Jakie kursy nas czekają?
Cierpnie mi skóra na myśl o kursach, jakie przygotowują dla nauczycieli różne ośrodki doskonalenia. Każda zmiana w edukacji owocuje bowiem istnym zalewem kursów. Mnóstwo samozwańczych ekspertów czuje się wtedy powołanych do wytłumaczenia belfrom, co jest czarne, a co białe. Nie jest łatwo wyłowić z całej masy ofert coś naprawdę potrzebnego i prowadzonego na wysokim poziomie.
Czy znowu będą dominować konferencje, podczas których głównie chodzi o reklamowanie podręczników i wydawnictw pomocniczych? Czy znowu głównym atutem tych spotkań będzie zaświadczenie o ukończeniu kursu, do tego nieraz podpisane in blanco? Mam w szufladzie całą masę zaświadczeń, że osoba legitymująca się tym świadectwem zdobyła wymienione umiejętności. Tylko organizatorom nie chciało się wpisać nazwisk uczestników, więc każdy, kto wpisze tam swoje nazwisko, będzie mógł legalnie legitymować się owym świadectwem. Jak zechcę, to odstąpię parę takich świadectw znajomym, którzy przygotowują teczkę awansu, a nie mieli czasu chodzić na kursy.
Większość kursów ośmiesza organizatorów, ale także ludzi, którzy bez sprzeciwu korzystają z takiej oferty. Ostatnio zrobiłem się nerwowy. Obiecuję, że jak mi prowadzący znowu wręczy podpisane przez siebie świadectwo, ale bez mojego nazwiska, to zaraz wpiszę tam coś ośmieszającego i opublikuję. Więc niech się wszyscy mają na baczności. Czasem trafiają się kursy rzetelnie prowadzone, tylko że giną one w masie popapranych ofert.
Komentarze
Takie kursy a w zasadzie konferencje to jeszcze drobiazg.
Gorsze sa płatne, bo ktoś musi sobie zarobić.
I dlatego nie chodzę.
Po to są takie pseudoreformy jak obecna, żeby mieli okazję zarobić m.in.wydawcy i sprzedawcy zaświadczeń o ukończeniu kursów;-)))
Jeszcze Pan tego nie wie???;-)
Kiedyś człowiek kończył studia i uczył tego, co studiował i w czym był ekspertem. Proste to było, przejrzyste i uczciwe. Kompetentne. Dzisiaj nauczyciel robi dwa kierunki studiów podyplomowych, multum kursów i inszych takich- wszystko w szlachetnym celu „rozwoju zawodowego”. Efekt jest w moim przekonaniu mniej szlachetny- wszyscy uczą wszystkiego albo czego się da, rośnie rzesza pseudo specjalistów. Wszak wiadomo- jeśli coś jest od wszystkiego to jest do niczego.
Amen.
Sa kursy, bez ktorych nie mozna ubiegac sie o prace w szkolnictwie. Tak wiec po ukonczonych studiach jest sie „ekspertem, ale …”- trzeba co dwa lata robic kurs dotyczacy bezpieczenstwa dzieci. Niektore kursy robi sie przez internet, ale egzamin juz zdaje sie w wyznaczonym terminie i miejscu. Przeciez najwazniejsza jest wiedza nauczyciela. Sa tez takie, na ktore nauczyciele zapisuja sie, aby isc z duchem czasu. Trzeba widzec- o narkotykach, ktore czyhaja w szkolach, o ADHD, o prawach, ktore tez sie zmieniaja. W wiekszosci szkola do kursow doplaca lub pokrywa koszty w calosci. No, a teraz ” smaczek” dla tych, ktorzy uwazaja, ze po studiach juz nie trzeba sie ksztalcic. Co trzy lata nauczyciel zdaje egzamin stanowy, ktory wykazuje czy nauczyciel nadal jest „dobry w tym co robi”, czy interesuje sie nowinkami dotyczacymi jego przedmiotu, czy poszerza swoja wiedze. Gdyby tak pani nauczycielka / czy pan nauczyciel nie zdali- ot, bedzie problem z zatrudnieniem. Moze podejsc do egzaminu jeszcze dwa razy, ale – pozniej naprawde jest coraz trudniej. I zdobyte papierki bardzo sie licza. W naszym kraju nawet opiekunka do dziecka ma miec ukonczone kursy. Nie wystarczy powiedziec, ze „mialo sie rodzenstwo, to o dzieciach wie sie wszystko”, albo ze majac wlasne dziecko- jest sie ekspertem. Podstawowym jest kurs CPR- czyli jak ratowac dziecko w razie roznych wypadkow. Mozna tez miec kurs z zywienia, opieki nad dzieckiem itd. A najlepiej wykazac sie wiedza wszechstronna, znajomoscia jezykow, miloscia do PE ( czyli naszego polskiego WF) itd. Im wiecej, tym lepiej. Tylko musi to wszystko isc w parze z potrzeba takich zajec i kusow. Bo jednak robic cos tylko „dla papierow”- nie ma sensu.
