Jakie kursy nas czekają?

Cierpnie mi skóra na myśl o kursach, jakie przygotowują dla nauczycieli różne ośrodki doskonalenia. Każda zmiana w edukacji owocuje bowiem istnym zalewem kursów. Mnóstwo samozwańczych ekspertów czuje się wtedy powołanych do wytłumaczenia belfrom, co jest czarne, a co białe. Nie jest łatwo wyłowić z całej masy ofert coś naprawdę potrzebnego i prowadzonego na wysokim poziomie.

Czy znowu będą dominować konferencje, podczas których głównie chodzi o reklamowanie podręczników i wydawnictw pomocniczych? Czy znowu głównym atutem tych spotkań będzie zaświadczenie o ukończeniu kursu, do tego nieraz podpisane in blanco? Mam w szufladzie całą masę zaświadczeń, że osoba legitymująca się tym świadectwem zdobyła wymienione umiejętności. Tylko organizatorom nie chciało się wpisać nazwisk uczestników, więc każdy, kto wpisze tam swoje nazwisko, będzie mógł legalnie legitymować się owym świadectwem. Jak zechcę, to odstąpię parę takich świadectw znajomym, którzy przygotowują teczkę awansu, a nie mieli czasu chodzić na kursy.

Większość kursów ośmiesza organizatorów, ale także ludzi, którzy bez sprzeciwu korzystają z takiej oferty. Ostatnio zrobiłem się nerwowy. Obiecuję, że jak mi prowadzący znowu wręczy podpisane przez siebie świadectwo, ale bez mojego nazwiska, to zaraz wpiszę tam coś ośmieszającego i opublikuję. Więc niech się wszyscy mają na baczności. Czasem trafiają się kursy rzetelnie prowadzone, tylko że giną one w masie popapranych ofert.