, że studniówka to właśnie tego typu oficjalne spotkanie towarzyskie, dlatego powinni być na nim nie tylko uczniowie, ale też nauczyciele, pracownicy administracji i obsługi. Jeśli uczniowie tego nie rozumieją, rodzice powinni im to wytłumaczyć, a nie rozdzierać szaty z powodu dodatkowych 15 złotych.
Kiedy rozmawiałem o tym z koleżanką, nauczycielką naszego liceum, powiedziała:
Mylisz się, Darek. Pamiętaj, że uczeń nie jest dla nas żadnym partnerem. Jest niedojrzałym wyrostkiem, nastolatkiem. który nie ma pojęcia o zasadach partnerstwa w interesach.
I koleżanka nie chodzi na studniówki, chyba że w danym roku pełni funkcję wychowawcy klasy maturalnej. A ja mam inne zdanie: uważam ucznia za partnera, dlatego staram się wypierać krążące wokół złe opinie dobrym nastawieniem do całej sprawy. Może w ten sposób odwrócę prawo Greshama.
Komentarze
Uczeń partnerem nauczyciela to ważne ale..
Dlaczego nauczyciele maja współmałżónków? Czyżby ich mieli na spółkę z kimś innym? Może mają zwyczajnie małżonków!?
Zbyszek,
masz rację. Błąd freudowski. Chyba niechcący coś mi się tu zamarzyło.
Pozdrawiam
DCH
Freud, Freudem, ale co na takie marzenia powie szkolny katecheta?
Przepraszam, ale dlaczego uczeń ma płacić za zaproszenie żony/męża nauczyciela? bez przesady, rozumiem że powinno się zaprosić grono pedagogioczne ale jeszcze ich partnerów? sam miałem studniówkę 5 lat temu i strasznie wkurzało mnie że moje pieniadze maja iść na osony ktorych w życiu nie widziałem.
Przyznam, że również nigdy nie widziałem osonów.
To chyba jeszcze malo widziałeś
Malo też jest mi obce, wybacz.
Skoro zaprasza się nauczycieli, to chyba logiczne jest, że nie samych! W końcu założenie jest takie, że oni również mają się bawić, a nie opróżniać popielniczki!
jeżeli chcą się bawić ze swoją żona czy mężem, to niech za nich zapłacą. Dziwię się nauczycielom że nie czują skrępowania zapraszając osoby towarzyszące, w końcu to jest SZKOLNA impreza, za którą zresztą zwykle płacą rodzice uczniów. Tak rozumując powinno się zaprosić dzieci, kuzynów, wujków ew. babcie i dziadków nauczycieli bo przecież oni też sie z chęcią zabawią, zwłaszcza nie za swoje pieniądze
Prawo Grishama mówi o tym, że „lepsza waluta wypiera gorszą”, „nauczycielu, magistrze”.
Szanowny raptorze18,
polecam ponowne przeczytanie notatek z wykładu albo zajrzenie na stronę:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_Kopernika-Greshama
gdzie jest tak, jak napisałem, czyli że pieniądz gorszy wypiera z rynku lepszy. W obiegu jest wciąż pieniądz gorszy, gdyż ludzie boją się gromadzić oszczędności w walucie gorszej, dlatego ją wydają, kupują, zamieniają na walutę lepszą i odkładają. Pieniądz lepszy z rynku znika, lepsza waluta staje się coraz droższa, trudno ją zdobyć, a w obiegu jest gorszy pieniądz itd.
Oczywiście mogę się mylić, może się też mylić Thomas Gresham.
Serdeczności belferskie
DCH
>jeżeli chcą się bawić ze swoją żona czy mężem, to niech za nich zapłacą. Dziwię się nauczycielom że nie czują skrępowania zapraszając osoby towarzyszące, w końcu to jest SZKOLNA impreza, za którą zresztą zwykle płacą rodzice uczniów.<
U mnie w szkole zaproszenia dla nauczycieli są „z osobą towarzyszącą” przy czym organizatorzy sprawdzają, ko z tego skorzysta żeby nie placić za nieobecnych.Skądinąd w cywilizowanej szkole uczniowie są zainteresowani malzonkami czy narzeczonymi swoich nauczycieli;-))))
Wcale nie ma mas nauczycieli chętnych do udzialu w studniówce – nie wiem czemu możliwość nażarcia się za friko traktujesz jako szczególną atrakcję.No, ale każdy sądzi wg siebie;-))))))))))))))
u nas to 150zł od osoby a gdzie orkiestra dvd i foto