Zastanawiające, jaki jest rzeczywisty pożytek z rozmaitych WOM-ów, ODN-ów, DODN-ów ? Oferta ogólna mizerna, a poziom szkoleń dla RP żenujący.
Podobnie jak Jolanta- z płatnych przestałam korzystać, bowiem to samobójstwo dopłacać do interesu przy tak niskich zarobkach.
Nie potępiałabym jednak w czambuł „konferencji” organizowanych przez niektóre wydawnictwa. Warto czasem skorzystać z takich, gdzie oprócz oczywistej prezentacji podręczników, jest ciekawy wykład pracownika naukowego renomowanej uczelni o sztuce lub ‚lekcja’ interpretacji poezji współczesnej.
Pamiętam świetnie przygotowane wykłady o filmach A.Tarkowskiego, malarstwie Caravaggia, „Katedrze”, Białoszewskim…
Dyplomowanie pozwala na „filtrowanie” kursów, chodzi się na te, które chce (albo nie chodzi w ogóle).
Nie potępiam w czambuł wszystkich szkoleń, pamiętam sprzed kilku miesięcy niezłe szkolenie (bezpłatne) organizowane przez IPN o II wojnie światowej, zagładzie Żydów, Oświęcimiu- ciekawie poprowadzone, otrzymałam teki edukacyjne. Szkolenie była dla historyków i polonistów- bardzo w porządku.
Potwierdzam- warsztaty prowadzone przez IPN (również dla uczniów) są bardzo dobre. Oprócz wymienionych przez Madę polecam: o stanie wojennym i o wywózkach Ślązaków na Syberię. Wiele nieznanych faktów, dokumentów, zdjęć. Można pojechać do lokalnej siedziby IPN-u (także z uczniami) albo zaprosić pracowników (np. katowiccy kompetentni i sympatyczni, z tytułami doktorskimi).
Teki edukacyjne rewelacyjne, zwłaszcza ta o zagładzie Żydów.
Już większość nauczycieli jest dyplomowanych, reszta mianowanych i garsteczka kontraktowych. Młodych po studiach praktycznie nie ma bo niż, bo to, bo tamto. Czyli jeszcze rok-dwa-trzy lata a wszystkie firmy szkoleniowe zbankrutują, bo który n-l dyplomowany i mianowany, który nie chce się wygłupiać z awansem będzie wyrzycał pieniędze w błoto na jakieś szkolenia. To dopiero będzie kryzys w branży szkoleniowej.
Chyba raczej kryzys w branży szarlatanów.
Nie reklamujcie tu IPN – to tendencyjna i zakłamana firma.Choć pokazówki robi na wysoookim poziomie manipulacji!!!
„Nie reklamujcie tu IPN – to tendencyjna i zakłamana firma.”- ależ uogólniająca bzdura! Rozumiem, że byłeś/aś na szkoleniu, np. poświęconym Katyniowi, II wojnie światowej??? Oglądałeś/aś ich teki edukacyjne (mamy 4 różne w bibliotece szkolnej)??? Wiesz NA PEWNO, że są zmanipulowane????
Nie wypowiadam się na tematy podejmowane przez IPN odnoście historii najnowszej, pisałam o tych szkoleniach, w których brałam albo osobiście, albo z uczniami udział. I mogę tylko powiedzieć, że były przygotowane ciekawie, rzetelnie.
Mada!
Wierzę,że IPN swoje manipulacje przygotowuje ciekawie.Że robi to rzetelnie już nie – nie taka jest rola i duch tej instytucji i nie tacy ludzie w niej pracują…;-)
Czy S-21 mógłby podać kto, jego zdaniem, nie manipuluje? IPN wydaje świetne teksty źródłowe i ujawnia fakty, o których nie mielibyśmy pojęcia lub nie mielibyśmy dowodów, że miały miejsce. A tym co mieli monopol na jedynie słuszną i bardzo kłamliwa linię żal.
>A tym co mieli monopol na jedynie słuszną i bardzo kłamliwa linię żal.<
Z tym „A u was Murzynów biją”trafiłaś jak kulą w płot…;-)
IPN robi dokładnie to samo co poprzednicy tylko w drugą stronę…;-)Tak się składa,że trochę przeżyłem więc mogę porównać rzeczywistość z wizjami IPN!!!
S-21,
to, co przeżyłeś, nijak się ma do prawdy o wydarzeniach. Jakichkolwiek. Albo przytaczaj rzetelne dane, obalające prace ipeeneowskich historyków, albo nie marnuj bitów i cyberprzestrzeni na gołosłowne slogany.
S-21 podaj KONKRETY manipulacji, bo na razie to argumenty rodem” panie, a ja to przeżyłem i pamiętam!”. Tylko mnie to nie przekonuje. Bo też trochę przeżyłam i okazuje się, że często inni też swoje przeżyli i na tę samą rzecz patrzą zupełnie inaczej. Pisałam po prostu o fachowości szkoleń dla szkół, co w zalewie miernych szkoleń „dla papierka” warto odnotować.
>Albo przytaczaj rzetelne dane, obalające prace ipeeneowskich historyków, albo nie marnuj bitów i cyberprzestrzeni na gołosłowne slogany.<
Przykro mi,ale to nie jest miejsce na naukowe dyskusje piewco IPN.Materiały IPN mają charakter propagandowy,pokazując wybrane(!) fakty i nie pokazując innych,akcentując jedne rzeczy, a pomijając inne oraz infantylizując historię i politykę.Akurat np.znałem osobiście (!)sztandarowych bohaterów „Parasola” i ich losy w PRL po roku 1956 …;-)
Ostatnio opowiadano bajki o pozytywach Powstania Warszawskiego.Nikt się jakoś nie zająknął o opinii gen.Andersa(był taki generał!),że decyzja(!) o powstaniu to była zbrodnia,że jeden z jej autorów(Okulicki) miał już okazję zdradzić ZWZ Sowietom,kiedy go złapali po raz pierwszy;-)
Dokłądnie wiem też z autopsji co i kiedy w PRL było w sklepach, a czego nie było, kiedy i dlczego wprowadzano kartki i na co etc.
Więc nie truj, piewco IPN [a może funkcjonariuszu;-)]!!!
S-21,
miejsce nie miejsce, ale w takim razie również nie na gołosłowne zarzuty. Podsumuję krótko: nie dziw się, że dopóki nie podasz konkretów, to każdy Ci powie „Pitolicie, Hipolicie”.
Valana!To ty jesteś każda, tak myślałem;-))))
IPN kompromitują choćby „śledztwa” w sprawach typu zamach na papieża sprzed 24 lat.Wszystkie słuzby to badały i nic, a tu jakiś geniusz studiując mteriały cudzych przesłuchań przy biurku w Katowicach dozna olśnienia.Podobnie było z „zamachem” na Sikorskiego;-)))Ta instytucja sama się ośmiesza, szkoda ,że za nasze pieniądze
A ja nie o IPN-ie tylko o szkoleniach.
Zaliczyłam ponad osiemset godzin płatnych kursów doskonalących i dlatego chodzę już tylko na grantowe ? bezpłatne, oczywiście o ile są ciekawe. Niestety bywa różnie. Większość to ?sztuka dla sztuki?. Zdarzają się też i perełki – to dla nich jeszcze nie zrezygnowałam ze szkoleń. Jestem też przekonana, że od lat MEN skutecznie ?nabija nas w butelkę? a kieszenie tzw. szkoleniowcom. Na własnym przykładzie mogę podać jak kolejne akty prawne wymuszają na mnie zbieranie ?papierków? mimo, że praktycznie od lat robię to samo. Nic to, że skończyłam terapię pedagogiczną, oligofrenopedagogikę, nauczanie początkowe i różne, kilkudziesięciogodzinne kursy doskonalące z zakresu wczesnego wspomagania. Mam kilkunastoletnie doświadczenie w pracy z maluchami a także na bieżąco czytam nowości pedagogiczne. Okazuje się jednak, że zgodnie z nowymi przepisami musiałabym znowu skończyć kolejny kurs kwalifikacyjny czy studia podyplomowe z zakresu wczesnego wspomagania. Pytam się po co?? Czego mogą mnie jeszcze nauczyć?? Kto?? Musiałabym to więc zrobić to tylko dla ?papierka?. Już terapię pedagogiczną robiłam dla niego ? prowadzący w zdecydowanej większości byli z naukowej epoki kamienia łupanego. Nie mieli pojęcia o praktyce, a z poziomem wiadomości zatrzymali się w połowie lat 80. Ale mam papier i uprawnienia. Wcześniej popełniłam błąd bo sama stworzyłam sobie program dobierając różnorodne, ciekawe, kilkudziesięciogodzinne i niestety drogie, kursy doskonalące z tego zakresu. Kluczem doboru zawsze były problemy, z którymi borykały się prowadzone przeze mnie dzieci. A trzeba było sobie to odpuścić i zrobić ?papierek?. Tylko on daje przecież uprawnienia.
I jeszcze jedno – takich zorientowanych na ?byciu na bieżąco? wbrew pozorom jest wielu. Nie przeszkadza nawet to, że nauczycielami dyplomowanymi jesteśmy od lat. Młodym adeptom jednak radzę by robili ?papierki? ( studia podyplomowe, kursy kwalifikacyjne) a dokształcali się sami. Szkoda pieniędzy na kursy doskonalące. MEN i tak ich nie uznaje.